Fot. youtube

Real vs wirtual. Na który świat warto postawić? [RECENZJA] 

Ciekawa fabuła, mądre przesłanie, poczucie humoru. To trzy składniki, dzięki którym tak wiele filmów animowanych osiąga dziś sukces. Czy nominowany do Oscara film „Mitchellowie kontra maszyny” wpisuje się w ten schemat? Zdecydowanie tak. 

Pięć pełnometrażowych animacji rywalizowało w tym roku o Oscara w kategorii „długometrażowy film animowany”. Trzy z nich to produkcje Disneya – „Nasze magiczne Encanto” (ten film zdobył nagrodę), „Luca” oraz „Raya i ostatni smok”. Wszystkie te produkcje miałem okazję zobaczyć i podzieliłem się na naszym portalu refleksjami z seansów. To trzy bardzo wartościowe i ważne animacje, które warto zobaczyć całą rodziną. Czwartym filmem animowanym była dokumentalna produkcja „Przeżyć”. To nie film rodzinny, tym razem to produkcja dla dojrzałych widzów. To bardzo dobra, a przede wszystkim potrzebna i poruszająca istotne społecznie tematy produkcja. Warto ją zobaczyć szczególnie teraz, gdy temat uchodźców stał się bardzo ważnym elementem naszej codzienności. Cztery doskonałe produkcje. Dopiero po ceremonii wręczenia Oskarów miałem okazję zobaczyć piąty film pt. „Mitchellowie kontra maszyny”. Czy było warto?

>>> Modlitwa z robotem. Czy jest możliwa?

Napięcie między rzeczywistościami 

„Mitchellowie konta maszyny” to produkcja Netflixa, już od dłuższego czasu dostępna jest na tej platformie streamingowej. Kilka lat temu Netflix wypuścił genialną animację „Klaus” (także była nominowana do Oscara). I trzeba przyznać, że „Mitchellowie” podtrzymują dobrą passę animacji oferowanych przez Netflixa. To naprawdę dobrze zrobiona, ciekawie napisana opowieść dla całej rodziny. Co najważniejsze – to historia, która wiele może nam powiedzieć o współczesności. Zwłaszcza o ciągłym napięciu pomiędzy światem realnym a tym wirtualnym. Zmagamy się z tym przecież na co dzień, chyba każdy z nas. Jest pewnym paradoksem zresztą, że film o tym, jak zgubne skutki może mieć ciągłe bycie online proponuje nam właśnie internetowy gigant. Ale może jest to też rodzaj swoistego rachunku sumienia ze strony Netflixa? 

Fot. Youtube

Niewolnicy świata wirtualnego 

Mamy rodzinę Mitchellów. Ich córka Katie zaraz zaczyna studia. Bardzo się z tego powodu cieszy, bo wreszcie będzie mogła być daleko od rodziny. Używając języka młodzieżowego – trochę wstydzi się swoich „starych”. A przede wszystkim ojca, który jest jakby z poprzedniej epoki – zupełnie nie radzi sobie ze światem wirtualnym. Chyba w każdym z nas powinna zapalić się lampka ostrzegawcza, jak zobaczymy niektóre sceny z tego filmu. Rodzinny posiłek, którego uczestnicy (poza ojcem) nie są zainteresowani rozmową i byciem ze sobą – są za to wpatrzeni w ekrany swoich smartfonów. Kto z nas nie zna tego z autopsji… Złośliwie mówi się nawet o tym, że każde spotkanie towarzyskie w pewnym momencie zdominowane zostaje przez smartfony i media społecznościowe. O znajomych, którzy są fizycznie obok zapominamy. Łatwo przekraczamy granicę i zaczynamy być niewolnikami świata wirtualnego. Trudno nam wytrzymać, gdy nie zobaczymy kolejnej relacji na Insta, nie dowiemy się, co znajomi umieścili na Fejsie czy po prostu nie sprawdzimy najnowszych informacji na którymś z portali. I taki świat przedstawiony jest w netflixowej animacji. Twórcy pokazują, jak bardzo wykrzywiona zostaje nasza rzeczywistość, gdy skupimy się na świecie wirtualnym. 

Fot. Youtube

Stawiamy na rodzinę 

Przede wszystkim jednak film ten pokazuje nam, jaki wpływ na nasze relacje z innymi ludźmi ma świat wirtualny. Relacje budowane w mediach społecznościowych owszem, są ważne, i są faktycznymi relacjami. Jednak nacisk powinniśmy położyć właśnie na te relacje ze świata realnego (choć wiadomo, że te światy się przenikają, tych samych znajomych spotykamy tu i tu). Nie możemy siedzieć non stop w sieci – przypomina mi się popularna przed laty akcja „Wyloguj się do życia”. To właśnie po stronie wylogowania się do życia stają twórcy tej animacji. Przypominają o wartości relacji w rodzinie. Katie przecież jest zbuntowaną nastolatką. Nie obchodzi jej rodzina, rodzice, chce skupić się na swoich nowych znajomych. A to jednak w tych najtrudniejszych momentach okaże się, że to właśnie na rodzinie może polegać. Przekonuje się o tym zresztą każdy z Mitchellów – bo każdy z nich ma coś do naprawienia. Animacja Netflixa mocno podkreśla, jak ważna jest właśnie rodzina. Nie zapominajmy też, że rodzina to – owszem – więzy krwi. Ale warto też pamiętać o tej szerszej rodzinie – czyli po prostu o bliskich nam osobach. O przyjaciołach, na których możemy liczyć – znacznie bardziej niż na setki znajomych z portalu społecznościowego.  

Czy uratują świat? 

Film, który prezentowany jest na Netflixie podejmuje ważną dziś tematykę i robi to w ciekawy, atrakcyjny sposób. Fabuła jest zaskakująca. Oglądamy prawdziwy film przygodowy z niezwykłym czarnym bohaterem, a nawet bohaterką – jest nią… pewna aplikacja komputerowa – Pal. To przez nią na świecie pojawia się mnóstwo robotów, którzy pomagają Pal w zawłaszczeniu świata. I w centrum wydarzeń oczywiście znajdzie się rodzina Mitchellów. Od tego, czy jej członkowie będą w stanie w stanie współpracować zależy to, czy uda się uratować świat. Rodzina musi połączyć siły – i to pozwoli jej członkom zrozumieć, co jest najważniejsze. Oczywiście, film ten nie neguje świata wirtualnego. Raczej skłania nas do refleksji nad tym, jak używać go w odpowiedni, umiarkowany, zrównoważony sposób. Tak, by świat wirtualny był nam pomocny – ale by nas nie zdominował. Bo wirtual nie jest zły – o ile dobrze z niego korzystamy.  

Fot. unsplash

Obejrzyj z rodziną 

Współczesne rodzinne filmy animowane w doskonały sposób potrafią połączyć ciekawą fabułę z mądrym przesłaniem. I tym tropem idą także „Mitchellowie”. Wspólny seans rodziców z dziećmi może być przyczynkiem do rozmowy na ważne tematy, do wyjaśnienia  dzieciom, że nie powinny mieć wciąż wzroku wpatrzonego w ekran smartfona. Nadchodzą święta. W tym czasie sporo czasu spędzimy w rodzinnym gronie. To dobry moment na to, by wspólnie np. obejrzeć dobry film – „Mitchellowie konta maszyny” nadają się idealnie na taki świąteczny seans. To okazja do mądrej i dobrej zabawy. Bo faktycznie – bawić się podczas tego seansu będą i dzieci, i dorośli. Poczucie humoru to bowiem trzeci element charakteryzujący współczesne animacje – w netflixowej animacji dobrych żartów nie brakuje. Po seansie „Mitchellów” muszę przyznać, że wszystkie pięć filmów nominowanych w tym roku do Oscarów filmów to doskonałe pozycje. Światowa animacja trzyma wysoki poziom!

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze