ks. Paweł Potoczny

fot. arch. ks. Paweł Potoczny, Instagram, zonatyksiadz

Sakrament małżeństwa pomaga mi w posłudze kapłańskiej [ROZMOWA]

O tym, czy łatwo jest pogodzić małżeństwo i kapłaństwo oraz o duchowości i liturgii greckokatolickiej z ks. Pawłem Potocznym rozmawia Michał Jóźwiak.

Michał Jóźwiak (misyjne.pl): Jesteś księdzem, mężem, ojcem. Ale masz też wiele innych zainteresowań i aktywności.

Ks. Paweł Potoczny: – Ale najważniejsze jest księdzowanie (śmiech). Oczywiście jest wiele zainteresowań, aktywności, zadań i posług, jednak one wzajemnie się uzupełniają i mają wzajemny wpływ na siebie. Staram się unikać gradacji, co jest ważne, a co mniej ważne, nie da się tego spolaryzować.

Ale po „księdzowaniu” najważniejsza jest…

– Oczywiście rodzina, bo mam żonę i trójkę dzieci. Staram się poświęcać im jak najwięcej czasu, choć codzienność jest intensywna, bo mam obowiązki jako proboszcz, a pochłania mnie oprócz tego uprawianie triatlonu i innych sportów. Pasjonuję się też liturgią i filozofią.

>>> Instagramowy profil ks. Pawła Potocznego [@zonatyksiadz]

Dla rzymskich katolików to pytanie może wydawać się prowokacją, ale Ty jesteś księdzem greckokatolickim, więc wypada o to zapytać: czy małżeństwo pomaga w przeżywaniu kapłaństwa?

– Zdecydowanie tak! Każda relacja, która jest odwzorowaniem miłości Chrystusowej do drugiego człowieka, pomaga w realizowaniu posługi kapłańskiej. Kiedy mamy dobrze poukładane życie rodzinne, kiedy jest ono oparte na dobrych relacjach i miłości, to pomaga ono realizować każde powołanie, w tym także powołanie kapłańskie. Jakość mojego życia rodzinnego wpływa na jakość mojej posługi jako duchownego. W każdym innym zawodzie, posłudze czy służbie działa to chyba podobnie.

Uważasz, że celibat w całym Kościele katolickim powinien być opcjonalny?

– Celibat już jest opcjonalny. W Kościele katolickim są dwadzieścia trzy Kościoły wschodnie i w niektórych z nich celibat jest opcjonalny.

Dlatego pytam o cały Kościół katolicki, bo dyskusja na temat celibatu absorbuje najbardziej rzymskich katolików.

– Nie mam sprecyzowanego zdania w tym temacie. Celibat niewątpliwie może być ogromną wartością, jeśli jest przeżywany uczciwie i szczerze. Najważniejsze jest to, żeby być wiernym swoim wyborom – niezależnie od tego, czy jest to małżeństwo, kapłaństwo, życie w celibacie. Trzeba być wiernym sobie i Bogu w tym, do czego się zobowiązaliśmy. To jest sedno. I kryzys Kościoła nie bierze się z tego, że celibat albo jest, albo go nie ma. Bierze się z niewierności Bogu i swoim decyzjom.

>>> Celibat na ławie oskarżonych

W przypadku grekokatolików ważna jest kolejność sakramentów. Najpierw musi być małżeństwo, a dopiero później kapłaństwo.

– Zgadza się. Rodzinę można założyć wyłącznie przed sakramentem święceń. Swoją żonę Anię poznałem na trzecim roku seminarium. Relacja przerodziła się w poważny związek. Po skończonym seminarium wzięliśmy ślub.

Na święcenia kapłańskie musi być zgoda żony?

– Tak, żona wyraża zgodę na piśmie i oznajmia, że nie będzie czyniła przeszkód w wykonywaniu posługi kapłańskiej przez męża. Jeśli żona się nie zgodzi, to nie ma święceń.

Jak funkcjonuje Twoja parafia? Ilu liczy wiernych? Jak jest z frekwencją na nabożeństwach? Z czego utrzymuje się parafia?

– Pracuję tu od dziewięciu lat. Parafian mam około dwustu, ale ich liczba niestety raczej spada. Utrzymujemy się z datków wiernych. Dzierżawimy też grunty, które należą do wspólnoty – to około 15 hektarów. Siłą rzeczy, jako proboszcz, muszę zajmować się finansami i nawet trochę interesuje mnie to, jak właściwie zarządzać powierzonymi dobrami. Parafia jest położona w atrakcyjnym miejscu, na szlaku turystycznym. Dlatego mamy przygotowaną ofertę rekolekcji, dni skupienia czy wypoczynku. Nasz kościół pochodzi z XIV wieku, więc kwestia ochrony zabytków też nie jest mi obca.

Liturgia greckokatolicka jest inna niż ta, do której przyzwyczajeni są katolicy obrządku łacińskiego. Mógłbyś opowiedzieć o najważniejszych różnicach?

– Liturgia Kościoła bizantyjskiego to zupełnie inne miejsce rozwoju duchowości niż liturgia rzymska. Wywodzi się ona z trochę innego pojmowania świata, innego myślenia o Bogu i człowieku. Na dzisiejszy obraz Boskiej Liturgii składa się tradycja bizantyjska oraz duchowość ludzi z terenów Rusi Kijowskiej. To połączenie rozwijało się przez wieki i ma swoją specyfikę.

Na czym ona polega?

– Liturgia jest u nas śpiewana. Po wejściu do cerkwi rzuca się w oczy oczywiście ikonostas, za którym sprawowana jest modlitwa eucharystyczna. Kapłan celebrujący mszę św. stoi przodem do ołtarza razem z wiernymi. Komunia św. z kolei udzielana jest zawsze pod dwiema postaciami.

>>> Oferta rekolekcji w Cyganku

I wygląda trochę inaczej niż w Kościele rzymskokatolickim.

– Komunikanty są w formie prosfory, czyli chleba zanurzonego w winie, czyli po konsekracji w Krwi Pańskiej. Tak się składa, że właśnie go wypiekam (śmiech). Komunii udzielamy łyżeczką do ust.

Najważniejsze w Boskiej Liturgii dzieje się za ikonostasem?

– Nie! Nie powinniśmy patrzeć w ten sposób. Cała liturgia i przestrzeń liturgiczna stanowią jedność. Każdy element jest tam samo ważny i ma swoje znaczenie. Nawet kruchta, w której zgodnie z tradycją stoją grzesznicy i katechumeni. Gromadzą się tam, bo chcą zbliżyć się do Chrystusa. Ołtarz jest oczywiście szczególnym miejscem i on znajduje się za ikonostasem, ale nie działoby się na nim nic, gdyby nie wiara ludzi zgromadzonych w świątyni – kapłana i wiernych.

Ikonostas rozdziela jednak prezbiterium od reszty świątyni.

– I tak, i nie. Fizycznie rozdziela, ale teologicznie i duchowo łączy to, co niebieskie z tym, co ziemskie. Na ikonostasie są przedstawiane postaci biblijne, postaci świętych, sceny z życia Jezusa, a także wizje królowania Chrystusa. Za ikonostasem ma miejsce ofiarowanie darów, zejście Boga z nieba na ziemię, więc jest to łączenie nas – Kościoła ziemskiego z Kościołem, który jest w niebie. Jesteśmy zgromadzeni wokół Zbawiciela, który do nas przychodzi. To jest właśnie Komunia.

Liturgia odprawiana jest w języku polskim?

– Jest taka możliwość, ale większość naszych parafian ma pochodzenie ukraińskie, więc naszym pierwszym językiem jest właśnie ukraiński. Zdarza się jednak, że na przykład w pogrzebie bierze udział sporo osób, które nie znają języka ukraińskiego, wtedy liturgia na prośbę rodziny może być częściowo po polsku. Dotyczy to również ślubów czy innych wydarzeń modlitewnych. Mamy oficjalne tłumaczenie ksiąg liturgicznych na język polski, więc nie ma z tym problemu.

Czy kwestie sakramentów wyglądają tak samo jak w Kościele rzymskokatolickim?

– W praktyce Kościoła Greckokatolickiego jest udzielanie trzech sakramentów razem – Chrzest, Bierzmowanie (chryzmacja) i Eucharystia. Jeżeli Chrzest i Bierzmowanie odbywa się bez Liturgii Eucharystycznej, to dziecko należy przynieść czy przyprowadzić jak najszybciej na najbliższą Liturgię Eucharystyczną. Uważamy, że to daje potrzebne łaski do wzrastania w wierze. Z kolei, kiedy przychodzi u dzieci umiejętność rozeznawania i odróżniania dobra od zła, to w wieku kilku lat nie są przygotowywane do pierwszej Komunii św., ale do pierwszej spowiedzi.

To przykład, który pokazuje, że mimo trwania w jednym Kościele katolickim, pewne akcenty rozkładamy inaczej. Czym z Twojego punktu widzenia różni się duchowość rzymskich katolików od grekokatolików?

– Od razu zaznaczam, że będzie to bardzo subiektywne spojrzenie (śmiech). Rzymscy katolicy są bardzo skupieni na pasji. Cierpienie, ciągłe poczucie grzeszności stawiane jest na piedestale. Msza Święta w pierwszych minutach ma wezwanie do poczucia winy – moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina… U nas w Eucharystii jednym z pierwszych wezwań jest – do Pana w pokoju pomódlmy się. Zwróć uwagę, jak już kilka pierwszych wersetów zmienia nastawienie i nastrój. To wynika właśnie z tych różnic rozwoju duchowości i teologii. Czasem wygląda to nawet na kult cierpiętnictwa i umęczenia u łacinników. Grekokatolicy koncentrują się bardziej na passze. Przejście, zmartwychwstanie zmienia perspektywę patrzenia na wszystko i powinno owocować radością. Pasja jest tylko elementem, chwilą, przez którą przechodzimy, żeby cieszyć się życiem. Obecność Boga w Eucharystii niejako zmusza człowieka do radości, że z nami jest Bóg, który wykupił nasze grzechy. A patrząc na miny rzymskich katolików w kościele można odnieść wrażenie, że niewiele jest w nich radości z tego spotkania z Bogiem. Poprzez śpiew i melodykę w czasie nabożeństw w Kościołach Wschodnich, również można odnieść większe wrażenie odczuwanej radości.

***

Ks. Paweł Potoczny – ur. w 1981 r. w Braniewie. W 2006 r. ukończył Greckokatolickie Seminarium w Lublinie. 2006 r. wstąpił w związek małżeński z Anną, mają trójkę dzieci. W 2007 r. przyjął święcenia kapłańskie. Posługę kapłańską sprawował jako wikariusz w parafii archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Przemyślu (2007/2013), gdzie pełnił również funkcję wicekanclerza kurii, a także w Olsztynie (2013/2014). Od 2014 r. jest proboszczem parafii św. Mikołaja w Żelichowie (Cyganku) na Żuławach. Jest zaangażowany w prace kilku archidiecezjalnych komisji.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze