Fot. arch. PAP/Jacek Bednarczyk

Wacław Hryniewicz OMI: człowiek nie zbawia się sam

Zbawienie jest darem. Łaska Boża jest mocniejsza niż siła ludzkiego grzechu. To ona ustawicznie pobudza człowieka i uzdalnia do tego, aby przyjął dar boskiego miłosierdzia. Kościoły mogą wspólnie głosić, iż tylko Bóg jest ostatecznym celem ludzkiej nadziei i dawcą zbawienia.

Człowiek nie zbawia się sam

Współczesny pisarz, W. Hoffsummer, opisuje w jednym z krótkich opowiadań swoje senne widzenie. Oto przed sądem Boga stanął człowiek. Nie milczy, nie czeka na Jego słowo, lecz mówi: „Panie, zachowywałem Twoje Prawo, nie uczyniłem niczego, co byłoby niesprawiedliwością, złem lub występkiem. Panie, moje ręce są czyste”. A Bóg odpowiedział: „Bez wątpienia, ale one są przecież puste”.

W ten sposób to proste opowiadanie stawia przed oczy prawdę, iż nie wystarcza samo zachowywanie przykazań i nieczynienie zła. Z czym zatem trzeba stanąć przed Bogiem? Kto ma napełnić puste ręce człowieka, aby mógł z ufnością iść na spotkanie?

Nauka o usprawiedliwieniu jedynie przez łaskę i wiarę jest wyrazem wspólnego przekonania ewangelików i katolików, iż tylko Bóg może ostatecznie napełnić puste ręce człowieka. Jedni i drudzy wierzą z ufnością, iż „pełne ręce” człowieka stającego przed Bożym sądem są dziełem Jego miłości, miłosierdzia i łaski. Bóg dokonuje tego w człowieku, który Mu ufa i przez wiarę kształtuje swoje życie tak, aby nie zatracić wrażliwości na innych ludzi i ich potrzeby.

Podpisana w Augsburgu deklaracja dotyczy podstawowych zagadnień związanych z nauką o usprawiedliwieniu przez łaskę i wiarę. Nie wyklucza to różnych akcentów w rozumieniu tej nauki. Istniejące nadal różnice nie podważają osiągniętego porozumienia, które stanowić będzie mocny punkt oparcia dla dalszych kroków ekumenicznego pojednania. Nauka o usprawiedliwieniu zachęca do pogłębionej refleksji. Trzeba ją przybliżać do mentalności dzisiejszych ludzi. Pytają oni raczej, w obliczu świata pełnego okrucieństw i niesprawiedliwości, czy Bóg w ogóle istnieje, a jeżeli istnieje, to czy troszczy się o nich i jest blisko nich? Człowiek chciałby wziąć swój los w swoje własne ręce i sam zadbać o udane i szczęśliwe życie. Nie jest skłonny do tego, aby szukać zbawienia i wyzwolenia u Boga, w Jego przebaczeniu i łaskawości. Pragnie najczęściej sam kształtować życie w poczuciu własnej wolności, dążąc w ten sposób do „samourzeczywistnienia”.

W nauce o usprawiedliwieniu zawarta jest odpowiedź na dzisiejsze próby „samousprawiedliwienia” i „samozbawienia” człowieka. Nauka ta mówi, iż sens życia został dany człowiekowi przez Boga. Nie jest to bynajmniej negacja dążeń do pełnego rozwoju człowieczeństwa. Postawa zaufania Bogu nie wyklucza pragnienia udanego i sensownego życia. Doświadczenie wieków mówi jednak o tym, iż człowiek wciąż zawodzi, że jest słaby i grzeszny, że potrafi zamieniać życie innych ludzi w istne piekło. Tu właśnie widać najwyraźniej sens chrześcijańskiej nauki o usprawiedliwieniu. Zachęca ona do tego, aby ciemną stronę życia i własne niedorastanie do piękna człowieczeństwa złożyć w ręce dobrego Boga. Nauka ta budzi nadzieję. Skłania do tego, aby ufając Bogu i Jego łasce kształtować własne życie tak, żeby nie było puste, pozbawione wrażliwości, życzliwości i współczucia dla innych.

kobieta, miasto
fot. Pexels

Ikona uczy troski o innych

Ikony, których ojczyzną jest wschodnie chrześcijaństwo, mogą być wielką pomocą w rozwijaniu wrażliwości bliskiej głębokim intuicjom nauki o usprawiedliwieniu. Ikona ukazuje oblicze Boga pełne światłości. Budzi ufność i nadzieję. Ukazując piękno przyszłego świata i pojednanej ludzkości staje się przejmującym wołaniem o lepszy świat już tu na ziemi. Ikona uczy troski o innych, o ich dobro i zbawienie. Może być dlatego szkołą iście ekumenicznej wrażliwości na los ludzi i wszelkiego stworzenia. Jest znakiem nadziei na odrodzenie człowieka i ostateczną przemianę świata.
Zbawienia nie sposób pomyśleć bez piękna, którym jest sam Bóg i nowy świat zmartwychwstania. Zbawienie nie może być przeciwieństwem piękna. Ikona „pisana” jest pięknem kolorów i kształtów. Ikonograf czyni to jednak z punktu widzenia wieczności i piękna świata przemienionego. Mówią o tym przede wszystkim oblicza postaci na ikonie, rozjaśnione, pełne spokoju, a często tkliwości i serdecznej uwagi, promieniujące i przeobrażone boską światłością. Mówią one o pięknie zbawienia i spotkania z Bogiem.

Klasyczne ikony mają dlatego charakter radosny i są wyrazem radości paschalnej, symbolem zwycięstwa piękna i dobra. Radość Paschy Chrystusa opromienia wszystko to, co ikona przedstawia. Jest to radość z przemienienia człowieka i świata. Ikona objawia ten nowy świat, daje niejako wgląd w tajemnicę wieczności. To nie tyle my patrzymy na przemieniony świat zmartwychwstania, to raczej on sam przybliża się do nas i ogarnia nas. Punkt, w którym zbiegają się wszystkie linie nie znajduje się w przestrzeni samej ikony, lecz przed nią, w sercu i umyśle człowieka kontemplującego boski świat na niej przedstawiony. Ikonę poznaje się nie tylko umysłem, ale również sercem. Jest to poznanie serdeczne, w którym umysł zstępuje niejako do serca: „Skieruj swój umysł do serca, a wtedy módl się”, jak radzili wschodni mistycy. Kontemplacja ikony jest przede wszystkim aktem modlitewnym i liturgicznym.

>>>Wacław Hryniewicz OMI: nadzieja przezwycięża lęk

Ikona w świecie obrazów technologicznych

Żyjemy coraz bardziej w świecie obrazów. Ich obfitość przygniata wręcz naszą wyobraźnię. Są to jednak coraz częściej obrazy technologiczne, mechaniczne, elektroniczne – obrazy filmów, telewizji, komputera oraz Internetu, wraz z ich magiczną siłą oddziaływania. To one właśnie zmieniają sposób życia i myślenia ludzi w skali globalnej. Ma to swoje dobre i złe następstwa. Bezskuteczne okazują się apele o powstrzymanie obrazów i filmów sprzyjających wzrostowi przemocy, pornografii, narkomanii i przestępczości. Z doświadczenia wiadomo, jakie problemy sytuacja ta stwarza rodzicom i wychowawcom młodego pokolenia. Zalew obrazów technologicznych stawia przed oczy konieczność wychowywania do ich krytycznej recepcji.

Spór o obrazy oraz ich wpływ na życie ludzi wkroczył dziś w zgoła nową fazę. Nie przypomina on już dawnych problemów ludzkości, przy rozwiązywaniu których chodziło o relację człowieka do Boga, jak świadczy o tym najstarszy w kręgu kultury europejsko-śródziemnomorskiej zakaz sporządzania obrazów Boga w Starym Testamencie (Wyj 20, 2-7; Kpł 26,1). Zakaz ten wyznaczył późniejsze dzieje sporu o obrazy w judaizmie, chrześcijaństwie oraz islamie. Już wówczas dostrzegano siłę oddziaływania obrazów i poddawano ją krytycznej ocenie. Spór o kult obrazów w Bizancjum doprowadził do zwycięstwa nad tendencjami obrazoburczymi na Soborze Nicejskim II (787 r.).
Obfitość obrazów w dobie kultury technicznej prowadzi dziś często do zmęczenia i poczucia bezwartościowości obrazu jako takiego. Młodzi ludzie zdają się bardziej rozumieć język muzyki rockowej niż język świętych obrazów lub chorałów gregoriańskich. Z kultem obrazów i ikon łączą często stereotyp nudnego i smętnego chrześcijanina, człowieka bez wyrazu – niezależnie od tego, do którego Kościoła on przynależy. Nie należy jednak ferować zbyt uogólniających i pochopnych sądów. Wystarczy uważnie popatrzeć na zasłuchane młode twarze w czasie różnych festiwali muzyki dawnej czy podczas koncertów Andrei Bocellego. Prawdziwe piękno przyciąga i zachwyca.

fot. unsplash.com

Czas odkrywania i czas uniżenia ikon

Zainteresowanie ikoną w świecie zachodnim stało się w ostatnich dekadach XX w. wręcz modą, zjawiskiem często powierzchownym i pozbawionym głębszego zrozumienia. Sztuka z dalekiej przeszłości pobudza do naśladownictwa mniej lub bardziej wiernego swoim pierwotnymi założeniom. Nie jestem skłonny do negatywnej oceny tego faktu. Jest to być może w jakieś mierze droga do ocalenia sakralności piękna w świecie coraz bardziej zsekularyzowanym i pozbawionym odniesienia do transcendencji. Cieszy fakt, że ikony znajdują miejsce w świątyniach katolickich i protestanckich, że trafiają do naszych domów. Każde przenikanie wartości duchowych świadczy o wewnętrznej otwartości i receptywności. Ma to duże znaczenie dla ekumenizmu i dzieła pojednania chrześcijan. Ekumenizm duchowy wymaga wzajemnej otwartości i zrozumienia.

Z drugiej strony jak nie zadumać się nad faktem przemytu ikon, degradującego je do roli przedmiotu handlowego. Jak od czasu do czasu donosi prasa, ikony podróżują ukryte w cuchnących toaletach kolejowych, w koszach na śmieci, owinięte zwojami brudnej bielizny, chowane w ścianach, pod siedzeniami lub w innych konstrukcyjnych skrytkach wagonów. Tysiące ikon przemycanych jest co roku z Rosji do Europy Zachodniej. Kontrola celna zatrzymuje tylko ograniczoną ilość. Wiele z tych ikon wymaga natychmiastowej renowacji. Dlatego kierowane są do muzealnych pracowni konserwatorskich. Tylko samo Muzeum Okręgowe w Białej Podlaskiej zgromadziło do tej pory ponad półtora tysiąca ikon z przemytu.

Trzeba spojrzeć na sprawę jeszcze szerzej. Co dzieje się z reprodukcjami ikon oraz obrazów o tematyce religijnej w ogóle – na okładkach książek, na pocztówkach, w gazetach? Takie papierowe reprodukcje znaleźć można potem w miejscach najbardziej nieodpowiednich – w pojemnikach na śmieci, na wysypiskach, na ulicy, w brudzie, pod stopami przechodniów. Są wręcz sponiewierane, poniżone, jakkolwiek najczęściej mimowolnie, bez złych intencji. Wzdrygam się i boleję patrząc na tego rodzaju poniżenie ikony, obrazów i wszelkich przedstawień religijnych. Czy nie jest to oznaką braku czci i przejawem nonszalancji w podejściu do spraw najświętszych? Co czynią nasze Kościoły, aby zmienić tę sytuację? Czy zabrakło nam elementarnej wrażliwości na smutny los tego, co w najwznioślejszym zamierzeniu miało być oknem na świat, Rzeczywistości Ostatecznej, objawieniem ukrytej głębi naszego ludzkiego świata?

Gdyby obrońcy kultu ikon na II Soborze Nicejskim mogli zobaczyć, w iście proroczym widzeniu duchowym, co dzieje się dzisiaj z ikonami i obrazami religijnymi z pewnością byliby przerażeni. Być może okazaliby się bardziej skłonni do zrozumienia racji tych, którzy bronili biblijnego zakazu przedstawień figuralnych. Być może nawet decydujący argument zaczerpnięty z faktu wcielenia Syna Bożego nie ośmieliłby ich do sformułowania orzeczenia w obronie kultu obrazów. Przed Kościołami staje pilna potrzeba podjęcia szczerego rachunku sumienia także w tej sprawie. Potrzebna jest wielka ekumeniczna edukacja, która przywróciłaby poczucie czci wobec tego, co boskie i święte. Ikona podziela w jakiejś mierze los samego Chrystusa w Jego uniżeniu i ogołoceniu (zob. Flp 2,7) – los wszystkiego, co święte, wzniosłe i wielkie.

>>>Wacław Hryniewicz OMI: dialog to konieczność [ROZMOWA]

Jezus jest naszym światłem, Polska, Marcin Świąder OFMCap, fot. Maciej Kluczka/misyjne.pl

Piękno jest drogą do zbawienia

Ikona przemawia swoim światłem do ludzkiego umysłu i serca. Jest słowem pisanym przy pomocy kolorów. Jej piękno nie jest celem samym w sobie. Dostrzeżenie sensu piękna prowadzi do uchwycenia piękna Największego, którym jest Bóg. Ikona „pisana” jest z punktu widzenia przyszłego świata, świata wiecznego i przemienionego. Mówi o tym przede wszystkim samo oblicze przedstawianej na ikonie postaci. Jest to oblicze przemienione mocą światłości odwiecznej, oblicze wyrażające radość ze spotkania. Dlatego ikonę określa się jako okno ku wieczności i niewidzialnemu światu.
Ikona objawia piękno i prawdę nowego stworzenia. Ukazuje inność przemienionego świata. Dlatego świadomie rezygnuje z naturalistycznych ideałów estetycznych. Dzięki temu może ona przedstawić także realizm ciała przeobrażonego i chwalebnego, „ciała duchowego” (1 Kor 15, 44). Stąd postacie na ikonach mają wydłużone proporcje, ich ciała sprawiają wrażenie bezcielesności i lekkości. Unoszą się wręcz w przestrzeni wyrażając tym samym stan uduchowienia człowieka, jego eschatologiczne piękno i przemienienie. Ciało na ikonie nie zostaje zdematerializowane, nabiera jednak nowej jakości, całkowitego przeniknięcia przez Bożego Ducha, Wielkiego Ikonografa wszechświata.
F. Dostojewski intuicyjnie uchwycił sens takiej ikonograficznej wizji świata w sławnym powiedzeniu, iż „piękno zbawi świat”. W znanym liście do artystów z 4 kwietnia 1999 r. Jan Paweł II nazwał te słowa „proroczą intuicją”. Jeżeli Bóg jest pięknem prawdziwym i absolutnym, to również zbawienie jest synonimem piękna i dobra. Boskie Piękno ma moc uzdrawiającą i ocalającą. Boży Duch, Duch Święty, wypowiada się przez piękno tak, jak niegdyś „mówił przez proroków”. To On, wielki Mistagog świata, Duch Piękna, prowadzi do zrozumienia sensu prawdziwego Piękna. Uczy odróżniać piękno nieskończone i boskie od piękna naturalnego, które jest wprawdzie rzeczywiste, ale kruche, dwuznaczne i nie zawsze prawdziwe.

Piękno to jedno z imion Boga, pociągającego ludzką wolność bez zadawania jej gwałtu, jasnością swojego oblicza. Królestwo Boga jest Królestwem Piękna. Niespodzianka boskiego usprawiedliwienia, zbawienia i piękna jest większa, niż to może przeczuć ludzka nadzieja. Jest to nadzieja dla wszystkich. Piękno prowadzi do zbawienia.

Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg” 1 (79) 2000.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze