fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Pisać msza czy Msza? O ortografii słów kilka

Pisownia małą i wielką literą różnych wyrazów i zwrotów spędza sen z powiek pewnie niejednej i niejednemu z nas. Trudności związane z ta kwestią pojawiają się też w kontekście wiary i religii – i słów z nimi związanych.

To kwestia, z którą wiele osób związanych z Kościołem ma problem. Bo jak napisać: msza święta czy może Msza święta? A może w ogóle Msza Święta? Ta ostatnia wersja, trzeba przyznać, spotykana jest najrzadziej. Niemniej, ta niepozorna kwestia językowa potrafi w niektórych wzbudzić spore emocje. Stosujący wielką literę zarzucają tym używającym małej, że nie mają szacunku do mszy. Ci drudzy zaś powołują się na poprawność językową. Przyjrzyjmy się więc temu, jak powinna ta kwestia naprawdę wyglądać.

Mała i wielka

Poniekąd racja jest i po jednej, i po drugiej stronie. Ale… Zasady polskiej pisowni jasno opowiadają się za jedną wersją: msza święta. To właśnie małe litery są prawidłowym wyborem – pod względem językowym i ortograficznym (tak samo zresztą jak np. droga krzyżowa czy wigilia – w kontekście samej kolacji, a nie określenia całego dnia). Reguła jasno wskazuje na to, że „zarówno nazwy celebracji liturgicznych, jak i nabożeństw zapisujemy zasadniczo małymi literami”. Napiszemy więc nie tylko msza święta, ale i roraty, suma, godzina czytań, jutrznia, liturgia godzin, różaniec, adoracja, konfirmacja itd. W odróżnieniu np. od języka niemieckiego, w którym wszystkie rzeczowniki pisane są wielkimi literami, język polski raczej opowiada się za małymi literami – jeśli nie ma konieczności zastosowania wielkiej litery (tak jest w przypadku nazw własnych).

Względy uczuciowe

Ale… Jest jeszcze jedna zasada, o której warto pamiętać. Reguły polskiej ortografii pozwalają na użycie wielkiej litery wówczas, gdy jest to motywowane względami grzecznościowymi i uczuciowymi. Prościej mówiąc – jeśli czujemy się z czymś mocno związani i chcemy wyrazić to poprzez użycie wielkiej litery – to możemy to zrobić. Właśnie dlatego rację mają i zwolennicy mszy, i zwolennicy Mszy. Choć trzeba jeszcze wziąć pod uwagę to, jaki jest cel naszego tekstu. Renata Przybylska i ks. Wiesław Przyczyna w publikacji pt. „Pisownia słownictwa religijnego” przypominają, że „w tekstach o charakterze czysto informacyjnym, stylistycznie neutralnych (np. naukowych), nie ma zasadniczo podstaw do używania wielkich liter ze względów grzecznościowo-uczuciowych”. Teksty medialne zasadniczo wpasują się w dwa główne nurty – w informację i publicystykę. Nasz portal, choć tematycznie związany jest oczywiście z wiarą i religią, ma przede wszystkim charakter informacyjny – i właśnie dlatego trzymamy się pisania mszy świętej (i innych nazw) małą literą, zgodnie z zasadami ortografii. Owszem, w tekstach religijnych można dopuścić pisownię tego słowa wielką literą (co też zauważają cytowane przeze mnie osoby autorskie). Ale warto podejść też do języka jako do pewnego bogactwa kulturowego – i warto trzymać się, przynajmniej w tekstach medialnych i naukowych – tych stylistycznie neutralnych, zasad ortografii i pisowni. Pisanie przez nas i przez różne inne media, także religijne, mszy małą literą nie oznacza braku szacunku do mszy. To po prostu wyraz poprawności językowej – i skupienie się na informacyjnej funkcji tekstów medialnych. Dziennikarz powinien – niezależnie od tego, w jakiej pracuje redakcji – starać się być przezroczysty i nie przekładać na tekst np. uczuciowego podejścia do mszy.

Fot. pixabay

Zależy od znaczenia

Teraz pewnie zapytacie, co z Eucharystią – przecież ją zawsze piszemy wielką literą, a to przecież msza! I tak, i nie. Najpierw jedna uwaga na marginesie – nazwy pozostałych sakramentów piszemy małą literą. Wyłącznie słowo Eucharystia ma na początku wielkie „E”. Używamy tej wielkiej litery, bo Eucharystia ma znacznie szersze znaczenie niż sama msza – jako rodzaj nabożeństwa. Eucharystia to uobecnienie zbawczej ofiary Chrystusa na krzyżu, to też sam Chrystus – gdy mówimy stricte o sakramencie. I jeśli chcielibyśmy konkretnie dokładnie w takim znaczeniu napisać – to faktycznie powinniśmy użyć Mszy św. lub Mszy Świętej (bo wtedy to faktycznie synonim). Ale w znacznej większości przypadków nie mamy na myśli tak głębokiego znaczenia – znacznie częściej piszemy o mszy, wskazując na rodzaj nabożeństwa. Dlatego, jeśli jakaś redakcja trzyma się norm ortograficznych, zobaczycie raczej mszę niż Mszę. Tak mamy skonstruowany język, że czasem od znaczenia danego słowa zależy, czy użyjemy wielkiej, czy też małej litery. Dobrym przykładem mogą być tutaj np. sobory. Bo napiszemy sobór watykański II – gdy myślimy po prostu o wydarzeniu historycznym (piszemy je zasadniczo mała literą: II wojna światowa, powstanie warszawskie, chrzest Polski). Ale napiszemy też Sobór Watykański II – gdy mamy na myśli instytucję soboru, ciało, które np. wydało różne ważne dokumenty.

Słów kilka o… Szatanie

Do tej ortograficznej refleksji chcę dorzucić jeszcze łyżkę dziegciu – czyli kwestię Szatana. Choć wielu wolałoby napisać szatana. Szatan, jako synonim Lucyfera, przywódcy złych duchów, jest nazwa własną – i dlatego powinien być pisany wielką literą. Tak samo, gdy nazywamy go Złym. Tymczasem wielu z nas myśli, że umniejszy jego rolę, gdy napisze go małą literą (czasem oczywiście jest to poprawne – gdy nie mamy na myśli tego konkretnego złego ducha lub gdy piszemy o grzybie). Ze względów uczuciowych możemy napisać wielką literą słowo, które normlanie pisze się małą. Ale w drugą stronę ta zasada nie działa – nie możemy ze względów uczuciowych słowa pisanego wielką literą zapisać małą. Słów, których pisownia może nam sprawiać problem – bo zastanawiamy się, czy użyć wielkiej, czy małej litery – jest oczywiście znacznie więcej. I dotyczą nie tylko słownictwa religijnego. Warto poszukać zawsze informacji. A przynajmniej trzymać się jednej formy – konsekwencja jest bardzo ważna. Bo jeśli w jakimś tekście będziemy sobie dowolnie pisać raz msza, a innym razem Msza – to wtedy popełnimy błąd ortograficzny. I nie uratuje nas ani powołanie na zasady ortografii, ani na kwestie uczuciowe. I jeśli jakieś słowo jest nazwą własną – to wtedy już też nie mamy wyboru – bo wówczas prawidłowe jest użycie tylko wielkiej litery. Ale nawet jeśli popełnicie jakiś błond językowy, to się nie przejmujcie – one zdarzają się każdemu. Nawet korektorom i redaktorom – nie ma ludzi nieomylnych językowo.

No tak, miało być błąd…

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze