fot. PAP/Radek Pietruszka

Ukraińskie zmartwychwstanie [KOMENTARZ]

Wiem, że polityka i sfera duchowości to inne (i mało przystające do siebie) światy. I generalnie lepiej je od siebie oddzielać. Mimo wszystko jednak wszyscy żyjemy w danym czasie i w konkretnej przestrzeni. Dziś, przy okazji przyjazdu prezydenta Ukrainy do Polski, pomyślałem, że dla ludzi wierzących w Boga (i Go poszukujących) ta wizyta akurat teraz ma swoją niezwykłą symbolikę.

Dlaczego? Głównie ze względu na czas, na datę. Wołodymyr Zełenski przyjechał do Warszawy 5 kwietnia – w Wielką Środę – a więc w trakcie Wielkiego Tygodnia. W czasie niezwykle istotnym dla wszystkich chrześcijan.

To pierwsza oficjalna wizyta zagraniczna ukraińskiego prezydenta po 22 lutego 2022 roku, po wybuchu pełnowymiarowej agresji Rosji na Ukrainę. Od tego czasu oczywiście odbywał zagraniczne podróże (był w Waszyngtonie, Londynie, Brukseli i Paryżu), ale były to podróże do ostatniej chwili trzymane w tajemnicy przed opinią publiczną. Można powiedzieć, że świat dowiadywał się o nich z zaskoczenia. W przypadku wizyty w Stanach Zjednoczonych informacja o niej obiegła świat wtedy, gdy prezydent był już w samolocie nad oceanem. Był też w Polsce, w Rzeszowie, gdy z Ukrainy przemieszczał się do innych zachodnich stolic.

Prezydent Ukrainy i prezydent Polski na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie, fot. PAP/Paweł Supernak

Coś więcej

Środowa wizyta w Warszawie została zapowiedziana kilka dni wcześniej. Została więc przeprowadzana według pełnego protokołu dyplomatycznego. I to pierwsza różnica. Po drugie – prezydent Ukrainy nie przyjechał do stolicy Polski sam. Towarzyszyła mu żona – Ołena Zełenska, pierwsza dama Ukrainy. Przyjechali też ministrowie ukraińskiego rządu. Po trzecie – w planie dnia przewidziano spotkanie z Ukraińcami mieszkającymi w Polsce i organizacjami pozarządowymi, które im pomagają. Oczywiście wszyscy uczestnicy spotkania z prezydentem zostali wcześniej sprawdzeni pod względem bezpieczeństwa. Jednak podczas wcześniejszych podróży Zełenskiego (tych odbytych już po wybuchu wojny w jego ojczyźnie) takich spotkań nie było. Te wszystkie punkty warszawskiej wizyty odróżniają więc ją od tych poprzednich. Dodają jej nowego, głębszego wymiaru. I sprawiają, że w Ukraińców wstępuje nadzieja na to, że normalność jest możliwa. Normalność, czyli czas bez wojny. Czas, gdy zło nie panoszy się po ich ulicach i nie niszczy ich miast, ich życia.

fot. PAP/Andrzej Lange

Wołodymyr Zełenski to człowiek, który miał zginąć w pierwszych dniach rosyjskiej agresji na jego ojczyznę. W „najlepszym” scenariuszu – mógł uciec z Kijowa. Miał takie propozycje. Nie dość, że został, to nadal broni swojego domu, swojej ojczyzny, życia współrodaków. Zdeterminowana i z wysokim morale armia ukraińska robi to skutecznie. Oczywiście dzięki pomocy Zachodu.

Czas Paschy

Do Polski przyjechał właśnie dziś. W środę, w Wielkim Tygodniu, tuż przed rozpoczęciem najważniejszych dni dla chrześcijan – już jutro rozpocznie się Triduum Paschalne. I choć skoordynowanie kalendarza liturgicznego z tym politycznym na pewno nie miało miejsca, to tę symbolikę warto zauważyć.

W tych dniach wierzymy (a przynajmniej staramy się wierzyć), że ostatecznie zwycięża dobro, a nie zło. Że to życie ma ostatnie słowo i pokonuje śmierć. I choć w lutym 2022 roku wielu myślało, że w przypadku Ukrainy to się nie spełni, dziś wierzymy, że tak właśnie ostatecznie będzie. Pamiętam śniadania wielkanocne z zeszłego roku, organizowane dla naszych gości z Ukrainy. Uczestniczyłem w śniadaniu przygotowanym przez Caritas w Krakowie. To dopiero wtedy my – Ukraińcy i Polacy – poznawaliśmy się. „Próbujemy ucieszyć się z tych świąt, ale to jest chyba niemożliwe” – pamiętam refleksje Ukraińców połączone często z cieknącymi po policzkach łzami. Dziś, po roku, choć sytuacja jest nadal trudna, to już chyba nie jest beznadziejna. A i nasze relacje są już na innym etapie – znacznie lepszym.

>>> Pascha – święto wolności i wiary

Dzieci z Ukrainy malują pisanki w Centrum Służby Rodzinie w Łodzi, fot. PAP/Marian Zubrzycki

Ten trudny czas wojny przyniósł tysiące, a może i miliony przykładów międzyludzkiej solidarności. Polacy nieśli pomoc Ukraińcom. Tu, w Polsce, dając im schronienie w swoich domach, pomagając w znalezieniu pracy, pomocy psychologicznej i społecznej. Ale także tam – w Ukrainie. Medycy, wolontariusze organizacji pozarządowych, osoby duchowne, zakony (m.in. oblaci i dominikanie) zapewniali Ukraińcom to, co w mroku wojny najbardziej potrzebne: ciepłe jedzenie, ubranie, leki, modlitwę, nadzieję, obecność. I miłość – miłość bliźniego, która powinna charakteryzować każdego człowieka.

To już z nami (Polakami, Ukraińcami, ale i dużą częścią europejskiej wspólnoty) zostanie. Tak jak z wierzącymi, nawet w najciemniejszych momentach życia, pozostaje wiara, nadzieja i miłość płynące z faktu zmartwychwstania Chrystusa.

Historia lubi się powtarzać

Prezydent Zełenski przyjechał do Warszawy – do miasta, które kilkadziesiąt lat temu przypominało dzisiejszy Bachmut czy Mariupol. Miasta, które było zniszczone w trakcie II wojny światowej. Dziś Warszawa to dumna, europejska stolica. I choć i to miasto, i nasz kraj nie są wolne od problemów, to jesteśmy wolni od rakiet spadających na nasze domy, szkoły, szpitale.

>>> Caritas o roku pomocy dla Ukrainy: machina dobra się rozkręciła, ale potrzeb nadal jest dużo

Pierwsza dama RP Agata Kornhauser-Duda i pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska w Centrum Pomocy Migrantom Caritas w Warszawie, fot. PAP/Grzegorz Jakubowski/KPRP

Wierzę, że Ukrainę czeka podobna przyszłość. Bo przecież – jak mówi znane powiedzenie – „historia lubi się powtarzać”. Niech więc Kijów powtórzy historię Warszawy, a Ukraińcy – Polaków. Za dużo się już wydarzyło (a Zachód za wiele zainwestował), by zawrócić z tej drogi.

A więc WIARA, NADZIEJA i MIŁOŚĆ. A z nich najsilniejsza jest miłość. Bez niej nie było i nie będzie zmartwychwstania.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze