fot. EPA/REMO CASILLI

S. Drozd: jestem pełna podziwu i wdzięczności dla polskiego społeczeństwa [ROZMOWA]

„Jestem pełna podziwu i wdzięczności dla polskiego społeczeństwa za ogromne zaangażowanie, otwartość serc i ciepło z jaki, przyjmowane są ukraińskie rodziny. Po tych reakcjach widzimy, co to znaczy autentyczna sąsiedzka przyjaźń” – podkreśla siostra Anna Drozd z greckokatolickiego Zgromadzenia Sióstr Służebnic Najświętszej Panny Maryi. Dyrektorka Ekumenicznego Domu Pomocy Społecznej w Prałkowcach w rozmowie z KAI mówi m.in. o pracy sióstr na rzecz uchodźców, inicjatywach podejmowanych w Polsce i na Ukrainie i jak idea polsko-ukraińskiego pojednania wciela się obecnie w życie.

Krzysztof Tomasik: Siostro Anno, ciężko cokolwiek mówić, trwa okrutna agresja Rosji na Ukrainę. Jak siostra to postrzega i przeżywa ten czas?

S. Anna Drozd: To niezwykle trudny czas. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek przyjdzie mi przeżywać wojnę. Miałam nadzieję, że po II wojnie światowej najokrutniejszej i najtragiczniejszej w dziejach świata, wojna w Europie nie będzie już nigdy miała miejsca. Jakże trudno patrzeć na cierpienia niewinnych ludzi, szczególnie dzieci, kobiet i osób starszych i bynajmniej nie oglądamy tego na ekranie telewizora, czy komputera, ale doświadczamy tego realnie. Nie ukrywam, że z bólem serca szczególnie śledzę losy dzieci ze szkół i sierocińców, które wspieramy od ponad 20 lat organizując dla niech różne formy pomocy. Dzisiaj, gdy dowiaduję się, że budynki w Kijowie, Charkowie, Białej Cerkwii, Muratowie w obwodzie Ługańskim w których żyły zostały zniszczone bombardowaniami serce się rozdziera.

>>> Nuncjusz apostolski w Kijowie: zło w tej wojnie możemy pokonać poprzez post, modlitwę, dużo pokory i miłości

Zaopatrywaliśmy je w środki do życia i wspierałyśmy je finansowo. W Muratowie wybudowałyśmy ośrodek od zera, dzieci tam przebywające przeżyły bombardowania już w 2014 r. Traumę jaką w nich pozostawiło to przeżycie starałyśmy się leczyć m.in. poprzez organizację wyjazdów wakacyjnych do Lwowa, Jaremczy i innych miejscowości. Dzisiaj przeżywają to na nowo doświadczając jeszcze większej agresji. Do końca miałam nadzieję, że inwazja nie nastąpi. Z drugiej strony patrzę na te dramatyczne wydarzenia, jako na bardzo ważny moment historyczny, pokazujący niezwykłą dojrzałość społeczeństwa ukraińskiego, gotowego do obrony własnej godności i niezależności nawet za cenę życia. Pomimo tragizmu sytuacji to dodaje mi wewnętrznej otuchy.

Od dwóch tygodni doświadcza siostra dramatu uchodźców z bliska…

– Byłam na przejściach granicznych w Korczowej i Medyce. Widziałam olbrzymie kolejki do odprawy i hale wypełnione tysiącami ludzi. Niewyobrażalne, że ludzie wytrzymywali wielogodzinne stanie na mrozie. Szczególnie rozdzierający widok przedstawiały kobiety z niemowlętami na rękach i małe dzieci stojące po dwa trzy dni w kolejce. Tak wyglądały pierwsze dni na granicy po wybuchu wojny. Dla mnie wstrząsające są też wspomnienia ludzi np. z Kijowa, którzy musieli z powodu alarmów lotniczych zbiegać do piwnic i schronów z małymi dziećmi. Nieprzespane noce spędzone w ubraniach, aby gdy zabrzmi alarm jak najszybciej opuścić mieszkanie. Do dzisiaj przybysze z Kijowa zwracają uwagę, że gdy są u nas uderza ich panująca cisza i spokój. Samo to już jest dla nich wielkim wytchnieniem.

Naprawdę trudno to nam sobie wyobrazić. Jedna z kobiet z Białej Cerkwii wspominała, że gdy pojechała do swojej mamy na wieś, powróciła po dwóch dniach i zobaczyła, że jej dom został całkowicie zniszczony. Inny obraz, który stale wzbudza niepokój i współczucie to ludzie przyjeżdżający do nas z jedną walizką, torbą, do tego z dzieckiem na rękach. Nie mają nic więcej. Niektórzy nie zdążyli wziąć nawet swoich dokumentów. Takie widoki robią porażające wrażenie, ustawiają człowieka do pionu.

>>> Dlaczego papież Franciszek nie idzie na wojnę?

Jak ocenia Siostra postawę polskiego społeczeństwa wobec Ukrainy, dramatu uchodźców?

– Jestem tą postawą niezwykle zaskoczona. Społeczeństwo zareagowało na dramat Ukrainy i uchodźców w sposób naturalny i spontaniczny. Na każdym kroku odczuwa się otwartość i bliskość człowieka wobec bliźniego. Takiej solidarności nie można było sobie zaplanować, zrodziła się z głębokiej ludzkiej potrzeby bycia po prostu dobrym człowiekiem. Widzę jak w samym Przemyślu, od momentu wybuchu wojny, wręcz z godziny na godzinę, tworzą się kolejne miejsca, gdzie ludzie przynoszą wszystko czym można się podzielić: żywnością, odzieżą, środkami higienicznymi, ciepłym posiłkiem. Widzę jak otwierają swoje domy i mieszkania serdecznie przyjmując w nich uchodźców przyjeżdżających pociągami z Kijowa i Lwowa. Na twarzach przyjmujących ich Polaków widać łzy, wzruszenie i dużo pozytywnych emocji.

Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Postawa otwartości i pomocy nie może się jednak ograniczać do spontanicznego zrywu, ale musi towarzyszyć nam, w dłuższej perspektywie, świadomość, że Ukraińcy z powodu przedłużającej się wojny, oby tak nie było, będą wymagać naszego wsparcia przez dłuższy czas.

– Napawa mnie nadzieją to, że nasz rząd myśli w perspektywie długoterminowej, choćby stwarzając możliwość podjęcia pracy zarobkowej, aby ludzie mogli wziąć życie w swoje ręce i odnaleźć się w nowych realiach. Dobrze, że uchodźcy nie są zamykani w jakichś obozach, jak to ma miejsce wielu krajach, ale mogą żyć w miarę normalnie, małym dzieciom zapewnia się przedszkola, a starszym możliwość kontynuowania edukacji. Jest to bardzo dobra droga w rozwiązywaniu uchodźczego problemu. Wszystko też zależy jak długo będzie trwała wojna, na ile jako społeczeństwo będziemy podejmowali trud wzajemnego współżycia, współpracy i pomocy w organizacji codziennego życia uchodźcom z Ukrainy. Na ile starczy nam cierpliwości i zrozumienia. Ale bądźmy zawsze dobrej myśli.

Jakie działania podejmujecie na Ukrainie i w Polsce?

– Na Ukrainie siostry na miarę swoich możliwości robią co mogą. Większość naszych wspólnot znajduje się na zachodniej Ukrainie. Dotychczas byłyśmy także w Odessie i Kijowie, ale ze względu na duże zagrożenie życia, siostry z tych miast przyjechały do Lwowa i okolic i tu aktywnie wspierają akcje pomocy ludności cywilnej, rannym, dzieciom i wszystkim komu mogą. W Polsce też zaangażowałyśmy się na nasze możliwości. Działamy na naszym terenie w Ekumenicznym Domu Pomocy Społecznej w Prałkowcach i Ośrodku Ekumenicznym w Przemyślu.

>>> Caritas Ordynariatu Polowego z pomocą Ukrainie

Ze względu, że jest to tuż przy granicy z Ukrainą od pierwszego dnia wojny przyjęliśmy matki z dziećmi dając im dach nad głową i otoczyłyśmy opieką i materialną i duchową. W piętek 25 lutego przyjęłyśmy matkę w ciąży z dwójką dzieci i następnego dnia przeżyliśmy radosne chwile, gdyż urodziła się Sofijka, której udzieliliśmy zaraz sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Jej narodzenie było dla mnie znakiem, że mimo okrucieństwa wojny, my Polacy, Ukraińcy i w ogóle Europejczycy musimy dążyć do odnowy naszego życia. Wszyscy potrzebujemy odnowy, powrotu do fundamentalnych wartości, tego co jest najbardziej istotne w życiu człowieka. Większość matek z dziećmi przebywa u nas kilka dni a potem udają się do swoich rodzin, które mieszkają w Polsce albo w innych krajach Europy. Ale stale przybywają do nas nowe grupy.

Obok opieki nad uchodźcami, co jeszcze robicie?

– Prowadzimy zbiórki rzeczowe i finansowe. To co mnie napawa optymizmem to to, że udało nam się zainicjować akcję pomocy humanitarnej poprzez nawiązanie stałych kontaktów z przyjaciółmi z Austrii, Hiszpanii, z organizacjami w Niemczech i Szwajcarii. Dzięki temu, głównie matki z dziećmi jada do tych krajów i otrzymują tam bezpłatne zakwaterowanie, pomoc w nauce języka, możliwość podjęcia pracy, a dzieciom i młodzieży zapewnia się kontynuowanie edukacji. Jest to szeroko i dynamicznie rozwijająca się pomoc.

Z kolei w samych Prałkowcach nawiązaliśmy współpracę z obecnymi tu wspólnotami zakonnymi: z siostrami służebniczkami NMP, które prowadzą przedszkole i ojcami michalitami. I tak dzieci z Ukrainy mogą korzystać z przedszkola a ojcowie michalici wspomagają nas przekazując różne dary oraz służą transportem przewożąc ludzi z przejścia granicznego do nas i w inne miejsca. Ponadto przyjmujemy pod swój dach osoby w podeszłym wieku i chore. Zapewniamy im opiekę pielęgnacyjną i medyczną, współpracujemy z lekarzami i oddziałem ratunkowym. Robimy co możemy odczuwając przy tym głęboką więź jaka łączy Kościół rzymskokatolicki i greckokatolicki.

Od lat Wasze Zgromadzenie patronuje Nagrodzie Pojednania Polsko – Ukraińskiego i teraz jej idea i misja wciela się całkowicie w życie.

– Przez lata pracowaliśmy nad tym, co nas łączy i teraz doświadczamy naszych więzi jak najbardziej realnie. Nagroda liczy sobie już 22 lata. Z tej „cegiełki” powstał teraz potężny most łączący Polaków i Ukraińców. O tym marzyliśmy przez lata. a ostatnie dni pokazują, że świetnie potrafimy współpracować, podejmować wspólne wyzwania i że mamy tyle siły i energii i co ciekawe – nikt nas do tego nie zmusza.

>>> Kard. Dziwisz: pomoc niesiona Ukrainie jest zapowiedzią Bożego błogosławieństwa

Szkoda, że w takich tragicznych okolicznościach…

– Cóż Pan Bóg stosuje wobec człowieka różne „formy wychowawcze”. M. in. jedną z nich jest wojna. Towarzyszące jej traumatyczne przeżycia pokazują to co jest najważniejsze w życiu, gdzie właściwie tkwi dobro w każdym człowieku. Ono się teraz rozlewa z wnętrza naszych serc pokazuje, gdzie tkwi sens naszego życia. W tej tragedii to jest najcenniejsze.

Jak potoczą się losy Ukrainy? Widać niesamowitą determinację całego narodu ukraińskiego w obronie Ojczyzny i dążeniu do zwycięstwa.

– Mam nadzieję, że Ukrainie się to uda. Innej myśli nie dopuszczam do siebie. Ukraińcy potrzebują od nas ogromnego wsparcia duchowego, społecznego, materialnego i militarnego, w każdym wymiarze. Ukraina walczy nie tylko o własną niepodległość, ale jest też nadzieją dla Europy. Ukraina jest także naszą obronną tarczą. Życzmy aby naszym siostrom i braciom Ukraińcom wystarczyło determinacji i sił. Mają nadzieję i nie poddają się.

>>> Ks. Wojciech Stasiewicz z Charkowa: ludzie są pełni wiary

W czym najbardziej można Was teraz wspomóc?

– Będziemy wdzięczne za każdą pomoc materialną i finansową. Z tego będziemy mogły zakupić najpotrzebniejsze rzeczy dla uchodźców, ale i też wesprzeć lekarzy, służby medyczne oraz dzieci, które przebywają u nas i innych naszych ośrodkach. Nie ukrywam, że w pewnym sensie pierwszą falę uchodźców mamy za sobą. Teraz oczekujemy kolejnej, ze wschodnich terenów Ukrainy, ludzi jeszcze bardziej osamotnionych, bez żadnych związków z Polską czy Zachodem. Chodzi przede wszystkim o osoby starsze i chore. Módlmy się, aby wojna się zakończyła i wszystko wróciło do normy.

Nie ustawajmy zatem w modlitwie.

– Dla mnie niezwykle krzepiące były listy i słowa wsparcia dla Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i jego zwierzchnika abp Światosława Szewczuka ze strony przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisława Gądeckiego i prymasa Polski abp Wojciecha Polaka. Jest to wyraz głębokiej duchowej łączności oraz jedności naszych Kościołów. Módlmy się za oba nasze narody, byśmy w tych trudnych czasach dawali prawdziwe świadectwo naszej wiary w Jezusa, jedności narodów i naszego Kościoła. Nie zapominajmy, czasy są trudne i okrutne, ale dzieje się też wiele dobra.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze