Wystarczy jeden człowiek, jedna ulica. Historia brata Adama Chmielowskiego
„Kozak na koniu jest szybki jak ptak, ale Polak jest wolny jak wiatr” – to dialog, jaki wywiązał się między młodym Adamem Chmielowskim walczącym w powstaniu styczniowym a kozakiem, który znalazł go rannego w lesie. Chmielowski myślał już wtedy, że to jego koniec. Ranny i bez broni wobec uzbrojonego kozaka na koniu był bez szans. Szybko się jednak okazało, że jest zupełnie inaczej, a sam Chmielowski ma w życiu jeszcze sporo do zrobienia…
Film „Nędzarz i madame” to produkcja Fundacji Lux Veritatis. Są w tym filmie postaci odegrane w dość nienaturalny sposób. To jednak wyjątki. Najważniejsza rola – brata Adama Chmielowskiego – powstańca, artysty malarza i późniejszego zakonnika oraz świętego to popis aktorski Piotra Zajączkowskiego. To trzydziestoletni aktor filmowy i teatralny. Historię Adama Chmielowskiego znał już zresztą ze spektaklu „Brat naszego Boga”, który premierę miał w 2014 r. Z kolei w filmie „Zerwany kłos” (opowiadającym historię błogosławionej Karoliny Kózkówny) był odtwórcą czarnego charakteru Sorokina. W „Nędzarzu i madame” świetnie oddał emocje, które przeżywał Chmielowski. Szczególnie na tym etapie życia, kiedy mimo docenienia w świecie sztuki i malarstwa dostrzega drugi świat. Świat biedy i cierpienia. Nie może obok niego przejść obojętnie. Ta wiedza nie daje mu spokoju, a jego duch aktywizmu nie pozwala nic nie zrobić w tej sprawie.
>>> „Nędzarz i Madame”: historia Adama Chmielowskiego. W kinach od przyszłego piątku
Postać (nie) historyczna
Podczas seansu widz niejednokrotnie może poczuć się, jak w czasie teatralnego spektaklu, a nawet musicalu. Obraz w reżyserii Witolda Ludwiga to podróż w czasie, od Rosji przez Paryż do Polski. Wszędzie motywem przewodnim Chmielowskiego (nawet jeśli na początku nieuświadomionym) były jego późniejsze słowa, które znamy do dziś: „Najprawdziwszą sztuką jest samo życie”. Chmielowski – choć z naszej perspektywy to postać wyłącznie historyczna – dobrze oddaje problemy, z którymi mierzy się współczesność. W swoim życiu był przecież uchodźcą i wygnańcem. Był też osobą z niepełnosprawnością oraz artystą po części nierozumianym przez swoje środowisko. To samo spotkało go w zakonie jezuitów. W jego historii odnaleźć możemy wiele dzisiejszych życiorysów.
>>> Gdy sztuka to za mało [RECENZJA]
Tytułowa madame to Helena Modrzejewska, którą w tej produkcji gra Magdalena Michalik. Adam Chmielowski bywa idealistyczny i niekiedy naiwny. Jednocześnie jednak w swym uporze do zmieniania świata jest piękny i odważny. Gdy słyszy, że całego świata nie zbawi (jakże często i dzisiaj słyszany argument) odpowiada, że wystarczy iż uratuje jednego człowieka, jedną ulicę. Idzie więc do krakowskich biedaków, mimo że początkowo jest przez nich odtrącany. Gdy po powstaniu styczniowym trafia na emigrację do Paryża, mimo amputowanej nogi nie przestaje snuć planów na działalność propaństwową. Mówi, że jest z kulawą nogą, ale na pewno nie z podkulonym ogonem.
– Po co się włóczysz po spelunach? – A co mam robić, malować bociany? Tam jest prawdziwe życie. – Marnujesz talent, tego pragnie Bóg? – Nie wiem, ale wolę Go nie rozczarować. (fragment filmu, dialog między Adamem Chmielowskim a jego przyjacielem – artystą malarzem Józefem Chełmońskim, którego w filmie gra Tomasz Błasiak).
Droga do szczęścia i wolności
Podczas zdjęć do filmu, dzięki życzliwości Zgromadzenia Braci Albertynów, wykorzystano przedmioty osobiste należące do Adama Chmielowskiego: jego paletę malarską, walizkę z kompletem pędzli, tubki z farbami. To tzw. relikwie II stopnia, czyli osobiste przedmioty osoby świętej. W „Nędzarzu i madame” aspekty religijne; wiara w Boga i wsłuchiwanie się w Jego głos są obecne, ale istnieją w tle. Są niczym muzyka dopełniająca obraz filmowy. Dzięki temu film ma szansę być dobrze odebrany także przez osoby niewierzące. Historię świętego Brata Alberta można by (w dużym skrócie) opisać jako drogę z salonów do biedaków. I paradoksalnie to jednocześnie film o odkrywaniu szczęściu w życiu. I prawdziwej wolności. Pod koniec filmu widzimy brata Alberta ciągnącego ulicami zaśnieżonego Krakowa taczkę z jedzeniem dla swoich ubogich przyjaciół. Ta scena mogłaby otwierać kolejny film, film w klimacie „Opowieści wigilijnej”. Na czas grudniowego, adwentowego przygotowania do świąt Bożego Narodzenia obraz wart zatrzymania i refleksji.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |