Fot. youtube zrzut ekranu

USA: film „Czas  krwawego  księżyca” chwalony  za „katolicką wrażliwość” reżysera Martina Scorsese

Najnowszy film Martina Scorsese (ur. w 1942) „Czas krwawego księżyca” spotkał się z pochwałami za „wrażliwość katolicką” w ukazaniu tego, czym są chciwość, przemoc i ogólnie zło.

Obraz, oparty na książce Davida Granna, opowiada o zachłanności białych osadników w Oklahomie na zamieszkałych przez Indian ziemiach, na których odkryto bogate złoża ropy naftowej. Członkowie ludu Osage, którzy z tego powodu stawali się bajecznie bogaci, zaczęli po prostu znikać z tego świata.

Film ten – jak to ujął „National Catholic Reporter” w numerze z 28 października – potwierdza fakt, że  Scorsese jest „jednym z najwybitniejszych katolickich a zarazem amerykańskich twórców filmowych”.

Komentator „New York Timesa” Jason Bailey też skupił się na zjawisku przemocy i – w szerszej perspektywie – zła w „Krwawym księżycu”. Nawiązując do poprzednich filmów tego reżysera, m.in. „Gangi Nowego Jorku” i „Kasyno”, zauważył, iż zło zobrazowane przez Scorsese „nie ma w sobie specjalnej choreografii, nie ma żadnego stylu. Jest płaskie i banalne (por. Hannah Arendt). Nie jest piękne. Reżyserowi nie pozostaje więc nic innego, jak pokazać drogę ludzkiego życia, która właśnie tam wiedzie”.

>>> „Wolni” – film o mnichach podbija kina

Z kolei autor artykułu w „National Catholic Reporter“ Kevin Ch. Robles wskazał, że film ten jest nie tylko dramatem kryminalnym, ale kryje też w sobie wymiar kontemplacyjny. Indianie Osagowie, których oglądamy na ekranie, „wierzą w to, co jest prawdziwe i autentyczne. (…) Słyszymy tu jakby echo «Ciszy» i XVII-wiecznego katolicyzmu japońskiego. Z drugiej strony pada pytanie: «Dlaczego kradniemy Indianom ich dobra?». I okazuje się, że nie ma tu nawet kolonialnej narracji o wyższości białych. Chodzi wyłącznie o zwykłą chciwość. Pokazuje to może najbardziej, zgodnie ze swoim wielkim talentem Robert De Niro, grający w filmie rolę Williama Kinga Hale, zwanego popularnie «Królem» [King]. Król De Niro jest diabłem, zdolnym do zaprzyjaźnienia się z rodziną, którą zamierza w końcu zabić”.

Śledztwo w sprawie zabójstw Osagów ma w tle powstanie FBI i jego najbardziej znanego szefa J. Edgara Hoovera. Reżyser, tworząc swój film, odciął się jednak od typowej narracji: zabójca i ofiara.  Jak pisze K. Robles „Scorsese eksponuje amerykańską «ewangelię chciwości», która może przynieść tak wiele cierpienia i zniszczeń. Indianie Osagowie to jednak przetrzymali. Oni żyją tam nadal. Przeżyli te morderstwa. Przeżyli amerykańskie «zło» aż do tej chwili, aby móc opowiedzieć swoją  historię i pokazać, jakiego jest ona rodzaju” – zakończył swój  artykuł katolicki dziennikarz.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze