Mariusz Świder i Karina Janus ze Szlachetnej Paczki, fot. Maciej Kluczka/misyjne.pl

Pomoc szyta na miarę

Finał Szlachetnej Paczki to wielka, coroczna akcja wspierania najbardziej potrzebujących. W tym roku szlachetna i potrzebna pomoc trafiła do ponad 17 tysięcy rodzin i osób w całym kraju. Te dwa dni w roku, kiedy wolontariusze docierają z paczkami pełnymi prezentów do potrzebujących nazywane są weekendem cudów. Ale tak naprawdę to nie cuda, ale bardzo ciężka i skrupulatna praca. I współpraca: darczyńców i wolontariuszy Szlachetnej Paczki.

Akcja rozpoczyna się w okolicach czerwca. Już wtedy trzeba wprawić w ruch tę całą maszynę. Weekend cudów to już ostatni akord w tej dobrze zgranej orkiestrze. I o tych długich tygodniach mozolnej pracy rozmawiamy z Kariną Janus i Mariuszem Świderem w magazynie Szlachetnej Paczki na warszawskiej Ochocie. W niedzielę w tym magazynie było jeszcze sporo prezentów do rozwiezienia.

Paczka wciąga

W tej akcji potrzeba wielu umiejętności: organizacji, umiejętności liderowania; potrzebne są też talenty logistyczne. Wróćmy jednak do początku. W połowie roku Szlachetna Paczka rekrutuje liderów regionów, którzy później do współpracy będą szukać kolejnych wolontariuszy. Ich zadaniem będzie dotarcie do potrzebujących i włączenie ich do wielkiej rodziny Szlachetnej Paczki. Po każdej edycji tego wydarzenia wolontariusz decyduje o tym, czy chce kontynuować tę przygodę, czy może chce zmienić rolę i zadania w Szlachetnej Paczce. – Paczka wciąga. Gdy prowadzę szkolenia, to zawsze przed tym „ostrzegam”. Ja już jestem tu od sześciu lat. To jest ogromny rozwój. Można działać nie tylko jako wolontariusz, ale można też zdobyć umiejętności w dziale promocji, logistyce, można zarządzać wielkimi magazynami – mówi Mariusz. Karina w Szlachetnej Paczce spędziła tyle samo czasu. Dodaje, że w tej ekipie bardzo cenni są też ludzie dobrze operujący słowem. Są bardzo potrzebni przy redakcji opisów rodzin, do których trafiają później darczyńcy. Pracy jest więc mnóstwo, i to bardzo różnej.

>>> Szlachetna Paczka: 2 miliony osób w Polsce dotkniętych ubóstwem

Warszawski magazyn Szlachetnej Paczki, fot. Maciej Kluczka

Wymiana dobra i iskierka zmian

Samo stowarzyszenie nie przygotowuje prezentów, zadaniem Szlachetnej Paczki jest łączenie obdarowanych z darczyńcami. – Darczyńcy przygotowują paczki, a my w weekend cudów je przejmujemy i rozwozimy dalej – mówią mi Mariusz i Karina. Darczyńcy przywożą prezenty do magazynów właśnie w weekend cudów. Magazyny więc są miejscem wymiany darów i dobra. Czy darczyńcy mogą spotkać się z obdarowanymi? – Nie jest to reguła. Kontaktów unikamy zwłaszcza teraz, w czasie pandemii, ale także w innym czasie preferujemy zasadę, że to wolontariusze zawożą prezenty do danej rodziny czy osoby samotnej – mówi Mariusz. Karina z kolei dodaje, że „jeśli jest taka potrzeba, to spotkanie jest możliwe. Pod warunkiem, że wyrażą na nią zgodę wszystkie strony (darczyńca, obdarowany i wolontariusz). Możliwa jest też forma online”.

>>> Prymas Polski przygotował szlachetną paczkę. „To wielka radość dawać radość”

Transport prezentów wymaga talentów logistycznych i… krzepy! (fot. Maciej Kluczka)

Akcja polega nie tylko na przekazywaniu darów, ale także na inicjowaniu mądrej pomocy. – Chodzi o iskierkę zmian – mówią wolontariusze. – Chcemy, by rodziny, które dostaną od nas pomoc wykorzystały ją jako potencjał do zmian – dodają.

W paczkach są oczywiście świąteczne smakołyki, ale także potrzebne w codziennym życiu rzeczy. – Sprawdzamy, czego w danym domu najbardziej brakuje. Bywa że w domu nie ma łóżka, więc dzieci śpią na materacach na podłodze. Czasami potrzebny jest nowy sprzęt AGD. Tam, gdzie nie ma centralnego ogrzewania, rodziny dostają opał – mówi Karina. W magazynie, w którym rozmawiamy jest mała szafka, przed chwilą był jeszcze chodzik dla seniorki. Jest łóżko, środki czystości, zabawki dla dzieci. – Jest też żywność z długim terminem przydatności. Na przykład makaron czy cukier. Pamiętam pewną rodzinę… Gdy kobieta wśród prezentów zobaczyła cukier, w jej oczach pojawiły się łzy. Od wielu tygodni i miesięcy musiała z niego rezygnować. W tym domu liczyła się każda złotówka – mówi Mariusz Świder.

fot. Maciej Kluczka

Zapytaj o marzenia

Darczyńca – przeglądając stronę Szlachetnej Paczki – wybiera rodzinę, której chce pomóc. Wie więc do kogo konkretnie paczka trafi. – To pomoc szyta na miarę – mówią wolontariusze. Tworząc bazę potrzebujących wolontariusze przeprowadzają z nimi rozmowy. Chodzi o to, by jak najlepiej określić ich potrzeby. – W tym najbardziej pomocne jest pytanie: „Jakie są wasze marzenia?” – przekonuje Mariusz. Takie pytanie pomaga poznać potrzeby rodziny i dopasować pomoc, która wyrwie z kryzysu, w którym znalazła się rodzina.

Wolontariusze Szlachetnej Paczki przyznają, że niezwykle wzruszające są momenty, gdy razem z rodziną otwierają prezenty. – Bywa że leją się wtedy łzy. Gdy na przykład rodzice dostając bojler i wiedzą, że tym razem w święta będzie ciepła woda w kranie – mówi Mariusz. A jaką wizytę w weekend cudów pamiętają najbardziej? – Do dziś wspominam rodzinę, w której dziadkowie zajmowali się trójką swoich wnucząt. W tej rodzinie pieniędzy brakowało na wiele rzeczy. Dziadkowie nie chcieli nic dla siebie, najważniejsze było to, by dziewczynki dostały prezenty. Wnuczki jednak zadbały o to, by i dziadkowie coś dostali. Babcia potrzebowała nowych butów na zimę, bo swoje stare miała już kompletnie dziurawe. W tej rodzinie zobaczyłam bardzo silną miłość. To było namacalne – mówi Karina. A Mariusz pamięta z kolei 10-letniego chłopca, który zmagał się z chorobą nowotworową. Dla siebie nie chciał nic, zależało mu jedynie, by mama dostała książkę, bo lubi czytać.

>>> V Światowy Dzień Ubogich. „Pierwszą potrzebą jest traktowanie ich poważnie i z godnością ”

Darczyńcy Jakub i Patrycja są pewni, że to nie ostatnia edycja Szlachetnej Paczki, w której biorą udział, fot. Maciej Kluczka

Radość dzielenia

W czasie mojej rozmowy z wolontariuszami do warszawskiego magazynu „Paczki” przychodzą Jakub i Patrycja. W akcji biorą udział już od kilku lat. – Wcześniej tworzyliśmy paczkę razem z naszą firmą, w tym roku robimy to prywatnie. Wybraliśmy rodzinę, w której jest dużo dzieci. Przywieźliśmy dla nich stół, kurtki, buty, środki czystości. Znalazło się też kilka upominków dla najmłodszych – mówi Patrycja. Gdy pytam, dlaczego pomagają, z uśmiechem odpowiadają: „To radość z możliwości dzielenia się z innymi. Mamy okres świąteczny, dobrze by było, gdyby wszyscy byli wtedy szczęśliwi, żeby im nie brakowało tego, co najbardziej potrzebne. W życiu zdarzają się różne sytuacje, dobrze jest wtedy dostać wsparcie”.

Szlachetna Paczka to przede wszystkim moc obdarowywania. Stowarzyszenie pomaga jednak też na wiele innych sposobów. Gdy w trakcie rozmów okaże się, że dana osoba czy rodzina potrzebuje jeszcze innego rodzaju pomocy – do gry wchodzi zespół prawników albo lekarzy. – Wśród naszych wolontariuszy są też prawnicy i lekarze, którzy poświęcają swój czas i wiedzę, by pomóc innym wyjść z kryzysowej sytuacji – mówi Karina. Czasem wolontariusze pomagają napisać list motywacyjny. Zdarzyło się, że darczyńca w ramach prezentu zafundował osobie kurs na prowadzenie wózka widłowego. Dzięki temu obdarowany mógł wrócić do zawodu. Z kolei jedna pani poprosiła o maszynę do szycia. Jej maszyna się zepsuła, a kiedyś szyła i naprawiała ubrania. – Dzięki Szlachetnej Paczce wróciła do tej profesji. A już za rok zadzwoniła do nas z pytaniem, czy mamy kogoś chętnego do pomocy, bo pracy jest tyle, że chce kogoś zatrudnić – mówi Mariusz.

fot. Maciej Kluczka

Dobro wraca

W Szlachetnej Paczce starają się nie pomagać tej samej rodzinie w kolejnym roku. – Chodzi o to, by nie uzależniać jej od naszej pomocy – tłumaczą wolontariusze. Zdarza się jednak, że po jednej edycji nadal rodzina zostaje w akcji. Do każdej sytuacji organizatorzy weekendu cudów podchodzą indywidualnie. Najbardziej cieszy ich sytuacja, gdy do danej rodziny nie muszą już wracać. – Zdarza się, że przy rekrutacji wolontariuszy spotykamy tych, którym kiedyś pomogliśmy, a dziś wracają do nas w innej roli – mówi Karina. Powiedzenie „dobro wraca” ma w Szlachetnej Paczce swój bardzo realny wymiar.

Baza tych, do których trafia pomoc jest co roku na nowo przygotowywana. Jak się ją tworzy? Wolontariusze działają na wiele różnych sposobów. – Rodzina nie może sama zgłosić się do akcji. Może to zrobić osoba prywatna albo instytucja (szkoła, świetlica środowiskowa, pedagog czy MOPS). Na znalezienie potrzebujących wolontariusze mają swoje sprawdzone sposoby. Niektórzy odwiedzają osiedlowe apteki i sklepy. Pytają w nich, czy zdarzają się osoby, które robią zakupy „na zeszyt” albo nie mogą wykupić całej recepty. – Biedy często nie widać od razu, niektórzy wstydzą się prosić o pomoc. Naszym zadaniem jest do nich dotrzeć – mówią wolontariusze.

fot. Maciej Kluczka

Wolontariuszy pytam o to, czy w ostatnich latach (gdy obowiązują socjalne programy jak „Rodzina 500 plus” czy wyprawka szkolna) widać mniejszy poziom biedy w Polsce. Przyznają, że początkowo było to widoczne, ale wszystko zmieniła pandemia. – Sytuacja wielu rodzin się pogorszyła. Miałam kontakt z rodziną, w której jedna osoba pracowała w hotelu, druga w gastronomii, z dnia na dzień stracili pracę. Takie trudne sytuacje się mnożą – mówi Karina Janus. Tym bardziej szlachetna pomoc jest i nadal będzie potrzebna.

Galeria (4 zdjęcia)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze