fot. unsplash

Sebastian Zbierański: niezależny katolicyzm, czyli hulaj dusza? [FELIETON]

Katolikiem nazywamy kogoś, kto jest ochrzczony. Kogoś, kto wierzy w Trójjedynego Boga, szanuje Pismo Święte, Tradycję i nauczanie Kościoła oraz pozostaje w jedności z papieżem. Czy to określenie może przysługiwać komuś, kto ma do tych zasad bardzo swobodne podejście? 

Od razu powiedzmy sobie ważną rzecz: katolicyzm nie jest, ba – nigdy nie był i raczej nie będzie – jednorodny. Zresztą, pewnie każdemu obiło się o uszy dodawane do tego wyrazu różnych przedrostków, takich jak „grecko-” czy „staro-”. W końcu inne obrzędy liturgiczne czy odrębna hierarchia nie są powodem, by wyrzucać te i podobne grupy za burtę Kościoła. W świecie, w którym społeczna ewolucja przeżywała już etapy modernizmu i postmodernizmu nie wszystko jest jednak tak oczywiste.  

>>> USA: jak „niedoinformowani” katolicy postrzegają Kościół

Kościół naucza… 

Jedno z przysłów mówi, że „gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania”.  Ostatnio myślę, że to porzekadło – nieco sparafrazowane – może dziś z powodzeniem odnosić się do sytuacji wierzących katolików. Żyjemy w ciekawych czasach. Praktycznie wszystkie dziedziny życia rozwijają się w niespotykanym dotąd tempie, stwarzając konieczność rewizji obowiązujących zasad i praw. Trudno, żeby to zadanie w jakiś sposób omijało Kościół. Schemat jego nauczania jest jednak skonstruowany w bardzo przemyślany sposób. I tak – to, czego nigdy nie wolno podważać i zmieniać nazywa się dogmatem; to, co wymaga obserwacji i wciąż podlega ewolucji, czeka na stosowny moment, w którym Magisterium ujmie je w konkretne ramy. Tak jest np. z tym, co dzieje się – mówiąc językiem Kościoła – w zakresie sfery moralnej. To bez wątpienia obszar, który w świecie zmienia się szybciej niż wszystkie inne. Dlatego formułowanie nauk o moralności z uwzględnieniem pewnych przemian wymaga wielkiej ostrożności, pokory i wiary. Przede wszystkim wymaga jednak czasu i doświadczenia oraz mądrości kompetentnych osób, co niektórym jest zupełnie nie w smak.

kazanie biskup kościół ambona
Fot. cathopic

 Naprzeciw problemów 

Sądzę, że właśnie ta niecierpliwość jest jednym z głównych powodów, dla których wśród katolików podnoszą się głosy sprzeciwu i niezrozumienia wobec aktualnego nauczania Kościoła. Nie brak ich zwłaszcza na Zachodzie, gdzie jednym z głównych problemów Kościoła jest coraz silniejsza sekularyzacja. Pozornie mogłoby się wydawać, że odpowiedzią na ten i inne problemy wspólnoty będzie jej „otwarcie się” na postulaty niektórych ruchów społecznych. Niestety, zbyt często w tym procesie brakuje rozwagi i spokojnej, rzeczowej analizy tego, z czym ma się do czynienia. Nie da się także ukryć, że takiej tendencji ulegają niektórzy duchowni, głoszący to, co w jakiś sposób odbiega od wykładni nauki moralnej Kościoła. Widać to choćby na przykładzie błogosławienia związków homoseksualnych. Niektórzy duchowni robią to na wzór tego, jak w Kościele błogosławi się małżeństwa. Swoje podejście tłumaczą uniwersalnością Ewangelii i tym, że Kościół nikogo nie odrzuca. Taka argumentacja podkreśla jednak tylko ich ignorancję, a w zasadzie źle rozumiane pojęcie „dobrej woli”.

>>> Ks. Henryk Paprocki: religia powinna przeszkadzać. To jej główne zadanie

fot. cathopic.com

Kim są „niezależni”?

Podobne postawy prowadzą do wyodrębnienia się grupy osób opierających swoją wiarę i przekonania na własnej interpretacji Ewangelii, Prawa i Tradycji. Raczej nie stronią od określania się jako „niezależni katolicy” – choć definicja tego terminu najczęściej wcale nie pokrywa się z rzeczywistością. „Niezależnego” katolika odróżnia od pozostałych przede wszystkim kwestionowanie prymatu papieża. Oficjalnie ich praktyki religijne nie odbiegają od tego, co wyznaje i praktykuje Kościół katolicki. Rzeczywistość pokazuje, że problem leży tak naprawdę w kwestionowaniu nauczania Kościoła wyrażonego w różnych dokumentach, sukcesywnie wydawanych przez Stolicę Apostolską. Nie jest tajemnicą, że do najbardziej drażliwych spraw należą spory wokół stanowiska Kościoła na temat aborcji, eutanazji, rozwodów czy zapłodnienia in vitro. Dochodzą do nich wspomniane już kwestie związane z problematyką gender czy rolą środowisk LGBT. Wiele osób nie akceptuje prawd, które podkreśla Magisterium i szukają sposobów, by ten fakt zamanifestować.

>>> Dlaczego Kościół nie może błogosławić par homoseksualnych?

Co zrobiłby Jezus?

Mimo to jest w nich chyba jakaś tęsknota, która nie pozwala definitywnie odciąć się od korzeni. Przecież nie bez przyczyny nazywają się „katolikami”. Co więcej, część ich postulatów dotyka zmian w samej strukturze Kościoła. Poglądy mające kierunek zdecydowanie liberalny mówią m.in. o kapłaństwie kobiet czy o zniesieniu celibatu. Niestety mam wrażenie, że takie podejście może być próbą poszukiwania wygodnej, dostosowanej do własnych oczekiwań drogi życia duchowego. Tymczasem w Kościele zupełnie nie chodzi o własne kreowanie zasad wiary. Ogromne znaczenie ma posłuszeństwo i umiejętność wsłuchiwania się w głos autorytetów. Nie chcę zarzucać „niezależnym” braku dobrej woli. Chciałbym jednak mocno zaznaczyć, że szukanie odpowiedzi na problemy Kościoła i wytyczanie drogi, jaką ma pójść we współczesnym świecie zaczyna się nie od własnych pomysłów i wizji, ale od pytania: „Co zrobiłby Jezus?”. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze