Polka, która wybrała karmel w Hafnarfjördur na Islandii
Jedną z kilkunastu polskich mniszek mieszkających w klasztorze karmelitanek bosych w Hafnarfiördur na Islandii jest siostra Maria Krystyna od Maryi Matki Kościoła – Ewa Zakrzewska. Pochodzi z Niałka Wielkiego, wsi należącej do wolsztyńskiej parafii farnej. Jest jedną z dwóch Wielkopolanek w Hafnarfjördur.
Samo Hafnarfiördur – chociaż liczy tylko dwadzieścia tysięcy mieszkańców – należy do większych miast na Islandii. Wszak w Reykjaviku, stolicy kraju, mieszka zaledwie ok. 115 tys. osób, co stanowi jedną trzecią populacji całej Islandii. A sama wyspa – to surowa, w większości powulkaniczna ziemia, przypominająca w wielu miejscach pejzaż niemal księżycowy. I może dlatego na tej surowej ziemi, gdzie od maja do końca lipca nieustannie panuje dzień i jaśnieją białe noce, każdy przejaw życia wydawać się może małym cudem. Delikatne koronki mchu, wrzosu czy macierzanki utkane na podłożu z lawy – zachwycają i zdają się śpiewać hymn o potędze życia. A zadziwiające zjawiska natury – niezwykłe barwy nieba, tęczowe chmury, zorze polarne, wodospady i gejzery czy wreszcie skalne rzeźby, powstałe na skutek zderzenia się wody i roztopionej wulkanicznej lawy – świadczą o mocy samego Stwórcy.
Droga powołania
Klasztor karmelitanek bosych w Hafnarfiördur jest najstarszym kontemplacyjnym klasztorem karmelitańskim w Skandynawii. Jego historia rozpoczęła się w roku 1939, z chwilą przybycia tam karmelitanek z Holandii. To one przez czterdzieści cztery lata swej obecności położyły mocny fundament, dając świadectwo karmelitańskiego życia. W 1983 roku pozwolono im na powrót do macierzyńskiego karmelu – były już starsze, pogorszyło im się zdrowie, a nowych powołań nie było. Ale już w marcu 1984 roku, dzięki propozycji ówczesnego prymasa Polski Józefa Glempa, z karmelu w Elblągu w diecezji warmińskiej (Józef Glemp był ordynariuszem tej diecezji) szesnaście mniszek wyjechało do Islandii. Nie było wśród nich, bo być jeszcze wtedy nie mogło, siostry Maryi Krystyny od Maryi Matki Kościoła. Ona dołączyła do karmelu w Hafnarfiödur znacznie później. Przybywa tam w styczniu 1992 roku, mając niespełna dwadzieścia dwa lata. Ukończyła Szkołę Podstawową nr 3 w Wolsztynie i wolsztyńskie liceum ogólnokształcące, potem wybrała studia z pedagogiki specjalnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Ewa była wyróżniającą się studentką, miała przyznane stypendium naukowe – wspomina dziś z rozrzewnieniem jej mama, Irena Zakrzewska. To była skromna i pobożna dziewczyna. Jeszcze jako licealistka często przychodziła do kościoła farnego; bywało, że nawet przed lekcjami wpadała tam na chwilę rozmowy z Bogiem.
>>> Zakonnica z Kęt stała się inspiracją dla rockowego utworu
Była aktywna w kwestii ochrony życia od poczęcia, uczestniczyła w młodzieżowych wyjazdach do Taizé i w rekolekcjach ignacjańskich w Starej Wsi na Rzeszowszczyźnie. Kiedyś po trzeciej części takich rekolekcji i po nawiązaniu kontaktu z pewnym księdzem, który bywał na Islandii w ramach pomocy duszpasterskiej, podjęła decyzję o wstąpieniu do tamtejszego karmelu. Na wszelki wypadek wzięła dwuletnią przerwę w studiach. Ksiądz pomógł jej w załatwieniu wszelkich formalności związanych z wyjazdem.
Radość aż do łez
Na początku lutego napisała pierwszy list do rodziców.
„Kochani Rodzice, od 24 godzin jestem już postulantka Ewą… czuję się bardzo dobrze, jak człowiek, który wreszcie trafił na swoje miejsce przy Panu. Chwila wstąpienia, czyli przekroczenia progu klauzury, była dla mnie ogromną radością, taką aż do łez. Jeszcze nigdy tak nie płakałam ze szczęścia… Celę mam wielkości mniej więcej Adama (brat Ewy); jest łóżko, biurko, taboret, półka na książki, a na ścianie Pan Jezus na Krzyżu, Matka Boska Częstochowska, oraz święci Karmelu. I jest jeszcze okno z widokiem na ogród i kapliczkę… Jest skromnie, ale ciepło i bardzo serdecznie, nawet rodzinnie. Zostańcie z Bogiem. Alleluja. Amen!”.
Na obłóczyny 26 sierpnia 1992 roku, kiedy w Polsce przypada uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej, pojechała tylko mama Irena. Na śluby wieczyste cztery lata później – też mama, ale już z najmłodszą siostrą Ewy – Magdą. Była też ciocia Wala.
Od historii po współczesność
Siostry karmelitanki bose przybyły na Islandię nie tylko dla katolików, których jest tam niecałe dwa procent. One przybyły także dla protestantów, którymi Islandczycy stali się niekoniecznie z własnego wyboru. Przez pięć wieków byli przecież katolikami. To Dania, pod zwierzchność której dostała się Islandia, narzuciła im protestantyzm. Do dziś Kościół protestancki zdaje się szukać tam wzorców, głównie w pięknej katolickiej liturgii.
Kiedy po wyjeździe Holenderek po roku przyjechały na Islandię polskie zakonnice, cieszyli się razem z katolikami, że znów będą słyszeć kościelny dzwon, który milczał przez cały rok. Przychodzą czasem do klasztoru z własnymi rozterkami, chcą wiedzieć, co różni ich od Kościoła katolickiego, pytają o Matkę Bożą, o to, dlaczego katolicy tak Ją czczą i tak dużo modlą się za Jej wstawiennictwem. Lubią przyjść do klasztornej kaplicy, posiedzieć sobie trochę w ciszy i posłuchać granej niekiedy przez siostry nawet w czasie nabożeństw melodii z „Nocy i dni”.
>>> Islandia. Modlitwa w kraju gejzerów i wulkanów
Holenderskie siostry, wyjeżdżając stamtąd po czterdziestu czterech latach, zostawiły klasztor w stanie wymagającym szybkiego remontu. Ich polskich następczyń nie było stać na wynajęcie fachowców, którzy są na Islandii bardzo drodzy. Dlatego siostry, zakasawszy rękawy swoich habitów, własnymi rękami ,,złączonymi w jednym wspólnym wysiłku”, wykonały wiele prac remontowych; malowały, układały kostkę brukową, parkiet i płytki ceramiczne, wykonywały prace hydrauliczne, elektryczne i inne. Dziś budynek klasztorny wygląda okazale, a jego biała elewacja jaśnieje z daleka, zapraszając do wejścia. W klasztorze znajduje się kaplica do wspólnej modlitwy oraz pojedyncze cele dla karmelitanek, w których, wiodąc życie pustelnicze, dzielą one czas między indywidualną modlitwę, lekturę i kontemplację. Zachowują milczenie, odzywając się tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne. A klasztorne kraty symbolizują, że jest to miejsce odosobnienia.
Modlitwa i praca
Pytam o to, z czego utrzymują się karmelitanki. Głównie z pracy własnych rąk. Jak mówi mama mojej bohaterki, żywności w dużej mierze dostarcza im ogród, latem chyba najpiękniejszy i najbardziej zielony w okolicy. Oczywiście nie zawsze tak było, dopiero siostry z Polski, nie mogąc znieść widoku gołej ziemi, kawałek po kawałku ,,czyniły sobie tę ziemię poddaną”, przywracały jej zdolność ,,rodzenia”, siejąc i sadząc warzywa oraz kwiaty. I chociaż islandzki klimat z krótkim, chłodnym i kapryśnym latem nie sprzyja uprawom, to udaje im się wyhodować ziemniaki, marchew, buraki a w przyklasztornej szklarni pomidory i kalafior. Niektóre produkty muszą jednak kupić, na co z kolei potrzebne są fundusze. Siostry potrzebują też pieniędzy na wszelkiego rodzaju opłaty związane z bieżącym utrzymanie klasztoru. Malują więc obrazy, okolicznościowe kartki, piszą ikony, robią szopki na Boże Narodzenie, haftują sztandary na zamówienie różnych islandzkich organizacji i klubów. Większość tych wyrobów sprzedają potem w przyklasztornym sklepie.
Szczególnym zainteresowaniem cieszą się ręcznie malowane i przyozdabiane sztucznymi kwiatami świece, zwłaszcza te, które siostry wykonują na okoliczność protestanckiej konfirmacji, czyli oficjalnego przyjęcia młodego człowieka do społeczności wiernych. W ten sposób ,,podreperowują” także swój skromny budżet. Pomagają im również ich bliscy z Polski, oraz inni ludzie dobrej woli. Ktoś prześle datek finansowy, ktoś inny wyśle paczkę. Jeszcze inny – jak to robi np. jedna z koleżanek pani Ireny – dołoży się do opłacenia telewizji satelitarnej. Bo siostry, chociaż są klauzurowe, chcą mieć przysłowiowe ,,okno na świat” i stały kontakt z Polską, która zawsze będzie ich pierwszą i ukochaną ojczyzną. Mimo oddalenia pragną ją zachować w swoich sercach.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |