s. Małgorzata Chmielewska, fot. YouTube

Siostra Małgorzata Chmielewska: jesteśmy stworzeni do miłości i wspólnoty 

Niedawno na łamach „Tygodnika Powszechnego” ukazał się wywiad z s. Małgorzatą Chmielewską. To znana społeczniczka działająca m.in. na rzecz osób w kryzysie bezdomności. Mieszka z synem z niepełnosprawnością, Arturem, jest jego matką adopcyjną.  

Siostra Małgorzata Chmielewska działa w katolickiej wspólnocie Chleb Życia. Już na początku wywiadu, który przeprowadził z nią Przemysław Wilczyński, wspomina m.in. o tym, że niedawno udało się otworzyć w Warszawie nowy, piękny dom dla ludzi w kryzysie bezdomności, ale i dla chorych i starszych. To jednak nie wspólnota stanowi główną oś wywiadu, a kwestia niezależnego życia.  

>>> Siostra Chmielewska: w polskim Kościele nie mówi się o drugim człowieku 

Życie niezależne 

Siostrze Małgorzacie Chmielewskiej nie od dziś bliska jest troska o osoby na wiele sposobów wykluczone. I tę troskę widać też w wywiadzie z „Tygodnika Powszechnego”. Syn siostry Chmielewskiej jest dorosłym mężczyzną w spektrum autyzmu. W ostatnim czasie zabierany jest w ciągu dnia do Środowiskowego Domu Samopomocy w Opatowie. Dzięki temu matka ma pół dnia dla siebie, a właściwie – na spokojniejsze ogarnianie różnych spraw. To ważna dziś kwestia – temat osób, które towarzyszą osobom z niepełnosprawnościami jest ostatnio mocno podejmowany w debacie publicznej. Chodzi o to, by polepszyć nie tylko jakość życia osób z niepełnosprawnościami, ale i ich opiekunów. Bo ci opiekunowie często nie mają własnego życia – „poświęcają” się swoim dzieciom, rodzicom, dziadkom i zapominają o sobie. Zapominają też dlatego, że system nie jest im przychylny. 

Fot. PIOTR MAŁECKI/VIVA/NAPO/FORUM

Siostra Małgorzata mówi, że „w pewnym sensie taki konstrukt jak «niezależne życie» w ogóle nie istnieje – zawsze zależymy od innych i ich działań, a jeśli próbujemy  się z tego wyplątać, to zazwyczaj kończy się nieszczęściem. Po prostu jesteśmy stworzeni do miłości i wspólnoty”. Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić. Jesteśmy „zwierzętami stadnymi” – tak zostaliśmy stworzeni przez Boga. I dlatego w naszym DNA jest wspólnota – komunia z innymi ludźmi. Nie ma więc stricte pełnej niezależności. Ale nie oznacza to jednak, że nie ma życia niezależnego – jest, i do tego życia każdy z nas jest zaproszony. Dlatego Przemysław Wilczyński pyta siostrę Małgorzatę o niezależne życie osób, którym od lat pomaga. Pada odpowiedź: „To życie w godnych warunkach, z możliwością wyrażenia własnego zdania, wpływania na bieg zdarzeń. To są fundamentalne rzeczy – dla każdego”. Możliwość wyrażenia własnego zdania – na ten fragment wypowiedzi s. Małgorzaty warto zwrócić uwagę. Sama zresztą podaje potem przykład, jak bardzo ważne jest dla niej to, by Artur mógł wyrazić swoje zdanie – czy to w sklepie, czy to w kościele. Rozmówczyni „Tygodnika Powszechnego” podała też przykład osób w kryzysie uchodźczym, które mieszkały w domu wspólnoty: „(…) wypełniłam lodówkę po brzegi, a oni sobie z niej brali, co chcieli. Aż sobie uzmysłowiłam, że są to przecież ludzie, którzy jeszcze do niedawna wiedli niezależne życie. Mieli prace, swoje nawyki. A skoro tak, to dla nich godne życie oznacza między innymi możliwość pójścia do sklepu i kupienia wszystkiego samemu. Dlatego każdy dostał specjalną kartę sklepu sieciowego”. 

>>> Kanada: eutanazja z powodu bezdomności i ubóstwa?

Esencja nauczania Kościoła 

Siostra Małgorzata wprost mówi o trudach życia np. osób w kryzysie bezdomności. 719 złotych stałego zasiłku otrzymują mieszkańcy jej domu, dla niektórych z nich to jedyne „źródło dochodu”. Zakonnica przyznaje, że to kwota, która nie pozwala wieść nie tylko życia niezależnego, ale i godnego. Jak zatem najlepiej pomóc np. osobom w kryzysie bezdomności? W niektórych miejscach stawia się na zamieszkanie wspólne, w ośrodkach, w innych zaś na danie mieszkania. A siostra Małgorzata Chmielewska podkreśla, że nie ma jednej recepty, „wszystko zależy od człowieka”. 

Rozmówczyni odniosła się też do niedawnego protestu osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów. 1400 złotych renty socjalnej, wraz z dodatkiem 500 zł, dostaje też jej syn – Artur. To naprawdę niewiele. Skandalem siostra nazywa fakt, że tych ludzi doprowadzono do takiej desperacji. Osoby z niepełnosprawnością często do zwykłego, codziennego funkcjonowania potrzebują większych środków finansowych. Mają potrzeby, których większość z nas raczej nie ma (pieluchy, leki, rehabilitacja itd.). O tym problemie mówi się od lat – i wciąż jest do zrobienia bardzo dużo. Trzeba o tym – zdaniem siostry Chmielewskiej – dużo mówić: „Przecież to jest esencja nauczania Kościoła. Sama istota nauczania świętego Jana Pawła II – o pomaganiu starym, chorym, bezradnym, uciekającym przed wojnami”.  

fot. freepik/postooleh

Potrzeba wytchnienia 

„Taka kobieta – bo to zwykle są kobiety – nie pracuje, urywa kontakty społeczne, rodzina przestaje się odzywać. I coś, co znam z autopsji: ciągła, 24-godzinna czujność, ciągłe kontrolowanie. Taki opiekun, jeśli nie jest odporny, może zwariować” – mówi na łamach „Tygodnika Powszechnego” siostra Chmielewska. I to bardzo ważny wątek. Wspomniałem już, że opiekunowie osób z niepełnosprawnością często nie mają własnego życia. Są non stop dla tego drugiego człowieka. To jest wykańczające. Dlatego powinny z jednej strony otrzymywać godziwe wsparcie finansowe (dla siebie) od państwa. Ale też potrzebne im wsparcie osobowe. Nie ma wciąż ustawy o asystencji, na którą tak bardzo czeka środowisko osób z niepełnosprawnością i ich opiekunów. Taka ustawa mogłaby zmienić codzienność wielu ludzi w naszym kraju. Przede wszystkim – dałaby wytchnienie. Siostra Małgorzata bardzo mocno podkreśla potrzebę takiego wytchnienia. Nie zawsze pieniądze rozwiązują problemy, w tym wypadku chyba jeszcze bardzie potrzeba drugiego człowieka, który wesprze w opiece – i pozwoli opiekunowi na posiadanie własnego życia. Wywiad Przemysława Wilczyńskiego z s. Chmielewską pokazuje, że wiele jeszcze mamy – jako społeczeństwo – do zrobienia w kontekście osób wykluczonych. Ale myślę też, że nie powinniśmy biernie czekać na decyzje rządzących. Sami też możemy działać. Przecież możemy np. powiedzieć sąsiadce, która opiekuje się dzieckiem z niepełnosprawnością, że ma kilka godzin wolnego, a my posiedzimy z jej dzieckiem. Dla nas to kilka godzin, dla tej drugiej strony to może być szansa na nabranie sił do życia. Jeśli w takiej pomocy się nie odnajdujemy – to jest jeszcze wiele innych sposobów. Chyba do tego też zachęca nas Chrystus… 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze