PAP/Darek Delmanowicz

Równe na Ukrainie: nie oczekiwaliśmy, że krzyż będzie taki konkretny

Ks. Władysław Czajka jest proboszczem w Równem, na zachodniej Ukrainie. Przybył tam 30 lat temu, jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. W rozmowie z Radiem Watykańskim zwraca uwagę, że nie pamięta takiej atmosfery zagrożenia jak obecnie. Ludzie żyją w ogromnym strachu, pytają jak długo to potrwa, kiedy się skończy, szukają bezpiecznego miejsca, gdzie można by się schronić.

Gdy zadzwoniliśmy do ks. Władysława Czajki, przebywał on w jednym z mieszkań, gdzie udzielał chrztu małemu dziecku, w pewnym sensie „dziecku wojny”.

„Tato tego dziecka jest wojskowym. W jakiejś mierze ten chrzest jest przyśpieszony. W normalnych warunkach odbyłyby się w jakiś uroczysty dzień. Trzeba po prostu działać, na ile to jest możliwe. Ludzie żyją, bo trzeba żyć, przemieszczają się. Szukają jakiegoś miejsca bardziej spokojnego. ludzie szukają bezpiecznego miejsca. Wędrują ze wschodu na zachód. W niedzielę czytaliśmy słowo biskupów zapowiadające Rok Krzyża Świętego. To jest coś dla nas. Nie spodziewaliśmy się, że ten krzyż będzie tak namacalnym znakiem, że będzie tak konkretny w naszym życiu, że tak dotknie naszego życia, naszej historii, tutaj na miejscu. Widzę, że część ludzi wyjeżdża na Zachód. Wyjeżdżają żony, mamy z dziećmi, a mężowie zostają. To rozdzielenie rodziny jest już jakimś kryzysem. Studenci nie mogą wrócić do swojego kraju, no to szukają miejsca, w domach studenckich zostaje ktoś czasem zupełnie sam. Do nas przyszły osoby z Afryki, z Konga, bo nie wiedzą, gdzie pójść“ – powiedział papieskiej rozgłośni ks. Władysław Czajka.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze