Fot. Facebook Społeczna Kaffka

Społeczna Kaffka – pierwsza kawiarnia w Krakowie, w której pracują osoby z zespołem Downa [REPORTAŻ]

Ponad tysiąc. Tyle jest lokali gastronomicznych w Krakowie. Ale tylko jeden tak wyjątkowy. Społeczna Kaffka znajduje się przy ulicy Na Kozłówce 25. A od innych miejsc wyróżnia się obsługą. Bo pracują w niej osoby z zespołem Downa.

O tym miejscu słyszałam w mediach jeszcze przed jego otwarciem. Byli tam już influencerzy, wiele osób mówiło o tej kawiarni i udostępniało na jej temat informacje w swoich mediach społecznościowych. W końcu udało też i mi wybrać się do Społecznej Kaffki. Wchodzę do niej w sobotę około południa. Kilka osób akurat pije kawę i je ciasto. Wśród nich z uśmiechem chodzi Janek, który podczas rozmowy ze mną podkreśla, że bardzo lubi tę pracę i że cieszy się za każdym razem, gdy przychodzą klienci. Opowiada także, że każdego dnia dociera do pracy sam, z czego jest bardzo dumny. A jego największym marzeniem jest robienie często kawy, bo właśnie to sprawia mu największą radość w życiu.

Janek – pracownik kawiarni najbardziej lubi robić kawę. Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Co jest najważniejsze?

Społeczna Kaffka powstała dwa lata temu. Działa od stycznia zeszłego roku jako drugi punkt prowadzony przez spółkę Społeczna 21, która powstała już w 2018 r. Wtedy osoby związane ze Stowarzyszeniem Rodziców i Przyjaciół Osób z Zespołem Downa „Tęcza” w Krakowie zastanawiały się, co mogą robić wchodzące w dorosłość osoby z zespołem Downa. Ostatecznie stwierdzono, że dobrym pomysłem dla nich byłoby pójście do pracy. Nie jest to jednak na polskim rynku pracy takie łatwe. Konieczne było założenie przedsiębiorstwa, którego ideą wówczas było prowadzenie foodtrucka w Krakowie nad Zalewem Nowohuckim. Foodtruck ten powstał w ramach współpracy z firmą Frytki Belgijskie, która postanowiła pomóc i w ramach franczyzy nie pobiera opłat.

Grażyna Banach-Kociołek jest prezesem Stowarzyszenia „Tęcza”. Sama ma córkę Agnieszkę z zespołem Downa, która pracuje w foodtrucku od początku jego istnienia.

– Najważniejsze dla Agnieszki jest to, żeby pójść do pracy, a po niej do Klubu Aktywnych Zawodowo. To jest miejsce, w którym można spędzać wspólnie czas i normalnie funkcjonować w społeczności. Foodtruck, w którym pracuje Agnieszka cieszy się dużą popularnością. A z racji, że coraz więcej osób z zespołem Downa po skończeniu szkoły chciało podejmować pracę, to zaczęliśmy zastanawiać się nad tym, by stworzyć im do tego miejsce. I tym razem we współpracy z Urzędem Miasta Krakowa udało nam się uruchomić Społeczną Kaffkę – opowiada moja rozmówczyni.

Co istotne, Społeczna Kaffka to nie tylko kawiarnia. To także miejsce, w którym przygotowuje się dżemy oraz od niedawna miody z robionymi przez pracowników liofilizowanymi owocami. Udało się bowiem pozyskać środki z Krajowego Planu Odbudowy, które posłużyły na doposażenie kuchni w taki sposób, aby można było produkować w niej żywność bezpieczniej i na większą skalę.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

>>> Kawiarnia Niebo w Mieście – tutaj obsługa modli się za gości [REPORTAŻ]

Kooperacja

Osoby z niepełnosprawnością wymagają na co dzień czuwania nad ich aktywnością zawodową. Dlatego i w foodtrucku, i w kawiarni pracują oni z trenerem pracy. Jego zadaniem jest asystowanie im przy wykonywaniu różnych czynności. – Zadaniem trenera pracy jest taka współpraca, żeby maksimum czynności mogły wykonywać osoby z niepełnosprawnością. My od razu zakładaliśmy, że nasi pracownicy będą z nim pracować, czyli w pewnym sensie w chronionych warunkach – tłumaczy Grażyna Banach-Kociołek.

Opowiadając o początkach działalności Społecznej Kaffki, moja rozmówczyni wyjaśnia, że najpierw zaczęto przygotowywać do tego wydarzenia rodziców. – To nie jest oczywiste dla rodziców nawet dobrze funkcjonujących osób z niepełnosprawnościami, że ich dzieci dają sobie radę w pracy. A przynajmniej nie było te sześć czy siedem lat temu, kiedy startowaliśmy. Mamy model myślenia o aktywności zawodowej osób z niepełnosprawnością jak w środowisku osób pełnosprawnych i chyba nie jest to do końca dobry model – w tym modelu wszystkie czynności mają być zrobione samodzielnie. Model pracy kooperatywnej nie jest u nas szczególnie popularny. I myślę, że to jest duży błąd, bo współpraca jest wielką siłą każdego zespołu i umiejętność współpracy wiąże się z tym, że znamy się i rozumiemy swoje mocne i słabsze strony, dobre i gorsze dni. I w środowisku osób z niepełnosprawnościami jest podobnie. Potrafimy razem współpracować ze zrozumieniem i z szacunkiem do osób z niepełnosprawnością, którym nie brakuje motywacji, które chcą pracować i mają trochę inną energię niż w środowisku osób pełnosprawnych. Współpracując z nimi dokładamy to, w czym jesteśmy mocni. I połączenie tych mocnych stron oraz trochę słabszych daje dobre efekty –opowiada Grażyna Banach-Kociołek.

Obecnie w spółce Społeczna 21 zatrudnionych jest w sumie 21 osób, w tym 11 osób z zespołem Downa. W kawiarni oraz w foodtracku pracuje po pięć osób. Żadna z nich nie pracuje na pełen etat. Zazwyczaj każdy zaczyna od połowy etatu, ale zdarzają się też osoby, które pracują na 1/3.

Na początku każdy uczy się obsługi terminala i POS-a, czyli programu zakupowego. I, co ciekawe, tylko jedna osoba ma problem z kwestiami matematycznymi. Poza tym wszyscy doskonale radzą sobie na przykład z przekopiowaniem ceny, która znajduje się w POS-ie na cenę, którą trzeba podać klientowi przy transakcji bezgotówkowej.

>>> Czy w Cyrku Motyli można spotkać Boga? [REPORTAŻ]

Czego można się nauczyć?

Często mówi się, że osoby z zespołem Downa są osobami otwartymi, życzliwymi i przyjaznymi. I – jak przyznaje moja rozmówczyni – wszystko się zgadza.

– Nikt nie ma żadnego problemu w kontakcie z klientem. Natomiast nasi pracownicy czasami mają gorszy dzień i nie chce im się być miłymi, tak jak nam wszystkim. Ale raczej jest to marginalny problem. Ja z kolei podchodzę do tego w taki sposób, że w świecie osób pełnosprawnych umiejętność przyznania się i powiedzenia, że mam dzisiaj zły dzień, jest bardzo trudna. My potrafimy to doskonale zakamuflować, ukryć, zachowywać się nieszczerze i jeszcze mówić, że nic się nie dzieje. Natomiast osoby z niepełnosprawnością uczą nas szczerego działania. Jeśli mają gorszy dzień, to są w tym prawdziwe. I ta prawda w moim odczuciu też jest zasobem. Bo my uczymy się od nich otwartości i szczerości w gorszych chwilach – opowiada Grażyna Banach-Kociołek.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Jeśli natomiast chodzi o zadania pracowników w Społecznej 21, to w foodtracku jest to przygotowywanie i wydawanie frytek oraz prażonych serków, a w kawiarni – przygotowywanie lemoniad, kaw, innych napojów oraz ciast i gofrów.

Od pracowników obu tych miejsc również klienci mogą się wiele nauczyć.

– Prowadząc tego rodzaju firmę, pokazujemy, że świat jest różnorodny, że różnorodność może być wartością i że w świecie mogą być dobrze przyjęte osoby, których funkcjonowanie nie jest do końca typowe. Nie oznacza to jednak, że są oni mniej wartościowymi ludźmi i że jakość ich życia przez to, że są osobami z niepełnosprawnością, ma być gorsza – zaznacza moja rozmówczyni.

Ponadto stworzenie takiego miejsca jak Społeczna Kaffka obala wiele mitów. Można to stwierdzić chociażby po tym, jak bardzo odmienne były reakcje w czasie otwierania foodtrucka i kawiarni.

– Kiedy wpadliśmy na pomysł prowadzenia foodtrucka, pojawiło się wiele głosów, że nasi pracownicy na pewno nie dadzą rady, że to nie będzie dla nich bezpieczne, że się poparzą, że będą jedli za dużo frytek, co nie będzie dobre dla ich zdrowia, że nikt nie będzie od nich kupował, bo może nie będą wystarczająco higieniczni. Niektóre z tych opinii czytaliśmy nawet w gazetach. Ale udało nam się też wtedy trafić na stronę Demotywatory.pl. I nie w ramach posta prześmiewczego, a właśnie pochwalającego naszą działalność. Natomiast wtedy, kiedy pojawił się pomysł otwarcia kawiarni, wszyscy nam kibicowali i chcieli pomagać za darmo. Zgłosił się do nas chociażby pan elektryk oraz pani prowadząca pracownię ceramiczną, która przygotowała specjalnie dla Społecznej Kaffki talerze. Do dzisiaj, jeśli potrzebujemy przy czymś zintensyfikowanej pomocy, to nie ma z tym problemu i zgłaszają się do nas wolontariusze. Było tak chociażby wtedy, kiedy musieliśmy szybko przygotować do wysłania trzy tysiące dżemów – wspomina prezes Stowarzyszenia.

>>> Nie wybierają rodziców, ale mają wpływ na swoją przyszłość [REPORTAŻ]

By przekuć w dobro

Wiele osób przychodzących do kawiarni chwali jej pracowników, chce sobie robić z nimi zdjęcia i docenia to miejsce. I choć społeczeństwo jest dziś tak pozytywnie nastawione do działalności Społecznej Kaffki, to zdarzyła się w niej również jedna bardzo trudna sytuacja, którą na szczęście później udało się przekuć w dobro.

Jedna z klientek w styczniu tego roku była niezadowolona z jakości obsługi, co wydarzyło się w wyniku nieporozumienia. Kobieta zamówiła kawę, która nie jest serwowana w Kaffce i była zaskoczona, że dostała coś innego. Możliwe, że pracownicy nie do końca zrozumieli, czego sobie życzy. Jednak zdenerwowana klientka nie potrafiła tego zrozumieć i przy pracownikach powiedziała ich trenerce: „Downa masz chyba ty”.

– Takie sytuacje pokazują, jak bardzo tego rodzaju miejsca są potrzebne i jak wiele trzeba o nich mówić. Próbowałam później z tą panią rozmawiać, wyjaśnić nieporozumienie, przeprosić. Ale zupełnie nie rozumiała, że tego rodzaju komunikat nie jest ani tutaj, ani w żadnym innym miejscu adekwatny. A kiedy zapytałam ją, czy nie wydaje jej się, że to nie jest w porządku, aby mówić takie słowa przy osobach z zespołem Downa stojących obok, stwierdziła, że ona absolutnie nic do nich nie ma, bo oni jej nie obsługiwali. Wychodząc stąd, powiedziała jeszcze, że opisze nas w mediach. Stwierdziłam jednak, że trzeba ją uprzedzić i sama napisałam post na Facebooku na ten temat. Odezwało się do nas wtedy wiele osób oraz mediów. Był TVN, telewizja lokalna, a nawet dziennikarka z Deutsche Welle. Mam więc wrażenie, że za sprawą tego wydarzenia, które mimo wszystko było trudne, pokazaliśmy wartość tego rodzaju miejsc. Myślę, że nigdy nie będzie za dużo mówienia na te tematy. W zeszłym tygodniu chociażby przyjechała do nas pani, która podzieliła się z nami doświadczeniem, że zna rodziny, od których odwracają się znajomi tylko dlatego, że urodziło się u nich dziecko z zespołem Downa – przyznaje Grażyna Banach-Kociołek.

>>> Magdalena Koszyk: w „The Voice of Poland” też dzieliłam się swoim świadectwem [ROZMOWA]

Inne życie

Moja rozmówczyni – jak już zostało wspomniane – sama ma córkę z zespołem Downa i bardzo chciała, żeby miała inne życie niż to, które ona sama obserwuje. Mieszkała akurat w okolicach Nowej Huty, na jednym z osiedli. Miała wówczas okazję obserwować jedną z pań spacerującą po osiedlu ze swoją dorosłą córką, która miała zespół Downa i każdego dnia spacerowały pod oknami kamienicy trzymając się za ręce. – Myślałam sobie wtedy, że bardzo nie chciałabym, żeby tak wyglądało życie moje i mojej córki. Bardzo zależało mi na tym, żeby podejmować działania, które sprawią, że zarówno Agnieszka, jak i jej znajomi będą mieć bardziej spełnione życie. Ja nie chcę oceniać, czy tamtym kobietom było dobrze, czy źle. Bo może były szczęśliwe, żyjąc w taki sposób. Ja jednak tak nie chciałam i od wczesnych lat starałam się, żeby Agnieszka żyła naszym życiem rodzinnym. Mamy bardzo duże rodziny i jesteśmy z nimi blisko. Poza tym razem z mężem mamy takie aktywności zawodowe, które służą temu, żeby się integrować. Dlatego my Agnieszkę od samego początku zabieraliśmy na rożne przedsięwzięcia. Nasza córka od najmłodszych lat była więc bardzo społeczna, aktywna, podejmująca się nowych wyzwań i próbująca wszystkiego, czego tylko można próbować. I do dzisiaj tak jest. Często jednak rodziny osób z niepełnosprawnościami próbują je chronić przed trudnościami lub przed cierpieniem. Tymczasem chronienie nie daje siły, a wzmacnia słabość. Siłę daje nam umiejętność mierzenia się z jakimiś trudnościami. Moim zadaniem nie jest sprzątanie kamieni spod nóg mojego dziecka, tylko nauczenie się omijania lub przeskakiwania tych kamieni – podsumowuje prezes Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Osób z Zespołem Downa „Tęcza” w Krakowie.

***

Wiadomość od pracowników Społecznej 21, którą otrzymaliśmy już po wywiadzie: „Zostaliśmy wyróżnieni w dużym konkursie światowym na firmy wpływające na inkluzywność społeczności. Z 520 zgłoszonych do konkursu firm z całego świata wybranych został 160, z czego 4 z Polski”. Gratulujemy!

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze