fot. Hubert Piechocki

Solidarność w barwach niebiesko-żółtych [FELIETON] 

Kilkadziesiąt godzin bez wiedzy o tym, co dzieje się z rodzicami. Przeogromny strach. Takim doświadczeniem na poznańskim placu Wolności podzieliła się z uczestnikami pokojowej manifestacji młoda Ukrainka. Sytuacja na Wschodzie jest trudna – ale wyzwoliła w nas też pokłady solidarności. 

Wracałem dziś z centrum Poznania na swoje osiedle. I zauważyłem, że jeden z małych, osiedlowych sklepików zmienił swój wygląd. Dotychczas pokrywało go barwne grafitti, a teraz niewielki blaszany budynek przyjął barwy niebiesko-żółte. To drobny gest solidarności z mieszkańcami Ukrainy. Jednak takich gestów jest w ostatnich dniach mnóstwo. Widziałem nawet sklep, który zmienił nazwę pierogów ruskich – solidaryzując się w ten sposób z naszymi wschodnimi sąsiadami. 

fot. Hubert Piechocki

Prowolnościowy plac Wolności 

Tym najbardziej widocznym gestem solidarności z Ukraińcami są masowe manifestacje pokojowe odbywające się w miejscowościach całego świata. Wielkie metropolie, małe miasteczka i wioski – wszyscy chcą pokazać, że są po stronie Ukrainy, a nie po stronie agresora, który postanowił napaść na wolny kraj. Zwłaszcza w Polsce odbywa się wiele takich inicjatyw. Byłem na takiej manifestacji w Poznaniu, na placu Wolności. Jechałem na nią pociągiem. Szybko zorientowałem się, że niektórzy współpodróżni też jadą na tę manifestację. Byli wśród nich też nasi bracia z Ukrainy, którzy od jakiegoś czasu mieszkają Polsce. Spodziewałem się, że tłum będzie spory – i rzeczywiście tak było, nie zawiodłem się. Na placu Wolności nie od dziś odbywają się różnego typu manifestacje. Mój współtowarzysz był na kilku z nich. Zwrócił jednak uwagę na to, że przy tej proukraińskiej najmocniej czuć emocje tłumu, najmocniej czuć poruszenie.   

Poznańska demonstracja, fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Brawa za odwagę 

A jakie to były emocje? Przede wszystkim – ogromna solidarność. Solidarność, która łączyła w sobie barwy biało-czerwone z niebiesko-żółtymi. Plac Wolności wypełniony był Ukraińcami i Polakami, którzy byli jedną wspólnotą. Ogromne brawa rozległy się, gdy na początku spotkania Dagmara Gregorowicz, wokalistka zespołu Dagadana, poprosiła o to, żeby Ukraińcy obecni na placu podnieśli ręce. Każdy miał gdzieś obok siebie przedstawiciela narodu, na który napadł reżim Władimira Putina. Biliśmy im brawo w geście solidarności, ale też podziwu. Widzimy przecież, z jaką odwagą od kilku dni Ukraińcy bronią swojego kraju. Poznań jest daleko od wschodniej granicy, jest tu na razie bardzo spokojnie. Na razie nie przybyli tu nawet uchodźcy uciekający z Ukrainy. Dlatego takie gesty solidarności – nawet jeśli są tylko symboliczne, jak udział w propokojowej manifestacji czy w biegu, który odbył się w niedzielny poranek nad jeziorem Malta – są bardzo ważne. Choć dzieje się już dużo zbiórek i akcji, ale te najważniejsze działania – pomoc konkretnym przybyszom, którzy u nas się zjawią – dopiero przed nami. Musimy stanąć na wysokości zadania. 

Putin vs miłość i solidarność 

Patrzyłem na liczne transparenty. Ludzie wypisywali różne rzeczy, ale ich wspólnym mianownikiem było wyrażenie tego, że nikt nie chce wojny, że nikt nie chce przelewu krwi niewinnych ludzi. Wszyscy chcemy pokoju. Na wielu kartonach widać było podobizny Władimira Putina zestawione z Adolfem Hitlerem. Może to bardzo ostre porównanie, ale przecież bardzo prawdziwe. Może nie wypowiadamy tego na głos, ale analogia Hitler-Putin przyszła w tych dniach do głowy niejednemu z nas. Mi przyszła. Hitler zburzył spokój w Europie w latach 30. XX w. Władimir Putin niecałe sto lat później chce zrobić to samo. Najwyraźniej chce zapisać się w historii obok takich postaci jak Hitler. „Putler” – to jedno z określeń, które zauważyłem na szyldzie. Historia odpowiednio oceniła Adolfa Hitlera, obecnego przywódcę Rosji czeka pewnie podobna ocena. Nie wiem, co siedzi w głowie człowieka, który chce siać nienawiść i zło. Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Ale Putin ma przeciwko sobie potężną armię – nie tylko te militarną. Nie ma prawa wygrać, bo miłość i solidarność nie są po jego stronie. Są po stronie zaatakowanej Ukrainy, a w pewnym sensie – zaatakowanej Europy. 

fot. Hubert Piechocki

Zwyczajne wstążki 

Drobne gesty, od których zaczyna się prawdziwa solidarność. Jedna dziewczyna przygotowała plakaty z herbem Polski – z żółtym orłem na niebieskim tle. Nasze godło przyjęło barwy ukraińskie. Dostaliśmy z kolegą taki plakat i towarzyszył nam przez całą manifestację. Była też kobieta rozdająca wstążki w kolorze żółtym i niebieskim. Kupiła je chwilę wcześniej wraz z mężem w sklepie po drugiej stronie ulicy. I spontanicznie zaczęła rozdawać ludziom. Zainteresowanie – ogromne. Mąż pobiegł nawet do sklepu, by dokupić wstążki. Takie drobne, oddolne działania rodzą w nas solidarność. Z chęcią zawiązywaliśmy sobie te wstążki na ramieniu, by choć w ten sposób być z Ukraińcami. Nadal mam tę wstążkę przyczepioną do kurtki. Każdy z nas zna pewnie niejednego współbrata ze Wschodu. Od lat pracują między nami, są naszymi sąsiadami, kumplujemy się z nimi. I dlatego zwyczajnie chcemy pokazać, że są nam bliscy. I tę bliskość było czuć na placu Wolności. Potrzeba nam w tych dniach takich dobrych znaków. 

fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Byli w piwnicy 

Chcę jeszcze napisać o wzruszeniu. Było wiele przemówień. Niektóre po polsku, inne po ukraińsku (i nie miało żadnego znaczenia to, że częściowo ich nie rozumiałem). Robiło wrażenie, gdy Ukraińcy bardzo ochoczo odpowiadali na frazę „Sława Ukrainie”. Widać, że jest w tym narodzie ogromna wola walki o to, by nie utracić daru wolności, by putinowski reżim ich nie ogarnął. Było jedno świadectwo, przy którym pewnie niejednej uczestniczce i niejednemu uczestnikowi manifestacji zakręciła się łza w oku. Mieszkająca w Poznaniu Ukrainka opowiadała, jak od czwartku do sobotniego popołudnia nie miała kontaktu  z rodzicami. Nie wiedziała, co się z nimi dzieje – a w miejscowości, z której pochodzi też rozgrywały się działania wojenne. Kilkadziesiąt godzin strachu, brak wszelkiej informacji. Dopiero w sobotę rodzice odezwali się. Ukrywali się w piwnicy, w której nie było zasięgu. Taki strach o los bliskich towarzyszy teraz wielu naszym współbraciom ze Wschodu. Dlatego tym bardziej potrzebne jest im nasze bycie obok. Proste gesty wsparcia. Ja sam wczoraj napisałem SMS-a do znajomego Ukraińca z pytaniem, czy wszystko w porządku z nim i z jego rodziną. I takich gestów potrzeba. W ten sposób okazujemy solidarność. Ta polska, biało-czerwona specjalizacja w tych dniach przybiera barwy niebiesko-żołte. Bądźmy solidarni z Ukraińcami. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze