Zawód: fotograf w Auschwitz. Zdjęcia, które zrobił, chwytają dziś za serce
Organizacja Narodów Zjednoczonych 1 listopada 2005 r. uchwaliła dzień 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Datę wyznaczono na rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau przez Armię Czerwoną. Liczba ofiar Holokaustu jest szacowana na prawie 6 milionów, jedną trzecią tej liczby stanowiły dzieci. Liczba polskich Żydów wśród ofiar zagłady szacowana jest według różnych źródeł na 2,6-3,3 mln osób.
Ostatnio w mediach społecznościowych zrobiło się głośno na temat pewnego zdjęcia. Jest to portret czternastoletniej dziewczynki, która – podobnie jak ponad milion innych ludzi – została więźniem obozu koncentracyjnego. Ta historia jest wyjątkowa ze względu na wspomnienie Wilhelma Brasse, polskiego fotografa, któremu rozkazano fotografować między innymi nowo przybyłych więźniów. Spośród kilkudziesięciu tysięcy portretów, które wykonał, ten zapamiętał najbardziej. Jak sam wspomina:
To zdjęcie szczególnie pamiętam dlatego, że ona wyglądała tak młodziutko. Tak rozbrajająco ubrana w tę chustę jako dziewczyna, jako więzień (…) wywoływane były poszczególne numery w języku niemieckim i ta dziewczyna nie wiedziała, o co chodzi [nie rozumiała niemieckiego]. Ta esesmanka pejczem biła ją w twarz.
Wilhelm Brasse nie mógł nic zrobić. Był takim samym więźniem wykonującym jedynie przydzielone mu zadanie. Dziewczynka, o której opowiada fotograf, to Czesława Kwoka, młoda katoliczka aresztowana na Zamojszczyźnie. Do obozu trafiła razem ze swoją matką. Zmarła niecały rok po przybyciu do Oświęcimia, miesiąc po śmierci swojej mamy.
>>> Akuszerka z KL Auschwitz. Dobro w samym środku piekła
Zawód: fotograf
Wilhelm robił każdemu trzy zdjęcia: w nakryciu głowy, na wprost i z profilu. W ciągu całej pracy w obozie zrobił ich około 50 tysięcy. Zdarzało się, że robił je całą noc i dłużej, ponieważ nad ranem przyjeżdżały kolejne transporty. Prócz portretów więźniów był wykorzystywany przez Niemców do robienia wielu dokumentacji: od codziennych czynności w obozie do prywatnych spotkań nazistów. Przed wyzwoleniem obozu złamał rozkaz i nie zniszczył zdjęć, dzięki czemu w procesie można było ich użyć jako dowodów. Po wojnie zaproponowano mu zmianę obywatelstwa na amerykańskie, Brasse jednak odmówił i wrócił do miejsca, w którym się urodził: do Żywca.
Chciał powrócić do swojego zawodu, do fotografowania. Jednak okazywało się, że za każdym razem, gdy patrzy przez obiektyw, nie może pozbyć się koszmaru sprzed oczu. Nigdy więcej już nie wziął aparatu do ręki. Został rzemieślnikiem. Nikomu też przez 60 lat nie opowiadał o tym, co go spotkało. Dopiero po jakimś czasie, gdy zainteresowali się nim dokumentaliści, opowiedział swoją historię.
>>> Spotkać Boga w Auschwitz [ROZMOWA]
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |