Ukraina w obliczu rosyjskiej agresji: 8 lat temu mieliśmy dużo do stracenia, teraz mamy jeszcze więcej
Sytuacja na rosyjsko – ukraińskiej granicy jest coraz trudniejsza. Rosyjskie samoloty wojskowe są przerzucane na białoruskie lotniska, oficjalnie – na potrzeby manewrów zapowiedzianych na drugą połowę lutego. W graniczącym z Polską Brześciu na Białorusi (180 kilometrów od Warszawy) rozlokowano batalion pojazdów sił powietrznodesantowych Rosji. Również blisko granic Ukrainy – na Morzu Czarnym – trwają manewry rosyjskiej marynarki wojennej.
Prezydent Stanów Zjednoczonych w każdej chwili może podjąć decyzję o przerzuceniu dodatkowych wojsk do Europy, do wschodniej flanki NATO (w gotowości jest ponad 8 tysięcy żołnierzy). – Żaden z członków NATO nie musi martwić się, czy w razie potrzeby przyjdziemy z pomocą. Ale we wschodniej Europie są inne powody do obaw. To kraje, które graniczą z Rosją i Białorusią, więc wszyscy (od Polski zaczynając) mają powód do niepokoju – powiedział dziś prezydent Joe Biden. Prezydent Rosji odpowiada, że to Zachód tworzy wojenną narrację i żąda od NATO gwarancji. Chodzi m.in. o nierozszerzanie NATO na Wschód, zwłaszcza o Ukrainę. Władimir Putin żąda nawet wycofania wojsk NATO z niektórych państw Sojuszu (w tym z Polski). Dziś Waszyngton wysłał odpowiedź na Kreml. Znalazły się w niej propozycje dotyczące wzajemnych ograniczeń jeśli chodzi o ćwiczenia wojskowe i kontrolę zbrojeń. – Nie ma i nie będzie zamknięcia otwartych drzwi NATO – dodał jednak szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken.
Na środę 26 stycznia papież Franciszek ogłosił dzień modlitw o pokój na Ukrainie. Na apel papieża odpowiedziały wspólnoty kościelne i episkopaty w różnych krajach, także w Polsce.
Według ekspertów wariant wojskowej inwazji Rosji na Ukrainę jest prawdopodobny. O to, jak w obliczu tak poważnego zagrożenia żyje się w stolicy Ukrainy i w innych regionach kraju pytamy ukraińskiego artystę polskiego pochodzenia Mariana Prysiazhniuka. Rozmowę kończą zdjęcia Mariana przygotowane na wystawę „PLUS 1” poświęconą rodzinom ukraiński żołnierzy, którzy zginęli na wschodzie Ukrainy. – W Kijowie czuję teraz dużo europejskiego powietrza. Europy jest teraz w Kijowie więcej niż trzy, cztery lata temu – mówi Prysiazhniuk w rozmowie z Maciejem Kluczką.
>>> Rzym: ukraińska wspólnota cieszy się z papieskiego dnia modlitwy
Maciej Kluczka (misyjne.pl): Jak się Wam teraz żyje? W relacjach z Ukrainy można usłyszeć, że jesteście już trochę przyzwyczajeni do życia w ciągłym strachu i niepokoju. To prawda?
Marian Prysiazhniuk (artysta, pochodzi z polsko-ukraińskiej rodziny z Pokucia, wolontariusz Armii Ukraińskiej): –Tak jest… Jesteśmy już przyzwyczajeni nie tylko do tego, że może być jakaś eskalacja, inwazja, ale także do tego, że czytamy wiadomości o śmierci naszych żołnierzy na froncie. Na początku konfliktu każda taka informacja była dla nas dużym szokiem. Wszyscy pytali, jak to się mogło stać, pytaliśmy, kiedy to się skończy. A teraz już powoli nie zwracamy na to większej uwagi.
Do każdego dramatu idzie się przyzwyczaić. To pokazała nam wszystkim także pandemia.
– Po ukraińsku mówimy, że mamy bardzo sztywną skórę.
U nas się mówi, że grubą.
– Oczywiście czujemy się zagrożeni. Ja sam myślę o tym, by w razie potrzeby zwolnić się z pracy i dołączyć do obrony terytorialnej w Kijowie. Dla mnie to sprawy zasadnicze. Mam wiele możliwości ucieczki, wyjazdu; mam pochodzenie polskie, mam kartę Polaka, mógłbym starać się o obywatelstwo polskie i mieszkać w Polsce albo w innym kraju europejskim. Ale ja chcę zostać na Ukrainie. Uważam, że to co robi Rosja to barbarzyństwo. I jest dużo takich, którzy myślą tak jak ja. Są też i tacy, którzy chcą stąd wyjechać, przeprowadzić się na zachód kraju albo za granicę. O tym nie gada się non stop, bo ile można… Ale to wisi w powietrzu.
>>> Ks. Zelinsky: to trudne dni dla naszych żołnierzy i ich rodzin
Ale co dokładnie? Anektowanie Donbasu i Ługańska? Czy próba zajęcia większej części Ukrainy? W ostatnią sobotę brytyjski MSZ informował, że na Kremlu planowane jest obalenie władzy w Kijowie i zainstalowanie tam prorosyjskiego polityka. Wierzysz w taki scenariusz?
– Nie wiem, co w tych chorych głowach się dzieje… Rozmawiałem ze znajomym z Rosji, który uciekł bo był tam represjonowany. Uważa, że wojny nie będzie bo to się Rosji po prostu nie opłaca, zarówno z powodu dużych kosztów, jak i sankcji, które na Rosję nakłada Zachód. Ja jednak jestem zdania, że wojna jest bardzo prawdopodobna. Rosja lubi uderzać w nas w bardzo symbolicznie daty. Aneksja Krymu rozpoczęła się 20 lutego – wtedy, kiedy na Majdanie zabito najwięcej manifestantów. 20 lutego to bardzo ważny dla nas dzień, jeśli coś by miało się stać, to właśnie wtedy. Tak czuję.
>>> Zielone światło jak puste miejsce przy stole [REPORTAŻ Z GRANICY]
Jednocześnie staracie się prowadzić w miarę normalne życie. Chodzicie do pracy, uczniowie do szkół, studenci na uczelnie.
– Tak, ale wielu z nas jest gotowych na to, by w każdej chwili pojechać na front albo być zmobilizowanym we własnym mieście. Ja byłem kilka razy w Donbasie, ale Ukraina jest tak duża, że wielu ludzi nie wie, jak wygląda wschodnia Ukraina, dobrze jej nie czują. Tam w większości mówią po rosyjsku, mają cerkiew prawosławną. My, w centrum i na zachodzie, mówimy po ukraińsku i jest tu więcej grekokatolików. Mieszkańcy zachodniej Ukrainy walczyć do Donbasu raczej nie pojadą, ale jeśli wojna dotrze do ich miasta (np. do Lwowa, Tarnopola), to na pewno wielu z nich będzie walczyć. Jeśli Rosjanie tu przyjdą, to to nie będzie dla nich lekka wycieczka.
>>> Biskupi Polski i Ukrainy apelują o powstrzymanie działań wojennych
A jak odbieracie to, co teraz robi Zachód? Papież wezwał cały świat do tego, by środa 26 stycznia była dniem modlitwy o pokój. Są jednoznaczne stanowiska państw NATO, że inwazja Rosji spotka się z jasną odpowiedzią. Czy to Wam pomaga? Czy jednak boicie się, że na słowach się skończy?
– W czasie pomarańczowej rewolucji (w 2004 roku) chodziło nam o wartości europejskie, czyli wartości ludzkie. I jest tak, że Europa dużo dla nas od tamtego czasu zrobiła. Jest oczywiście tak, że każdy pomaga na tyle, na ile może, na ile pozwala mu jego polityka wewnętrzna i układ międzynarodowy. Problemem jest to, że po pomarańczowej rewolucji Rosja zrobiła na Ukrainie wiele złych rzeczy, a od Zachodu słyszeliśmy wtedy tylko to: „Jesteśmy głęboko zaniepokojeni”, „Jesteśmy z wami”. Z jednej strony rozumiem, że każdy troszczy się o swoje państwo, że nie zawsze można skutecznie zareagować, ale z drugiej strony… Skoro jesteśmy sojusznikami, to byłoby dobrze, żebyśmy się nawzajem wspierali.
Realnie, a nie tylko w deklaracjach.
– I przez to dziś wielu Ukraińców przewiduje, że w podobnej sytuacji możemy zostać sami. Jednak muszę podkreślić, że płynie do nas dużo pomocy. Dostaliśmy dużo broni z Wielkiej Brytanii, ze Stanów Zjednoczonych, także pomocy dyplomatycznej.
>>> Modlitwa może uratować Ukrainę
Wasza armia jest teraz w o wiele lepszym stanie niż jeszcze kilka lat temu. To modernizacja zarówno sprzętu jak i wojskowego know-how
– To dla nas dużo znaczy. Zachód widzi, że skoro jesteśmy gotowi do walki o naszą niepodległość, to należy nam się szacunek i pomoc. W Kijowie czuję teraz dużo europejskiego powietrza. Europy jest teraz w Kijowie więcej niż trzy, cztery lata temu.
Wróćmy na Krym. Rosja pogwałciła wtedy międzynarodową zasadę, że szanujące się państwa nie zmieniają granic za pomocą siły. Jak patrzycie na Krym? To Ukraina czy już Rosja?
– Ludzie myślą różnie. Ci o poglądach prorosyjskich (jest ich mniej więcej 30%) uważają, że to nie jest wojna, że Rosja to nasz dobry wujek, że Unia nam jest niepotrzebna. Dla takich ludzi Rosja to nie jest problem. Czytam tego wiele, obserwuję też rosyjską propagandę. Dla nich niepodległość Ukrainy to nieporozumienie. Uważają, że to tylko chwilowy stan. Jednak większość, ponad 60%, chce, by Ukraina weszła do NATO, by integrowała się z Europą. Krym to nasza ziemia, a najgorsze jest to, że Rosja odebrała ludziom życie i ich domy. Nie godzimy się na to! To jest barbarzyństwo. Dziś nie jesteśmy w stanie wkroczyć do Donbasu albo na Krym, ale będziemy modernizować siły zbrojne, zobaczymy, co się stanie w przyszłości. Znam uchodźców z Donbasu, uciekli stamtąd i nie mają teraz nic. Nie potrafię tego Rosji wybaczyć. Jest jednak jeden plus tej sytuacji. Duży odsetek tych, którzy głosują na prorosyjskie partie mieszka na Krymie, zostali więc pod okupacyjnym rządem. Dzięki temu nie głosują w naszych wyborach, a parlament w Kijowie ma już od dłuższego czasu stabilną, proeuropejską większość. Wcześniej często bywało tak, że prezydent był proeuropejski, a parlament odwrotnie i był klincz. Dziś nasza klasa i sytuacja polityczna przypomina nieco tę z Europy wschodniej z końcówki lat 80.
Byłem w Kijowie trzy lata po rewolucji na Majdanie. Widziałem świeże rany w miejskiej tkance. Jednocześnie jednak zobaczyłem, jak wielkie, tętniące życiem i bardzo różnorodne jest to miasto. Jak zmieniła się Ukraina od tego czasu? Czy mimo zimnego oddechu ze wschodu udało się Wam rozwijać i modernizować kraj?
– Propaganda rosyjska mówi, że po Majdanie nic się nie zmieniło, że jest korupcja i bałagan. Zgadzam się, korupcja jest bardzo duża, to nasz poważny problem. Ale gdyby nie było rewolucji, gdybyśmy nie wypędzili prezydenta Janukowycza, to Ukraina byłaby teraz drugą Białorusią. Do tej pory udało się zrobić reformę decentralizacji; każda mała wieś, małe miasteczko może samo decydować, jak chce wydać swój budżet. Kiedyś tego nie było. Druga sprawa – przed rewolucją dostać wizę graniczyło z cudem, stało się w długiej kolejce, nie było wiadomo, czy się ją dostanie, czy nie. Dwa miesiące temu byłem w Polsce. Nie potrzebujemy wizy, by przyjechać do Unii Europejskiej. Teraz potrzebujemy jedynie paszportu zagranicznego, i to tyle. To jest ogromny, wręcz rewolucyjny, krok dla nas! Mam dużo przyjaciół Białorusinów, którzy mieszkają na Ukrainie z powodu represji politycznych w ich ojczyźnie. I trochę nam tego zazdroszczą, w dobrym znaczeniu tego słowa. Dzięki temu widzę, jak zmieniła się ukraińska młodzież. Gdy patrzę na Włochów czy Niemców, to nie widzę różnicy z 20-latkami czy 30-latkami z Ukrainy. Dzięki Unii Europejskiej wdrażamy też rozwiązania antykorupcyjne, stworzono specjalny sąd antykorupcyjny. Tego nigdy by nie było, gdyby nie integracja z Unią Europejską. W ostatnich latach bardzo rozwinął się też mały biznes, m.in. turystyka wewnątrzkrajowa. Ludzie są zaciekawieni swoją tożsamością, tym, co się dzieje w ich ojczyźnie. Kolejna zmiana – wszystkie szkoły nauczają w języku ukraińskim, także te na terenach, gdzie większość mieszkańców mówi po rosyjsku.
Mnie interesuje niepodległa Ukraina i Europa. Za dużo mamy Rosji na Ukrainie, to nie jest normalne. (Marian Prysiazhniuk)
A jak było wcześniej?
– W Kijowie i dalej na wschód w szkole był język rosyjski, mimo że szkoła była państwowa i ukraińska. Rozwija się też kultura ukraińska. Kultura rosyjska jest bardzo duża i silna, ma dużo pieniędzy. Ukraińskim artystom przez lata trudno było z nią konkurować. Ustalono więc, że w telewizji i w radiu pewien procent czasu musi być przeznaczony dla artystów ukraińskich. Dużo się udało zmienić, poprawić. Dziś wiem, że osiem lat temu mieliśmy dużo do stracenia, teraz mamy jeszcze więcej.
A czy między Rosjanami a Ukraińcami są możliwe normalne, sąsiedzkie stosunki?
– Dla mnie to jest bardzo trudne, mam dość języka rosyjskiego i ich kultury. Mnie interesuje niepodległa Ukraina i Europa. Za dużo mamy Rosji na Ukrainie, to nie jest normalne. Rosja chce się tu zachowywać jak u siebie. To już zaszło za daleko. Ale mam też znajomych, a nawet przyjaciół wśród Rosjan. Ale to są ludzie, którzy nie wspierają reżimu Putina.
Galeria (3 zdjęcia) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |