fot. unsplash

Sebastian Zbierański: wydobyć Adwent z próżni [FELIETON], #ProstujmyŚcieżki

„Nie wiadomo: śmiać się czy płakać?” – mawiamy z dezaprobatą w głosie w przypływie konsternacji. Bywa że to pytanie powraca do nas w Adwencie. 

Adwent, jak każdy cykl roku kościelnego, ma swoją specyfikę. Mam wrażenie, że niezmiennie oscyluje ona wokół akcentowania dwóch spraw. Z jednej strony to radosne oczekiwanie na przyjście Zbawiciela. Z drugiej – mówienie o potrzebie autentycznego nawrócenia i zmiany stylu życia. To oczywiście ważne i potrzebne nam aspekty przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Wydaje się jednak, że przynajmniej na pierwszy rzut oka niewiele je łączy. No dobrze: wydaje się, że dzieli je przepaść. Próba symbiozy wezwania do pokuty z wezwaniem do radości z powodu przyjścia Chrystusa na świat czasem budzi w nas mieszane uczucia. A to prowadzi do tego, że nasz Adwent zostaje zawieszony w próżni.

>>> #ProstujmyŚcieżki: prostota nie jest taka prosta [FELIETON]

Potrzebna szkoła cierpliwości 

Powiedzmy sobie szczerze: Adwent się nie sprzedaje. Może dlatego, że uczy… cierpliwości. A ponieważ na święta czeka się cały rok, to mało kto chciałby to czekanie dodatkowo akcentować. Przestrzeń publiczna, do której należą choćby galerie handlowe, w tym małe i większe sklepy, Boże Narodzenie świętuje przynajmniej od połowy listopada. Przy czym charakter tego świętowania jest najczęściej jednoznaczny: to ogłaszanie Bożego Narodzenia bez wspominania o tym, że narodził się Bóg. A skoro tak, to na co komu taki Adwent? Tyle tylko, że przyjmując ten wniosek można pójść o krok dalej: odrzucić całkowicie chrześcijański charakter świąt i zacząć postępowo życzyć sobie „Happy Season”. Adwent i Boże Narodzenie są nierozerwalne. Tak jak trudno pójść w Himalaje bez zdobycia niższych szczytów, tak trudno dobrze przeżyć prawdziwe święta bez Adwentu: wielkiej szkoły cierpliwości. To okres przygotowania, wyczekiwania, czasem wyrzeczeń i oczyszczania serc, ale jednak radości z powodu Tego, na którego czekamy. I paradoksalnie: to nie czas popadania ze skrajności w skrajność, ale czas łączenia tych skrajności.

>>> #ProstujmyŚcieżki: mała pochwała ludzkiej słabości [FELIETON]

Fot. unsplash.com

Pokój i zgoda 

Każdego roku staram się przyglądać adwentowej liturgii słowa. Jest ona tak ułożona, by stopniowo poprowadzić nas do odkrywania sensu narodzin Chrystusa w ludzkim ciele. To jedna z największych tajemnic i jednocześnie najwspanialszych zachwytów naszej wiary. Trudno ogarnąć to rozumem. Z pomocą przychodzi nam jednak słowo Boże. Osobiście dotyka mnie w nim to, że przyjście Mesjasza bezpośrednio wiąże się w nim z nadejściem czasu pokoju, zgody, łączenia tego co skłócone i rozbite.  Bardzo obrazowo pisze o tym prorok Izajasz w proroctwie dotyczącym przyjścia „Króla sprawiedliwego”. Wskazuje, że nawet te gatunki zwierząt, które żyją w nieprzyjaźni, zwalczają się nawzajem i nie potrafią funkcjonować w jednym środowisku będą odtąd razem jadły, bawiły się i odpoczywały, nie robiąc sobie krzywdy. Oczywiście, można te słowa odczytywać jedynie jako pewną metaforę, jednak trzeba zauważyć, że niesie ona ze sobą ważne przesłanie: dla Boga nie ma nic niemożliwego, a to, czego nie daje się po ludzku skleić – On połączy swoją Boską mocą.

>>> #ProstujmyŚcieżki: niech wdzięczność będzie z Tobą! [FELIETON] 

fot. unsplash

Wydobyć z próżni 

I ta prawda dotyczy także Adwentu. „Nie wiadomo: śmiać się czy płakać?” – mawiamy z dezaprobatą w głosie w przypływie konsternacji. Bywa że to pytanie powraca do nas także w tym czasie. Adwent to czas znacznie głębszy, to nie tylko jednorazowe przygotowanie do najbliższych, kolejnych w naszym życiu świąt. To czas oczekiwania na przyjście Chrystusa także na końcu czasów, na Jego paruzję. Dlatego niesie ze sobą wezwanie do pokuty i zrewidowania naszych postaw, żebyśmy byli na ten moment dobrze przygotowani. Nie znaczy to jednak, że trzeba rezygnować z pogody ducha. W końcu Jezus wskazuje wyraźnie: „Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni” (Mt 6, 16). Przyjście Jezusa – czy to w pamiątce Jego narodzenia, czy w oczekiwaniu na Jego powrót – nie wyklucza prawdziwej radości z tego powodu. Taka postawa pomoże nam przeżyć Adwent, czas czekania na Niego, świadomie, z utęsknieniem, ale także z uśmiechem na twarzy. Być może dzięki temu uda się nam wydobyć Adwent z próżni.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze