W zapobieganiu samobójstwom seniorów ogromną rolę odgrywa ich aktywizacja [ROZMOWA]
W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba zachowań samobójczych wśród seniorów wzrosła o 50%. Mimo to temat osób po 60. roku życia nie jest zbyt często podejmowany przez media. Dlaczego? „W dobie kultu młodości starość jest wrogiem, a przynajmniej czymś, co mentalnie lokalizujemy na totalnym marginesie” – mówi ks. Jarosław Magierski – suicydolog i psychotraumatolog w rozmowie z Karoliną Binek.
Karolina Binek (misyjne.pl): Dlaczego temat osób po 60. roku życia, które popełniają samobójstwo jest tak rzadko podejmowany przez media?
Ks. Jarosław Magierski: Warto byłoby najpierw odwołać się do charakterystycznej pod względem socjologicznym definicji samobójstwa. Jest ono wskaźnikiem kondycji społeczeństwa. Dlatego zauważmy, jak patrzymy nie tylko w naszym społeczeństwie, ale tak globalnie na starość. Proszę mi wybaczyć dosadność – ale zdaje się, że starość w równa się zbędność. Postrzeganie seniorów jako nikomu niepotrzebne, będące ciężarem dla innych, niedołężne jednostki, które obciążają ekonomicznie całe społeczeństwo nie jest przecież czymś niespotykanym. Wszak ekskluzja społeczna i ageizm to już powszechne zjawiska. Podobno „starość się Panu Bogu nie udała”, a każdy senior to zacofany, nic nierozumiejący, spowalniający postęp tetryk. Nie dziwi zatem fakt, że na zjawisko samobójstw wśród seniorów patrzymy – jeśli można tak powiedzieć – po macoszemu. Gdziekolwiek mówi się o samobójstwie, to przede wszystkim mówi się o problemie nastolatków; o kryzysie wśród osób w młodym wieku. Natomiast dlaczego nie seniorzy? Właśnie chyba dlatego, że w dobie kultu młodości starość jest wrogiem, a przynajmniej czymś, co mentalnie lokalizujemy na totalnym marginesie. Aczkolwiek nasza rozmowa, fakt, że Pani tym tematem się zainteresowała, za co bardzo dziękuję, świadczy o tym, że widać jaskółki zmiany…
Co najczęściej sprawia, że seniorzy decydują się na samobójstwo albo że w ogóle pojawiają się u nich myśli o zakończeniu życia?
– Pewnego rodzaju predykatorami prób samobójczych czy samobójstw wśród seniorów będą przede wszystkim choroby somatyczne, chroniczny ból, który niejednokrotnie z tymi chorobami się łączy, a przez otoczenie jest w pewien sposób niezrozumiany; demencja, depresja w podeszłym wieku albo też uzależnienie od alkoholu. Ale myślę, że akurat w tym kontekście warto też zwrócić uwagę na takie pojęcie jak konstelacja ryzyka. To jest nic innego jak bilans życiowy, którego dokonuje senior. To ocena pozytywów i negatywów dalszego życia. Odwołując się do tego, co wcześniej powiedziałem – kiedy taki senior zaczyna robić ten bilans i zauważa jak często obdzierany jest z godności czując, że jest postrzegany jako niedołężny, nikomu niepotrzebny, będący ciężarem dla innych, kiedy widzi, że tych negatywnych elementów jest zdecydowanie więcej niż pozytywnych, przemawiających za życiem, rodzą się w nim myśli rezygnacyjne, które z czasem mogą przekształcać się w myśli samobójcze i niejednokrotnie zachowania samobójcze.
Zachowania samobójcze u osób starszych różnią się od zachowań samobójczych u osób młodszych?
– Może Panią zaskoczę, ale myślę, że aż tak bardzo nie. Pomijając kwestię chorób somatycznych i chronicznego bólu, o którym wyraźnie wspominają w listach pożegnalnych, elementem, który będzie łączył te dwie kategorie wiekowe jest poczucie osamotnienia, wyizolowania, brak zrozumienia, brak czucia się potrzebnym. Rozmawiając z młodymi ludźmi, którzy ujawniają kryzysy psychiczne zauważa się częste odwoływanie do braku zaufanych osób, braku zainteresowania rodziców, poczucia nieodnajdywania się w tej rzeczywistości. Zarówno u młodych, jak i u starszych jest obecna ta cecha charakterystyczna – swoiste nienadążanie za pędem tego świata i poczucie, że zostaje się z tym samemu. Zatem uważam, że jest mimo wszystko więcej podobieństw niż różnic. Z tym, że u starszych istotnym elementem jest odczucie zmarginalizowania, wspomniana już ekskluzja społeczna – senior czuje się jak przysłowiowe piąte koło u wozu, zbędny ciężar dla aktywnego, konsumpcyjnego społeczeństwa. Innymi słowy, zarówno w kontekście nastolatków jak i seniorów, kryzysy często sprowadzają się do choroby XXI wieku, jaką jest deficyt relacji.
>>> Prof. Adam Czabański: pomoc duchownego i pomoc psychologiczna nie wykluczają się [ROZMOWA]
Czasem może nam się wydawać, że samobójstwo osób w starszym wieku jest bardziej przemyślane, a tych młodszych – impulsywne. Czy rzeczywiście możemy mówić o takim zjawisku?
– Zgoda. Może się wydawać, że tak jest. Natomiast proszę pamiętać, że przy temacie samobójstwa w ogóle nie powinniśmy mówić o jednym powodzie. Ta impulsywność czasami łączy się tak naprawdę z tym, że my jako osoby z zewnątrz szybko dostrzegamy taki jeden powód. Wydarza się coś w życiu nastolatka, co jest pewnego typu bodźcem i ten bodziec od razu utożsamiamy z tym, że ten młody człowiek odbiera sobie życie. Natomiast trzeba pamiętać, że ten ostatni bodziec, impuls, to bardzo często jest tylko i aż swoista kropla przepełniająca czarę goryczy. W życiu nastolatka z pewnością nawarstwia się bardzo wiele różnych sytuacji, stresorów, okoliczności, które coraz bardziej zawężają postrzeganie i w momencie, kiedy ta czara goryczy przelewa się, zdarza się coś, co powoduje, że ten młody człowiek już nie wytrzymuje. Wtedy pojawia się próba, zamach samobójczy. A my niejako nie wiedząc czy też nie rozumiejąc całej historii tego młodego człowieka ten ostatni element, tę kroplę, postrzegamy jako coś, co jest jedynym powodem. Przestrzegam przed tym. Jest to bardzo negatywne upraszczanie sprawy. Natomiast u seniorów wydaje się to bardziej zracjonalizowane. Jednak to także jest coś, co się nawarstwia. W suicydologii mówi się o tym, że samobójstwo czy decyzja o odebraniu sobie życia dojrzewa w człowieku przez długi czas. Myślę, że jest tak zarówno wśród nastolatków, jak i wśród seniorów. Wracając do Pani pytania – zgodzę się, jeśli chodzi o kwestię samobójstw wśród seniorów jest tam zauważalna mniejsza gwałtowność. I warto też przy tym temacie odwołać się do czegoś, co język angielski określa silent suicide, czyli ciche samobójstwo, spotyka się też określenie samobójstwo subintencjonalne. Proszę pamiętać, że my niejednokrotnie patrzymy na samobójstwo w taki sposób, że wiąże się ono z gwałtownym samouszkodzeniem. Natomiast przy cichym samobójstwie, ten zamiar odebrania sobie życia jest zamaskowany. To samobójstwo popełnia się bez dokonania samouszkodzenia. Na przykład jest to sytuacja, kiedy ktoś rezygnuje z przyjmowania leków, jeśli ktoś rezygnuje z niezbędnego leczenia, odmawia sobie jedzenia lub picia. To odbieranie sobie życia przez pewnego rodzaju zaniedbywanie siebie. Wtedy większość ze służb czy nawet najbliżsi nie interpretują tego jako zamach samobójczy. Warto tym samym zwrócić uwagę na kwestię liczby samobójstw wśród seniorów. Będzie ona niedoszacowana, bo tego typu zachowania, o których powiedziałem, nie będą traktowane formalnie i statystycznie jako samobójstwo.
Ksiądz często spotyka się z przypadkami samobójstw osób po 60. roku życia?
– Coraz częściej. Chociaż muszę zaznaczyć, że zdecydowanie więcej jest seniorów, którzy komunikują myśli samobójcze – np. w konfesjonale. To niezmiernie ważne. Rodzi bowiem szansę na efektywną pomoc zanim targną się na życie. Dlatego nawet pod względem autokształcenia, jeżeli chodzi o kwestie samobójstwa, nie tylko chcę, ale też muszę coraz więcej czasu poświęcać na edukację z zakresu psychogerontologii, czyli multidyscyplinarnego podejścia do problemu starzenia się, do problemu seniorów we współczesnym świecie. Do tego zachęcam też wszystkich księży. Coraz więcej jest w naszym społeczeństwie osób, które wchodzą albo będą wchodzić w podeszły wiek. Innymi słowy, życie wydłuża się, ale z tym niestety nie idzie w parze wzrost jakości życia, czy raczej poczucia satysfakcji z jakości życia, a wiec coraz więcej będzie też problemów związanych z negatywnym bilansem, który odpowiada za tendencje samobójcze. Myślę, że musimy mierzyć się z tym wyzwaniem coraz aktywniej, w ogóle nauczyć się mówić o tym. Nie traktować tego tematu jako tabu. Powiedzmy sobie wprost – seniorzy także doświadczają kryzysów psychicznych i mają prawo do profesjonalnej pomocy oraz wsparcia także w swoich parafiach.
Jeśli do księdza przychodzi osoba po 60. roku życia z myślami samobójczymi, to jak ksiądz z nią rozmawia? Jak przekonać taką osobę, że warto żyć?
– Myślę, że tak naprawdę trzeba tutaj popatrzeć trochę globalnie i uświadomić sobie, że prewencja samobójstw osób w wieku podeszłym to nic innego jak dawanie im poczucia bycia potrzebnym. Nie tylko walka o podwyższanie emerytur i zabezpieczanie materialnej strony bytowania, co zaznaczam jest istotne, ale budowanie przestrzeni, w której seniorzy będą czuli, że nadal są ważną częścią społeczeństwa, sąsiedztwa, parafii i rodzin. Jednocześnie jestem też przekonany, że trzeba wyjść z tego nawiasu i zrozumieć jedną istotną rzecz – że ta prewencja samobójstw w wieku podeszłym musi rozpoczynać się na zdecydowanie wcześniejszych etapach życia, czyli w momencie, gdy człowiek jest jeszcze w pełni aktywny zawodowo, jest aktywny pod każdym względem codzienności swojego życia. Już wtedy warto w pewien sposób psychoedukować, czyli w tych wcześniejszych okresach życia uczyć świadomego przygotowania do okresu starości. Zresztą od najmłodszych lat warto promować tematykę higieny psychicznej. Wtedy łatwiej będzie człowiekowi, który wchodzi w ten okres senioralny godzić się z pewnymi doświadczeniami i ograniczeniami. Łatwiej będzie też odnaleźć sens okoliczności i zdarzeń, które mają miejsce w tym późniejszym wieku. Nam często się wydaje, że trzeba reagować wtedy, gdy coś się wydarzy. A reagować i wprowadzać tę prewencję powinniśmy zdecydowanie wcześniej po to, aby uniknąć późniejszych problemów. Wracając jednak do sedna pytania – kiedy ktoś przychodzi czy kontaktuje się z nami komunikując myśli samobójcze to najpierw staramy się zabezpieczyć tę osobę. Ocenić, czy wymaga hospitalizacji czy na tym etapie wystarczy wsparcie psychologiczne bądź terapeutyczne. Z tych rozmów niejednokrotnie wynika, że tendencje samobójcze wcale nie muszą być związane z kwestią dolegliwości natury somatycznej czy psychicznej, ale właśnie powiązane są ze wspomnianymi wcześniej poczuciem samotności i marginalizacji. Pamiętajmy, że wiek senioralny wiąże się z szeroko rozumianymi stratami. Najbliżsi nie mają czasu, są daleko – albo w drugiej części Polski, albo na drugim końcu świata. Co więcej – w okresie senioralnym ci ludzie bardzo często tracą swoich współmałżonków, znajomych, przyjaciół, którzy zwyczajnie umierają. Mówimy o wertykalizacji sieci rodziny. Człowiek zostaje w czterech ścianach sam. Nie ma do kogo buzi otworzyć. W tym dostrzegam duży problem, ci ludzie zaczynają odczuwać destrukcyjne poczucie izolacji i osamotnienia. Nie mają się do kogo odezwać, nie mają z kim porozmawiać lub degraduje ich poczucie bycia ciężarem. Prosty przykład z ostatnich dni… Niespełna siedemdziesięciolatek o dość dobrej kondycji fizycznej. Rozmawiałem z nim po próbie samobójczej. Wydawałoby się opiekę i godną starość miał zabezpieczoną. Gdzie więc leżał problem tego negatywnego bilansu? Otóż przez ostatnie lata ów mężczyzna był świadkiem rozmów, które skutecznie go psychicznie niszczyły. Nie, nie słyszał wyzwisk, wyrzutów czy kąśliwych uwag. Nic z tych rzeczy. Słyszał dialogi swoich dzieci i wnuków: „Pojedziemy na urlop w góry? Nie, bo musimy zatroszczyć się o dziadka”. „Pojedziemy na weekend do, powiedzmy, Krakowa? Nie, bo dziadek nie może zostać bez opieki”. „Mogę zaprosić do nas znajomych na domówkę? Nie, bo dziadek musi mieć spokój”. Widzi Pani w czym rzecz? No właśnie… Przez samobójstwo ten mężczyzna chciał uwolnić bliskich od ciężaru, którym wydawało się mu, że dla nich jest. Dlatego tak naprawdę w wielu przypadkach oddziaływanie na seniora, to nic innego jak dawanie mu pewności, że nie ciąży i nie zawadza nikomu. Co więcej – jego doświadczenie życiowe może się przydać młodemu pokoleniu. Dlatego uważam, że ogromną rolę odgrywa tu aktywizacja seniorów. Wolontariat, który może włączać osoby starsze do tej aktywności. Uniwersytety III wieku to także kapitalna inicjatywa, która daje szansę na to, aby ta aktywność wśród seniorów była promowana. Tutaj też jest ogromna rola parafii jako miejsca spotkań. Nie tylko jako miejsca kultu, jako miejsca praktyk religijnych, ale jako miejsca spotkania seniorów. Warto w kontekście parafii dbać o to, aby seniorzy mieli miejsce, gdzie będą mogli się po prostu spotkać, wymienić różnego rodzaju doświadczeniami czy nawet poplotkować komentując bieżące wydarzenia społeczne. Dzięki temu będą pozostawali w żywych relacjach. Bo kiedy człowiek ma świadomość tego, że ktoś na niego czeka, to także jest motywacja by pójść do sklepu, upiec ciasto, przyjść z tym ciastem, porozmawiać przy nim, pogościć się. A przecież wiele z tych osób można też wykorzystać jako żywe lekcje historii. I to też jest pewien pomysł jak budzić taką solidarność międzypokoleniową. W parafii, w której pracuję szkolne koło Caritas stara się właśnie o takie relacje dbać. Uczniowie i uczennice odwiedzają seniorów i są dla nich nie tylko pomocą ale nade wszystko impulsem aktywności.
Sama pochodzę z wioski i po przeprowadzce do Poznania byłam zaskoczona, jak wiele jest tutaj możliwości i aktywności dla osób starszych. Dlatego widzę, że w tych mniejszych miejscowościach rzeczywiście jest jeszcze wiele do zrobienia na tym polu i może rzeczywiście dobrym pomysłem byłoby tutaj chociażby duszpasterstwo.
– Można to oczywiście nazwać duszpasterstwem, jak najbardziej. Ale w tym wszystkim ksiądz nie od razu musi grać pierwsze skrzypce, bo może być przede wszystkim inicjatorem, który zawalczy o to, żeby tych seniorów z pustych domów, z tych czterech ścian niejako wyciągnąć, żeby im się w ogóle najpierw chciało ruszyć. Bo to jest niekiedy najtrudniejsze. Jeśli człowiek zakisi się w swoim osamotnieniu, to coraz trudnej mu znaleźć jakiekolwiek powody, żeby wyjść, spotkać się, porozmawiać. A to jest tak naprawdę coś, co w tym kontekście profilaktyki jest nie do zastąpienia – drugi człowiek, z którym można porozmawiać, wspólnie ponarzekać, ale też wspólnie się pomodlić. Czas spędzony z drugim życzliwym człowiekiem jest lekarstwem – wierzę w to.
Wspominał ksiądz o tym, że to bycie komuś potrzebnym jest ważne. A jeśli ktoś mówi, że już ma dosyć życia, że już nie chce dalej żyć, a my powiemy mu „Ale ma przecież pani dla kogo żyć”, to jest to bardziej wspierające czy taka negacja bardziej na zasadzie, że my temu komuś nie wierzymy?
– Tutaj trzeba uważać. To jest oczywiście powiedziane w dobrej wierze i nie ma co oskarżać kogoś, kto mówi w taki sposób. Ale z drugiej strony – to jest trochę oznaka tego, że my nie do końca się otwieramy czy nie do końca uważnie słuchamy tej osoby. Bo takie stwierdzenie jest swego rodzaju unieważnieniem emocji, które w tym człowieku są. A więc on zamiast czuć się wzmocniony i zrozumiany, czuje się w ten sposób unieważniony, bo może odbierać to jako „ty nie masz racji, przecież tak naprawdę jest nie tak, jak ty mówisz”. W konsekwencji zaczyna się pojawiać komunikacyjna przepaść. Zamiast budować poczucie zrozumienia tworzymy klimat niezrozumienia. Nie nadajemy na tych samych falach. Bo skoro ja coś mówię, a ktoś to neguje lub unieważnia, no to po co ja to będę mówił? Po co będę dzielił się tym, co czuję? Tutaj zamiast takich sloganów, pocieszaczy, które przychodzą nam bardzo łatwo – lepiej pójść w stronę zachęty: opowiedz o tym coś więcej, postaraj się powiedzieć, co czujesz, dlaczego masz takie przekonanie? Chcę ci w tym pomóc, towarzyszyć… Pomóż mi zrozumieć co czujesz i dlaczego tak czujesz… To jest czasami najtrudniejsze, bo – jakby nie patrzeć – wymaga od nas aktywnego słuchania i trochę więcej zaangażowania pod względem wrażliwości, a niekiedy zorganizowania specjalistycznej pomocy lub także trudnej rozmowy z bliskimi seniora.
>>> Moja babcia najsmutniejsza jest w niedzielę [REPORTAŻ]
A jeśli my widzimy, że chęć do życia naszej babci czy dziadka się zmniejsza, że na przykład przestają brać leki, to w jaki sposób my możemy działać?
Cieszę się, że pyta Pani właśnie o działanie. O czyn. Będę upierał się, bowiem że tutaj nie tyle same słowo, nie tyle pouczanie, nie tyle takie stawianie siebie w roli kuratora jest potrzebne, bo to też może wywołać odwrotny efekt, ale przede wszystkim ukazywanie całym sobą, że ten senior jest dla nas wartością samą w sobie, że jest ważny, że jest potrzebny, że jest kochany i to powinno motywować człowieka właśnie do tego, żeby walczyć o nowy dzień, który przychodzi. To jeden aspekt. Warto jednak pamiętać, że taka rezygnacja może być powiązana choćby z depresją. I tu pojawia się pytanie ilu seniorów w naszych domach może liczyć na wsparcie psychologa czy psychiatry? Nie we wszystkim poradzimy sobie sami. Chociaż mamy dobre chęci najczęściej potrzebna jest specjalistyczna pomoc. Zauważmy – organizujemy wizyty u kardiologa, ustalamy konsultację onkologiczną… A terapeuta? Terapia dla seniora? Wielu powie – fanaberia! Nie, nie fanaberia – normalność. Przynajmniej tego życzmy seniorom i sobie, jako przyszłym seniorom.
www.papagenoteam.com Duszpasterstwo i strefa wsparcia dla osób w kryzysie samobójczym i ich rodzin oraz doświadczonych żałobą po samobójczej śmierci bliskiej osoby.
zwjr.pl Platforma wsparcia w kryzysie suicydalnym
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |