W Gnieźnie dynamicznie odradza się duszpasterstwo młodzieży. Mało kto wierzył, że się uda [REPORTAŻ]
W Gnieźnie nie było zbyt wielu wspólnot dla młodzieży. Mówi się od dawna, że to trudne miasto. A teraz okazało się, że na mszach dla młodzieży zabrakło miejsc siedzących.
O godz. 20 w niedzielę w kościele pw. św. Jerzego przy Prymasowskiej Katedrze w Gnieźnie gromadzi się młodzież licealna i akademicka. Przed laty funkcjonowała tam Msza akademicka dla studentów. Później zaniechano jej odprawiania. W dość sceptycznej atmosferze postanowiono powrócić do tej tradycji. Tym razem Eucharystia miała być celebrowana nie tylko dla młodzieży akademickiej, lecz także tej licealnej. Przed kilkoma miesiącami, do parafii przy Katedrze trafił ks. Adam Piechowiak. Młody kapłan postanowił – po wielu dobrych dziełach w poprzedniej parafii w Kłecku – powołać grupę KSM-u. Wykorzystał doświadczenia swoje oraz duszpasterzy akademickich z Poznania, które mówią, że młodzi potrzebują wspólnoty i swojego miejsca.
>>> Boliwia: ok. 5 tys. młodych modliło się z polskim biskupem [ZDJĘCIA I WIDEO]
Trudne miasto
W 70-tysięcznym Gnieźnie, poza oazą w dwóch parafiach oraz jednej scholi, nie było żadnego duszpasterstwa dla młodzieży. Dlatego ks. Adam Piechowiak od razu postanowił zorganizować coś dla młodych. W poprzedniej parafii w Kłecku nie tylko udało mu się powołać sprawnie działającą grupę, ale nawet w czasie jego pracy wikariuszowskiej zwiększyła się liczba ministrantów z 20 do… 70. Dlaczego więc nie spróbować w Gnieźnie? Katedralne duszpasterstwo młodzieży wspiera ksiądz Prymas, proboszcz parafii oraz diecezjalny duszpasterz młodzieży – ks. Michał Bubacz, który sam prowadzi DDM (Diecezjalne Duszpasterstwo Młodzieży), angażuje się mocno w organizowanie wydarzeń oraz wspiera ks. Adama doświadczeniem i radami. Wiele inicjatyw podejmują też razem. Dzięki takiemu wsparciu udało się ruszyć z kopyta. Niektórzy jednak dość sceptycznie podchodzili do tego pomysłu. W końcu nic takiego nie działało już od dłuższego czasu. – Mówili, że młodzi nie przyjdą, że Gniezno to trudne miasto, a Katedra to miejsce do uroczystych celebracji, a nie dla młodzieży. Ponadto, ludzie zmęczeni świętością, bo na każdym kroku mają księdza i jakąś uroczystość – opowiada jeden ze współtwórców duszpasterstwa.
Tak też mówiono, gdy ks. Adam postanowił powrócić do starej tradycji pielgrzymki do Dąbrówki Kościelnej. Od kilkudziesięciu lat nikt nie chodził na nią z Gniezna. Rzeczywiście, pierwsze tygodnie raczej potwierdzały sceptyczne głosy. Nie było chętnych, a potem zapisały się zaledwie cztery osoby. Ksiądz Piechowiak oraz dekanalni duszpasterze młodzieży (ks. Jarosław Wesołowski i ks. Krzysztof Szkopek), którzy współorganizowali pielgrzymkę zmartwili się tym, ale się nie poddali. Zaczęli mocniej promować wydarzenie, ogłaszać je w szkole. Ostatecznie zebrało się 160 pątników, w tym mnóstwo młodych. Wszyscy byli w szoku.
Potem poszło jak z górki. Już na pielgrzymce zajęto się promocją KSM-u. Tydzień później na pierwsze spotkanie przyszło ok. 30 osób, a na kolejne 40. Kapłan nie ma złudzeń, że część osób przychodziło z ciekawości, a nie dla formacji. Ostatecznie zostało 25 młodych, którzy chcą się rozwijać duchowo.
Przez szkołę i Facebooka
Wśród młodych regularnie uczestniczących w spotkaniach są Ola, Nikola i Krzysztof, którzy zgodzili się podzielić swoimi doświadczeniami.
Ola trafiła do grupy dzięki zaproszeniu księdza, które usłyszała w szkole. – Słyszałam wcześniej o różnych wspólnotach, ale nie wiedziałam, jak do nich dołączyć. Myślałam, że są zamknięte i ciężko być ich częścią. Wierzyłam od dziecka, bo pochodzę z religijnej rodziny. Do bierzmowania czułam, że Duch Święty do mnie przyjdzie. Nie mogłam się doczekać tego sakramentu. Miałam taki cel w mojej wierze – iść do bierzmowania. Nie, że to będzie moje pożegnanie z Kościołem, wręcz przeciwnie, ale po przyjęciu bierzmowaniu stwierdziłam: „I co dalej?”. Nie miałam już celu. Wierzyłam, bo wierzyłam. KSM, o którym na lekcjach religii opowiadał ks. Adam dał mi to, że nie muszę mieć w wierze jakiegoś bezpośredniego celu. Wiara teraz to coś, co mogę dać innym, ale też sobie. Rozwija mnie to i nie czuję się samotnie. Daje mi też dużo siły. Wiara jest wymagająca, ale też daje nam wartość i nadaje sens życiu – opowiada dziewczyna.
Nikola trafiła do grupy przez Facebooka. Jak podkreśla, nie znalazła innej podobnej wspólnoty w Gnieźnie. – Nawróciłam się trzy lata temu. Poznałam wtedy ks. Adama w parafii mojej babci w Kłecku. Zaczęłam codziennie czytać Pismo Święte (jedna z inicjatyw ks. Piechowiaka w poprzedniej parafii „Przeczytaj Biblię w rok”). Wierzyć jest trudno, zwłaszcza w takich czasach, kiedy często jesteśmy wyszydzani czy po prostu nie wierzy aż tyle osób, szczególnie młodych. Wiadomo, zdarzają się kryzysy wiary. KSM dał mi to, że jest ich dużo mniej. Mam wspólnotę, w której zawsze mogę mieć wsparcie. Formacja również mi dużo daje – zaznacza Nikola.
– Ja miałem zupełnie inną sytuację – mówi Krzysztof. – Po Mszy Świętej w Katedrze dla młodzieży z mojego liceum poszedłem do zakrystii zapytać się ks. Adama, czy jest jakaś wspólnota, do której mógłbym należeć – to była moja inicjatywa. Miałem pragnienie wspólnoty. Podejrzałem u znajomych z Torunia, uczestniczących w oazie, że są takie miejsca dla młodych. Bardzo chciałem się w takiej wspólnocie znaleźć. Miałem to szczęście, że urodziłem się w bardzo wierzącej rodzinie, z dziada pradziada. Od dziecka byłem ministrantem, ale my potrzebujemy żyć we wspólnocie. KSM daje mi właśnie takie poczucie wspólnoty. Nawet, jak się zdarzy jakiś kryzys – to dużo łatwiej znaleźć siłę w wspólnocie, która ma dobrą formację. Wiemy, że nie jesteśmy sami – stwierdził chłopak.
Młodzi szukają wspólnoty
Przez te wypowiedzi przebija się potrzeba wspólnoty. Co więcej, młodzi sami ich szukają, ale nie zawsze mogą znaleźć. – Pierwsze, czego młodzi potrzebują to wspólnota – zauważył ks. Adam Piechowiak. – Wspólnota brzmi trochę tak patetycznie, nie mam innego lepszego słowa na to. Chodzi o grupę ludzi i miejsce, w których są oni szanowani i wysłuchani oraz docenieni, znajdują przyjaciół i cel w życiu. To ich miejsce i odskocznia. Myślę, że to jest klucz do duszpasterstwa młodych – tłumaczy kapłan.
Ideą ks. Adama było stworzenie salki, w której jest rzutnik, ekran, gorąca czekolada, ekspres do kawy i wygodne fotele. Stworzenie bazy, do której młodzi mają klucze. Miejsca, do którego zawsze mogą przyjść. – To miejsce, gdzie można sobie posiedzieć, pomodlić się, porozmawiać, pośmiać się i coś obejrzeć – to pierwsze, co tych młodych przyciąga – zaznacza duszpasterz. Na początku były tam tylko stoły i krzesła. Dzięki wsparciu Księdza Prymasa i proboszcza oraz gnieźnian udało się ją umeblować. Znalazł się sponsor, który ofiarował kanapy, ktoś inny obrusy i telewizor. – Mnóstwo ludzi pomaga, cieszą się, że są młodzi. A młodzi się cieszą, że mają swoje miejsce – mówi duchowny.
Spotkania KSM-u, które odbywają się w piątki podzielone są na trzy części. Najpierw jest Msza w Katedrze, potem godzina formacji, przygotowanej przez młodych na podstawie materiałów KSM-u, trzecia to rekreacja: planszówki, film lub jakaś pizza. Całość zamyka się Apelem Jasnogórskim.
Zabrakło miejsc siedzących
Po pielgrzymce i spotkaniach KSM-u postanowiono zrobić dla młodych roraty w podziemiach katedry (pomysł ks. Michała Bubacza). Cieszyły się ogromną popularnością. Przychodziło na nie ok. 120 osób. Modlitwa połączona była z tym, co wspólnototwórcze – młodzież z KSM-u przygotowywała śniadanie i kakao, a ks. Adam szedł potem razem z młodymi do szkoły. Sami młodzi zresztą angażują się w organizowanie liturgii. Tak samo jest z Mszą w niedzielę. Poprzedza ją pólgodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu, podczas której ks. Piechowiak lub ks. Bubacz siadają do spowiedzi. W kościele pw. św. Jerzego jest tylko 60 osób, a już na pierwszą Mszę przyszło 80 młodych.
Ostatnio gnieźnieński KSM zaangażował się w tzw. rowerowe majowe. Młodzież wsiada na rowery i jeździ po kapliczkach w wioskach, by razem z mieszkańcami modlić się tam w ramach nabożeństw majowych. Te starsze panie bardzo się cieszą, że ktoś kontynuuje ich tradycje. Zwykle modliły się same, a tutaj dołączają nagle młodzi. – Jest klimat, te panie bardzo się cieszą. Mieszkańcy po nabożeństwach obficie nas goszczą. Jest jedzenie, bardzo dobre jedzenie – śmieje się Nikola. W rowerowe majowe włączyła się również młodzież z DDM-u. Dlatego w każdą środę sprzed katedry wyjeżdżają dwie grupy: ks. Adam z KSM do jednej wioski i ks. Michał z DDM do drugiej i tak co tydzień.
Podobny pozytywny odbiór młodzież z gnieźnieńskiego KSM- u ma podczas warsztatów diecezjalnych organizowanych przez wydział duszpasterski Kurii. Zjeżdżają się tam bowiem już głównie ludzie dorośli z różnych grup formacyjnych. – Podczas warsztatów nasza młodzież jest otaczana ogromną serdecznością i podziwem przez starszych, którzy też niekiedy ulegają przeświadczeniu – moim zdaniem błędnemu – że młodych w Kościele już praktycznie nie ma. Ale okazuje się, że jest młodzież chętna do działania, trzeba tylko stworzyć jej przestrzeń i poświęcić trochę więcej czasu – wskazuje ks. Adam Piechowiak.
Po co ty tam chodzisz?
Młodzi potrzebują wspólnoty także po to, by wytrwać wobec negatywnych reakcji, jakie czasem wywołuje ich wiara. Krzysztof ma szczęście chodzić do klasy, w której 2/3 uczniów chodzi na religię. Ale i tak czasem słyszał kąśliwe komentarze, które sugerowały, że ta wiara do niczego mu nie jest potrzebna. Zawsze odpowiada, że daje mu ona szczęścia, że Bóg go kocha.
Podobnie Ola dostawała pytania o to, czy nie ma poczucia zmarnowanego czasu – w każdą niedzielę w kościele, w piątki na spotkaniach KSM-u. Czy – jeśli Boga by nie było – to nie byłby to czas zmarnowany? Czy nie poczuje się oszukana? Pytali ją o to rówieśnicy. – Zawsze odpowiadam, że ten czas, spędzony na ziemi w wierze, dał mi tyle, że nie żałowałabym, chociaż oczywiście wierzę, że po śmierci spotkam Pana Boga (śmiech) – opowiada Ola. Było dla jej wiary umacniające, gdy widziała o 6 rano młodych zapełniających podziemia katedry.
Nikola doświadczyła szyderstw z powodu swojej wiary. – Przyszłam do szkoły średniej. W wakacje poprzedzające pierwszą klasę zaczęłam odkrywać Pana Boga. Moja wiara stałą się żywa. Nosiłam krzyżyk, modliłam się, wstawiałam na media społecznościowe rzeczy związane z wiarą. Ludzie z klasy zaczęli się ze mnie śmieć – po co mi to i na co. Mówili, że oni nie wierzą i żyją sobie super. Pytali się mnie, kto w tych czasach wierzy, skoro nikomu to niepotrzebne, to nie jest średniowiecze. Odpowiadałam im świadectwem, że moje życie odmienia się na lepsze, kiedy jestem z Panem Bogiem – opowiada Nikola.
Sobór Watykański II widział parafię jako wspólnotę wspólnot. W laicyzującym się świecie potrzebujemy małej wspólnoty, w której będzie się wzrastać w wierze, zwłaszcza młodzi. Jak widać, wystarczy dać propozycję, miejsce i trochę serca – jak dzieje się to w Katedrze Gnieźnieńskiej, a młodzi w Kościele się znajdą.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |