Siostra Anna Bałchan: zakonnice to fajne babki są! [ROZMOWA]
Wszystko, co robimy sprowadza się do dewizy „być dla”. To jest przecież istota życia zakonnego, życia konsekrowanego. „Bycie dla” można realizować na wiele sposobów. Oczywiście trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić, by obowiązki nie sprawiły, że zaniedbamy spotkanie z Bogiem – mówi siostra Anna Bałchan SMI (ze Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej w Katowicach).
Nasza rozmówczyni opisuje swoje zakonne życie. Jest to życie – jak na zakonnicę – dość nietypowe, bo s. Anna łączy swoją medialną osobowość, talent do organizowania pomocy dla innych z cichą, osobistą modlitwą. Należy do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, którego celem początkowo była opieka nad ubogimi kobietami i zapobieganie prostytucji, a następnie rozszerzono cele zakonu także na opiekę nad osobami starszymi i chorymi, osobami w kryzysie bezdomności i na edukację młodzieży.
Siostry w Katowicach prowadzą placówkę, w której schronienie znajdują kobiety – ofiary handlu ludźmi. Jednocześnie koordynują projekt budowy Centrum Rodziny im. Świętego Józefa. Budowa jest już prawie na ukończeniu, ale cały czas potrzebne jest wsparcie. Szczegóły na stronie budujemycosdobrego.pl.
Siostra Anna z zawodu jest mechanikiem obróbki skrawaniem. Po szkole średniej wstąpiła do zakonu, ukończyła studia teologiczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W 2001 r. została b jedną z założycielek i prezeską Stowarzyszenia im. Marii Niepokalanej na Rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom w Katowicach, od 2010 r. działającego pod nazwą Stowarzyszenie PoMOC dla Kobiet i Dzieci im. Marii Niepokalanej, którego celem jest pomoc kobietom i ich dzieciom zagrożonym lub dotkniętym przemocą seksualną, fizyczną i psychiczną, ofiarom handlu kobietami, ofiarom przymuszonej prostytucji oraz ich rodzinom.
Maciej Kluczka (misyjne.pl): Jest Siostra osobą medialną (wystąpiła Siostra w kilku telewizyjnych programach, chętnie korzysta z mediów społecznościowych), a jednocześnie jest Siostra bardzo aktywna w organizacji pomocowej. Czy da się pogodzić tyle aktywności z życiem przy modlitwie i w klasztorze?
S. Anna Bałchan (marianka, Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej): – Da się, tylko wymaga to samodyscypliny. To podstawa. Choć przyznaję, że często w tyle głowy pojawia się myśl, że tej modlitwy mogłoby być więcej. W Katowicach mamy placówkę, gdzie mieszkamy razem z kobietami i ich dziećmi. To ofiary przemocy domowej i handlu ludźmi. Moje życie nie jest więc tak bardzo poukładane jak w klasztorze, gdzie wszystko można dokładnie zaplanować, a dzień przebiega według ściśle określonego rozkładu.
Uczestniczyła Siostra w programie Telewizji Polskiej „Welon, fura i brawura”, ale występów w telewizji miała Siostra znacznie więcej.
– To była wielka przygoda! Program pokazał ludzi Kościoła, którzy w sposób cudowny przeżywają swoje życie, swoją wiarę. Każdy na swój sposób, ale u każdego można dostrzec obecność i działanie Boga. Każdy odczytywał swoje powołanie, powołanie do bycia w Kościele, do bycia dla innych.
Program pokazał też, że życie zakonne może być medialne – tak pozytywnie medialne.
– Program pokazał ludzki obraz sióstr. W stereotypach zakon może wydawać się miejscem monotonnym i nudnym, a często jest zupełnie odwrotnie. Zakonnice to fajne babki są!
Praca Siostry – myślę tu o posłudze wobec kobiet – też jest przecież formą modlitwy.
– Oczywiście. Modlitwa jest obecna w ciągu całego naszego dnia. Już od świtu, gdy modlitwą zawierzamy Bogu cały dzień i wszystkie nasze plany, zadania. Wszystko, co robimy sprowadza się do dewizy: „być dla”. To jest przecież istota życia zakonnego, życia konsekrowanego. „Bycie dla” można realizować na wiele sposobów. Oczywiście trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić, by obowiązki nie sprawiły, że zaniedbamy spotkanie z Bogiem.
Ostatnio rozmawialiśmy w grudniu 2021 roku. Tematem była budowa Centrum Rodziny im. Świętego Józefa. Na jakim etapie jest ten projekt? Czy pracy jest jeszcze dużo?
– Brakuje dosłownie jednego miliona! Gdyby udało się tę kwotę pozyskać, to w ciągu roku moglibyśmy zacząć działać. Dużo pracy posunęło się do przodu, można wszystko obserwować na stronie internetowej budujemycosdodrego.pl. Do tej pory wydaliśmy 10 mln, a pierwszy budżet (sześć lat temu) zakładał, że w sumie wydamy 4 mln zł. Dobrze więc widać, jak podrożały koszty inwestycji. Przeszkód było wiele, chociażby inflacja. Uważam więc, że to cud Pański, że budowa jest na tym etapie, co teraz. Oczywiście wyczekujemy otwarcia Centrum, tak by mogło już spełniać wszystkie swoje zadania. A ma tam być żłobek, miejsce do pracy zdalnej, kawiarnia, kuchnia, w której będzie można kupić dobry, domowy obiad. Cały czas zbieramy pieniądze i czekamy na ludzi dobrej woli. Centrum ma być miejscem dobrych spotkań. Także warsztatów, które będą dawały konkretne narzędzia w rozwijaniu umiejętności budowania relacji, szczególnie w rodzinie. Chodzi o to, by tata i mama wiedzieli, jak bawić się z dziećmi, jak towarzyszyć im przy dorastaniu. Centrum ma być wsparciem dla rodziny. Będzie tam klub „SOS Niania”, do którego należeć będą kobiety, które zaopiekują się dzieckiem, gdy rodzice będą tego potrzebować.
>>> Siostra Anna Bałchan: dla Boga margines społeczny nie istnieje
Zapytam o kobiety, które mieszkają z Siostrami w Waszej katowickiej placówce. Ile ich jest?
– W tym miejscu mieszkają tylko dwie siostry, dlatego mieszka z nami maksymalnie 15 kobiet. Nie da się mieć relacji i skutecznie pracować z większą liczbą osób. To punkt pomocy interwencyjnej. Są u nas zarówno Polki, jak i cudzoziemki. Kierowane są do nas przez Straż Graniczną i policję. Polki w ciągu dziewięciu miesięcy są w stanie stanąć na nogi, podjąć pracę, odłożyć pieniądze i usamodzielnić się. W przypadku cudzoziemek trwa to trochę dłużej, wtedy jest więcej spraw do załatwienia.
Proceder handlu ludźmi jest globalnym problemem. Dotyczy kobiet, ale także dzieci, które stają się ofiarami sieci pedofilskiej. Jaka jest skala tego problemu?
– Dokładanej skali nikt nie zna. Do tej pory większy odsetek stanowił seksbiznes, teraz zwiększyła się liczba osób wykorzystywanych do pracy niewolniczej. Są niestety w Polsce zakłady pracy, które obiecują cudzoziemcom, że przez pracę u nich załatwią sobie pozwolenie na pracę i inne potrzebne dokumenty. A ludzie – licząc na to – pracuję nawet po 12 godzin dziennie przez siedem dni w tygodniu. To się dzieje obok nas. Drugą plagą jest żebractwo. To są zorganizowane grupy, które wystawiają na ulice ludzi z niepełnoprawnościami, głównie z Rosji i Mołdawii. Z tym można się spotkać głównie w większych miastach. Godzą się na to, bo gdy żebrzą na ulicy w Polsce, to ich sytuacja jest i tak lepsza niż w kraju, z którego pochodzą. Potrzeba więc naszej uważności, bo dając im kilka złotych, wspieramy ten proceder.
A jak to się stało, że Siostra zajęła się tematem handlu ludźmi?
– W 1998 r. zostałam delegowana do pracy na ulicach Katowic. Tak zdecydowali moi przełożeni, ksiądz biskup. Pomagałam kobietom, prostytutkom oraz dziewczynom, które uciekały z domu. I wtedy po raz pierwszy spotkałam się z sytuacją, że ktoś nie chce zejść z ulicy, bo nie może, bo musi np. oddać dług, bo ktoś mu każe. Gdy wtedy mówiłam, że istnieje handel ludźmi, to wielu nie chciało mi uwierzyć. Szukałam pomocy, wtedy bardzo pomogła mi Fundacja La Strada. Również siostra Małgorzata Chmielewska znała ten temat I tak się to zaczęło… Później byłam w Rzymie, gdzie odwiedziłam ośrodki prowadzone przez zakonie pomagające takim ludziom. Później zaczęły się starania, by i w Katowicach był taki dom. Początkowo było to miejsce głównie dla Polek, teraz więcej jest cudzoziemek, są kobiety z Afryki, z Azji. W tamtych krajach Polskę przedstawia się tak, jak kiedyś nam Amerykę. W dodatku wiza do Polski jest stosunkowo najtańsza, składa się na nią często cała rodzina czy nawet wioska. Po to, by ktoś mógł wyjechać, zarabiać i wysyłać pieniądze do domu, gdzie panuje dotkliwa bieda.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |