Rzeźbiarka i senior dokumentują zanikające tradycje na drodze do Santiago de Compostela
Nieustająca nawet w czasach pandemii popularność pielgrzymek do Santiago de Compostela skłoniła madryckiego korespondenta dziennika „New York Times” Nicholasa Caseya do głębszej refleksji na ten temat. Oparł się m.in. na wypowiedziach Hiszpanów, które ostatnio badały ginące już tradycje, związane z tą pątniczą drogą, zwaną Camino de Santiago.
37-letnia rzeźbiarka Irene García-Inés i 70-latek Jesús Jato – właściciel hostelu w miejscowości Villafranca del Bierzo – od roku jeżdżą razem po różnych zajazdach, w których zatrzymują się pielgrzymi. Dokumentują tam m.in. stare pieśni, niekiedy całe litanie, śpiewane niegdyś przez pątników, które zaczynają już umykać ludzkiej pamięci. Odnaleźli też używane niegdyś – przed budową nowoczesnych dróg – drewniane buty „zaco”, w których najlepiej było przechodzić przez błota. We współczesnym obuwiu z gumowymi podeszwami byłoby to w ogóle niemożliwe. García-Inés próbuje je na nowo tworzyć, wykorzystując do tego mądrość poprzednich pokoleń. Na pewno mają one wartość artystyczną, co widać na zamieszczonym w nowojorskim dzienniku zdjęciu z wystawy w jej butiku. Poza tym oboje odnaleźli jeszcze „coroza” – płaszcz ze słomy, który służył najpierw pasterzom, a później także pielgrzymom w czasie wędrówki, gdy padał deszcz.
>>> Odkrywamy Camino de Santiago#1: co warto zobaczyć na Camino frances?
Najważniejszy jednak w tej pielgrzymce jest jej element duchowy. Autor artykułu przypomniał legendę, wedle której „po śmierci Jezusa aniołowie towarzyszyli przeniesieniu relikwii św. Jakuba Apostoła z Judei do wybrzeży Hiszpanii, gdzie tamtejsi chrześcijanie wybudowali świątynię, w której je złożyli. W wiekach średnich rozpoczęły się pielgrzymki do tego miejsca. Napływali tam wierni z tak odległych krajów jak Anglia, Włochy i Polska”. Na pytanie: czy i na ile duchowe doświadczanie ludzi z tamtych czasów może zaistnieć współcześnie, dziennikarz odpowiada na podstawie rozmów z różnymi pielgrzymimi, że jest to możliwe.
Święta droga
„Dziś, w czasach sekularyzacji, pozostał jakiś duchowy zarys (spiritual drew) tamtego doświadczenia. To prawda, że w Santiago widoczne są wpływy kultury pośpiechu. Ludzie przyjeżdżają autobusami, aby później zaliczyć ostatnich 100 km trasy pieszo – wymagane minimum – i otrzymać w zmian świadectwo ukończenia pielgrzymki. Ale prawdą jest także to, że młodzi ludzie idą przez góry, rozmawiając ze sobą (i z Bogiem) o swoich dalszych planach na dorosłe życie. A małżeństwom udaje się rozwiązywać swoje problemy właśnie na zakończenie trasy, gdy dochodzą do katedry w Santiago” – napisał Casey. Rozmawiając z García-Inés i Jaito doszedł do wniosku, że „na świecie nie brakuje dziś wielu turystycznych pułapek. Ale jeśli chodzi o tego rodzaju święte drogi jak Camino de Santiago, to nie pozostało już ich zbyt wiele. I dlatego właśnie warto spróbować je przejść”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |