Tomasz Królak, fot. YouTube, KAI

Tomasz Królak (KAI): Kościół w Polsce musi odejść od chlubienia się wyjątkowością na tle Europy [ROZMOWA]

Przeżywamy potworny kryzys sfery wizualnej, także sfery muzycznej. W istocie jest to fragment większej całości, to znaczy kryzysu kultury w Kościele – mówi w rozmowie z misyjne.pl Tomasz Królak z KAI. Katolicka Agencja Informacyjna na początku marca opublikowała raport „Kościół w Polsce”. Wśród największych problemów autorzy raportu wymieniają spadek zaufania do Kościoła i zmniejszającą się religijność młodzieży. 

Z Tomasz Królakiem omawiamy rozdziały raportu, których on jest autorem. To „Kościół a świat kultury” oraz „Troska o rodzinę”, w którym poruszony został temat duszpasterskiej opieki nad związkami niesakramentalnymi. Jeśli postawimy na stawianie tych samych wymagań bez względu na to, kto do nas przychodzi i to w dodatku „językiem z góry”, to przegramy, nie przyciągniemy młodzieży czy ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych. Oni dochodzą wtedy do przekonania, że „są za mali”, „że nie przystają do ich standardów”. I to jest wielki błąd. Przypomnijmy sobie, z kim i o czym rozmawiał Chrystus mówi publicysta. 

fot. Maciej Kluczka

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Skupię się na dwóch rozdziałach raportu, których Pan jest autorem. Najpierw „Kościół a świat kultury”, w którym omawia Pan wizualną stronę naszego życia kościelnego. Niekiedy traktowana jest jako mniej ważna, a ma przecież ogromne znaczenie. Wnętrza polskich parafii bywają krytykowane, niekiedy nawet wyśmiewane. Młode pokolenie żyje w kulturze obrazkowej, dlatego nie powinniśmy uciekać od dyskusji na ten temat. Czy myśli Pan, że niektórzy proboszczowie dojdą w końcu do wniosku, że miksżnych stylów nie jest dobry? Że wystrój kościoła powinien mieć ręce i nogi? Że reklama katolickiego przedszkola postawiona blisko ołtarza to nie jest dobry pomysł? 

Tomasz Królak (Katolicka Agencja Informacyjna): – Oczywiście to proboszcz jest panem na swoim probostwie, ale pytanie jest o to, dlaczego proboszczowie odczuwają tak przemożne pragnienie „upiększania” wnętrz (także zabytkowych) jakimiś dziwnymi formami, np. ze styropianu. To jest paradoks między tym, co dzieje się dzisiaj, a tym, co przez wieki chrześcijaństwo dało światu, co dało także od strony wizualnej, architektonicznej, literackiej, malarskiej, rzeźbiarskiej, muzycznej, co (w najlepszym znaczeniu tego słowa) uwodziło, co sprawiało, że dusza wzlatywała ponad przestrzeń życia ziemskiego. I to przez lata oddziaływało nie tylko na ludzi wierzących. A współcześnie przeżywamy potworny kryzys tej sfery wizualnej, ale nie tylko, bo dotyczy także choćby sfery muzycznej. W istocie jest to fragment większej całości, to znaczy kryzysu kultury w Kościele. Nie wiem, czy w średniowieczu wszystko było piękne, ale wiem, że dużo tej sztuki przez wieki pozostało i my zamiast się rozwijać, to idziemy w regres. Już kard. Ratzinger pisał o pięknej liturgii. Estetyka w kościele nie jest tylko kwestią estetyzmu czy dobrego smaku… 

…ale też uwielbienia 

– I modlitwy. To coś, co człowieka może uskrzydlać i wznosić albo zamykać i dołować.

fot. unsplash

Albo też irytować. Niekiedy takie „upiększenia” potrafią odwracać uwagę od modlitwy, trudno się przez nie skupić. Czy dobra zmiana w tej kwestii może przyjść wraz ze zmianą pokoleniową? Czy jednak Kościół zawsze będzie w tej sprawie Kościołem dwóch prędkości? Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że są parafie, które dbają o formę liturgii, są zakony, które w tych sprawach warto naśladować. 

– Na kwestie pokoleniowe raczej bym nie liczył. Będą parafie i zakony, jak dominikanie, którzy zwracają uwagę na estetykę. Zarówno jeśli chodzi o wnętrze kościoła, piękno liturgii, jak i, na przykład, proponując warsztaty pisania ikon. To jest dobry sygnał, że to piękno w Kościele ma sens, czemuś służy i jest ważne. Będą jednak i tacy, którzy nie będą na to zwracać uwagi. To jest kwestia wychowania seminaryjnego, bo jeśli tych zajęć w seminarium nie ma, jeśli ktoś już na tak wczesnym etapie nie pokocha piękna architektury sakralnej czy liturgii i nie połączy tego z najgłębszymi przeżyciami religijnymi, to jest duże ryzyko, że pojawi się problem. I że będzie pstrzył watą, wstążeczką i styropianem co tylko się da. Wielu proboszczom wydaje się, że np. sam czysty gotyk czy barok nie wystarczy, że dopiero gdy dodadzą coś od siebie, np. styropian, to dopiero będzie dobrze. Wielkim i ważnym tematem jest to, jak ludzie grają w kościołach. W kościele, w którym często jestem są fenomenalne organy, ale kiedy się o tym dowiedziałem? Dopiero, gdy usiadł przy nich profesjonalny organista. Wcześniej nie były one odpowiednio wykorzystywane. Często to akompaniamencik, takie podgrywanie… Pamiętam czasy, gdy po zakończonej mszy świętej organista grał Bacha, fugę, sonatę. Ludzie, wychodząc z kościoła, wiedzieli, że wychodzą z przestrzeni sacrum.

>>> Liturgia nie potrzebuje oprawy – o muzyce w liturgii z prof. Wiesławem Delimatem

fot. PAP/Andrzej Grygiel

Papież otwiera Ewangelię i słucha słów Pana i pomija – w dobrym znaczeniu słowa – strukturę Kościoła. Nawet jego aparycja, raczej prostego człowieka niż intelektualisty, skłania mnie do stwierdzenia, do porównania, że to jeden z dwunastu. Tak, jakby „urwał się” z czasu apostołów. On otwiera Pismo Święte i mówi, jak powinno wyglądać życie Ewangelią. (Tomasz Królak dla misyjne.pl)

Druga kwestia, którą zajął się Pan w raporcie, to rodzina i związki niesakramentalne. Ten temat bardzo ściśle koresponduje z problemem odpływu młodych ze wspólnoty. Wydaje im się, że Kościół nie przystaje do rzeczywistości. Kościół swej doktryny nie zmieni, ale mógłby wejść z nimi w dialog… 

– Użył pan słowa „dialog”. Jeśli mówimy o diagnozie Kościoła w Polsce, to dialog właśnie kuleje. Dialog ze współczesnym światem powinien odbywać się m.in. poprzez kulturę. Kwestia dialogu kłania się również w kwestii rodziny. Kościół musi pracować na to, by stać się przestrzenią otwartą. Nie na przestrzał i bez tożsamości, ale przestrzenią, do której się zaprasza, by rozmawiać i utrwalać pewną tożsamość, w której proponuje się bardzo różnym ludziom, z różnym doświadczeniem życiowym, pewien program życia. Jeśli postawimy na głoszenie nauki, na stawianie tych samych wymagań bez względu na to, kto do nas przychodzi i to w dodatku „językiem z góry”, to przegramy, nie przyciągniemy młodzieży czy ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych. Oni dochodzą wtedy do przekonania, które jest niestety tu i ówdzie przez Kościół wzmacniane, że „jesteśmy za mali”, że „jesteśmy za słabi”, że „nie przystajemy do ich standardów”.

>>> Duszpasterz małżeństw: gdzie się podziała miłość w rodzinach?

fot. unsplash

>>> Bp Muskus: odchodzących z Kościoła trzeba uważnie wysłuchać

I że „nie mamy czego tam szukać”. 

– „Oni nas tam nie chcą, bo my nie dorastamy do jakiegoś kryterium moralnego, który w Kościele obowiązuje”. I to jest wielki błąd. Przypomnijmy sobie, z kim i o czym rozmawiał Chrystus. Nam ciągle tego brakuje… 

Tej zdolności… 

Zdolności do rozmawiania ze wszystkimi bez wyprzedawania swojej tożsamości i z chęcią poznania tożsamości tego drugiego, jego pytań, problemów, historii życia. Z dialogiem związana jest kwestia języka. Młodzi nie widzą w Kościele, w księżach „pierwszego kontaktu” partnerów do normalnej, przyjaznej, życiowej rozmowy. Zamiast tego pojawia się język kaznodziejski, umoralniający, nawet w tembrze głosu nieprzystający do tego, jak komunikują się dziś młodzi ludzie. 

Czyli znowu wracamy do formy. Forma ma naprawdę istotne znaczenie, bo to z nią jest najczęściej pierwszy kontakt i to od formy (np. formy komunikacji) w dużej mierze zależy to, czy dialog i relacja będą w ogóle możliwe.

– Forma jest niesłychanie ważna. Bez dobrej formy nie będzie treści.


fot. EPA/VATICAN MEDIA

Raport wylicza wiele sytuacji kryzysowych, z którymi musi zmierzyć się wspólnota Kościoła. Czy jego podtytuł mógłby być cytatem ze słów, które do św. Franciszka skierował Jezus? „Franciszku idź, i odbuduj mój Kościół”? 

– To da się odbudować. To, co proponuje Franciszek jest nieodwracalne, choć oczywiście widać wiele postaw pt. „przeczekamy Franciszka”, „dłużej klasztora niż przeora”, że „przyszedł z Ameryki Południowej i wiele nie rozumie”, że ten dialog, o którym mówiliśmy jest właśnie na przestrzał. Papież otwiera Ewangelię i słucha słów Pana i pomija – w dobrym znaczeniu słowa – strukturę Kościoła. Nawet jego aparycja, raczej prostego człowieka niż intelektualisty, skłania mnie do stwierdzenia, do porównania, że to jeden z dwunastu. Tak, jakby „urwał się” z czasu apostołów. On otwiera Pismo Święte i mówi, jak powinno wyglądać życie Ewangelią. Prostota i ubóstwo, które proponuje, zejście z urzędu, niebazowanie na strukturach, niepokładanie wiary w urzędy, ale w słowa Pana jest jego wielkim osiągnięciem. Papież mówi nam, by do każdego człowieka podchodzić indywidualnie, do jego losu, ścieżki życiowej, do jego wyborów. To jest coś, co powoli zaczyna funkcjonować także w Kościele w Polsce – nie masa i statystyki, ale konkretny człowiek. Bo nawet fantastyczna statystyka może okazać się złudnym mirażem. Musimy odejść od chlubienia się nasza wyjątkowością na tle Europy. 

>>> Papież: nie chcę reformy, ale Jezusa w centrum Kościoła

Co przez lata lubiliśmy robić i mieliśmy ku temu podstawy właśnie w owych statystykach.

– Jeśli duszpasterze i świeccy tego nie zrozumieją, to dostrzegą to za dziesięć lat, kiedy statystyki będą już zupełnie inne. Nie chodzi o to, by być prorokiem nieszczęścia. Myślę, że ten spadek praktyk religijnych może zaowocować tym, że ludzi będzie mniej, ale będą gorliwsi, stopień „zasolenia soli” będzie większy. I dzięki temu sytuacja może odrodzić się również w sensie ilościowym, ale pamiętajmy – w Kościele ilość nigdy nie miała pierwszorzędnego znaczenia.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze