Czy znasz swojego brata?
Wytwórnia Walta Disneya zaprasza nas tym razem do baśniowej krainy, w której żyją dwaj bracia – Bogdan i Janko. Po raz kolejny okazuje się, że animowana historia dla dzieci wiele może nauczyć także dorosłych. Zapraszam na opowieść o mądrym i bardzo nieoczywistym filmie.
Na początku marca w polskich kinach pojawił się film „Naprzód” – najnowsza animacja Disneya. Chwilę później nastąpił lockdown i dlatego niewiele osób mogło wówczas zobaczyć ten obraz. Mi także to się wtedy nie udało. Nadrobiłem tę zaległość teraz, ponieważ film dostępny jest już na platformie HBO GO. To dobry pomysł na rodzinny seans filmowy właśnie teraz, na początku roku szkolnego, ale i jesieni – dość melancholijnej pory roku. Obraz wielokrotnie odwołuje się bowiem do wspomnień. Podczas seansu trudno nie pomyśleć o tym, co już wydarzyło się w naszym życiu. I o tych, którzy w nim byli – a których już czasem nie ma.
Doświadczyć bólu i braku
Głównym bohaterem filmu „Naprzód” jest elf Janko. Wraz ze starszym bratem Bogdanem i matką Jagodą mieszka w baśniowej krainie – która jednak trochę zapomniała o swojej magiczności i zachłysnęła się nauką i nowoczesnymi technologiami. Nawet wróżki w tej krainie przestały korzystać ze swoich skrzydeł, a centaur porusza się radiowozem – nie korzystając z mocy swoich kopyt. Świat, który zapomniał o tym, co go wyróżniało. Janek obchodzi 16 urodziny. Tego dnia matka daje mu prezent, który dawno temu zostawił dla swoich synów ojciec. Janek nie miał okazji poznać taty. Ten zmarł, gdy chłopak był bardzo mały. Słyszymy zresztą, że ojciec z całych sił walczył, żeby doczekać jego przyjścia na świat. Od samego początku ta historia konfrontuje nas z bolesną rzeczywistością, której doświadcza przecież każdy z nas. Im jesteśmy starsi, tym więcej w naszym życiu bólu i braku – ale myślę, że to właśnie czyni z nas ludzi (lub, w wersji filmowej, elfy). Prezentem od ojca jest magiczna laska, która pozwala na dobę przywrócić utraconą osobę. Chłopakom udaje się jednak przywrócić tylko… pół ojca, same nogi. Wyruszają więc w wyprawę, podczas której chcą odnaleźć klejnot feniksa, który może pomóc w przywróceniu drugiej części ojca.
Wrócić, choć na chwilę
Każdy z nas utracił już kogoś w swoim życiu. Rodzina, przyjaciele, znajomi. Życie doczesne w końcu dobiega kresu. Po ludzku kończy się śmiercią. I owszem, wiara mówi nam o tym, że się jeszcze spotkamy, że jest życie po życiu. Ale tak po ludzku – fizycznie kogoś tracimy. Tracimy obecność, bliskość. Pozostają wspomnienia. Co byśmy powiedzieli komuś, kto już odszedł, a kto mógłby na chwilę powrócić? Co byśmy z nim chcieli wtedy zrobić? Takie pytania pojawiają się w nas podczas oglądania „Naprzód”. Janek nie znał taty, a mimo to jest to oczywiście ważna osoba w jego życiu. Ale gdy pojawia się możliwość przywrócenia ojca na chwilę chłopak tworzy listę rzeczy, które chciałby zrobić z tatą. Prostych rzeczy. Czy uda mu się je zrealizować? Trochę starszy Bogdan zawsze powtarzał, że ma trzy wspomnienia związane z ojcem. Takie wspomnienia typowe dla małego chłopca. Z czasem okaże się, że ma też czwarte wspomnienie. Najbardziej bolesne, które odegra ważną rolę w fabule filmu. Trudno nie uronić łez, gdy obserwuje się perypetie młodych chłopaków, którzy chcą na moment spotkać się z utraconym tatą. I gdy widzi się ich silną matkę, która jest bardzo oddana swoim synom.
Pokochać swojego brata
Kluczowe dla filmu „Naprzód” są relacje braterskie. Z rodzeństwem bywa różnie, ale nie oszukujmy się – często relacje pomiędzy dorastającymi, młodymi ludźmi są trudne. Zwłaszcza, gdy bracia czy siostry różnią się od siebie. A Janko i Bogdan są bardzo różni. Bogdan to trochę zbuntowany, szalony i bardzo towarzyski nastolatek, młodszy brat nazywa go „cymbałem” i chyba nawet na początku nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo tym określeniem rani brata… Bogdan uwielbia gry planszowe i swój ukochany wóz. Janek to typ spokojnego, dobrze uczącego się ucznia, jest przez to trochę wyalienowany. Nie ma nawet kogo zaprosić na swoje szesnaste urodziny. I nagle tych dwóch chłopaków musi ze sobą współpracować. Mają zupełnie inne pomysły, każdy chce pójść inną drogą. Czy uda im się ostatecznie znaleźć wspólne rozwiązanie? Ten film to przede wszystkim właśnie opowieść o poznawaniu brata, o odkrywaniu wartości rodzeństwa. To nic, że brat czy siostra różnią się od nas. Warto w tej różnicy poszukać wartości i zobaczyć, że można się wzajemnie dopełniać. Podróż ma niby przywrócić na dzień ojca braci – ale chyba najbardziej przywraca ich samym sobie. Czy ostateczny cel ich podróży zostanie osiągnięty? Tego nie zdradzę, ale trzeba przyznać, że finał zaskakuje i… warto przygotować na tę chwilę chusteczki.
>>> Filmy, które naprawdę warto obejrzeć. To wszystko w… Katoflixie
Pogubiony świat
Choć akcja „Naprzód” rozgrywa się w baśniowej krainie, to mamy wrażenie, że jest to rzeczywistość bardzo nam bliska. Film przedstawia bowiem świat, którym rządzi konsumpcja i technologia. Ludzie zapomnieli o swojej tożsamości. O tym, co przez lata budowało ich codzienność. Naszą tożsamością oczywiście nie jest magia – jak to ma miejsce w przywołanym obrazie. Ale tę magię warto potraktować jak pewna metaforę. Bo nasze społeczeństwo także się pogubiło. Zapatrzyliśmy się w wynalazki, technologię, nadmierną konsumpcję. A zapomnieliśmy trochę o drugim człowieku, o budowaniu relacji z nim. Bohaterowie filmu muszą przepracować swoje relacje z drugim człowiekiem. Muszą odkryć bliskość, czułość, które wiążą się z byciem obok bliźniego. Mieliśmy już kilka bajkowych rodzeństw, które musiały dotrzeć się poprzez jakieś konkretne przeżycie. Wspomnieć można tu film „Mój brat niedźwiedź” czy też „Krainę lodu”. „Naprzód” podejmuje podobne wątki, choć dotyka ich z innych stron. Ale poza rodzeństwem i relacjami obraz ten ma uświadomić nam, jak wielką wartość mają wspomnienia. Zwłaszcza wspomnienia o tych, których już z nami nie ma. To znów temat, który wcześniej podjął szalenie wzruszający film „Coco”. Dobrze, że twórcy filmów animowanych nie boją się podejmować też trudnych i smutnych tematów. Przecież ciężkie choroby i śmierć są elementem życia, więc nawet w filmach dla dzieci trzeba o nich mówić. W ten sposób budujemy u najmłodszych wrażliwość.
Dajcie szansę rodzinie elfów
Sentymentalna animacja, film o inicjacji w dorosłość. A z drugiej strony także – okazja do dobrej zabawy. Bo wątki sentymentalne mieszają się tu z humorem i z dość rockową stylistyką (zwłaszcza przez postać Bogdana i tzw. patowróżek). Świetne żarty, dopasowane zresztą (jak to ostatnio robi się w wielu filmach animowanych) do polskiej rzeczywistości. W żartach – dużo drugiego dna, które jest puszczeniem oka przede wszystkim w kierunku dorosłych widzów. Do tego mamy mnóstwo kulturowych i popkulturowych nawiązań – na czele z pojawiającym się kilkukrotnie czarodziejem przypominającym Tokienowskiego Gandalfa. Do tego warto dodać też ciekawą warstwę muzyczną, która świetnie podkreśla fabułę filmu. Dajcie szansę rodzinie sympatycznych elfów. Rodzinie doświadczonej przez życie, ale też szukającej swojego szczęścia. Warto usiąść całą rodziną i poznać historię Janka, Bogdana i Jagody. I odkryć, że gdy nasi bliscy odchodzą, to jednak zawsze ich cząstka pozostaje w innych bliskich. Wciąż są z nami.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |