Na pierwszym planie przy ołtarzu stoją od prawej: biskup łomżyński ks. Czesław Falkowski, administrator apostolski diecezji wrocławskiej ks. arcybiskup Bolesław Kominek, ks. kard. Stefan Wyszyński, metropolita poznański ks. arcybiskup Antoni Baraniak. Na drugim planie widoczni m.in.: ks. infułat Władysław Padacz (1. z prawej), biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej i dyrektor Sekretariatu Episkopatu Polski ks. Bronisław Dąbrowski (2. z prawej, za arcybiskupem Kominkiem). Fot. NAC

„Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie…” – mija 56 lat od pamiętnego listu polskich biskupów

Dziś mija 56. rocznica przekazania listu polskich biskupów do niemieckich, poprzedzającego milenijne obchody chrześcijaństwa w Polsce. Zawierał on słynną formułę: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie…”, która otworzyła wieloletni proces pojednania polsko-niemieckiego, a po latach stała się inspiracją do rozpoczęcia analogicznego procesu na gruncie polsko-ukraińskim i polsko-rosyjskim.

18 listopada 1965 r., biskupi polscy obecni na Soborze Watykańskim II wystosowali listy do episkopatów 56 krajów z zaproszeniem do udziału w obchodach 1000-lecia Chrztu Polski. W liście podpisanym przez 36 biskupów polskich znajdują się znamienne słowa przebaczenia Niemcom i prośba o podobny gest wobec Polaków.

>>> Wrocław: odnaleziono rękopis listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku

Historyczne słowa

Słynny fragment listu polskich biskupów brzmi: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy – biskupi niemieccy i Ojcowie Soboru po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millennium w sposób całkowicie chrześcijański”.

>>> Polscy i niemieccy biskupi razem na rocznicę wybuchu II wojny światowej

Kilkanaście dni później treść listu ujawniła w Niemczech katolicka agencja informacyjna KNA. Do dziś nie wiadomo, czy stało się to na polecenie episkopatu, czy też przez niedyskrecję. Biskupi niemieccy odpowiedzieli 5 grudnia 1965 r. „Wiele okropności doznał polski naród od Niemców i w imieniu niemieckiego narodu. Wiemy, że dźwigać musimy skutki wojny, ciężkie również dla naszego kraju (…) Jesteśmy wdzięczni za to, że w obliczu milionowych ofiar polskich owych czasów pamięta się o tych Niemcach, którzy opierali się demonowi i w wielu wypadkach oddawali za to swoje życie (…) Tak więc i my prosimy o zapomnienie, więcej, prosimy o przebaczenie. Zapomnienie jest sprawą ludzką, natomiast prośba o przebaczenie jest apelem skierowanym do tego, który doznał krzywdy, by spojrzał na tę krzywdę miłosiernym okiem Boga i wyraził zgodę na nowy początek. (…) Z braterskim szacunkiem przyjmujemy wyciągnięte dłonie” – pisali biskupi niemieccy.

Księża biskupi na wałach jasnogórskich podczas uroczystości milenijnych. Widoczni m.in.: metropolita poznański ks. arcybiskup Antoni Baraniak (1. z prawej w 2. rzędzie), biskup pomocniczy lubelski ks. Jan Mazur (2. z prawej w 3. rzędzie), biskup przemyski ks. Ignacy Tokarczuk (2. z lewej w 5. rzędzie). Fot. NAC

Komunistyczna histeria

Opinia publiczna w Polsce została poinformowana o wymianie listów dopiero 10 grudnia, nazajutrz po powrocie biskupów z Rzymu. Jakie były przyczyny tego długiego milczenia? Istnieje na ten temat wiele spekulacji. W tym czasie przypadła bowiem podróż do Moskwy Zenona Kliszki, członka Biura Politycznego i zaufanego I sekretarza KC, Władysława Gomułki. Odbyła się tam ponoć konsultacja w sprawie orędzia. Korespondentka „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisała z Warszawy 14 grudnia: „Nawet jeśli konsultowano tę sprawę z Moskwą, to jednak odpowiedź Warszawy należy oceniać jako suwerenną decyzję jej własnej polityki. Antypatia Gomułki wobec księdza Prymasa połączona z szansą zdyskredytowania Kościoła w oczach opinii publicznej i zmniejszenia jego wpływów w społeczeństwie rozpoczęła kampanię walki z Kościołem”.

Komunistyczne władze szczególnie silnie i agresywnie krytykowały zawarty w „Orędziu” gest przebaczenia. Pytano, kto upoważnił biskupów do podjęcia tego kroku wobec narodu, który – zdaniem polskich komunistów – nie jest gotów i nigdy nie będzie gotowy do skruchy. Ironizowano, że odpowiedź biskupów niemieckich to tylko nieudolny przykład dyplomacji i ochrony własnych interesów.

Również i Sejm zajął się wymianą listów. 14 stycznia 1966 r. zabrał tam głos sam Gomułka. W swoim oświadczeniu wykrętnie odpowiedział na stawiane przez prasę światową pytanie o przyczynę opóźnienia reakcji polskich władz: „To bardzo prosta sprawa – odparł – ani nasza partia, ani prasa, nie chciały i nie mogły zająć stanowiska wobec orędzia biskupów polskich nie znając odpowiedzi biskupów niemieckich, a przede wszystkim późniejszego komunikatu episkopatu ogłoszonego w Rzymie. Uznał, że biskupi w swoim liście „nie czynili koncesji granicznych, lecz tylko użyli bardzo nieszczęśliwych sformułowań”. W innym wystąpieniu powiedział, że biskupi co prawda mają prawo zabierać głos w sprawach politycznych, ale „żądamy od nich, by prowadzili politykę lojalną wobec państwa (…) Jeśli kard. Wyszyński, abp Kominek czy też inni biskupi chcą zabierać głos w sprawach politycznych, nie zabraniamy im tego, ale wypowiedzi te muszą być zgodne z polityką prowadzoną przez PRL i Kościół nie powinien sprzeciwiać się państwu. Nie powinien też uważać, że sprawuje w narodzie rząd dusz”.

>>> II wojna światowa oczami misjonarki. „Niemal codzienne odbywały się naloty”.

Partyjna krytyka „Orędzia” towarzyszyła obchodom Millennium Chrztu Polski przez cały następny rok. W miejscach, gdzie odbywały się uroczystości kościelne, organizowano konkurencyjne imprezy pod hasłami „Nie przebaczamy” i „Precz ze zdrajcami ojczyzny”. Biskupi z zagranicy, w tym również biskupi niemieccy, nie otrzymali wiz wjazdowych do Polski. Ostre represje dotknęły nawet samego Prymasa. Po raz pierwszy od 1956 r. kard. Wyszyński nie otrzymał paszportu i nie mógł uczestniczyć w otwarciu uroczystości milenijnych w Rzymie.

Biskupi udzielają uroczystego błogosławieństwa. Widoczni m.in.: administrator apostolski diecezji wrocławskiej ks. arcybiskup Bolesław Kominek (2. z lewej w 1. rzędzie), ks. biskup Józef Drzazga z Olsztyna (2. z prawej w 2. rzędzie), biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej i dyrektor Sekretariatu Episkopatu Polski ks. Bronisław Dąbrowski (3. z prawej w 2. rzędzie), biskup pomocniczy gnieźnieński ks. Jan Czerniak (4. z prawej w 2. rzędzie), ks. biskup Franciszek Jop z Opola (12. z prawej w 2. rzędzie). Fot. NAC

Biskupom zarzucano brak lojalności narodowej i obywatelskiej, a co za tym idzie – osłabienie zaufania społeczeństwa do episkopatu i do Kościoła w ogóle. Mówiono, że biskupi bezprawnie mieszają się do polityki zagranicznej PRL, nie informując o tym wcześniej rządu. Oskarżano ich nawet o poddawanie pod dyskusję granicy na Odrze i Nysie. „Życie Warszawy” z 10 grudnia 1965 r. w artykule „W czyim imieniu?” snuło takie oto dywagacje: kim są biskupi katoliccy, do których skierowane zostało „Orędzie”? „Są to biskupi niemieccy, którzy w zgodnej symbiozie z rządem bońskim stoją na gruncie antypolskiej polityki rewizjonizmu, kwestionują nasze granice nad Odrą, Nysą i Bałtykiem. Są wśród nich reprezentanci niemieckiego Kościoła katolickiego, który w czasach hitleryzmu stał przy brunatnym reżimie i błogosławił hitlerowski Wehrmacht maszerujący na Polskę.

W artykule „W sprawie `Orędzia` biskupów” „Trybuna Ludu” z 12 grudnia 1965 r. informuje, że polska opinia publiczna jest „głęboko poruszona” wiadomością o Orędziu biskupów. Chociaż pierwsza część listu biskupów polskich „zawiera rozległy wywód historyczny o tysiącleciu stosunków polsko-niemieckich i tysiącleciu chrześcijaństwa w Polsce, trzeba od razu stwierdzić, że nie jest to akt ewangeliczny, lecz dokument w całym tego słowa znaczeniu polityczny. Tak też został przyjęty przez całą opinię światową i temu właśnie, a nie rozważaniom historyczno-religijnym zawdzięcza niemały już rozgłos i liczne komentarze – pisała „Trybuna”.

>>> Prymas Polski: II wojna światowa lekcją i wołaniem o pokorę i nawrócenie

Zdaniem gazety problem niemiecki, wobec którego zajęli stanowisko polscy biskupi, stanowi „kluczową kwestię polityczną, z którą związane są żywotne interesy narodu polskiego oraz pokojowa przyszłość Europy i świata”. Propagandzie komunistycznej pomagały komentarze prasowe z Republiki Federalnej Niemiec. Koronnym świadkiem przeciwko biskupom stali się działacze przesiedleńców.

Księża biskupi przed kopią Obrazu MB Częstochowskiej. Widoczni m.in.: metropolita krakowski ks. arcybiskup Karol Wojtyła (1. z prawej, z pastorałem w ręku) i metropolita poznański ks. arcybiskup Antoni Baraniak (1. z lewej). Fot. NAC

Reakcja Kościoła

Kiedy 11 grudnia, a więc następnego dnia po zarzutach opublikowanych przez „Życie Warszawy” kard. Stefan Wyszyński wrócił z Rzymu, na dworcu w Warszawie powitały go rozentuzjazmowane tłumy. 12 grudnia w homilii wygłoszonej do tłumów zebranych w warszawskiej katedrze Prymas mówił: „Nie przynieśliśmy ujmy krajowi. Jeśli słyszycie co innego, traktujcie to jak bajki”.

Gdy jednak okazało się, że antykościelna kampania władz zdecydowanie przybiera na sile Episkopat na posiedzeniu w dniach 12-14 grudnia zdecydował się na oficjalne zajęcie stanowiska. W komunikacie odczytanym we wszystkich kościołach, biskupi podkreślali, że ich Orędzie stanowiło jedno z kilkudziesięciu zaproszeń skierowanych do episkopatów innych krajów do udziału w uroczystościach milenijnych i „nie ma charakteru dokumentu politycznego”.

Pisali, że „wbrew często sugerowanym opiniom orędzie polskiego Episkopatu reprezentuje jasno wyrażone stanowisko, że zachodnia granica Polski jest trwała, czemu Episkopat dawał wielokrotnie wyraz w licznych deklaracjach i oświadczeniach (…) List – pisali biskupi – mówi o wyrządzonych Polsce podczas II wojny światowej cierpieniach i dążeniu do biologicznej zagłady narodu polskiego. Jest on wyrazem aktualnych dążeń całego świata, Stolicy Apostolskiej, ONZ i prawie wszystkich krajów do pokoju i pojednania, a ponadto odpowiada duchowi Ewangelii i soboru”.

>>> Abp Skworc: list biskupów niemieckich jest odważnym aktem wyznania win [ROZMOWA]

Aspekt teologiczny orędzia przedstawił abp Karol Wojtyła w homilii, wygłoszonej na Boże Narodzenie w krakowskim kościele św. Szczepana. Tekst tej homilii doczekał się publikacji dopiero w 20 lat później. Głównym jej tematem było pojednanie. Najpierw abp. Wojtyła omówił różnicę między przebaczeniem i zapomnieniem. Chrześcijaństwo nazwał „religią przebaczenia”. Wyliczenie win niemieckich w „Orędziu” porównał z pytaniami zadawanymi penitentowi przez kapłana w konfesjonale. „W naszym liście na 1000-lecie Chrztu Polski – mówił – jakby zasiedliśmy w konfesjonale. Kiedy ksiądz siada w konfesjonale, wie, że jest przedstawicielem Chrystusa. Jeśli powiedzieliśmy o winie narodu niemieckiego, to tak, jakbyśmy chcieli ułatwić wam wasze wyznanie”. Wojtyła wielokrotnie apelował do wiernych, by zechcieli to przemyśleć w duchu Chrystusowym, a nie „na podstawie informacji i wybranych przez prasę cytatów”.

Abp Bolesław Kominek był jedynym członkiem Episkopatu Polski, który ze względów zdrowotnych po zakończeniu obrad synodu pozostał na Zachodzie. Był przerażony reakcjami w kraju. Na dodatek kard. Döpfner nie wyraził zgody na jego propozycję wspólnego wystąpienia w telewizji, celem sprostowania złośliwych interpretacji komunistów. Na pytanie zadane mu przez niemiecki, program telewizyjny „Panorama”, czy biskupi polscy nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich list będzie również okazją do interpretacji politycznych, abp Kominek odparł: „Polscy biskupi mieli na myśli wielkie wydarzenie historyczne (…) Zdawali sobie sprawę, że idzie o wielkie sprawy, o zmianę (…) postawy Polaków wobec Niemców i Niemców wobec Polaków.” Zdecydowanie też zaprzeczył, by problem granicy na Odrze i Nysie mógł być przedmiotem dialogu, rozmów i pertraktacji. Granica państwa nie może zostać zmieniona, ponieważ jest ona dla narodu polskiego kwestią egzystencji. To stanowisko reprezentowali zarówno komuniści, jak i biskupi, a także emigracja. Pojednanie i przebaczenie są pojęciami chrześcijańskimi – podkreślił abp Kominek.

Bp Bolesław Kominek. Fot. NAC

„Memorandum wschodnie” Kościoła ewangelickiego w Niemczech

Niemały wpływ na zmianę stanowiska Niemców wobec Polski i Polaków stanowił ogłoszony 1 października 1965 r. dokument Kościołów Ewangelickich Niemiec (EKD)”O sytuacji wypędzonych i stosunku narodu niemieckiego do swych wschodnich sąsiadów”. Dokument, znany jako „Memorandum Wschodnie”, proponował, by spojrzeć w nowy sposób na sytuację wypędzonych i budować atmosferę pojednania między narodami. Niewątpliwie wyzwolił impulsy do rozwijania wzajemnych stosunków między Niemcami a Polakami.

>>> O czym rozmawiała grupa polskich biskupów w Watykanie? [SYNTEZA]

64-stronicowa broszura odnosiła się do „katastrofy narodu niemieckiego i losów wypędzonych, ale też zwracała uwagę na sytuację narodów sąsiedzkich”. Zachęcała do wyraźnego uznania win po obu stronach i uporządkowania na nowo stosunków polsko-niemieckich. Dokument – jak można się było spodziewać – wywołał zaciekłą dyskusję w Kościele i społeczeństwie: z jednej strony akceptację ludzi, którzy interesowali się losem Polaków i pragnęli z nimi pojednanych kontaktów, z drugiej – oburzenie organizacji ziomkowskich.

Informacje o Memorandum znalazły się na pierwszych stronach gazet, ale już wkrótce musiały ustąpić miejsca innemu wielkiemu wydarzeniu, jakim był list biskupów polskich do biskupów niemieckich i jego historyczne zdanie: „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie!”

Od lewej: metropolita krakowski ks. arcybiskup Karol Wojtyła, administrator apostolski diecezji wrocławskiej ks. arcybiskup Bolesław Kominek, metropolita poznański ks. arcybiskup Antoni Baraniak. Fot. NAC

Trudności w NRD

List biskupów polskich do ich niemieckich braci w urzędzie adresowany był również do biskupów z ówczesnej NRD, gdyż w tamtym czasie Konferencja Biskupów była wspólna dla obu krajów niemieckich. Komunistyczna cenzura NRD-owska zezwoliła na opublikowanie 12 grudnia 1965 roku fragmentów listu przez wydawaną w Berlinie Wschodnim „ Hedwigs-Blatt” żądając jednocześnie, aby w kolejnym numerze pismo poinformowało o tym, jak polska prasa zaatakowała biskupów za tę inicjatywę. „Za jednym zamachem” uniemożliwiło to publikowanie jakichkolwiek pozytywnych ocen listu biskupów polskich do niemieckich w obu katolickich pismach wychodzących wówczas w NRD” zarówno w Hedwigsblatt, jak i wychodzącej w Lipsku „Tag des Herrn”. Opatrzony uwagą „tylko do użytku wewnętrznego” list biskupów krążył mimo to w licznych odpisach. Był też przedmiotem nieformalnych tzw. „seminariów o Polsce” w 1966 roku, kiedy to dyskutowano nad nim oraz Memoriałem Wschodnim Kościoła ewangelickiego. Listem i kontaktami z Polską interesowało się też w 1966 roku kilka grup studenckich w związku z uroczystościami milenijnymi w naszym kraju.

>>> Biskupi zachęcają do procesu synodalnego: wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni

23 grudnia 1965 roku wydział ds. kościelnych wschodnioniemieckiej CDU przedstawił dziewięciostronicowy „Projekt informacji na temat wymiany listów między episkopatem Polski a katolickimi biskupami w NRD i w Niemczech Zachodnich”. Dokument krytykował m.in., że list biskupów polskich mówi „o granicy na Odrze i Nysie jedynie jako o „drażliwej sprawie” i „niezwykle gorzkim owocu” wojny, również dla Niemców, natomiast nie wspomina „wiążącego prawem narodów Układu Poczdamskiego”. Według autorów tego krytycznego opracowania, list „praktycznie wychodzi z bońskiej doktryny Hallsteina, ponieważ (…) ignoruje układ zawarty w 1950 roku w Görlitz między NRD i Polską, który stwierdza, że granica na Odrze i Nysie jest granicą pokoju”. A ponadto, „przebaczenie” za zbrodnie dokonane przez hitlerowski faszyzm” zostało udzielone bez upoważnienia narodu polskiego”.

„Szkic”, który NRD-owski urząd ds. Kościołów przedstawił 6 stycznia 1966 roku ówczesnemu arcybiskupowi Berlina Alfredowi Bengschowi, powołując się na źródła sowieckie określa wymianę listów jako środek „dywersji ideologicznej”, która „stara się stworzyć warunki do erozji ideologii komunistycznej” i na drodze „ewolucji” oraz „odideologizowania” stopniowo „jednoczyć” Europę Wschodnią i Zachodnią. W liście do ówczesnego premiera Willi Stopha kard. Bengsch zaprotestował przeciwko takiej ocenie listu, jak i nazwaniu go „człowiekiem Bonn” przez organ partyjny NRD-owskiej SED „Neues Deutschand” Ale koncepcji NRD-owskich władz nie można odmówić swoistego „jasnowidztwa”, o czym świadczy późniejszy rozwój historii na naszym kontynencie.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze