żaba

fot. pixabay

Księżniczka nie pocałowała żaby. Baśnie mówią prawdę

Ostatnio przyszli do mnie rodzice dzieci z trzeciej klasy – opowiadała mi kiedyś koleżanka, nauczycielka – i stanowczym głosem zakomunikowali, że oni nie zgadzają się, by na lekcjach omawiać »Baśnie« Andersena, »bo smutno się kończą«”.

„Z jednej strony ich rozumiem – kontynuowała –  lepiej, żeby o trudnych rzeczach najpierw rozmawiać w domu. Ale z drugiej strony obawiam się, że tu raczej chodzi o unikanie tematu, w ogóle”. Potem trochę rozmawiałyśmy. O dzieciach – obie jesteśmy mamami o naturalnym odruchu chronienia ich, ale też o potrzebie  opowiadania im o życiu i świecie, prawdziwie. Pamiętam tę rozmowę do dziś.

>>> Jak napisać i wydać książkę?

fot. pixabay.com

Nie tędy droga

„Są za małe”, nie zrozumieją, przeżyją traumę, „powiedzmy im, że zasnął”, „albo uciekł”, „po co je straszyć”, mają jeszcze czas….”. Myślę, że nie tędy droga. „Najważniejsze, a zarazem najtrudniejsze zadanie w wychowaniu dzieci, tak dawniej, jak i dziś, to pomaganie im w znajdowaniu sensu własnego życia pisał psycholog, psychiatra i pedagog Bruno Bettelheim. „Aby to osiągnąć muszą przejść przez wiele doświadczeń… Dziecko musi lepiej, krok po kroku, rozumieć siebie, pozwala mu to lepiej zrozumieć innych.”. Pierwszymi, którzy pokazują dziecku świat są oczywiście rodzice czy opiekunowie.  Najmłodsi odkrywają świat równolegle także poprzez baśnie. To one, zawierając uniwersalne prawdy i problemy, pozwalają sie dziecku z nimi zmierzyć, odnaleźć, coraz bardziej rozumieć.  Jeśli opowieść ma naprawdę przykuć uwagę dziecka, musi je zabawiać i obudzić w nim ciekawość – pisał Bettelheim. Jeśli jednak ma wzbogacić jego życie, musi pobudzać wyobraźnię, pomóc dziecku w rozwijaniu inteligencji  i porządkowaniu uczuć, musi mieć związek z jego lękami i dążeniami, oraz umożliwić mu pełne rozeznanie większych trudności, a zarazem podać sposoby rozwiązywania nękających je problemów” – dodawał. Baśnie to mają. Współczesne „bajki” i opowiadania już niekoniecznie.

uczciwe

Historie przedstawione w tradycyjnych baśniach nie tylko pokazują, że w życiu bywa rożnie, nie tylko miło i sympatycznie, ale też pozwalają dziecku zmierzyć sie z pytaniami, sugerują drogę rozwiązania problemów, pokazują, że cierpienie, śmierć to część życia. Okrutne? Raczej prawdziwe. Ale można zapytać czy naprawdę trzeba ujmować myśli tak dosadnie, jak zrobili to bracia Grimm?

>>> Zawsze mamy wybór. Poznajcie Enolę Holmes! [RECENZJA] 

Zawołała swojego męża i rzekła płacząc »Kiedy umrę, pochowaj mnie pod krzewem jałowca«. I była całkiem rada i zadowolona. Gdy minął dziewiąty miesiąc, powiła dziecko białe jak śnieg i czerwone jak krew, a widząc je ucieszyła się tak, że umarła. Mąż pochował ją pod krzewem jałowca i zaczął płakać rzewnymi łzami. Płakał jeszcze jakiś czas, lecz wciąż mniej i mniej, aż pewnego dnia przestał płakać i wziął sobie drugą żonę”.Prosto, bez zbędnych opisów przyrody, żeby łatwo było uchwycić problem. Wybory i wartości są jasno przedstawione, nie ma sytuacji zawiłych, dziecko potrafi w opowieści się odnaleźć. Świat baśniowy jest wobec małego czytelnika uczciwy, pokazuje, że istnieje lęk, strach – z którymi trzeba jakoś się uporać, że spotykają nas trudne sytuacje, jak choroba czy śmierć bliskich. 


Mimo to bardzo często czytamy na jednym wdechu „i żyli długo i szczęśliwie”. Bo też prawdą jest, że choć nie można żyć bez końca, to można żyć szczęśliwie. „Baśń powiada – pisze Bettelheim – że w prawdziwej, dojrzałej miłości, spełnia się to, co jest źródłem tęsknoty za życiem wiecznym”.

Dają nadzieję

Żył raz sobie stary młynarz, jak gołąbek siwiuteńki, miał drewniany młyn nad rzeką i domeczek miał maleńki. Raz zaniemógł ciężko młynarz i do łóżka się położył — czas już przyszedł na staruszka, by swe kości w ziemi złożył. Więc zawołał trzech swych synów i podzielił swoje mienie. Syn najstarszy dom wziął z sadem, kędy dźwięczy ptaszków pienie i młyn stary na pagórku, by jak ojciec mełł w nim ziarno i utrzymał dom ojcowski swoją dłonią gospodarną. A syn średni dostał osła — pracowite, silne zwierzę, co ogromne wory mąki na wytrwały grzbiet swój bierze. Dobry Burek zje byle co, a przy pracy mu pomoże — będzie osioł dla młynarza z całej wioski zwozić zboże. A najmłodszy Jaś nieboże, to prawdziwy już sierota, nic dla niego nie zostało, prócz białego Mruczka kota.

książka chłopiec czytanie czytelnictwo

fot. pixabay

Jak zapewne pamiętamy to nie był zwykły kot, a ów najmłodszy brat najlepiej na tym podziale spadku wyszedł. Baśniowe postacie są wyraziste: albo dobre, albo złe – taka, czasem wyolbrzymiona, przeciwstawność pozwala szybko uchwycić różnice i podjąć decyzję, z kim warto się utożsamić.  Tak jak opowieści o mądrych braciach i jednym głupim, pięknych siostrach i brzydkiej. Dziecko jest w stanie wybrać jedną z postaci. „Nie pyta jak mówi  Bettelheim czy chce być dobre czy złe, tylko do którego bohatera chce być podobne, z którym będzie teraz przechodzić przez kolejne trudności. Albo pyta o to, która postać da mu nadzieję na to, że każdemu, nawet najsłabszemu, życie może się dobrze ułożyć.

Bez odpowiedzi

Mija kolejna rocznica urodzin braci Grimm (Jacob urodził się w styczniu 1785 r., Wilhelm w lutym 1786 r.). Od 200 lat trwa spór gorących wielbicieli ich twórczości i zagorzałych przeciwników czytania „Baśni” dzieciom. Nie ma w tym nic dziwnego, zwłaszcza, jeśli ktoś kiedykolwiek trafił na pierwotne zakończenia niektórych opowieści. Otóż Królewny Śnieżki nie obudził pocałunek księcia. Ze stuletniego snu wyrwał ją krzyk głodnych bliźniąt – jej dzieci. Ich ojcem był właśnie ów książę, który nie mógł się opanować, gdy zobaczył pogrążoną we śnie i kompletnie bezbronną dziewczynę. A inna księżniczka wcale nie pocałowała żaby, żeby zamienić ją w pięknego młodzieńca. Przeciwnie, z obrzydzeniem rzuciła płazem o ścianę. Dzisiejsze wersje Baśni, choć nie tak drastyczne, to jednak mogą zastanawiać… Pytanie czy Andersen jeszcze tak, ale bracia Grimm już nie… pozostaje otwarte, także dlatego, że w dużej mierze to indywidualna kwestia, m.in. doświadczeń z dzieciństwa i wrażliwości dzieci. Ja z sentymentem wspominam czas czytania Baśni Grimmów. Mieliśmy dwa tomy – pamiętam – w zielonych okładkach, z rysunkami. Mój mąż za to ponoć od początku miał dystans… i tak już zostało.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze