Albert Wielki. fresk z Treviso we Włoszech, 1352r. fot. wikipedia.org

Biskup w buciorach

Był naukowcem, biskupem, doradcą papieża, prowincjałem, zarządcą diecezji, mistrzem dla swoich studentów… A przed śmiercią… stracił pamięć podczas publicznego wykładu! Kim był św. Albert Wielki?

„Nazywamy go niemym wołem, ale on jeszcze przez swoją naukę tak zaryczy, że usłyszy go cały świat” – miał powiedzieć pewien dominikański wykładowca, o jednym ze swoich studentów, pochylając się nad kolejnym tomem dzieł Arystotelesa. Był rok 1248, na uniwersytecie w Kolonii ów młody zakonnik kontynuował studia filozoficzno-teologiczne. Pod okiem mistrza w milczeniu obracał kolejne strony zakurzonych ksiąg – być może pracował nad swoimi pierwszymi dziełami, m.in. komentarzem do Księgi Izajasza (Expositio super Isaiam ad litteram). Obaj w białych habitach i czarnych kapach, pierwszy został dominikaninem (w 1221 r.) pod wpływem kazań bł. Jordana z Saksonii, drugi pierwotnie miał zamiar zostać benedyktynem. Szybko jednak zmieniał zdanie i wbrew planom rodziny przyłączył się do dominikanów (w 1239 r.). Św. Albert i św. Tomasz. Dwóch „Wielkich”.

>>> Święty karmiony przez Matkę Bożą

Doktor uniwersalny

Można powiedzieć, że nie byłoby św. Tomasza, gdyby drogi nie utorował mu św. Albert. On pierwszy usiłował stworzyć syntezę wszystkich nauk. Sam napisał: „Intencją naszą jest, by wszystkie części (fizykę, matematykę, metafizykę) połączyć w jedną całość, dla łacinników zrozumiałą”. Albert znał wszystkich dostępnych wówczas pisarzy: żydowskich, greckich, rzymskich, jak też teologów kościelnych. Jego dzieła wydano aż w 40 tomach. Jednocześnie posiadał umiejętność łączenia wiedzy z dobrocią, dlatego był nazywany „sumą dobroci” i „doktorem powszechnym” (doctor universalis). Ta powszechność wykraczała poza syntezy teologiczno-filozoficzne. Albert zajmował się też ponoć naukami przyrodniczymi. Mówi się, że w 1250 r. uzyskał arszenik, odkrył też – wykorzystane kilkaset lat później w fotografii – zjawisko światłoczułości azotanu srebra, a w dziedzinie botaniki zapoczątkował całą szkołę naukową. Pisał nawet o muzyce i wśród współczesnych nam teoretyków zainteresowanie budzi jego podejście do ciszy, którą uważał za integralną część muzyki. Przypisuje się nawet Albertowi stworzenie androida – maszyny o cechach człowieka. Tak czy inaczej, można by go nazwać człowiekiem renesansu, gdyby nie to, że żył 300 lat za wcześnie.

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii. fot. wikipedia.org

Człowiek na stanowiskach

Albert urodził się prawdopodobnie ok. 1200 r. w Lauingen w Niemczech. Jego ojciec był rycerzem i pełnił obowiązki naczelnika miasteczka. W dużej mierze dzięki temu Albert mógł studiować w Padwie i w Bolonii. W 1221 r. spotkał bł. Jordana z Saksonii i z jego rąk otrzymał habit dominikański. Szybko skierowany został do konwentu dominikanów w Kolonii, gdzie prawdopodobnie złożył profesję zakonną, ukończył studia teologiczne i otrzymał święcenia kapłańskie. W latach 1234 – 1242 był lektorem w klasztorach w Hildesheim, Fryburgu, w Ratyzbonie i w Strasburgu. Potem udał się do Paryża, gdzie kończył i uzupełniał swoje studia wyższe. Tam też został profesorem – jako pierwszy Niemiec (1245 r.).

>>> Niemcy: „Droga Synodalna” powinna zmierzać w kierunku wiążących decyzji

W 1248 r. zorganizował w Kolonii dominikańskie studium generalne, gdzie – z krótką przerwą – wykładał do 1260 r. Prawdopodobnie w Kolonii spotkał też św. Tomasza z Akwinu, dla którego stał się nauczycielem i mistrzem. Był naukowcem, biskupem, doradcą papieża, prowincjałem, zarządcą diecezji, mistrzem dla swoich studentów… Kolejne tytuły naukowe i kościelne, kolejne stanowiska i zaszczyty, nie zabiły w nim wrodzonej pokory. Gdy był biskupem bawarskiej Ratyzbony, to przylgnęło do niego przezwisko „biskup w buciorach”, ponieważ nosił takie buty, których zazwyczaj nie nosili dostojnicy. Taki po prostu był. Może jest więc trochę w prawdy w pewnej legendzie, która dobitnie pokazuje jego pokorę. Otóż, młodemu Albertowi miała się objawić Matka Boża. W widzeniu przekazała mu, że znakiem jego zbliżającej się śmierci będzie utrata pamięci podczas publicznego wykładu. Tak też się stało.

Spełniona obietnica

Zmarł 15 listopada 1280 r. w Kolonii. Co działo się przed jego śmiercią? Ponad 80-cio letni ojciec Albert przerwał kiedyś swój wykład. Po raz pierwszy zawiodła go pamięć. Słuchaczom wyznał, że spełnia się to, co zapowiedziała mu Maryja. W młodości prosił ją, aby zajmując się filozofią, nigdy nie odstąpił od prawdziwej wiary. Maryja obiecała, że Bóg tego dopilnuje, ale pod koniec życia jego wiara stanie się niewinna i czysta jak u dziecka. Znakiem tego będzie utrata pamięci podczas wykładu. „Teraz więc, bracia moi, wiem – rzekł Albert – że zbliża się kres mojego życia. Jeśli zdarzyło mi się powiedzieć lub napisać coś przeciwnego wierze katolickiej, odmawiam temu wszelkiej wagi i znaczenia”. Zakończył wykład i pożegnał się ze słuchaczami. Odtąd cała wiedza filozoficzna zniknęła z jego pamięci, pamiętał tylko tekst Pisma Świętego.

>>> Filozof w Kościele

Wbrew zwyczajowi przyjętemu w zakonie pochowano go w chórze kościoła zakonnego i wystawiono mu duży pomnik. Beatyfikował go Grzegorz XV w 1438 r. W 1459 r. przez Piusa II został zaliczony do grona doktorów Kościoła. Kanonizował go Pius XI w 1931 r., a, jedenaście lat później Pius XII ogłosił patronem studiujących nauki przyrodnicze. Święty Albert Wielki jest ponadto patronem… górników.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze