Rekolekcje dla kandydatów na duchowych komandosów
Wyjątkowe surwiwalowe rekolekcje ignacjańskie z postem, modlitwą ciała i praktykami ascetycznymi odbędą się w najdzikszych terenach Beskidu Niskiego na terenie dawnej łemkowskiej. Od 18 do 23 września ich uczestnicy mieszkać będą w namiotach niczym eremach, poznają sposoby przetrwania wśród dzikiej przyrody i pod kierownictwem doświadczonych rekolekcjonistów będą mogli w milczeniu i samotności poznać siebie i Boga.
Dlaczego właśnie surwiwalowe rekolekcje?
Piotr Słabek, organizator: W sztuce przetrwania najważniejszą rolę odgrywa psychika, świat myśli i uczuć. Od tego zależy motywacja do przeżycia, do podjęcia walki. Dopiero na drugim miejscu są umiejętności, dalej sprzęt i wyposażenie. Ojcowie Pustyni byli doświadczonymi specjalistami od ludzkiej psychiki, od panowania nad myślami i emocjami, surwiwal wydaje się więc rzeczywistością im bardzo bliską.
Przetrwanie na pustyni było bez wątpienia surwiwalowe…
– Anachoreci przez wiele lat żyli w skrajnych warunkach na pustyni, to była prawdziwa szkoła przetrwania. Często obraz ich życia jest zbyt duchowy i wyidealizowany, nie biorący pod uwagę ich zmagań z trudnymi warunkami i swoistej szkoły przetrwania. Surwiwal jest bliskim obcowaniem z przyrodą, dostrzeganiem jej piękna. W naturze można dostrzec Boże piękno, wyczuć Bożą miłość. Całe stworzenie przeniknięte jest Bożym Duchem. W stworzeniu możemy rozpoznać samego Stwórcę. Ojcowie Pustyni wielokrotnie doświadczali tego, że obraz piękna przyrody pomaga w przezwyciężeniu trudności.
Co jeszcze wspólnego ma surwiwal z duchowością?
– Zaletą surwiwalowych warunków jest ciekawy proces nazywany pedagogiką i edukacją przeżyć. Metoda ta zakłada koncentrację na aktywności fizycznej i przeżywaniu – wyniki badań neurobiologicznych nad procesem uczenia się, potwierdzają tę koncepcję. To najbardziej pozostaje w naszej pamięci, z czym wiążą się silne uczucia. Edukacja przeżyciowa opiera się na mocnym oddziaływaniu otaczającej nas natury oraz towarzyszących temu aktywności. Uczenie się zorientowane na działanie stosował już Platon. Jest to metoda pedagogiczna związana z przygodą. Pozostawia głębokie ślady w pamięci i w całej psychice. Ojcowie Pustyni bardzo rozwinęli tę metodę, wprowadzając całą gamę czynności symbolicznych. Mamy liczne ślady takich działań w apoftegmatach.
Czy sprawdzono już skuteczność takiej metody?
– Wraz kolegą, który jest instruktorem surwiwalu, kilkakrotnie wypróbowaliśmy skuteczność tej koncepcji, organizując wyjazdy surwiwalowe dla trudnej młodzieży i wyjazdy dla ojców z synami. Najpiękniejsze rekolekcje o Ojcach Pustyni organizowane w super wygodnych domach rekolekcyjnych, gdzie nie do pomyślenia jest pokój bez ubikacji i prysznica, nigdy nie będą miały ani tego klimatu, ani tych przeżyć warunkujących skuteczny proces edukacji. Paradoksalnie rekolekcje w luksusowych warunkach – od strony fizycznej związanej z naszym ciałem, które jest podstawą naszej modlitwy są jakimś rodzajem ,,kanapy” o której wspomniał papież Franciszek w słynnym przemówieniu na Światowych Dniach Młodzieży.
Skąd pomysł na tego typu rekolekcje?
– W połowie lat dziewięćdziesiątych uczestniczyłem w ćwiczeniach duchownych św. Ignacego Loyoli (4 tygodnie, co rok jeden tydzień). Później uczestniczyłem w Ćwiczeniach jako kierownik duchowy. W 2016 r. podjąłem posługę dawania Ćwiczeń, czyli głoszenia tzw. konsyderacji, wraz z kierownictwem duchowym. Wraz z o. Józefem Augustynem SJ przeprowadziliśmy kilka cykli tzw. Fundamentu, czyli pięciodniowego początku ćwiczeń duchownych. W swoim życiu poznałem skuteczność propozycji św. Ignacego, widziałem też niezwykłe działanie Boga poprzez tę formę rekolekcji w wielu rozmowach podczas kierownictwa duchowego. Postanowiłem podzielić się tym z innymi ludzi. W związku z tym, że bardzo bliskie było mi doświadczenie piękna przyrody, poprzez surwiiwal postanowiłem połączyć te dwie rzeczywistości. W tej inicjatywie dużym wsparciem i pomocą jest dla mnie o. Jan Konior SJ, z którym współprowadzę te rekolekcje.
Jak taka forma sprzyjać ma przeżyciu rekolekcji?
– Co prawda w domach rekolekcyjnych raczej zaleca się modlitwę w kaplicy, ale Pan Jezus nauczał na łonie przyrody, modlił się w otoczeniu natury. Na początku otaczający świat może nas nieco rozpraszać, lecz i rozproszenia są wielkim błogosławieństwem, gdyż strzegą bram głębokiej modlitwy przed przypadkowymi intruzami. Bramy rozproszeń otwierają się przed ludźmi doświadczonymi, umiejącymi panować nad swymi myślami i emocjami. Cały nasz wyjazd jest między innymi nastawiony na uporządkowanie tzw. wewnętrznych poruszeń, czyli naszych myśli i uczuć. Wszystkie niewygody związane z formą rekolekcji, naturalny lęk przed ciemnością i różnymi zagrożeniami, odczucie samotności (uczestnicy będą mieszkać w pojedynczych namiotach oddalonych od siebie – do dyspozycji mam 20 ha polany) będą obnażać nasze słabości i wady, pomagać bardziej poznać siebie i więcej zaufać Bogu, doświadczyć Jego miłości.
Jakie znaczenie ma post, czym on dokładnie podczas tych rekolekcji będzie?
– Do postu będziemy się odpowiednio przygotowywać, najpierw przez poznanie podstawowych zagadnień i mechanizmów dotyczących fizjologii i duchowości postu wodnego. Kolejnym etapem przygotowań będzie podjęcie tzw. postu Daniela minimum 7 dni przed wyjazdem (zalecane optimum to 14 dni). Post rozpocznie się wieczorem w dniu przyjazdu i potrwa do dnia wyjazdu, kiedy wspólnym posiłkiem (wywar z warzyw i gotowane warzywa) rozpoczniemy etap stopniowego wychodzenie z postu. Tak naprawdę będzie to tylko cztery dni ścisłego wodnego postu. Tego typ postu uderza w najbardziej po oddychaniu zakorzeniony w naszej psychice nawyk jedzenia. Ojcowie Pustyni doskonale rozumieli tę kwestię, ukazując 8 myśli namiętnych jako panoramę walki duchowej. Każdy, kto chciał podjąć trud duchowych zmagań, powinien pokonać pierwszą myśl namiętną – jest nią obżarstwo bardzo szeroko rozumiane.
Przecież w jedzeniu nie ma nic złego…
– Oczywiście. Pierwsza myśl namiętna nie dotyczy tylko nadmiaru spożywania pokarmów. Ona jest mechanizmem, w którym człowiek swój wewnętrzny lęk i pustkę chce zrekompensować jedzeniem, to swoisty substytut i pozorny lek na stres i frustracje. Wyłączenie tego mechanizmu spowoduje trudne do wyobrażenia skutki: włączą się myśli natrętne z obawami o nasze zdrowie i życie, wspomnienia wspaniałych smakowitych potraw, które kiedyś jedliśmy, a które w czasie wyjazdu już nie będą naszym udziałem, będziemy planować co zjemy, jak się ten uprzykrzony post skończy. Post będzie odkrywać podobną rolę jak silny wiatr podczas regat, wymaga więcej umiejętności i wysiłku do kierowania łodzią, niż przy słabym wietrze lecz sprawia, że do mety dociera się szybciej.
Jakie znaczenie ma milczenie w tym rekolekcyjnym czasie?
– Milczenie jest podstawą życia duchowego, ono pobudza duchowy wzrost, zapewnia klimat by lepiej usłyszeć siebie i Boga. Pełne milczenie zawsze obowiązuje we wszystkich formach ćwiczeń duchownych. Gadatliwość rozprasza, a ktoś kto zbyt często dzieli się swym świadectwem życia duchowego, podobny jest do ogrodnika, który każdemu przechodniowi pokazuje, jak urosły mu warzywa, odkopując ich korzenie.
A jak jest z samotnością?
– Samotność na łonie przyrody ma szczególny urok i moc. Dobre bycie samemu sprzyja integracji wewnętrznej, oswajaniu się z byciem ze sobą, z własną samotnością. We współczesnej psychoterapii nadużywana jest rola dynamiki grupy, wzajemnych relacji i interakcji. Zajęcia grupowe, grupy wsparcia są traktowane często bezkrytycznie jako panaceum na każdy problem, każdą trudność. Oczywiście bez relacji z innymi są kluczowe i nie można ich zaniedbywać, bez nich człowiek nie mógłby się rozwijać i nie byłby w stanie być człowiekiem. Często jednak zapomina się o fundamencie – czyli o relacji z samym sobą, o dystansie do siebie, o potrzebie bycia samemu, o potrzebie lubienia siebie – bo przecież nikt nie chce być z kimś, kogo się nie lubi, nie cierpi czy wręcz nienawidzi.
Bywa tak, że relacje z innymi (rodzinne, małżeńskie, przyjacielskie) są traktowane jako tarcza przed samotnością, są ucieczką przed byciem z samym sobą. Jest to bardzo pozorna ucieczka, bo i tak samotność dopada każdego z nas. Tak naprawdę to głównie jesteśmy sami, sami ze sobą, ze swoimi myślami, nawet jeśli wokół nas jest sporo ludzi. Samotność może być błogosławieństwem, wyczekiwanym szczęściem – może być też być udręką, porażką, cierpieniem czy piekłem. Wszystko zależy od tego, jak na nią patrzymy, jak ją postrzegamy i przeżywamy. Samotność to nasz podstawowy stan, z którym powinniśmy być doskonale zaznajomieni, oswojeni i zżyci. Budowanie relacji z innymi i ich terapeutyczne znaczenie to ważna kwestia, jest jednak zdecydowanie na drugim miejscu dopiero po relacji z samym sobą. Czas wyjazdu będzie czasem pielęgnowania samotności.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |