fot. facebook.com/Tomasz-P-Terlikowski

Tomasz Terlikowski: o upadku zakonu bym nie mówił, ale sami dominikanie powinni mieć świadomość, że coś się sta …

Pierwsze i najgorętsze emocje po opublikowaniu raportu „dominikańskiej komisji” zdążyły już opaść. Z przewodniczącym komisji powołanej przez zakon dominikanów zastanawiamy się więc, jakie mogą być długofalowe efekty raportu opisującego historię nadużyć i przestępstw, których przez lata dopuszczał się były już dominikanin Paweł M. Czy jest szansa, że takie zaniedbania już się nie powtórzą? Z Tomaszem Terlikowskim rozmawia Maciej Kluczka.

To był najcięższy czas w moim życiu. I wiem, że on się jeszcze nie skończył – tak o pracy w komisji mówi Tomasz Terlikowski. Jednocześnie ma nadzieję, że raport może być sygnałem dla wielu wspólnot i ich liderów, jak ważne jest właściwe rozeznawanie. – Może być sygnałem, na co warto zwrócić uwagę, by ustrzec się poważnych dramatów – mówi gość misyjne.pl.

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Najbardziej obawia się Pan tego, że raport komisji nie zostanie przepracowany, że zostanie zapomniany i że trafi do szuflady. Czy jest szansa na to, by się tak nie stało?

Tomasz Terlikowski (publicysta, pisarz, przewodniczący komisji powołanej przez dominikanów): – Jest inaczej. Po tym raporcie może się okazać, że ujawnione zostaną kolejne tego typu sprawy. Jeśli tak się stanie, to będzie to niewątpliwie pozytywny efekt tego raportu. I nie chodzi o to, że będzie kolejny Paweł M., tylko o to, że inni liderzy (działający niekiedy na innych nutach, wykorzystujący inne rzeczy) zostaną przez jakąś część ludzi zauważeni i opisani. Moim zdaniem takich historii jest więcej.

Fot. YouTube/KAI

I to nie muszą być sprawy tego kalibru.

– To może chodzić o pieniądze, o przemoc fizyczną czy psychiczną. Takich spraw będzie wychodzić więcej.

Nadzieja przewrotna.

– To nadzieja na to, że podobne sprawy zostaną wyjaśnione i że nie dojdzie do kolejnych przestępstw i że dzięki temu uniknie się cierpienia ludzi. I nie chodzi głównie o opisanie tych spraw, ale przede wszystkim o ich zauważenie i rozwiązanie.

I nie wszystkie muszą trafiać na pierwsze strony gazet.

– Daj Boże, jeśli uda się je rozwiązać bez udziału mediów, a za to z udziałem odpowiedzialnych i przełożonych. To byłby niewątpliwy sukces. Będzie nim też to, gdy ludzie pokrzywdzeni na różne sposoby odważą się o tym mówić. I znowu – nie chodzi o to, by mówić o tym mediom, ale by spróbować to załatwić drogą naturalną, czyli prawnie i kościelnie. A dopiero – jeśli się nie uda – to iść z tym do mediów.

Czy może też pojawić się mechanizm polityczny? Na zasadzie dobrego PR-u; zakony czy wspólnoty nie będą chciały trafić na nagłówki mediów, spróbują więc tę sprawę naprawić szybciej. Także po to, by nie trafić przed oblicze podobnej komisji jak ta do spraw dominikańskich. Czy ten raport może być do tego inspiracją?

– Być może niektórzy przełożeni pomyślą, że warto w takich sytuacjach powołać komisję złożoną z ludzi z zewnątrz. Dlatego, że ludzie z zewnątrz często widzą pewne rzeczy lepiej, wyraźniej.

>>> Michał Jóźwiak: Kościół nie musi być idealny, ale musi być transparentny

fot. Flickr/LawrenceLewOP

I nie są obciążeni wewnętrznymi relacjami.

– Zgadza się. Z tej perspektywy nasza praca może okazać się pewnym modelem, standardem.

Przy takich sprawach zawsze jest pytanie, czy bardziej zawinił system, czy ludzie. Można chyba powiedzieć, że ludzie w systemie.

– Jeśli chodzi o odpowiedzialność, to ją ponoszą bez wątpienia ludzie (prowincjałowie i przeorzy). Niewątpliwie zawiódł też system polityczny, którzy został przez nich stworzony. To wewnątrzzakonna polityka. I trzecia rzecz – to system myślenia o Kościele. Często zadawałem sobie pytanie, czy gdyby kto inny był przełożonym, to czy sprawa ta wyglądałaby inaczej. I nie wiem… Moim zdaniem mogłaby wyglądać bardzo podobnie, ale gdyby przełożonym był lepszy prawnik to może byłoby inaczej. Wtedy zorientowałby się, jakie są możliwości prawne. W tej sytuacji mówimy o odpowiedzialności osobistej niektórych osób. Mówimy też o odpowiedzialności systemowej. I wreszcie mówimy o połączeniu systemu i jednostek (bo w tej sprawie to ma potężne znaczenie).

Co w pracy nad raportem uderzyło i zawiodło Pana najbardziej? Opieszałość w wyjaśnianiu spraw, niepodjęcie postępowania kanonicznego? Czy może to, że zabrakło po prostu głosu sumienia, głosu mówiącego, że trzeba coś zrobić, bo cierpieć może wielu ludzi. A przecież takiego głosu sumienia od ludzi duchownych oczekujemy w sposób szczególny.

– Tym, co mnie najbardziej przeraziło jest to, jak głęboko i daleko sięgają skutki duchowe, emocjonalne i psychiczne u osób, które miały nawet krótki kontakt z Pawłem M.

Czyli niekiedy wystarczył krótki kontakt i już powodował bardzo negatywne skutki.

– To jest dla mnie demoniczna rzeczywistość. Nie używaliśmy tego typu określeń w raporcie, ale jest w tej sytuacji pewna demoniczność. Także ta wewnątrzzakonna ślepota i brak empatii. Ale biorę poprawkę na historię, kiedy to się działo, choć oczywiście to niczego nie usprawiedliwia.

>>> Abp Polak: dziękuję pokrzywdzonym za odwagę i determinację w ujawnieniu zła

Fot. cathopic

Mówi Pan o demonicznej rzeczywistości. Czy w takim razie to było dzieło szatana?

– Czy wierzę w istnienie szatana? Wierzę. Ale nie chcę nazywać tego, co się wydarzyło działaniem szatana, bo to jest najprostsze wytłumaczenie. Diabeł, jeśli zadziałał, to zrobił to przez struktury, przez ludzi, a nie przez takie bezpośrednie i spektakularne działanie. Zamiast szukać szatana, szukajmy ludzkich błędów, bo szatan najczęściej to je wykorzystuje. Ludzkie błędy i zaniechania.

Czy osoby skrzywdzone przez Pawła M. dostały już od zakonu pełną ofertę pomocy?

– Zaraz po tych wydarzeniach kilka z nich korzystało z pomocy psychologicznej. Wtedy, być może, to był pewien standard, ale z dzisiejszej perspektywy wiemy, że była bardzo niedobra i niewystarczająca. W tej chwili osoby, które chcą są, pod opieką terapeutów. Terapia finansowana jest przez Fundację św. Józefa. Mój główny zarzut jest taki, że ogromna większość skrzywdzonych nigdy nie dostała pomocy duszpasterskiej. Nikt im nigdy nie wyjaśnił, co z tego, co słyszeli jest hucpą teologiczną. Osobnym tematem będzie sprawa zadośćuczynienia. To jeszcze jest przed zakonem.

Co jest poważnym grzechem zaniechania, bo przecież to rzutuje na ich wiarę, rozwój duchowy, także na obecność w Kościele.

– Część z osób poszkodowanych może myśleć, że sekciarski model wspólnoty to model katolicki. I to powinno być wyprostowane.

Mój główny zarzut jest taki, że ogromna większość skrzywdzonych nigdy nie dostała pomocy duszpasterskiej. Nikt im nigdy nie wyjaśnił, co z tego, co słyszeli jest hucpą teologiczną. (Tomasz Terlikowski dla misyjne.pl)

Od lewej: prezes KAI, członkowie komisji, obecny oraz poprzedni przeor dominikanów w czasie prezentacji raportu, fot. twitter.com/ekai

>>> Paryż: francuska dziennikarka o nadużyciach założycieli ruchów charyzmatycznych

Przez lata rozwijały się grupy charyzmatyczne, które, jak się dzisiaj okazuje, zmierzały w niebezpiecznym kierunku. To efekt zaniedbania teologicznego uformowania wiernych, na który uwagę zwraca np. ks. Grzegorz Strzelczyk.

– Raport może być sygnałem dla wielu wspólnot i ich liderów, jak ważne jest właściwe rozeznawanie. Może być sygnałem, na co warto zwrócić uwagę. Ja należę do grupy duszpasterskiej, w której liderzy zmieniają się co dwa, trzy lata i zawsze działają w teamie. To ogromnie zmniejsza ryzyko manipulacji i powstania sekty. Gdy jest dwóch lub więcej liderów, to często pojawia się rywalizacja, a to przeszkadza w powstaniu sekty. Wielu z nas potrzebuje powrotu do klasycznej formacji, by pamiętać, że nie każde przeżycie duchowe pochodzi od Boga i Ducha Świętego. Niektóre pochodzą od złego, inne są po prosu naszymi odczuciami emocjonalnymi. Raport może pomóc w zbudowaniu świadomości na ten temat. Są takie miejsca w raporcie, gdzie inni ludzie (członkowie wspólnot, ich liderzy lub obserwatorzy) mogą odnaleźć problemy, które już widzieli i dzięki temu będą mogli zainterweniować. By nie czekać, aż zacznie się dramat, ale by mu zapobiec.

A czy nie obawia się Pan ryzyka, że ten raport i cała sprawa może uderzyć w dobrze działające grupy? Że zniechęci do nich?

– Jest taka obawa, że to może odbić się na zdrowo myślących księżach.

To tak, jak z tematem pedofilii, gdy pojawia się argument, że mówienie o trudnych tematach sprawi, że „zła gęba” przyklei się do każdego księdza i do całego Kościoła.

– Nasz raport to studium przypadku, które może, ale nie musi, mieć miejsce także w innych wspólnotach. Z drugiej strony niemówienie o tym mogłoby narazić innych, że trafią na złych ludzi i będą nieszczęśliwi, bo w porę nie otrzymają pomocy.

>>> Tomasz Terlikowski dla misyjne.pl: wszystkie struktury wymagają kontroli, także struktury Kościoła

Prowincjał o. Paweł Kozacki, fot. YouTube/KAI

Pytam o ryzyko generalnych ocen, bo najnowszy „Tygodnik Powszechny” na swojej okładce dał tytuł: „Upadek polskich dominikanów”. Tytuł i okładka spotkała się z duża falą krytyki, że to przesadzone, krzywdzące wobec całego zakonu i wszystkich ojców dominikanów.

– Nie lubię określeń generalizujących, ale nie lubię też szukania kozłów ofiarnych. Odpowiedzialność jest konkretnych ludzi, ale też warto pamiętać, że Paweł M. mógł działać, przemieszczać się, także za sprawą obojętności pewnej części dominikanów. O upadku więc bym nie powiedział, ale sami dominikanie powinni mieć świadomość, że coś się jednak stało, i że muszą pracować nad odzyskaniem własnej odpowiedzialności.

Czekamy na decyzję generała zakonu dominikanów. Prowincjał polskich dominikanów – o. Paweł Kozacki – oddał się do jego dyspozycji. Jakie w tej sprawie powinny zapaść decyzje?

– Nie będę przewidywać ani doradzać, to nie jest moja rola. My wykonaliśmy swoje zadanie. Decyzję powinien podjąć generał, biorąc pod uwagę zarówno błędy i zaniedbania, jak i to że jednak ten prowincjał powołał komisję i umożliwił jej działanie.

Pół roku prac komisji był ciężki okres w Pana życiu?

– To był najcięższy czas w moim życiu. I wiem, że on się jeszcze nie skończył. Mam poczucie, że ta sprawa zostanie ze mną i z innymi członkami komisji do końca życia.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze