Trzy pokolenia na fejsie

„Mamo, muszę mieć dzisiaj dodatkowe dwadzieścia minut przy komputerze” – oznajmiła trzynastoletnia dziewczynka, odrywając swoja mamę od przeglądania wiadomości w smartfonie. Niedawno wróciła ze szkoły, pełna wrażeń po pierwszych dniach nauki. „Bo wiesz – kontynuowała dziewczynka – Pani wychowawczyni powiedziała, żeby każdy założył sobie konto na Facebooku, i że tak też się będziemy komunikować, i że będzie nam wysyłała materiały”. „Uhm”. „No i sama rozumiesz, że muszę mieć konto”. „Rozumiem” – odpowiedziała kobieta, wpatrując się dalej w swój telefon.

Kiedy w listopadzie 2006 r. wystartował portal nasza-klasa.pl nikt nie spodziewał się, że oto w Polsce zaczyna się nowa era, era „portali społecznościowych”. Już wtedy na świecie popularny był Facebook, pierwsze kroki stawiał Twitter. W Polsce szeroko pojęta młodzież siedziała na gadu-gadu, a powstające jak grzyby po deszczu kafejki internetowe nie narzekały na brak klientów. Przez dekadę świat zmienił się nie do poznania. Wydaje się, że dla wielu Internet nie jest już alternatywną rzeczywistością, ale tą główną, najważniejszą. O nawet najdziwniejszym problemie można napisać na internetowym forum, każdy może pisać bloga – niezależnie od wieku, czy wykształcenia, i to na każdy temat. Wydaje się, że życie przeniosło się do Internetu a już na pewno duża jego część. Powoli przestaje to dziwić, nawet najstarsze pokolenie.

Statystyki donoszą, że w połowie 2010 r. Facebook przekroczył próg 500 milionów użytkowników. Przeciętnie każdy z nich posiada  130 znajomych a na przeglądaniu ich kont i „scrollowaniu tablicy” spędza  700 miliardów minut miesięcznie. Najpierw logowała się młodzież i młodzi dorośli. Ale młodzież dorosła, dorośli założyli rodziny, pojawiły się dzieci, które też zaczęły dorastać. Jeszcze całkiem niedawno rodzice – jeśli zakładali konto – to głownie za namową i z pomocą swoich dzieci, często w jakimś konkretnym celu. Z czasem seniorzy postanowili tworzyć własne społeczności i powoli zaczynają mieć własne internetowe życie.

Pan Antoni (ojciec i dziadek), w Internecie czyta głównie wiadomości. Ale kiedy syn wyjechał w podróż po świecie, często zaglądał na jego profil, gdzie chłopak zamieszczał bieżące informacje z wyprawy. Pani Krystyna (matka i babcia) kiedyś zalogowała się na naszej-klasie i udało jej się nawiązać relacje z dawno niewidzianymi znajomymi. To samo próbuje zrobić przez Facebooka.

Mówi się, że właśnie do Internetu „weszło” pokolenie dzieci, których rodzice już są na Facebooku. Niebawem z portali społecznościowych będą równocześnie korzystały trzy pokolenia.

Kiedyś zdarzało się, że zatroskani rodzice dyskretnie przeglądali pamiętniki swoich dzieci, dzisiaj wielu przyznaje się do przeglądania ich wirtualnych kont. Statystyki mówią, że większość zarejestrowanych matek i ojców „przyjaźni” się ze swoimi dziećmi na Facebooku (badania amerykańskie mówią o ponad 90%, ale znawcy podkreślają, że jest to ogólnoświatowa tendencja), są jednak i tacy, którzy nie dostali zaproszenia do grona znajomych,  a nawet zostali zablokowani. Młodzież obawia się głównie „obciachowych zdjęć i komentarzy” – jak się okazuje – nie bezpodstawnie. Do internetowego słownika  już jakiś czas temu weszło określenie  troll parenting. Otóż rodzice wrzucają do sieci zabawne – w swoim mniemaniu – zdjęcia czy filmiki z udziałem własnych pociech.

Wielu nastolatków nie chce  by rodzice wiedzieli co, z kim i gdzie robią, a potrzeba pisania w Internecie o wszystkim co się robi jest często silniejsza niż zdrowy rozsądek. Pomijając więc kwestię obsesyjnego śledzenia dzieci (przyznaje się do tego ponad 50% rodziców), warto wiedzieć, co one robią w sieci, a przynajmniej upewnić się, że wiedzą o ewentualnych zagrożeniach. A jest ich niemało: od kradzieży tożsamości począwszy, przez ryzyko zawierania niebezpiecznych znajomości, na kradzieży danych i haseł kończąc. Dlatego warto  nauczyć się rozumnie korzystać z Internetu. Bo przecież media i portale społecznościowe to nie tylko zagrożenia i niebezpieczeństwo, ale też możliwość pozostawania w kontakcie z ludźmi, z którymi na co dzień trudno się spotkać.

W czasach, kiedy domownicy tylko mijają się w drzwiach, rodzice, małżonkowie nie zawsze mieszkają razem, dzieci emigrują, a wnukowie wyjeżdżają na studia, Internet staje się najprostszą możliwością komunikacji wewnątrzrodzinnej.  Możliwość choćby krótkiej rozmowy, wymiany zdjęć, wrażeń, informacji może zbliżać – nie tylko wirtualnie.

Czy to zastąpi osobiste spotkania i rozmowy? Oczywiście nie, ale przecież może być ich uzupełnieniem. Zamiast obrażać się na rzeczywistość, że jest jaka jest, warto wykorzystać możliwości, które daje współczesna technika. Może więc lepiej zacząć internetową rozmowę ze zbuntowanym dzieckiem,  „nic-nie-rozumiejącymi” rodzicami, dawno niewidzianą ciotką czy urażoną koleżanką, niż nie rozmawiać w ogóle?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze