Siła we wspólnocie. Także w lombardzie [RECENZJA]
Gdy jest trudno, gdy wieje w oczy, gdy okoliczności są obiektywnie trudne, bardzo trudne… Wtedy bardzo ważne jest, by mieć kogoś, kto będzie obok, kto pomoże, kto wesprze słowem, kto będzie mieć siłę na działanie oraz plan i pomysły na choć częściowe rozwiązane piętrzących się problemów. Tak jest w lombardzie w Bytomiu, w największym lombardzie w Europie.
O historii tego miejsca i o ludziach, którzy je tworzą opowiada „Lombard” – dokument, który można zobaczyć w kinach. Dokument Łukasza Kowalskiego to zwycięzca festiwalu Millennium Docs Against Gravity oraz najchętniej pokazywany na zagranicznych festiwalach polski film dokumentalny tego roku. Prace nad „Lombardem” trwały kilka lat, ekipa filmowa mogła więc obserwować, jak potoczyły się losy bohaterów. A robiła to z takim wyczuciem, że w pewnej chwili stali się częścią tego miejsca. Tak naturalną, że właściciele i pracownicy Lombardu przestali ich zauważać, pomimo obecności kamer byli więc sobą, zachowywali się bardzo naturalnie.
Żłóbek bez Jezuska
„Lombard” to duża dawka uśmiechu, wzruszeń, niekiedy też smutku. Pomiędzy najróżniejszego rodzaju szpargałami, wśród gratów i skarbów, poznajemy ludzkie losy. Reżyser Łukasz Kowalski skupia się na piątce bohaterów – właścicielach przybytku, Wieśku i Joli, oraz trójce ich pracowników. Biznes dawno przestał być rentowny, a oferowane w lombardzie towary nie przyciągają zbyt wielu klientów. Jola i Wiesiek próbują ratować upadający biznes i rozpadający się związek. A wszystko dzieje się przy – to symboliczne – ulicy Wytrwałych. Oni wytrwale walczą o przetrwanie, a jednocześnie wspierają mieszkańców Borka – dzielnicy Bytomia. Przyjmują także takie przedmioty, których raczej nie uda się dobrze sprzedać. Wiedzą jednak, że oddawany stary czajnik czy nawet ząb mamuta (tak, też znalazł się w lombardzie) jest często dla mieszkańców Bytomia ratunkiem w przeżyciu trudnych chwil. W lombardzie jest chyba wszystko: od starych sedesów przez kosiarki po kożuchy, płaszcze i religijne obrazy. Jest też szopka bożonarodzeniowa, ale bez figury Jezusa. „No ja cztery dychy bym nie dała bez Jezuska!” – mówi jedna z bohaterek dokumentu.
>>> Daniel Jaroszek (reżyser filmu „Johnny”): warto choć na chwilę trafić do hospicjum
Każdy bohater tego dokumentu to osobna, piękna i plastyczna figura, wszystkich ich spina jednak Jola. To ona jest panią tego miejsca, w dobrym tego słowa znaczeniu. Pracownicy lombardu żyją od klienta do klienta, bez perspektyw na polepszenie swojej ekonomicznej sytuacji. Każdego tygodnia dostają wypłatę, ale jest ona uzależniona od sprzedanego asortymentu. A z tym nie zawsze idzie dobrze. Frustracja i zmęczenie często są więc na pierwszym planie, ale nie brakuje też chwil wytchnienia i radości, np. przy spędzanych wspólnie urodzinach. Pracownicy lombardu starają się też wspierać w swoich prywatnych, życiowych perypetiach. To ludzie uczciwi, pragnący szczęścia i to nie tylko swojego. W dokumencie wyraźnie widać, jak wielka jest siła tej lombardzkiej wspólnoty (choć nie chodzi tu o włoską Lombardię).
Polskie Detroit
Bytom nazywany jest polskim Detroit. To amerykańskie miasto w latach swojej świetności opierało się głównie na przemyśle samochodowym. Gdy ten upadł, złamały się też ludzkie losy. W Detroit zaczęła panować bieda, kradzieże, uzależnienia. Bytom po 1989 roku także znalazł się w trudnej sytuacji. Zdegradowane przez rabunkowe wydobycie węgla śródmieście niszczało coraz bardziej. Bytom się zapadał, także dosłownie – przemysł wydobywczy spowodował, że część budynków była zagrożona zawalaniem. Jednocześnie upadały kolejne zakłady pracy. Zamknięto pięć kopalń oraz dwie huty. Do tego trzeba doliczyć współpracujące z nimi liczne firmy. W efekcie przemian w krótkim czasie pracę straciło od 30 do 50 tys. osób. To pokazywało skalę wyzwań, z jakimi musieli się zmierzyć mieszkańcy Bytomia. Jeszcze w 2015 r. bez pracy w mieście było nawet ponad 10 tys. osób, dziś to ok. 3,5 tys. osób.
Sytuacja miasta ostatnio nieco się poprawia, dekadę temu jako jedyne miasto na Górnym Śląsku zostało włączone do Obszarów Strategicznej Interwencji. W tej grupie jest też Wałbrzych oraz Łódź. W Bytomiu jest więc nadzieja. Także dzięki takim miejscom jak filmowy lombard. I dzięki ludziom – takim jak pracownicy tego lombardu.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |