W role głównych bohaterów wcielili się Isaure Multrier jako Amanda i Vincent Lacoste jako David. fot. materiały prasowe.

Film o miłości, która jest silniejsza niż śmierć

Na zawsze razem” to nie jest film romantyczny – a przecież tytuł mógłby to sugerować. To film o miłości, która bywa trudna, która wymaga poświęcenia, która niekiedy prowadzi do cierpienia, ale ostatecznie jest największą siłą, która zwycięża nawet śmierć.  

Miejsce akcji – Paryż. Czas – przed i przede wszystkim po zamachu terrorystycznym. Na początku poznajemy Sadrine – matkę samotnie wychowującą dziecko i jej córkę – Amandę. Amanda – krótko mówiąc – „robi” ten film. Jest niesamowitą dziewczynką, jej gra jest niezwykle autentyczna. Będziecie razem z nią się śmiać i razem z nią płakać. Niezwykle charyzmatyczną postacią jest też David Sorel (młodszy brat Sadrine, wujek Amandy). To młody człowiek, ogrodnik. Zajmuje się też przyjmowaniem zagranicznych turystów i lokowaniem ich w kilku kamieniach w ParyżuŻycie bohaterów mija spokojnie, tak zwyczajnie 

 

fot. materiały prasowe

Cisza bólu i cierpienia 

Wszystko zmienia się w jeden dzień, gdy do parku w centrum miasta (w którym wypoczywa wielu paryżan) wjeżdżają ma motorach mężczyźni i … zabijają wielu z nich. Ciekawym zabiegiem reżysera (Mikhaela Hersa) jest to, że samego aktu zła nie pokazuje. Widzimy tylko to, co dzieje się chwilę po tym wydarzeniu. David właśnie dojeżdża do parku, chce spotkać się z Sadrine. Trafia do miejsca pełnego ciszy i płaczu. To ten moment, w którym na miejsce nie dojeżdżają jeszcze karetki ani policja. To moment, w którym króluje cisza przerywana bólem i płaczem umierających i tych, którzy przeżyli… Podobało mi się, że w tym filmie zbrodniczy akt został zminimalizowany, że go nie pokazano. Później obserwujemy, jak buduje się życie po zamachu, jak bohaterowie stają na nogi. Jak początkowy szok, cierpienie i wielki ból przechodzą w potrzebę otoczenia troską najbliższych i przyjęcia życia takim, jakim jest.  

fot. materiały prasowe

Doświadczenie straty 

Nie zobaczymy już mamy” – musi małej Amandzie powiedzieć David, jej wujek i może przyszły opiekun prawny. Ta sytuacja spadła na niego niespodziewanie. Jak mówi: „lubię Amandę, ale…”. Właśnie – czy da radę ją pokochać? Czy da radę dobrze się nią zaopiekować? Film w przepiękny sposób opisuje ludzkie uczucia, pokazuje, że niekiedy warto powiedzieć:„nie wiem”, „boję się”, czy „nie jestem w stanie”. Z takimi uczuciami i naturalnymi wątpliwościami warto podzielić się z drugą osobą. Gdy David w końcu dojrzewa do decyzji, by stworzyć córce swojej siostry nową rodzinę, mówi: „Rozpocznę starania”. Nie stwierdza: „zrobię to”, „będę adopcyjnym ojcem”, on zacznie starania. To potrzebne i ważne danie sobie przestrzeni. 

>>> Czy życie ma sens, skoro występuje w nim zło i śmierć?

Będziemy ze sobą codziennie? Wytrzymamy? Zobaczymy (dialog Amandy z Davidem). 

Życie, które się odradza  

Oprócz Amandy i Davida w filmie ważną rolę „odegra” rower (w Paryżu to ważny środek komunikacji), Elvis Presley (książka o nim) i tenis (dawna pasja Davida). „Zawsze razem” w piękny sposób pokazuje, że życie ma niezwykły dar do samoodradzania się. Gdy niekiedy dotyka nas niezwykle silne cierpienie (a piszę to w święto Podwyższenia Krzyża Świętego) mamy wrażenie, że nic już dobrego nas nie spotka, a wszystko, co może nas spotkać jest bez sensu. Sami nie widzimy i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że odrodzenie już się w nas powoli dokonuje. To dzięki życiu, które może w tej chwili biegnie trochę obok nas, ale na nas wpływa 

fot. materiały prasowe

Życie, które zaskakuje 

Film wywołuje silne emocje. Trudno nie uronić łzy, gdy widzimy mała dziewczynkę, opłakującą śmierć swojej mamy. Nietrudno też przejąć się losem Davida, ma przecież 20 lat, a nagle musi stać się głową rodziny. „Na zawsze razem” pokazuje, jak życie potrafi nas zaskoczyć – David nie zna swojej matki (kobieta zostawiła go w dzieciństwie, a teraz próbuje nawiązać z nim kontakt), wybiera się więc do niej, do Londynu, razem z Amandą. Jadą na turniej tenisa, bilety sprezentowała im jeszcze Sadrine. Tam dochodzi do bardzo trudnego, ale równie pięknego spotkania. David poznaje swoją matkę, Amanda babcię – mamę swojej nieżyjącej mamy. Wszyscy są dla siebie nowi i są w nowej sytuacji. Bo życie to ciągle nowa rzeczywistość. Niekiedy trudna, czasem wymagająca, ale zawsze nowa. I ta nowość jest najpiękniejsza.  

 

fot. materiały prasowe

Dzięki Davidowi i Amandzie przekonamy się, że gdy w jednej chwili wszystko wydaje się przegrane (jak w pierwszym secie meczu na Wimbledonie), to warto poczekać do końca. Bo na końcu wszystko może okazać się inne, lepsze. Zresztą, scenę z kortów Wimbledonu warto zapamiętać na dłużej. A nawet „na zawsze”.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze