Fot. YouTube/Walt Disney Animation Studios

Życie każe nam ruszyć w drogę. Powrót do Arendelle [RECENZJA]

Sześć lat trzeba było czekać na kontynuację przygód Anny, Elsy, Kristoffa, Olafa i Svena. Miłośnicy „Krainy lodu” wreszcie się doczekali i mogą w kinach zobaczyć już drugą odsłonę tej opowieści. Czy warto „stracić” dwie godziny na pobyt w kinie? Zdecydowanie warto.

Z kina wyszedłem godzinę temu i wciąż jestem pełen emocji i wrażeń. Miałem obawy – czy po sześciu latach nadal da się widzów „zaczarować” opowieścią o siostrach z Arendelle? Zwłaszcza, że  w tym czasie ta opowieść stała się właściwie fenomenem popkulturowym. Królową Elsę naprawdę mogliśmy znaleźć nawet w lodówce. Pozafilmowe życie tych bohaterów może czasem irytować. Wystarczy spojrzeć na wycieczki szkolne. Jak wiele dzieciaków ma plecaki z bohaterami „Krainy lodu”. Ale film to coś zupełnie innego… Druga część historii Anny, Elsy, Kristoffa, Olafa i Svena zachwyca. Zachwyca niebanalną fabułą, poczuciem humoru, doskonałą muzyką, ale przede wszystkim… dojrzałością i mądrością.

Dobra kontynuacja

>>>Przeczytaj recenzje filmowe Zofii Kędziory: Recenzje Zofii
Nieprzypadkowo użyłem sformułowania „druga część przygód”. Otóż, z sequelami i kolejnymi częściami filmów jest różnie. Często nie ma w nich zbyt wielu nawiązań do poprzednich części. Mają stanowić rozrywkę dla każdego widza. I owszem, „Krainę lodu 2” można obejrzeć nie znając pierwszej części. Ale jak mało kiedy, to jest zdecydowanie kontynuacja tamtej opowieści. Znając wydarzenia sprzed sześciu lat, znacznie łatwiej odnajdziemy się w świecie bohaterów z Arendelle. Choć, jest moment, w którym ulubieniec fanów tego filmu – czyli bałwanek Olaf – w swoim stylu w telegraficznym skrócie streszcza poprzednią opowieść. I to bardzo sympatyczne nawiązanie. Zresztą, w drugiej części mamy nawet flashbacki z pierwszej. Przede wszystkim wizualne, ale też muzyczne, ponieważ w nowej muzyce co rusz pojawiają się motywy znane z pierwszej części.

Niezmienna jest miłość

 Klucz do kontynuacji opowieści otrzymujemy już na początku filmu. To… przemijanie. Wiele zmienia się wokół nas, stajemy się starsi, bardziej dojrzalsi. I bardziej dojrzała jest też ta opowieść. Wciąż pełna jest humoru, także tego absurdalnego i skierowanego zdecydowanie do dorosłego widza. „Jesień nadchodzi. Jesteście mniej młodzi… Niezmiennie ucieka czas…”. Te słowa słyszymy w jednej z, skądinąd świetnych, piosenek. A jednocześnie przypomina nam się, że są rzeczy niezmienne – i nowy obraz Disneya chce nam o nich przypomnieć. Wszak, „nie wszystko zmienia dotyk dni i lat”. I może zabrzmi to jak banał – ale rzeczywiście – niezmienna jest miłość. Ta stara jak świat prawda wybrzmiewa w bardzo mocnym momencie tej animacji. Chyba tylko człowiek mający serce z lodu nie uroni w tej chwili łzy. To scena, w której moje serce zostało totalnie złamane.

Fot. YouTube/Walt Disney Animation Studios

Działać

>>>Morze pamięta. Midway [REZENZJA]
W drugiej części „Krainy lodu” Anna i Elsa muszą zmierzyć się z przeszłością. Żeby uratować Arendelle muszą wyruszyć do Zaklętej Puszczy. Tam mają znaleźć odpowiedzi, które mają pomóc  w uratowaniu królestwa. Jak się okaże, sytuacja jest bardzo skomplikowana, a przeszłość – inna niż wszyscy myśleli. „Życie każe wyruszyć w drogę…”. I nasi bohaterowie w tę drogę wyruszają – by pokonać własne lęki. I to chyba jedna z podstawowych prawd, o których uczy nas ta animacja. Mamy w swoim życiu coś robić, działać – wyruszyć w drogę. Jak mocno kojarzy się to z Franciszkowym wezwaniem do wstania z kanapy i założenia sportowych butów. Lęków nie mamy wciąż hodować i pielęgnować – mamy je pokonać. Elsę wołał głos i wyruszyła… To zadanie też dla nas.


Świat, który nas „zaczaruje”

 „Kraina lodu” inspirowana jest „Królową śniegu”. Chyba każdy z nas zna z dzieciństwa tę baśń Andersena. Disney lubi czerpać po znane motywy literackie i na ich podstawie budować własną opowieść (wiecie, że „Król Lew” inspirowany jest „Hamletem” Szekspira? A że „Dzwonnik z Notre Dame” to animowana odpowiedź na „Katedrę Panny Marii w Paryżu” Wiktora Hugo?). Trzeba przyznać, że zimowy świat (choć tym razem bardziej jesienny) w disneyowskiej wersji zachwyca. Znów stworzono piękne wizualnie dzieło, dopracowane w detalach. Animacje Disneya mocno skupiają się na budowie świata przedstawionego, to ich mocna strona, i tym razem jest tak samo. Wprawdzie, w tej części mniej mamy już lodowych mocy Elsy – ale wciąż czuć wyraźnie inspiracje Andersenem i Skandynawią. Zresztą, w polskim dubbingu mamy sympatyczne nawiązanie do duńskiego pisarza…

Fot. YouTube/Walt Disney Animation Studios

Opowieść o miłości

 
>>> Można umrzeć z miłości. Widzieliśmy „1800 gramów” [RECENZJA]
„Kraina lodu” sześć lat temu była opowieścią o miłości siostrzanej. Druga część znów pokazuje potęgę tej miłości. Choć rozszerzoną też o potęgę miłości w ogóle – tej między partnerami, przyjaciółmi (w tym między ludźmi i bałwankiem) i bliźnimi. Bohaterowie nie chcą narażać innych na niebezpieczeństwo – z troski o nich. A jednocześnie wygrywają, ponieważ działają razem, wspólnie. Zachwycają także poboczne wątki filmu – uroczy jest choćby Kristoff, który zmaga się z oświadczynami. Anna zdecydowanie nie ułatwia mu tego działania… I nie da się przejść obojętnie obok Olafa. Sympatyczny bałwanek dubbingowany ponownie przez Czesława Mozila to znów jeden z najmocniejszych atutów „Krainy lodu”. Olaf znów bryluje w absurdalnym poczuciu humoru (wiele żartów w naszej wersji językowej napisano zresztą typowo pod polskiego widza). Można o nim nawet powiedzieć, że wychodzi na inteligenta. I to właśnie Olaf jako jedną ze swoich ciekawostek przywołuje pamięć wody. Dlaczego to ma znaczenie? Musicie zobaczyć!

Fot. YouTube/Walt Disney Animation Studios

Film dorasta z bohaterami

 Film powstał sześć po pierwszej części, i jest też od niej bardziej dojrzały. Choć nie brakuje humoru i radości, to jednak dominuje w nim życiowa mądrość. Jest w nim też w sumie… więcej smutku. Twórcy nie boją się grać na emocjach widzów. Wychodzi im to znów bardzo dobrze. Warto też podkreślić, że znów w opowieści o Arendelle osobnym bohaterem jest muzyka. Można nawet powiedzieć, że muzyka odgrywa jeszcze ważniejszą rolę niż w pierwszej części filmu. Wszak Elsa słyszy głos… I dźwięk, który usłyszała królowa Arendelle jest motywem przewodnim całego obrazu. Przewija się cały czas, to właśnie na nim oparty jest m.in. utwór „Into the unknown”. Myślę, że już teraz można mu wróżyć co najmniej nominację do Oscara dla najlepszej piosenki. Choć myślę, że na nominacji się nie skończy…

Idźcie, warto!

„Kraina lodu 2” to dwie godziny, w czasie których możemy przenieść się do krainy skandynawskich fiordów i zobaczyć wciągającą, pełną zaskoczeń i wzruszeń opowieść. To historię, podczas której trudno nie uronić łez. Ja bym też powiedział, że to opowieść bardzo biblijna… Po raz kolejny pokazano nam prosta prawdę, że trzeba skruszyć lód serca, żeby coś udało nam się zdziałać. A przecież to nic innego, jak sięgnięcie do proroka Ezechiela. Tym razem to skruszenie serce polega na wyruszeniu w drogę. „Odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” – czytamy w Księdze. I tak samo jest w „Krainie lodu 2”. Bohaterowie muszą zostawić swoje dotychczasowe życie i wyruszyć w drogę, by odkryć prawdę o sobie. By skruszyć lód. Warto zobaczyć tę opowieść. I to niezależnie, czy ma się 7, 17 czy 77 lat. To jak, ulepimy dziś bałwana?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze