„Moja miłość”, czyli jak nie wstydzić się wiary
I’m Not Ashamed – nie wstydzę się. Tak właśnie brzmi oryginalny tytuł amerykańskiego filmu, który w polskiej wersji językowej wydaje się zdecydowanie bardziej enigmatyczny. „Moja miłość”, bo właśnie o tej produkcji mowa, 2 marca 2018 roku doczekał się polskiej premiery. Ale o jaką miłość chodzi? I Czego nie mamy się wstydzić?
Jako że film jest został objęty patronatem naszego portalu – misyjne.pl, mieliśmy okazję zapoznać się z nim w trakcie przedpremierowego pokazu w dniu poprzedzającym oficjalną odsłonę. Okazuje się, że produkcja w reżyserii Briana Baugha (odpowiedzialnego przede wszystkim za, mam nadzieję, wszystkim dobrze znany film „Bóg nie umarł”) trafiła do Polski z prawie dwuletnim opóźnieniem (na świecie premiera odbyła się w październiku 2016 r.).
Film opowiada historię zwykłej, ale z drugiej strony nietuzinkowej dziewczyny Rachel Scott, która była uczennicą Columbine High School, w której to 20 kwietnia 1999 r. doszło do strzelaniny dokonanej przez wychowanków, jak się okazuje – kolegów z klasy głównej bohaterki. Jednak nie jest to główny wątek i stanowi raczej tło wydarzeń z życia Rachel. Myślę, że nie zdradzę zbyt wiele, jeżeli po krótce przedstawię jej historię. Tak jak wspomniałem, Rachel była zwykłą, prostą uczennicą. Pochodziła z rozbitej rodziny i początkowo niezbyt związana była z Bogiem. Po sprzeciwieniu się decyzji matki, za karę zostaje wysłana na farmę jej cioci. Wtedy dokonuje się kompletna przemiana duchowa Rachel i właściwie od tego momentu poznajemy jej myśli – zostają zapisane w pamiętniku i stanowią bazę, na której powstał film. Szkolne życie głównej bohaterki również nie należy do najłatwiejszych: zawsze odstająca od pozostałych rówieśników – imprezujących, pijących, palących, ma problemy związane z poszukiwaniem pierwszej miłości. Myślała, że udało jej się ją odnaleźć, jak później się okazuje tylko pozornie. Jednak, co chyba ważniejsze, odkrywa inną formę miłości – umiłowanie bliźniego, ale przede wszystkim Boga. W szkole i grupie religijnej, do której należy, uchodzi za osobę niesamowicie pomocną, taką do której zawsze można zwrócić się ze swoimi problemami. Film w głównej mierze skupia się na pięknych, chrześcijańskich wartościach i choćby z tego powodu warto poświęcić mu swoją uwagę.
Na pokaz przedpremierowy nie udałem się sam, a wraz z koleżanką Evą, która za moją namową (dzięki Eva 😀) również postanowiła napisać dla Was kilka zdań na temat „Mojej miłości”:
Film dobitnie ukazuje aktualne problemy USA takie jak rozbicie rodziny, depresja, bezdomność wśród młodych i masakry w szkołach. Reżyser nie powstrzymuje się przed wartościowaniem postaw i próbuje w dość łopatologiczny sposób uświadomić widzowi, co jest moralnie poprawne i zgodne z Ewangelią, a co nie. Jednym z pozytywniejszych przekazów filmu jest też to, że nie ważne co mówią ludzie wokół warto być dumnym ze swojej wiary.
Czym jest więc ta miłość, której bohaterka się nie wstydzi? Jest nią nic innego jak miłość do Boga, pełne zawierzenie się Bożej opiece, ofiarowanie mu swego cierpienia, a także miłość do bliźniego będącego w potrzebie. Tego wszystkiego i wiele więcej możemy nauczyć się od młodej Rachel Joy Scott, pierwszej ofiary masakry w Columbine High School. Jeżeli chcesz poznać jej historię, nie pozostaje ci nic innego jak tylko udać się na seans „Mojej miłości”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |