Rozdawał prezenty prostytutkom. Teraz jest święty
Może to zabrzmi jak banał, ale każdy z nas ma swoją własną drogę do świętości. Nie musimy, a nawet nie powinniśmy kopiować drogi do świętości którejś z osób, które Kościół już wyniósł na ołtarze. Tę prostą, ale istotną myśl przypomina nam kard. Grzegorz Ryś w książce, w której opowiada o świętych.
6 grudnia to mikołajki – a więc liturgiczne wspomnienie św. Mikołaja, biskupa żyjącego na przełomie III i IV w. Mirze (dzisiejsza Turcja). Postać tę przypomina w książce „Błogosławieni, święci, szczęśliwi” (Wydawnictwo ZNAK) kard. Grzegorz Ryś. Łódzki pasterz zauważa, że święty ten został zauważony przez Kościół przede wszystkim za to, co robił jeszcze przed tym, jak został biskupem. Pochodził bowiem z bardzo zamożnej rodziny, ale szybko stracił rodziców i musiał wychowywać się samodzielnie. Ważną rolę w jego historii odegrali pewni sąsiedzi.
Trzy złote kule
Niedaleko domu Mikołaja żył ojciec z trzema córkami, matka dziewczyn nie żyła. Rodzina wiodła skromne życie, nie mieli zbyt wielu środków na utrzymanie się. A tym bardziej na posag, który mogłyby wnieść do potencjalnego małżeństwa córki gospodarza. W homilii wygłoszonej podczas rorat 6 grudnia 2022 r. abp Ryś mówił do dzieci: „W tamtych czasach dziewczyna musiała mieć jakiś majątek, jakieś wiano. A ten tata nie miał nic, co mógłby dać córkom na przyszłe małżeńskie życie. Wpadł więc na nie najlepszy pomysł – codziennie wieczorem wysyłał córki na miasto, w którym żyli, żeby zarabiały pieniądze w sposób niegodziwy”. Łódzki metropolita mówił do dzieci, więc nie mógł być zbyt dosadny, my natomiast nie owijajmy w bawełnę: dziewczyny, przez ojca, były prostytutkami. Świadkiem tego był Mikołaj, któremu nie podobała się ta sytuacja. Postanowił coś z nią zrobić. I tak w tajemnicy trzykrotnie wrzucał kulkę złota do domu sąsiada. Zaskoczony ojciec za każdym razem sprzedawał złoto, a pieniądze przeznaczył najpierw dla najstarszej, potem dla średniej, a wreszcie dla najmłodszej córki. Dziewczyny nie musiały już pracować na ulicy. Przy trzecim podejściu sąsiad chciał poznać swojego dobrodzieja i przygotował „zasadzkę” – wtedy, gdy spodziewał się wizyty Mikołaja. „Dopadł go na ulicy i uklęknąwszy przed nim, zaczął mu dziękować. Mikołaj bardzo go prosił, żeby nikomu o tym nie mówił – chciał pozostać w ukryciu” – mówił abp Ryś. I dodawał: „U nas też Mikołaj czasem nocą bywa – ale my go nigdy nie przyłapaliśmy”.
>>> Święty Mikołaj pierwszy po Bogu i po Matce Bożej?
Warto być miłosiernym
Trzy złote kule, które podarował Mikołaj sąsiadom to teraz atrybuty tego świętego. Na wielu wyobrażeniach prawdziwego św. Mikołaja (czyli nie tych przedstawiających go z długą, białą brodą, w czerwonych kubraku i z saniami ciągniętymi przez renifery) trzyma on w rękach właśnie owe złote kule. Postawa tego prawdziwego Mikołaja to przykład bezinteresownej dobroci. Święty ten pokazuje, że pomagać trzeba bez warunków wstępnych typu „pomogę, ale tylko porządnym ludziom”. Abp Grzegorz Ryś mówił do dzieci, że Mikołaj wrzucił kule „całkiem niegrzecznym dzieciom i całkiem niegrzecznemu tacie”. Podkreślał dalej: „Miłosierdzie polega na tym, że obdarowuje się tych, którzy na to nie zasługują, a nie tych, którzy na to zasługują!”. Mocna prawda, którą warto wziąć sobie do serca. Mikołaj nie dawał prezentów za bycie grzecznym. Nie kierował się sprawiedliwością – a kierował się miłosierdziem. Metropolita łódzki w książce „Błogosławieni, święci, szczęśliwi” podkreśla, że Mikołaj swojej postawy nauczył się od Pana Boga. Już od dziecka bardzo lubił przebywać w kościele, przychodził na modlitwę wcześniej niż pozostali wierni. Ponoć dlatego też… został biskupem. Miejscowy ordynariusz umarł i szukano jego następcy. Jeden z ludzi zaangażowanych w szukanie kandydata miał objawienie. Poczuł, że biskupem ma zostać ten, kto w następnym dniu najwcześniej przyjdzie się pomodlić do kościoła. Nietrudno się domyślić, że to Mikołaj był tym „szczęśliwcem”. Bał się zostać biskupem, ale ostatecznie zgodził się. W życiu Mikołaja zaowocowało zaangażowanie, chęć poznawania Boga i przebywania blisko Niego. To przez to został przecież biskupem.
>>> Święty Mikołaj, Trzej Królowie, Befana. Kto w Europie przynosi dzieciom świąteczne prezenty?
Pewnie warto coś z drogi świętości Mikołaja wziąć do siebie – ale nie warto kopiować jej jeden do jednego. Zresztą, nawet się nie da. Patrzmy jednak na świętych i inspirujmy się nimi, szukając jednocześnie własnej drogi do świętości. W książce „Błogosławieni, święci szczęśliwi” (Wydawnictwo ZNAK) znajdziemy kilkadziesiąt homilii abp. Grzegorza Rysia o różnych świętych. To kilkadziesiąt różnych dróg, które zaprowadziły do tego samego celu. Są tu święci Piotr, Bernard, Stanisław Kostka, Faustyna czy Rita. Są i Ulmowie, którzy niedawno zostali ogłoszeni błogosławionymi. To napisana w przystępny sposób lektura, która otwiera nam oczy i rozszerza perspektywę patrzenia na świętość. Bo świętość to naprawdę szeroki temat – i każdy z nas może znaleźć w nim swój wątek.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |