Profilaktyk zdrowia psychicznego: jesteśmy cudownie skomplikowani [ROZMOWA]
– Modlę się za moich klientów i zamawiam za nich mszę. Nawet jeśli klient jest niewierzący, to pytam, czy mogę się chwilę za niego pomodlić. Nie usłyszałem jeszcze odmowy – mówi Dawid Radomski, trener profilaktyki zdrowia psychicznego.
Jak specjalność, którą się zajmujesz wpływa na Twoje relacje z ludźmi? Gdy rozmawiasz z bliską Ci osobą, to czy myślisz sobie na przykład: „O, teraz w jej mózgu wytwarza się kortyzol”? Czy też nie wykorzystujesz swojej wiedzy w sytuacjach codziennych?
– Raczej nie myślę na co dzień: „O, dziewczyna przytula się do mnie dłużej niż 20 sekund, czyli podnosi jej się poziom oksytocyny”. To jest proces dość automatyczny, ale jeśli widzę zachowanie, którego nie rozumiem, to chcę je zrozumieć. Mam w sobie duże pragnienie i potrzebę rozumienia, dlaczego „kółko się kręci”. Dlaczego rzeczy, które się dzieją, zachodzą akurat w takim momencie. Dlaczego coś kupujemy? Dlaczego rozmawiamy w taki, a nie inny sposób? Dlaczego telefon nas uzależnia? Ostatnio prowadziłem zajęcia z młodzieżą i poprosiłem uczestników, żeby wypisali najważniejsze dla siebie pytania związane z dorastaniem. Jedno z pytań dotyczyło masek – dlaczego w różnych kontekstach zachowujemy się inaczej (w szkole, z dziewczyną, w ministranturze) – gdzie jesteśmy prawdziwi „my”? To jest bardzo skomplikowana i cudowna jednocześnie sprawa, bo wszędzie możemy być sobą. Jedni się będą bardziej dostosowywać, inni mniej, ale nie jest to kwestia fałszu – jeśli oczywiście jakieś zachowanie nie jest intencjonalne. Mam pragnienie zrozumienia tego, dlaczego jakieś reakcje zachodzą. Ale choćby teraz patrzę na Ciebie i nie zastanawiam się, co się dzieje w Twojej głowie i nadnerczach.
Dla mnie, jako dla laika, ciekawe jest również to, czy wprowadzasz jakąś swoją metodykę lub filozofię w życie? Mówi się, że nie ma takiego filozofa, który by żył w zgodzie z własną filozofią. Jean-Jacques Rousseau napisał traktat pedagogiczny o wychowaniu, a później oddał swoje dzieci do przytułku…
– A zapytany przez swoich studentów o to, dlaczego to zrobił, powiedział: „A widzieliście kiedyś znak drogowy, który wszedł do miasta?”. Pracuję głównie z ludźmi młodymi, którzy oczekują tego, by traktować ich poważnie. Z tego względu raczej nie mówię o rzeczach, których nie doświadczyłem, a jeżeli jednak to robię, to wtedy dodaję, że to nie jest doświadczenie moje, ale kogoś innego. Nie użyłbym też słowa lekarz, bo jestem bardziej profilaktykiem – staram się zapobiegać powstawaniu pożarów, niż je gasić. Jeżeli mielibyśmy używać metafory lekarza, to jestem bardziej „lekarzem” pierwszego kontaktu.
Czy Ty możesz być takim lekarzem dla samego siebie? Czy możesz sam siebie zbadać?
– To dość zawiła sprawa. Do siebie mamy najmniejszy dystans. Często jest tak, że wielu mechanizmów nie jesteśmy w stanie zauważyć. I tu potrzebujemy mądrości, czyli słuchania innych ludzi – nawet tych, z którymi nie jest nam po drodze. Z perspektywy coachingu sam siebie „coachować” nie mogę. Owszem, są skrypty z pytaniami do autocoachingu, mam takie narzędzia, ale to nie zastępuje żywego człowieka, który może wejść ze swoją empatią i powiedzieć: „Wiesz co, widzę to, to i to”.
>>> Kilkanaście rozmów, które warto przeczytać – dla zdrowia psychicznego
Wniosek nasuwa się sam: człowiek nie może siebie zrozumieć bez pomocy drugiego człowieka.
– W ogóle sami siebie często nie rozumiemy. Miałeś w życiu tak, że zrobiłeś coś lub jakoś zareagowałeś, a potem usiadłeś i zapytałeś siebie: „Kurczę, a dlaczego ja tak zrobiłem?”. Sami dla siebie nie jesteśmy wystarczająco wyraźni, przejrzyści. Nie ma takiej listy, że jak odhaczysz na niej wszystkie punkty, to możesz powiedzieć: „Znam siebie”. Kiedy uczyłem się wystąpień publicznych, musiałem nagrywać siebie, żeby zrozumieć moją mowę ciała i mój ton głosu, bo nie słyszę siebie tak samo, jak Ty mnie teraz słyszysz. W związku z tym, żeby zrozumieć jaki mam głos, mimikę i mowę ciała, musiałem się z tym oswoić i przyjąć za moje. Teraz mam świadomość swojej ekspresji – na przykład dużo macham rękoma. Ale żeby to zrozumieć, opanować, potrzebowałem spojrzeć na siebie z dystansu – potrzebowałem nauczycieli, którzy zwrócą mi uwagę na pewne rzeczy. Jeśli chodzi o kwestie dotyczące profilaktyki zdrowia psychicznego – wszystkie swoje idee testuję na sobie. Chodzi np. o pomysły związane ze zwyczajami pomagającymi lepiej spać, radzić sobie ze stresem, czy zapobiegać zachowaniom ryzykownym (mogącym prowadzić do uzależnień). Myślę, że każdy może być profilaktykiem dla siebie – znasz siebie na tyle, że wiesz, w których momentach popełniasz jakiś błąd i wiesz, kiedy wpadasz w dobry nurt. Możesz zauważyć pewne trendy w swoich zachowaniach i zrobić ich „ mapę”, by zobaczyć w którym punkcie coś zmienić.
Czy widzisz w swoim zawodzie szansę na współpracę psychologii i Dobrej Nowiny – rozumianej jako Ewangelii? Mam na myśli kontekst duchowy i psychologiczny – jak one się przenikają?
– Jesteś całością. Nie mogę podejść do Ciebie z nastawieniem tylko na Twój umysł czy psychikę. Nie da się czegoś tak istotnego dla swojej tożsamości – jak na przykład duchowości, psychiki, intelektu, cielesności – oderwać od reszty.
W tym kontekście, kiedy rozmawiasz z człowiekiem, który do Ciebie przychodzi, masz z tyłu głowy myśl, że mógłbyś mu coś powiedzieć o Jezusie?
– Ja mam bardzo wyraźną wizję swojego życia. Wszystko, co robię, każdą propozycję, którą dostaję (nawet Twoją propozycję dotyczącą wywiadu), przesiewam przez filtr: chcę obudzić się w świecie, w którym ludzie znają swoje powołania, wiedzą, skąd one pochodzą i co z nimi zrobić. Jeżeli któryś z tych czynników nie jest spełniony, a Ty na przykład zaproponujesz mi pracę, to ja prawdopodobnie nie będę chciał się w nią zaangażować. Ludzie poznają swoje powołania, one są głęboko w nas i możemy zagłuszać ten głos wszelakimi sposobami, ale on będzie zawsze wybrzmiewał. Wierzę głęboko, że dawcą powołania jest Pan Bóg. Ono jest darem i tajemnicą, którą trzeba odkryć. Myślę, że powołanie jest również najpewniejszą drogą do zbawienia. Dostajesz coś, co tylko Ty możesz zrobić, nikt inny poza Tobą tego powołania nie może wypełnić. Jestem o tym przekonany i mówię o tym niezależnie od tego, czy mam przed sobą duchownych czy świeckich, osoby religijne czy niereligijne. Wierzę w autentyczność w pracy.
Jak realizujesz to hasło o „autentyczności pracy”?
– Jeżeli będę część siebie wycinał, ponieważ pomyślę, że mój odbiorca może się poczuć urażony, to nie będę autentyczny. A patrząc nawet z perspektywy czysto biznesowej – nie po to mnie ludzie zatrudniają. Klient, który oczekuje ode mnie autentyczności dostaje całego mnie, a nie kawałek. Nie możesz sobie zatrudnić kawałka Dawida Radomskiego i poprosić, żeby o czymś nie wspominał. Jeżeli ktoś pyta mnie, skąd pochodzi powołanie, o którym mówię, odpowiadam: „Słuchaj, ja wierzę w to, że dawcą powołania jest Bóg, rozumiem, że to może nie być Twój paradygmat, ale to jest mój. Niezależnie od tego, czy jesteś wierzący czy nie, masz w sobie wewnętrzny głos.” Jest dużo pomysłów i dociekań dotyczących tego, skąd on się wziął. Obecnie sporo teorii czerpie właśnie z duchowości lub quasi duchowości.
>>> Emocje – jak sobie z nimi radzić i czy trzeba się z nich spowiadać?
Czyli praca, którą wykonujesz ma silny aspekt duchowy.
– Zdecydowanie tak. Modlę się za moich klientów i zamawiam za nich mszę. Mam również takich klientów, z którymi razem się modlimy. Nawet jeśli klient jest niewierzący, to pytam, czy mogę się chwilę za niego pomodlić. Nie usłyszałem jeszcze odmowy. Jest w nas potrzeba duchowości, ale też nie możemy pójść w drugą stronę i skupić się wyłącznie na tym jednym wymiarze człowieczeństwa. Psychika i duchowość są w nas, ale nie są tym samym, chociaż często się uzupełniają i przeplatają. Jesteśmy cudownie, fantastycznie, absurdalnie skomplikowani. To jest niesamowite, że wciąż mało wiemy na temat tego, kim jest człowiek.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |