fot. youtube

Powstała biografia „Życie Jezusa”

– Zdecydowałem się na napisanie biografii pt. „Życie Jezusa” w taki sposób, aby ten, kto będzie ją czytał, miał przed sobą tekst powieści, ale z prawdziwą historią – powiedział w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną Andrea Tornielli, dyrektor programowy mediów Stolicy Apostolskiej.

Poniżej zapis rozmowy:

Piotr Dziubak (KAI): Czy biografia Jezusa może wzbudzać w dalszym ciągu zainteresowanie czytelników? Uczestnicy przynajmniej niedzielnych Mszy św. słyszą historię Jezusa. Wydaje się, że każdy chyba zna ją na pamięć?

Andrea Tornielli: – Zdecydowałem się na napisanie biografii Jezusa w taki sposób, aby ten, kto będzie ją czytał, miał przed sobą tekst powieści, ale z prawdziwą historią. Co to znaczy? Mamy cztery Ewangelie. Trzeba było uporządkować wszystkie wydarzenia z punktu widzenia chronologicznego. Nie wszystkie Ewangelię odzwierciedlają tę samą chronologię. Kto chodzi na mszę św. jest przyzwyczajony do słuchania fragmentów z życia Jezusa. To, czego brakuje, to wizja całości, dzięki której można by poznać historię Jezusa od początku do końca chronologicznie łącząc w całość elementy wszystkich czterech Ewangelii. Starałem się to zrobić.

Andrea Tornielli, fot. YouTube

Wyobraziłem sobie pewne sytuacje, których nie ma w Ewangeliach jak np.: kolory, zapachy, smaki, dokładne osadzenie w czasie dnia, pory roku. I wreszcie imiona osób. Musiałem dać imiona osobom, które coś mówią w Ewangelii, a o których nie wiadomo jak się nazywali. Wiadomo kim byli, jaką funkcję pełnili albo co zrobili. Nie wiemy jak Centurion miał na imię. Kiedy już zdecydowałem się nadać imię danej postaci, chciałem też coś dorzucić do historii życia osób, które spotykały Jezusa, oraz to, jaka była ich reakcja na jego Osobę i przesłanie.

W Pana książce bardzo obecny jest papież Franciszek.

– Zawarłem w niej ponad sto krótkich komentarzy, które są wpięte w opowiadanie. Graficznie zostały wyszczególnione w tekście. Widać, że to nie moje słowa, ale Papieża. Jest zawsze odniesienie w przypisach, kiedy i gdzie Papież to powiedział. Najczęściej miało to miejsce w Domu św. Marty, w czasie mszy św. Te krótkie komentarze pomagają “wejść” w tekst Ewangelii. Moim celem było sprawić, żeby czytelnik odkrył Ewangelię jako tekst współczesny i aktualny. Chciałem pomóc zrozumieć i wyobrazić czytelnikowi sceny z Ewangelii.

>>> Co Maryja mówi o Jezusie

fot. EPA/Riccardo Antimiani

Kiedy słuchamy tekstu Ewangelii w czasie mszy św., jesteśmy przyzwyczajeni przede wszystkim do wyciągania wniosków dla nas, dla naszego życia. Zastanawiamy się nad konsekwencjami moralnymi, doktrynalnymi i innymi. Jesteśmy niestety słabo przyzwyczajeni, żeby stanąć osobiście wobec scen Ewangelii, co mogłoby sprawić, że dana scena stałaby się dla nas aktualna. Może wywołałoby to zdziwienie, że to jakaś sytuacja z Ewangelii, a dzieje się teraz. Starałem się opisać wszystko wyobrażając siebie obecnego w ewangelicznych scenach. Może kilka kroków z boku, ale z długopisem i notatnikiem, żeby zapisać to, co widziałem. W takich duchu powstała ta książka.

Zachęcanie czytelnika do “wejścia” w historię Ewangelii porusza emocje. Czy emocje są ważne w zrozumieniu Jezusa?

– Są bardzo ważne. Poznanie składa się z dwóch elementów: intelektu i serca. Jeśli intelekt oderwiemy od serca, nie zdołamy nigdy czegoś poznać do końca. Poznanie jest owocem miłości. Należy pamiętać, że w Ewangelii mamy słowa Jezusa. Ale On “mówił” także gestami, ciszą, spojrzeniami. Ewangelia to historia spotkań ludzkich i to zazwyczaj na jakiejś drodze. Ewangelia to historia spojrzeń, gestów, emocji i wzruszenia.

fot. cathopic

Nie można zredukować Ewangelii ani wiary chrześcijańskiej do jakiejś doktryny albo abstrakcyjnej filozofii. Na początku zacytowałem fragment mistyka szwajcarskiego Maurice’a Zundela, który powiedział, że chrześcijaństwo tkwi w osobie Jezusa, że to spotkanie z osobą, a nie z jakąś doktryną, z teorią. Jesteśmy przyzwyczajenie do tworzenia schematów i porządkowania wszystkiego. Tworzymy jakieś abstrakcje, ponieważ mają dać nam pewność. Podręcznik daje pewność.

Historia Jezusa to spotkania, które wydarzały się na wielu drogach. Każda strona Ewangelii zawiera w sobie zerwanie z tradycją, z konformistycznymi formami zachowań. Skandal wywoływały spotkania Jezusa z grzesznikami, to że z nimi jadł i rozmawiał. On w ten sposób zdemolował wszystkie istniejące zasady kulturowe tamtego czasu i to się dzieje na stronach Ewangelii. Zależało mi, żeby wydobyć znaczenie spotkania z całą osobą, z całą jej historią, co angażuje emocje i wzruszenie. Dla mnie to nieodłączny element wiary. Potrzebne jest zdziwienie i zaskoczenie czymś nieprzewidzianym. A to już wychodzi daleko poza przyjęte schematy doktrynalne albo filozoficzne.

Postać Jezusa chyba bardzo została “obłożona” schematami pastoralnymi, różnymi ideami, które wypaczają Jego prawdziwy obraz. Jak zatem pokazać Jezusa żywego, kochającego i obecnego dzisiaj?

– Wszyscy niestety staramy się zredukować przesłanie Ewangelii do jakiejś idei albo jeszcze gorzej, chcemy zrobić z tego ideologię. Robiąc coś takiego, ograniczamy postać Jezusa do roli jakiegoś mistrza. Ewangelia to nie jest “czerwona książeczka” myśli Mao Tse Tunga, albo może jakiś podręcznik moralności. Ewangelia to coś innego. Ma zupełnie inny wpływ na ludzi. Nauka, która zrodziła się ze słów Jezusa i tradycji to mimo wszystko chrześcijaństwo, chrześcijaństwo, które nie jest tylko doktryną. Nie jest nawet religią, jeśli za religię uznamy próby człowieka w dotarciu do Boga. Miało to miejsce od początku ludzkości. W tym znaczeniu chrześcijaństwo nie jest religią. To Bóg robi pierwszy krok ku człowiekowi. Poprzez Swoje Wcielenie Bóg zrealizował 99 proc. zadania wypełniając pustkę i zniszczenia. Człowiek tego nie zrobiłby nigdy. Człowiek pewnie chciałby budować coraz wyższe drabiny do nieba, ale nic by z tego i tak nie wyszło.

fot. Youtube/The Chosen

W pewnym momencie historii, to było dwa tysiące lat temu, w zupełnie zagubionym miejscu, jak chce tego metodologia Boga, dokonało się Wcielenie. Bóg nigdy nie chce pokazywać Swojej wszechmocy w sposób jasny. On działa zawsze w ukryciu i właśnie dwa tysiące lat temu przyszedł i wcielił się w człowieka. W pewnym sensie powiedział nam: „wy budujecie drabiny do nieba, spójrzcie, niebo przyszło na ziemię”. To jest przesłanie chrześcijańskie. To jest dużo więcej niż doktryny, filozofie. Wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat, historyczny fakt Jezusa Chrystusa. Wiara jest spotkaniem z Osobą a nie z jakimś schematem albo dokumentem.

W książce podkreśla Pan znaczenie spojrzeń i gestów. Dlaczego to jest ważne?

– Czasowniki spoglądać, zobaczyć pojawiają się w Ewangeliach najczęściej. Wiara przychodzi poprzez słuchanie, ale my potrzebujemy zobaczyć twarze, radość na twarzach, cierpienie, współczucie. Spojrzenia są bardzo ważne. Przypomnijmy sobie spojrzenie Jezusa na Zacheusza. Pokazał mu miłość w tym spojrzeniu.

Ale on był wielkim grzesznikiem…

– Zacheusz był nie tylko grzesznikiem. On był najbardziej znienawidzonym człowiekiem, ponieważ był poborcą podatkowym, kolaborantem Rzymian i trochę też złodziejem. Był najbardziej znienawidzoną osobą przez wszystkich i tego człowieka Jezus pokochał jako pierwszego. Jezus nie pokochał go dopiero po wyznaniu grzechów, spowiedzi i pokucie. Zacheusz nie studiował teologii ani nie odbył kursu reedukacyjnego. Jezus pokochał go i objął takim, jakim był. Grzesznikiem. A ponieważ Jezus poszedł do niego do domu jeść, Zacheusz zauważył, że jest grzesznikiem i nawrócił się. Powiedział, że połowę tego co ma, oddaje biednym. Tym, którym uczyniłem niesprawiedliwość oddaję cztery razy więcej – to słowa Zacheusza. Jest to prawdziwe nawrócenie, ponieważ dotyka kieszeni, pieniądza, jak powiedziałby Papież. Jego nawrócenie jest owocem bycia pokochanym a nie jakiegoś wstępnego warunku. Jest to wyzwalające dla nas. Można spotkać Jezusa i być pokochanym we wszystkich sytuacjach, nie robiąc wcześniej jakichś wymyślnych przygotowań.

Idąc z Józefem, Maryją i osiołkiem w kierunku Betlejem, w rozdziale poświęconym narodzinom Jezusa, zauważył Pan coś nowego? Może jakieś emocje rozczarowania, że Bóg dla swojego Syna nie przygotował godnego miejsca na Jego narodziny, że Józef i Maryja musieli się tak trudzić na każdym kroku?

– To co mnie najbardziej uderzyło patrząc na Maryję i Józefa to ich postawa, ale przede wszystkim Jej samotność, chwilę po tym, jak anioł Gabriel zniknął po zwiastowaniu.

Grota na Polu Pasterzy pod Betlejem, fot. Hubert Piechocki

Dlaczego?

– Maryja mówi “tak” dla niewiarygodnej wiadomości, że życie będzie miało początek w Jej łonie. Ale Ona jest sama, mając przeciwko sobie cały otaczający ją świat. Jak ma wytłumaczyć to, co Jej się przytrafiło? Po chwili lęku, ale też i piękna spotkania z niebiańskim stworzeniem. Co to dla niej znaczyło? W wieku 14 lat znaleźć się z takim ogromnym zadaniem do zrealizowania i do tego sama. Zanim Józef miał sen, ale raczej to był jakaś głęboka medytacja, że dziecko, które się urodzi jest Synem Bożym i że nie musi się niczego bać. Dowiaduje się też, jakie imię ma dać temu dziecku. Wcześniej jeszcze Józef zdecydował, żeby oddalić w tajemnicy Maryję. Nie chciał, żeby inni o tym wiedzieli. Nie chciał, żeby ktoś robił jej problemy z powodu ciąży. Widać w tym jego mądrość i dobroć. Nie ma w Ewangelii żadnej jego wypowiedzi. Razem docierają do Betlejem, gdzie Jezus rodzi się w kompletnej prowizoryczności. To, o czym zupełnie zapominamy, koncentrując się na pięknie narodzin Jezusa, tworząc wokół tego wydarzenia atmosferę wręcz bajkową, a zaraz potem miała miejsce masakra niewinnych dzieci. Syn Boży rodzi się w kontekście zła, które chce Go zaatakować.

Święta Rodzina była rodziną imigrantów, uchodźców, pozbawiona domu. Papież Pius XII w 1952 roku określił świętą Rodzinę z Nazaretu przykładem dla wszystkich rodzin imigrantów, uchodźców i pozbawionych domów w każdym czasie i w każdym miejscu. Chrześcijański Bóg jest imigrantem i uchodźcą. To powinno nam pomóc w tym, w jaki sposób powinniśmy patrzeć na cierpiących braci, którymi dzisiaj są migranci i uchodźcy. Chrześcijanin wie, że jego Bóg był w takiej sytuacji. A uratował się dlatego, że było takie miejsce, które nie zbudowało ogrodzeń z drutów kolczastych. Granice tego miejsca były otwarte. Przyjęto Go. Rodzina z Nazaretu mogła opiekować się Nim. Dziecko uratowało się. Po śmierci Heroda mogli wrócić do domu.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze