Różaniec zamiast karabinów [RECENZJA]
Film o tych, którzy dzięki różańcowi i przez różaniec zmieniali siebie, innych ludzi a nawet systemy polityczne i ustroje państw! „Teraz i w godzinę śmierci” Mariusza Pilisa i Dariusza Walusiaka.
Przyczyną do prac nad filmem było zdjęcie rannego amerykańskiego żołnierza w Afganistanie. Historia ta jednak jest przewrotna. Świat obiegły zdjęcia momentu, gdy uciekał z ostrzału z różańcem w ręku. Przeżył. Może się wydawać – człowiek niezwykły. Koniec filmu jednak w tej kwestii zaskakuje, ale by się dowiedzieć dlaczego – warto pójść do kina. Nie chcę, by to był dokładny opis filmu, a bardziej zachęta, by obejrzeć całość.
>>> Żywy Różaniec – czy rzeczywiście „żywy”? Prawdziwe oblicze kół różańcowych [REPORTAŻ]
Cudem ocalały żołnierz to jednak na pewno nie jest główny bohater filmu. Nie są nimi też nimi twarze kolejnych historii. Centralną postacią, wokół której koncentruje się obraz, jest Maryja. Jej siła, jej wstawiennictwo i pomoc. Nie byłoby wskazane, bym opisał dokładnie historie wszystkich bohaterów. Po pierwsze – niektórych mogłoby to zniechęcić do obejrzenia filmu. Po drugie – było ich sporo. Film jednak nie sprawia wrażenia zbyt długiego. Każda historia to inna relacja człowieka z Bogiem i Maryją.
Filipiny i Ukraina
Zawsze interesowały mnie systemy polityczne: to, jak się zmieniają, upadają (demokratycznie lub niestety niekiedy krwawo), dlatego też opowieści z Filipin i Ukrainy oglądałem z zaciekawieniem. Filipiny to kraj bardzo religijny, jednocześnie dotknięty historią ciężkiej dyktatury. W latach 1965–1986 rządził tam Ferdinand Marcos. Ludzie byli uciskani, opozycyjności lądowali w więzieniach, byli torturowani. Przeciwko jego dyktaturze występował między innymi lider opozycji, Benigno Auino. W sierpniu 1983 r. został zastrzelony na lotnisku w Manili – stolicy Filipin. Jego śmierć wzmogła zamieszki w całym kraju. Niepokój trwał przez wiele miesięcy. Na główny plac w stolicy wyszły dwa miliony ludzi. Odmawiali różaniec. To z tych wydarzeń pochodzi jedno z najsłynniejszych zdjęć – zatytułowane „Siostry i czołgi”. Dwie siostry zakonne przewodziły modlitwie, a naprzeciwko nich stali uzbrojeni żołnierze. Jak później opowiadali, w pewnej chwili usłyszeli kobieci głos: „Stop, kochani żołnierze! Nie posuwajcie się dalej. Nie krzywdźcie moich dzieci” – miała powiedzieć niewiasta.
Obie siostry występują w filmie. Opowiadają o tym, ze w czasie tej modlitwy nie one, ale inni widzieli między żołnierzami a tłumem – tu cytat – „kobietę o pięknej twarzy”, a na wszystkich odmawiających różaniec padło jasne światło. Żołnierze stali z uzbrojonymi karabinami a jak z uśmiechem oceniają Filipińczycy samych siebie – mają taki charakter, że uciekają przed najmniejszym wystrzałem z pistoletu. – Maryja właśnie słabym daje moc, by obalić mocnych tego świata. Bóg posługuje się nami, słabymi – mówią siostry paulinki, bohaterki tamtych dni. Po kilku dniach wielkiej narodowej modlitwy cześć armii zaczęła buntować się przeciwko dyktatorowi. On sam próbował zafałszować wyniki wyborów. Niechęć do niego wzrastała tak, że po pewnym czasie musiał uciec z kraju. I w tym była ważna rola Kościoła – arcybiskup Manili, kardynał Jamie Sin wspierał negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi, bo wśród części Filipińczyków rodziły się nastroje zmierzające ku odwetowi. Kardynał doprowadził to tego, by dyktator mógł uzyskać azyl na Hawajach. Tam dożył swych dni, a na Filipinach nie rozlała się krew.
Biała broń na Majdanie
Kijów – to historia bardziej nam znana, ale w filmie pokazano wątek, który szerszej opinii publicznej chyba znany nie jest: biały różaniec i obecność Matki Boskiej Fatimskiej na Majdanie. Wtedy, gdy kamery skupiały się na walkach i politycznych negocjacjach, w namiocie na Majdanie trwała nieustanna modlitwa. Pewnego wieczoru namiot doszczętnie spłonął, a figura Matki z Fatimy ocalała, bo akurat wtedy była na scenie. Pomoc Matki Bożej to nie tylko Majdan, to przede wszystkim front obrony Ukraińców przez wschodnim najeźdźcą. W filmie poznajemy Ludmiłę – ta kobieta rozdaje broń mężczyznom i chłopcom. Nie jest to jednak karabin. To różaniec. Opowiada, jak w czasie demonstracji podchodziła do mężczyzn. Gdy mówiła, że rozdaje różaniec, często nie wykazywali zainteresowania. Gdy mówiła, że rozdaje broń, odwracali się do niej. Gdy widzieli w jej ręku różaniec – dziwili się, później już sami o niego prosili. Ciekawa jest również historia księdza, który chciał wwieźć ciężarówką na Ukrainę milion białych różańców. Celnicy przez długi czas nie chcieli wpuścić tego transportu. Tak jakby rzeczywiście obawiali się, że to jest broń.
Czarna historia z czarnej ziemi
Największe wrażenie wywarły na mnie historie z Afryki. Historie niezwykłe, bo opowiadające o szczególnym świadectwie. Autorzy filmu dotarli do Nigerii, gdzie swoje żniwo zbiera Boko Haram. Poznajemy dwie kobiety: więzione, torturowane przez terrorystów, które do końca nie wyparły się swojej wiary i które – po ludzku nie wiadomo jakim cudem – nie zginęły z rąk terrorystów. Wymuszali na nich przejście na islam, nazywali je niewiernymi. Jednak to właśnie głęboka wiara je uratowała. Jedna z nich opowiadała, jak w czasie wywózki przez terrorystów do buszu chciała wyrzucić różaniec przez okno samochodu. Wtedy usłyszała jednak silny głos: „Nie wyrzucaj mnie. Uratuję cię”. Była przetrzymywana w buszu, wiele razy gwałcona. Kazano jej się modlić według Koranu. Jednak ona, schylają głowę do ziemi, odmawiała różaniec. Pewnego wieczoru zapadł na nią wyrok śmierci. Miał zostać wykonany następnego dnia. Wśród przetrzymujących ją mężczyzn wybuchła jednak sprzeczka. Jeden z nich uznał, że jest kobietą wiary, głębokiej wiary i jeśli ją zabiją, spadnie na nich gniew Allaha. W nocy jeden mężczyzna wywiózł ją z buszu. Żyje do dziś. Codziennie odmawia różaniec.
Historie z Afryki, między innymi z Rwandy, przerażają. Ci, którzy je przeżyli, dokonują nawet porównania: „chrześcijanie są niekiedy zabijani jak owce idące na rzeź”. Znamienne jest również to, że w Nigerii (ale i w innych częściach Afryki) wiara jest przeżywana niezwykle radośnie. Film pokazuje jak tańcem, śpiewem, wspólnymi modlitwami Nigeryjczycy chwalą Pana. Spotkało ich tak wiele złego, a potrafią zaskakiwać radością. Wiedzą, że dzięki wierze nie pokona ich żadne zło. To powinno być motywacją również dla nas – często bardzo poważnych i mało rozśpiewanych katolików.
Wszystkie te historie zna miejscowy biskup Oliver Dashe Doeme. Jak mówi w filmie, nie mógł spieszyć się z opowiadaniem o tych świadectwach. – Jestem biskupem. Nie mogę narazić się na oskarżenie o pośpiech – mówi. Jednak dziś już wie, że to było wstawiennictwo Matki Bożej. Biskup był osobą pierwszego kontaktu dla wielu torturowanych przez terrorystów. Wszyscy, którzy przeżyli, powoływali się na różaniec. Gdy pewnego razu modlił się, przy różańcu zobaczył Chrystusa. Zapytał: „Panie, o co chodzi?”, Jezus jednak nie odpowiadał, tylko zbliżał się do niego z mieczem w dłoni. Wyciągnął ramiona i podał mu miecz. I w tym momencie miecz zamienił się w różaniec. Bronią znowu stał się różaniec. Jak na Ukrainie. Jak w Filipinach. Jezus nic nie powiedział biskupowi Dashe Doeme, dał tylko różaniec. Kolejny raz „posłużył się” swoją Matką. Matką nas wszystkich. Matką pokoju.
Brak wiary gorszy niż terroryzm
Warto zwrócić uwagę na słowa biskupa Dashe Doeme. Mówi on, że największym zagrożeniem dla świata nie jest wcale terror. Zauważmy – mówi to człowiek, który żyje w kraju ogarniętym terrorem. Według duchownego zło było, jest i będzie. Diabeł jest silny, ale Bóg jest silniejszy. Dlatego większym powodem strachu i troski powinien być sekularyzm. Bo bez wiary i pomocy Boga możemy wiele planować, o wiele i z wieloma walczyć, ale wszystko może skończyć się klęską. – Tam, gdzie nie ma wiary, wkracza zło. Nie ma pustych przestrzeni – mówi biskup. Oczywiście – niewierzący mogą powiedzieć, że wszystkie wydarzenia opisane w filmie to splot szczęśliwych zbiegów okoliczności. Ludzie, którzy te wydarzenia przeżyli (a przynajmniej większość z nich) uważają, że pomógł im różaniec i Maryja. I tego przekonania nikt im nie odbierze.
Co ciekawe, owych wydarzeń nie potrafią (nie potrafili) racjonalnie wytłumaczyć też ci, którzy odpowiadali w tym czasie za politykę, mieli realny wpływ na podejmowane decyzje, na przebieg wydarzeń. Tak było chociażby po II wojnie światowej, w czasie radzieckiej okupacji Austrii. Okupanci wyszli z Austrii, mimo że panowało przekonanie, że „raz zdobytej ziemi Rosjanie nigdy nie oddają”. Te wydarzenia poprzedziły modlitwy setek tysięcy Austriaków, które zapoczątkowali ojcowie franciszkanie.
Kościół zaangażowany
Jeszcze jedna sprawa. Film pokazuje ciekawy wątek „Kościoła zaangażowanego”. Nie jest on jakby wypowiedziany wprost, ale sam zwróciłem na niego uwagę. Biskup z Nigerii, ojcowie z Filipin, księża z Ukrainy – oni wszyscy stali razem z ludźmi, obok, niekiedy im przewodzili. Tak – to były demonstracje polityczne, ale polityczne w swej czystej postaci. Ci ludzie walczyli o godne życie, poszanowanie podstawowych praw człowieka. Nie zgadzali się na przemoc. Takie polityczne, społeczne zaangażowanie księży jest jak najbardziej wskazane i w takich chwilach wręcz konieczne. Znamy to zresztą z historii Polski.
Mrówcza, ale nie syzyfowa praca
Różaniec to wielka broń. Broń nie w „walce z”, ale przede wszystkim w „walce o”. O pokój, o Boże Miłosierdzie. Po tym filmie można docenić jego skuteczność, ale także cierpliwość, jaką w tę modlitwę trzeb włożyć. Nie zawsze przecież przynosi natychmiastowe efekty. Wymaga od nas wielkiej ufności i wierności. To nie jest magiczna różdżka. Mrówczą, systematyczną pracę widać też w tym filmie. Autorzy: Mariusz Pilis i Dariusz Walusiak dotarli wszędzie tam, gdzie działy się historie, o których opowiadali. To tysiące przejechany kilometrów. Efekt wart obejrzenia.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |