„Jestem Adam, ksiądz zresztą”. Słów kilka o filmie „xABo: Ksiądz Boniecki”
Nie wierzy w Boga, który czyha na człowieka, by go przyłapać na błędzie. Nie wierzy w Boga, który potępia rzeczy materialne i który zapala czerwone światło, gdy człowiek się cieszy. Nie wierzy w Boga, który sprawia, że należy się Go bać. To credo księdza Adama Bonieckiego, którego portret kreśli film dokumentalny „xABo: Ksiądz Boniecki”.
„xABo” to jego sposób podpisywania się. Robił to i robi nadal, przede wszystkim na spotkaniach ze swoimi czytelnikami. Kolejki po podpisy na pierwszych stronach jego książek mają wtedy wiele metrów. Ludzie przychodzą po autograf, ale także po to, by powiedzieć mu jedno, ważne słowo: „Dziękuję”. Z niektórymi ksiądz Adam spotyka się po wielu latach, z innymi po raz pierwszy w życiu. Gdy przechadza się przez swój Kraków, to on pierwszy mówi ludziom: „Dzień dobry”. Tym, których zna z imienia i nazwiska, ale też tym, których zna jedynie z widzenia.
Każdy z nas niesie walizkę, która dotyczy spraw niespełnionych, źle dokonanych, niedokonanych.
Gdyby człowiek cały czas o tym myślał, to by oszalał. (ks. Adam Boniecki)
Życiowy bagaż
Gdy pytają go o to, jak wyjść z trudnych doświadczeń życiowych, on mówi właśnie o bagażu, „bez którego trudno przejść przez życie”. I gdy staje się ciężki, najważniejsze jest, by w tym momencie się nie wycofać, by iść dalej. Jako ksiądz ma okazję do częstych rozmów o życiowych bagażach. Radzi ludziom, niekiedy w bardzo oryginalny sposób: „Lepiej zjeść i zwymiotować, niż wyrzucić i zmarnować”. Jednak nie relacje ze spotkań z czytelnikami są w tym filmie – przynajmniej dla mnie – najważniejsze. Je przecież wielu z nas zna z autopsji. Największym walorem filmu są osobiste przemyślenia księdza Bonieckiego. Zacytowane na początku wyznanie wiary jest swoiste, bo zbudowane na opisie Boga, w którego nie wierzy – to jeden z takich obrazów filmu „xABo”. Dalej brzmi ono tak: „Nie wierzę w Boga, którym można manipulować, jak dobrotliwym dziaduniem. Nie wierzę w Boga – sędziego, który feruje wyroki trzymając kodeks karny w ręku. Nie wierzę w Boga niezdolnego do uśmiechu nad wieloma pomyłkami człowieka. Nie wierzę w Boga, który wymaga egzaminów zdanych na 100%. Nie wierzę w Boga, który mówi: »Zapłacisz mi za to«. Nie wierze w Boga, który nie potrafi zrozumieć, że dzieci zawsze się brudzą i są zapominalskie”.
Drugi człowiek jest ciekawy
To ostatnie zdanie dobrze oddaje też duszpasterski styl ks. Adama. To ksiądz, który nie nudzi się człowiekiem, rozmową z nim, poznawaniem go. I nawet wtedy, gdy ten człowiek wchodzi mu na głowę, on znajduję jeszcze dawkę humoru, cierpliwości i przede wszystkim dobrej rady opartej na Dobrej Nowinie. To ksiądz, który chce poznawać człowieka. Sam siebie – gdy poznaje się z nową osobą – przedstawia: „Jestem Adam, ksiądz zresztą”. Ocenia, że „rozmowa z samym sobą” to stwierdzenie dość ryzykowne, bo „czy można prowadzić dialog wewnętrzny?”. I dochodzi do wniosku, że jest potrzebny drugi człowiek, by zobaczyć się w jego oczach. „Już samo wyartykułowanie słów wobec drugiego człowieka wydobywa nas na powierzchnię” – mówi tytułowy xABo. To też ksiądz, który wiernym potrafi powiedzieć: „Nie wiem”. Na przykład wtedy, gdy zastanawia się, dlaczego Bóg nie interweniuje, gdy człowieka spotyka zło i cierpienie. „Mnóstwo zła pochodzi od grzechu, to konsekwencja naszej wolności. Czy Bóg na pewno wtedy nie interweniuje? Nie wiem, jesteśmy bezradni wobec tajemnicy” – dopowiada.
Dworcowy rozmówca
Ksiądz Adam – co film w reżyserii Aleksandry Potoczek dobitnie pokazuje – to człowiek w drodze. Wiecznie w drodze i bardzo często przy telefonie. Widzimy go w samochodzie, w pociągu, na Dworcu Centralnym w Warszawie. Tam na schodach ruchomych czy w poczekalni zawsze z kimś zamieni kilka słów (mi też kiedyś było to dane). A tych kilka słów dla niejednego jego „dworcowego rozmówcy” to najcenniejsze rady w życiu. Jest tak bardzo rozchwytywany przez ludzi, tak bardzo potrzebny, a często tak bardzo niezorganizowany (co pokazuje scena, gdy ksiądz Boniecki otrzymuje mandat za… to, że zapomniał zapłacić za paliwo na stacji benzynowej).
Rozstawiam namiot, później go zwijam i idę dalej. Nie chcę wiązać ludzi ze sobą. Mam nadzieję, że gdy znów będę potrzebny, to mnie znajdą. (ks. Adam Boniecki)
Nie jest jednak tak, że ks. Adam to pytia, która rozdaje życiowe mądrości na prawo i lewo. Sam zastanawia się na sobą, swoim życiem i swoją relacją z Bogiem. „Mieć swoje zdanie… Czy warto angażować się aż tak bardzo? Czy może iść za tłumem, który pędzi z kamieniami czy palmami w rękach” – pyta sam siebie ks. Boniecki. W tym klimacie i w tym temacie fenomenalna jest rozmowa ks. Adama z siostrą Małgorzatą Chmielewską. Rozmawiają tak, jakby kamery obok nie było (a może faktycznie o niej zapomnieli?). To zresztą nie jedna tego typu scena w „xABo”. Reżyserka towarzyszy księdzu, ale jako zdystansowany i prawie niewidoczny obserwator. To także obserwator wielu zabawnych historii związanych z ks. Adamem. Na przykład tej, gdy ks. Adam chrzci dziecko, które mocno płacze. Zatem mówi: „Jesteś już chrześcijanką, nie masz co wrzeszczeć”. A gdy pytają go o zdrowie i samopoczucie: „W tym wieku – jak człowiek się rusza – to już jest świetnie”. Świetnie się film ogląda. To dokument niezbyt długi, świetnie oddający kwintesencję „xAbo”.
Film obejrzałem w ramach Kraków Film Festival. Kolejna ku temu okazja będzie w kinach w całej Polsce od 24 lipca.
Przypominamy >>> Ksiądz Boniecki i profesor Adamiak dyskutowali w Poznaniu o roli kobiet w Poznaniu [GALERIA]
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |