Tomasz Terlikowski: Kościół stracił wiarę [ROZMOWA]
Kościół, jaki znam, pełen jest zwykłych ludzi. Klnących jak szewcy, pijących za dużo, poranionych grzechem i wciąż upadających, niezdolnych do miłości i rozpaczliwie jej pragnących i spierających się z Bogiem. Ale przecież jestem w Kościele dla Chrystusa – mówi Tomasz Terlikowski w rozmowie z Michałem Jóźwiakiem.
Michał Jóźwiak: Kiedy, nawiązując do metafory papieża Franciszka, zapytałem prymasa Wojciecha Polaka czym powinien pachnieć dobry pasterz, odpowiedział, że oczywiście powinien pachnieć owcami – w tym sensie, że powinien być blisko ludzi. Ale powinien przede wszystkim pachnieć Chrystusem. To słuszna intuicja, że potrzebujemy przede wszystkim duchownych będących blisko Boga?
Tomasz Terlikowski: Duchowny ma być, jak wskazuje samo to słowo, człowiekiem duchowym, a to znaczy kimś, kto jest blisko Boga. Prawda jest taka, że jeśli ktoś nie jest blisko Boga, nie jest blisko Eucharystii, nie pielęgnuje modlitwy, medytacji i milczenia, to nie będzie naprawdę współodczuwał z cierpieniami ludzi, nie będzie dostrzegał ich prawdziwych problemów, a co najwyżej ślizgał się po powierzchni, szukał społecznych problemów, jakimi może się zająć, będzie spoglądał na ludzi oczami świata. I dopiero bycie blisko Boga otwiera oczy i pozwala patrzeć na innych wzrokiem Chrystusa. Innej drogi zwyczajnie nie ma.
>>> Prymas Polski: Kościół nie może być zamkniętą twierdzą [ROZMOWA]
Czasem trudno o to spojrzenie. Franciszek zaproponował wprowadzenie dla młodych księży i przyszłych dyplomatów kościelnych obowiązku przepracowania przynajmniej roku na ziemi misyjnej. To dobry pomysł? Może uda się nieco wyleczyć klerykalizm, o którym mówi tyle Ojciec Święty, a przy okazji mocniej wesprzeć tereny potrzebujące kapłanów?
Niewątpliwie to bardzo dobry pomysł, ale nie dlatego, że zwalczy on klerykalizm (ten bowiem musi być zwalczony przez świeckich, którzy traktując normalnie księży nauczą ich, że klerykalizm nie jest żadną drogą), ale dlatego, że otworzy młodym kapłanom oczy na bogactwo Kościoła, na jego różnorodność, a także pozwoli im zmierzyć się z rzeczywistością innych krajów. Nie bez znaczenia jest także to, że ukaże to misyjny i powszechny wymiar Kościoła, a także prawdziwą solidarność Kościoła. Kapłaństwo realizowane zza biurka nie będzie w pełni realizowało misji Chrystusa.
Oprócz solidarności jednym z najczęściej pojawiających się haseł w kontekście Kościoła jest wiarygodność. Jaki Kościół jest w stanie być dzisiaj dla ludzi wiarygodny? Kościół chce przecież zbawienia dla każdego, czyli największego dobra, jakie może spotkać człowieka, a mimo to niektórzy widzą w nim wroga. Może chcemy uszczęśliwiać na siłę i to stanowi problem?
Ja mam wręcz odwrotne wrażenie. Problemem nie jest to, że Kościół chce uszczęśliwiać ludzi na siłę, tylko to, że stracił wiarę w to, że to, co głosi może rzeczywiście dać szczęście. I dlatego szuka – w popłochu – w naukach społecznych, współczesnej filozofii, a niekiedy i w polityce elementów, którymi mógłby wzbogacić swoje nauczanie, uczynić je „fajniejszym”, bardziej strawnym, pozbawionym tego, co niewygodne i trudne. Tyle, że to żadna droga, bo jeśli ktoś chce mieć „fajną” duchowość i religię, to Kościół nie jest mu do niczego potrzebny.
>>> Księża porzuceni [REPORTAŻ]
W ostatnim czasie o Kościele i o księżach mówi się najczęściej źle. Rzeczywiście jest tak kiepsko?
Jest, jak zawsze, różnie. Jeśli mamy do czynienia z jakimś problemem w Polsce, to nie jest nim kwestia tego, że jest bardzo źle, tylko tego, że upadł pewien model kapłaństwa i życia zakonnego. Upadł nie dlatego, że był zły czy błędny, ale dlatego, że zmieniły się czasy. A nowego modelu wciąż nie ma. Wielu kapłanów miota się więc między różnymi modelami: kumpla, mentora, feudalnego pana – i do końca nie wie, jak sobie z nową sytuacją poradzić. W wielu miejscach pokutuje też jeszcze klerykalny model myślenia, a warto wiedzieć, że ludzie są kapłanowi w stanie wybaczyć wiele grzechów, nawet tych najcięższych, ale z trudem wybaczają chamstwo i pazerność.
>>> Czy Franciszek robi z miłosierdzia płyn do zmiękczania tkanin?
Może czasem zbyt wiele wymagamy i oczekujemy od księży? Zapominamy, że to nie herosi tylko zwykli ludzie?
To istotny element świeckiego klerykalizmu, który postrzega kapłanów, jako herosów. Tyle, że tak długo, jak będziemy – w kaznodziejstwie i katechezie – tak mocno wywyższać kapłanów, tak długo ten klerykalizm nie zniknie. Konieczne jest jasne stawianie sprawy: kapłaństwo jest niczym niezasłużonym darem, który otrzymują tacy sami ludzie, jak wszyscy inni. I choć dzięki temu darowi kapłan ma moc odpuszczania grzechów i sprawowania Eucharystii, to on sam nie czyni go ani świętym, ani nawet lepszym od innych.
Dlaczego więc warto, mimo grzechów i zaniedbań, być w Kościele?
Kościół, jaki znam, pełen jest zwykłych ludzi. Klnących jak szewcy, pijących za dużo, poranionych grzechem i wciąż upadających, niezdolnych do miłości i rozpaczliwie jej pragnących i spierających się z Bogiem, czasem wrzeszczących do Niego, a czasem korzących się przed Nim. I księża i biskupi i wierni są tacy sami. Narracja, że te dwie pierwsze grupy skupiają ludzi doskonałych, nie jest prawdziwa. Ukazanie ich takimi, jakimi są, nie jest przeciwko nim, przeciwko Kościołowi, ale ukierunkowuje na Tego, który jest w Kościele najważniejszy. Na Tego, dla którego jestem w Kościele. Bo jestem w Nim nie dla dobrego wychowania, nie dla dobrze ułożonych, nie dla estetyki (choć uwielbiam gotyk), nie dla filozofii (choć uważam, że jest wielka), ani nie dla teologii, ale dla Chrystusa. Dla Pana, który przychodzi w Eucharystii, w sakramencie pokuty za sprawą grzesznych, słabych, poranionych ludzi obdarowanych kapłaństwem do grzesznych, słabych, poranionych ludzi. Zdrowi, silni, sprawiedliwi nie potrzebują Zbawiciela.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |