PAP/Vladyslav Musiienko

Ukraina: jak się uczyć, kiedy ojciec zginął na froncie lub nadal walczy

Szkolnictwo na Ukrainie boryka się wieloma problemami, najtrudniej jednak stawić czoło codziennym realiom wojny, kiedy giną ojcowie lub wracają okaleczeni do domu czy wciąż walczą na linii frontu. W takich sytuacjach trudno znaleźć odpowiednie słowo – wskazuje w rozmowie z Radiem Watykańskim ks. Petro Mayba, salezjanin odpowiedzialny za szkolnictwo w Ukraińskim Kościele Greckokatolickim.

1 września również na Ukrainie rozpoczął się nowy rok szkolny. Wszyscy, na ile to możliwe, starają się powrócić do normalności. Jeśli pozwalają na to względy bezpieczeństwa, zajęcia odbywają się w szkole. W regionach najbardziej zagrożonych rosyjskim atakiem nadal odbywają się zajęcia online. Ministerstwo edukacji stworzyło też specjalny program nauczania uzupełniającego dla dzieci, które wyjechały z Ukrainy i uczęszczają do szkoły za granicą.

Jak mówi ks. Mayba, największym wyzwaniem jest towarzyszenie dzieciom i młodzieży, którzy doświadczają konsekwencji wojny. „Najtrudniej jest, kiedy na przykład jakiś chłopak czy dziewczyna traci ojca na froncie. Tragedia w rodzinie, ból. I w takich wypadkach trudno jest pomóc, towarzyszyć uczniom, którzy znaleźli się w takiej sytuacji. Ale trudno jest również tym, którzy mają swych rodziców na froncie. Takie dzieci żyją w ciągłym napięciu, zatroskani o los najbliższych. Codziennie zadają sobie pytanie, co się z nimi dzieje, czy jeszcze żyją, czy nie polegli w walce. Inne problemy przeżywają dzieci, których ojcowie wracają do domu ranni albo też wyniszczeni psychicznie. Niektórzy zaczynają pić, zachowywać się w nieodpowiedni sposób. Z jednej strony trzeba się starać ich zrozumieć, ale z drugiej nie masz normalnego życia. Trzeba więc czasu, cierpliwości i ufności, by mogli dojść do siebie. A czasami nie wiadomo, jak długo może to potrwać. A zatem sytuacje są bardzo różne. I kiedy trzeba rozmawiać z takimi ludźmi, z kimś, kto stracił męża czy ojca, trudno jest znaleźć odpowiednie słowa. Najważniejsze jest być blisko, rozmawiać, ale też znaleźć jakieś zajęcia, dzięki którym mogą się odnaleźć. W ten sposób próbujemy sobie z tym radzić, ale nie jest łatwo, kiedy słyszy się na przykład opowieści tych, którzy byli na froncie, a teraz ranni wracają do domu. Jest to trudne”, przyznaje duchowny.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze