fot. unsplash/Saint John

Cała prawda o życiu w seminarium duchownym

„Od księdza się wiele wymaga, nie patrzy się na niego jak na człowieka, raczej jak na jakiegoś nadczłowieka. A nadczłowiek nie ma prawa do popełniania błędów, nie ma prawa do słabości. Ludzie myślą tak: jako małżonek, pracownik, obywatel mogę popełniać błędy, mogę grzeszyć, ale ksiądz? Nie, ksiądz musi być ponad to wszystko. A bycie »ponad« jest niemożliwe, nieludzkie” – opowiada jeden z bohaterów książki „Klerycy” (Wydawnictwo Znak 2021). Jej autor, Mariusz Sepioło, postanowił przyjrzeć się realiom polskich seminariów duchownych.

>>> Kleryk, który uratował dziecko przed aborcją

Przyznam, że na tę książkę czekałem jakiś rok. Pierwotnie była zapowiadana już na jesień 2020 roku. A potem przełożono termin jej premiery – i to chyba dwukrotnie. Zastanawiałem się nawet, czy w ogóle publikacja ujrzy światło dzienne. Zastanawiałem się, co ma wpływ na takie opóźnienie. Czekałem na nią, bo byłem bardzo ciekaw, jak wygląda życie w polskich seminariach. Nigdy w seminarium nie byłem i nie będę, dlatego tym bardziej interesowało mnie, jak wygląda tamtejsze życie. Miałem nadzieję, że autor pozwoli mi spojrzeć na sekrety seminarium jak przez dziurkę od klucza. I to mu się rzeczywiście udało. Poszczególne opowieści pokazują od kuchni seminaryjne życie. Jednocześnie bałem się, że będzie to książka pokazująca seminaria po prostu jako miejsca złe – zwyczajnie niepotrzebne. Bałem się, że publikacja ta będzie chciała uwypuklić to, co w Kościele jest złe – pomijając jego dobre strony. Wbrew moim obawom tak się nie stało. Czytelnicy dostali do rąk bardzo obiektywny reportaż pokazujący cienie i blaski seminaryjnego życia. Pokazująca smutki i radości – kleryków i księży.

Kleryk też człowiek 

Największym atutem książki Mariusza Sepioło jest chyba „odczarowanie” poglądu, że kleryk – a potem też ksiądz – to człowiek trochę z księżyca, oderwany od rzeczywistości. Autor pokazał ludzkie oblicze kleryków – i to wg mnie daje ogromną nadzieję. Pewnie każdy z nas zna księdza, który buja w obłokach i uważa się za „świętego za życia”. Jednak większość księży i kleryków to bardzo zwyczajni ludzie. Mają ze sobą takie same problemy jak każdy inny człowiek. Mariusz Sepioło pokazuje, że klerycy wcale nie są „świętsi od papieża” (choć czasem ludzie Kościoła próbują budować taki wizerunek – robiąc w ten sposób szkodę Kościołowi i samym klerykom). Są zwyczajni i mają nawet swoje za uszami. To przecież najczęściej młodzi chłopacy. Wchodzą w dorosłość i na różne sposoby chcą się wyszumieć. Nie różnią się tym od swoich rówieśników. Dużo nadziei dały mi fragmenty książki opowiadające np. o „nielegalnym” smażeniu jajecznicy z kurkami w kleryckim pokoju. Banalne zdarzenie, ale w narracji całej opowieści pokazuje, jak bardzo zwyczajni chcą być klerycy. Chcą być jak inni ludzie. I tylko od tego, w jaki sposób będzie się ich formowało zależy to, czy z seminarium wyjdą nadal jako zwyczajni ludzie – czy też odrealnieni.

fot. cathopic.com

Samotni 

Mocno wybija się w reportażu Mariusza Sepioło wątek samotności kleryków. To rzeczywiście problem. Choć klerycy tworzą wspólnotę – to jednak każdy z nich w jakiś sposób jest sam. Często zresztą potem ową samotność będą kontynuowali w kapłańskim życiu. Różnie klerycy radzą sobie z ta samotnością. Autor nie ukrywa, że czasem sposobem na nią może być alkohol, nieczystość czy nawet prowadzenie podwójnego życia. Ale zebrał też głosy wielu mężczyzn, dla których było to ważne doświadczenie, które uformowało ich w wierze. Mi, jak i pewnie wielu innym ludziom zakorzenionym w świecie XXI w., trudno wyobrazić sobie, jak pełnoletni mężczyzna może dobrowolnie zamknąć się w czymś na kształt licealnego internatu. A pewnie niejeden z nas użyłby nawet porównania do więzienia. Niemniej, nadal są na świecie ludzie, którzy decydują się na taką drogę życia. Chcą być kapłanami – albo przynajmniej myślą, że chcą przyjąć sakrament kapłaństwa. Seminarium ma być bowiem czasem, który sprawdzi, jak to właściwie jest z ich powołaniem. Może dlatego nie jest to czas łatwy, trochę oderwany od rzeczywistości (jeden z bohaterów książki przyznał nawet, że po dwóch latach pobytu  w seminarium nie znał cen podstawowych produktów). Mimo to warto poznać świat kleryków, zobaczyć z czym się zmagają. I rzeczywiście na pierwszy plan wysuwa się ta samotność. To z nią trzeba umieć sobie najbardziej poradzić. Zwłaszcza, że pokusy w życiu kleryckim i kapłańskim bywają różne. Nie różnią się niczym od pokus, które dotykają świeckich mężczyzn. Seminaryjna samotność pozwala chyba najlepiej zweryfikować prawdziwość powołania, zdolność do wytrwania w celibacie itd.

>>> Ojciec Mieczysław Mirochna – misjonarz, który wszystko postawił na Maryję 

Blaski i cienie 

Mariusz Sepioło pokazuje dobre i złe strony seminariów. Pokazuje też dobre i złe seminaria. Bo okazuje się, że w Polsce można trafić do bardzo różnych placówek. W niektórych panuje ogromny rygor, inne dają młodym więcej swobody i wolności. Choć, co trzeba przyznać, chyba we wszystkich seminariach w ciągu kilkudziesięciu lat zliberalizowały się panujące w nich zasady. Ale jedni mogą częściej wychodzić za mury seminarium, inni raz w tygodniu. Jedni mogą chodzić do kina, inni już niekoniecznie. Jedni mogą używać do woli telefonów, komputerów itd. – innym jest to limitowane. Bohaterowie książki sami opowiadają, gdzie było im dobrze, a gdzie było im źle. Jeden z bohaterów przeszedł zresztą przez dwa seminaria – i były to dwa diametralnie różne życiowo doświadczenia. Pierwsze seminarium było traumą, a drugie bardzo dobrym czasem. Warto dać tej książce szanse. Bo ona rzeczywiście bardzo obiektywnie opowiada o seminariach. Opowiada o miejscach trudnych, ale jednak takich, które przez parę lat są czyimś domem.

fot. PAP/Mateusz Marek

Kościół Franciszka 

Chyba najbardziej zainteresowały mnie te fragmenty reportażu Mariusza Sepioło, które dotyczą szeroko rozumianej formacji intelektualnej kleryków. Ciekawie czytało się o tym, jak klerycy przygotowują się do głoszenia kazań (tutaj szczególnie cennym materiałem są zacytowane notatki seminaryjne ks. Bartka Rajewskiego). Jest też mowa o  przygotowaniu do spowiadania. Tutaj kilku rozmówców dochodzi do wspólnej konkluzji – żeby być dobrym spowiednikiem, trzeba być dobrym penitentem. Bohaterowie tej książki są bardzo różni. To byli i obecni klerycy, to byli i obecni księża. To mężczyźni, którzy wciąż związani są z Kościołem, ale to też mężczyźni, którzy z kontaktu z Kościołem zrezygnowali. Wartością tego reportażu jest oddanie głosu właśnie różnym ludziom. Autor pokazuje różne doświadczenia – nie boi się i złych słów mówiących o Kościele, i tych dobrych. Zebrał bardzo szerokie spektrum rozmówców. Dzięki nim otrzymujemy poniekąd bardzo Franciszkowy obraz Kościoła. Obraz wspólnoty poranionej, ale jednocześnie szpitala polowego. Kościół to wspólnota nadziei – i ja te nadzieję widzę na kartach reportażu Mariusza Sepioło. Nawet wtedy, gdy autor opowiada o tak trudnych sprawach, jak apostazja.

>>> Filipiny: czy młody kleryk zostanie wyniesiony na ołtarze?

Miejsce życia 

Trzeba wspomnieć też o samej formie. Swój reportaż Mariusz Sepioło napisał bardzo żywym i przystępnym językiem. Tę książkę czyta się „duszkiem”. Ale to akurat mnie nie zdziwiło – autor od lat pisze doskonałe reportaże, które publikowane są na łamach „Tygodnika Powszechnego” czy „Polityki”. W interesujący sposób kreśli rzeczywistość polskich seminariów i mieszkających w nich ludzi. Nie sili się na ocenę opisywanych zjawisk – to czytelnik sam musi się zmierzyć z tym tekstem i zastanowić się nad swoim podejściem do tych spraw. Celem reportażysty na pewno nie było wydanie wyroku – że seminaria są miejscami złymi lub dobrymi. Nie, on nakreślił bardzo skomplikowany obraz seminariów – jako miejsc, w których po prostu rozgrywa się życie – ze wszystkimi jego cieniami i blaskami. Choć, nie da się ukryć, jest to życie pod pewnym kloszem. Ale myślę, że clou tej niełatwej opowieści o Kościele można odnaleźć w odpowiedzi jednego z księży, któremu zadano pytanie, czy trudno być w tych czasach księdzem. „To, że wszyscy dziś patrzą Kościołowi na ręce, jest moim zdaniem  korzystne. Ludzie od nas wymagają i jest to bardzo dobre” – odpowiedział rozmówca autora reportażu. Kościół jest w nieustannym kryzysie – i opis tego kryzysu znajdziemy też na łamach książki Mariusza Sepioły. A kryzys to nadzieja.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze