„Pływanie jest mną, jest we mnie i w moim sercu” – „OTYLIA. Moja historia” [RECENZJA]
„Otylia to sportowiec z krwi i kości. Jej wzruszającą autobiografię przeczytałam z zapartym tchem. Ukazuje życie Otylii w sposób prawdziwy i piękny. Polecam z całego serca!”.
Takie słowa Anny Lewandowskiej można przeczytać na okładce książki pt. „OTYLIA. Moja historia” wydanej przed wydawnictwo SINE QUA NON. I są to słowa, pod którymi śmiało mogę podpisać się również ja.
Jej dzieciństwo
„Zapraszam do mojego basenu!” – pisze Otylia we wstępie, a ja muszę przyznać, że już po przeczytaniu tego krótkiego zaproszenia byłam bardzo ciekawa dalszej części tej autobiografii.
Książka Otylii składa się z siedmiu rozdziałów. W każdym z nich najlepsza polska pływaczka opisuje jakąś część swojego życia. Opowiada o dzieciństwie spędzonym na Śląsku, o zabawach z bratem i silnej więzi, jaka łączyła rodzeństwo. Sporo miejsca poświęca też charakterystyce rodziców, dzięki czemu nakreśla czytelnikowi swój charakter, na który, jak sama przyznaje, duży wpływ miał jej ojciec. To on bowiem zaszczepił w niej miłość do sportu i motywował do nauki. To od niego też po zdobyciu jednego z medali Otylia usłyszała słowa, które zapamiętała na całe życie.
Jej Szymon
Chyba nie muszę pisać, że to najbardziej wzruszający rozdział autobiografii Otylii. Pływaczka wspomina w nim dzień, w którym doszło do tragicznego wypadku. Opisuje swoje przeżycia z tamtego okresu, a nawet… wspomina o próbie samobójczej.
Przyznam, że to też rozdział, który czytało mi się chyba najtrudniej. Czułam się jakbym zaglądała do czyjegoś bardzo intymnego świata. Można w nim bowiem znaleźć słowa, w których pływaczka zwraca się bezpośrednio do swojego brata i słowa, które zapisała na kartach pamiętnika w tym najtrudniejszym dla siebie czasie. Podczas czytania tego rozdziału miałam ciarki, a gdzieś w głowie kłębiło mi się duże poczucie niesprawiedliwości…
Jej miłości
Jeszcze zanim sięgnęłam po książkę Otylii, natknęłam się gdzieś w Internecie na opinię, czy to aby na pewno dobrze, że sportsmenka tak dużo pisze o swoich miłościach oraz przyznaje wprost, że mężczyźni pomagali jej leczyć kompleksy. Dlatego tym bardziej byłam ciekawa tego rozdziału. Po przeczytaniu go, być może ze względu na mój wiek (21 lat), być może przez to, że też jestem kobietą, ale stwierdzam, że napisanie o byłych chłopakach było jednak dobrą decyzją Otylii. Dzięki temu nie tylko udowodniła, że jest swojej książce po prostu szczera, lecz także ucięła wszelkie medialne spekulacje dotyczące swoich związków.
Jej sportowe początku, jej trener, jej pasja
To dzięki tym trzem rozdziałom czytelnik może się dowiedzieć jak tak naprawdę wygląda życie sportowca. Z iloma wiąże się wyrzeczeniami? Jak często sportowiec światowej klasy bywa w domu? I… jaki powinien być trener?. O swoich trenerach Otylia pisze dużo, jednemu z nich – Słomińskiemu, poświęca nawet cały rozdział, który nie jest tylko wspomnieniem współpracy, lecz także swoistą opowieścią psychologiczną o człowieku, który, jak się okazało, miał dwa oblicza.
Jej rodzina
Otylia w książce dużo opowiada też o swojej rodzinie – o partnerze, córce i synku. Wypowiada się też na temat swojego planowanego ślubu (kto chce znać szczegóły, niech sięgnie po książkę!). Wspomina, jak poznała się z Pawłem, a nawet kiedy zostali sobie przedstawieni ich rodzice.
Jeśli więc miałabym opisać tę książkę jednym słowem, byłoby to słowo: szczerość. Bo właśnie ono przychodzi mi jako pierwsze na myśl, kiedy tylko przypomnę sobie niezwykle ciekawą historię Otylii. Historię, której dodatkowy walor stanowi wiele wcześniej nigdzie niepublikowanych zdjęć. Historię pełną wzlotów i upadków. I w końcu – historię, z której płynie przesłanie, że wszystko w życiu dzieje się po coś, a Bóg ma dla nas dobry plan.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu SQN.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |