Czy warto przyjąć księdza po kolędzie?
O tym jak należy przyjmować księdza podczas kolędy pisaliśmy tutaj. Wcześniej być może jednak warto zadać sobie pytanie: po co w ogóle przyjmować duszpasterza?
„Jestem studentką. Wynajmuję mieszkanie w dużym mieście. Nie przyjmuję księdza po kolędzie, bo nie mam ani świec, ani wody święconej – nawet nie wiedziałabym jak się zabrać do takiej wizyty” – przeczytałem na jednym w forów internetowych. Jedno jest pewne. Nie ma sensu gościć kogokolwiek na siłę. Jeśli rzeczywiście nie wiesz, czemu ma służyć takie spotkanie, chyba najlepiej sobie odpuścić.
>>> Kolęda: 20, 50, czy 100 złotych? Ile włożyć do koperty?
Jest całkiem duża grupa osób, która uważa, że ksiądz przychodzi tylko po tzw. kopertę. O tym, że kapłani oczekują od swoich parafian pieniędzy, krążą już prawdziwe legendy.
„Nie jestem ateistą, ale nie chcę przyjmować księdza po kolędzie. Dlaczego? Ponieważ »co łaska« to nie mniej niż 50 zł (true story). A poza tym nie bawią mnie wypytywanki o życie prywatne” – pisze na Facebooku Łukasz.
Być może mam pecha, ale nigdy jeszcze nie spotkałem księdza, który przypominałby o ofierze, a tym bardziej się jej domagał! Wręcz przeciwnie. Znam proboszcza, który odwiedzając biedniejsze rodziny w swojej parafii, zostawia im pieniądze. Niestosowne pytania o życie prywatne to kwestia kultury osobistej – jedni mają jej więcej, inni niestety mniej.
Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że w wizycie duszpasterskiej chodzi przede wszystkim o spotkanie. Możemy być niewierzący, poszukujący – to nie ma znaczenia. Nie jest też istotne czy np. mamy wodę święconą (kapłan może pobłogosławić wodę na miejscu). To okazja do rozmowy, wymiany spostrzeżeń i okazania sobie szacunku.
Jeden ze znanych jezuitów, o. Grzegorz Kramer, dzieli się doświadczeniami z kolędy w mediach społecznościowych. Nie podziwia wysprzątanych mieszkań, ale pomarszczone i spracowane ręce starszych osób. Po to są te spotkania: aby poznać się wzajemnie, wysłuchać wzajemnie swoich historii i pozwolić, aby w tym spotkaniu był obecny Pan Bóg.
>>> Opłata za kolędę: 99,90 PLN+VAT, czyli o paragonie, którego nie było
Bądźmy prawdziwi. Nie zgrywajmy się i nie udawajmy świętych, bo będziemy wyglądać śmiesznie. Na wielu stronach internetowych przeczytałem opinie, że kolęda to stres, bo wszystko musi być idealne – inaczej ksiądz będzie o nas źle myślał. Naprawdę, dajmy sobie spokój z takim myśleniem. Każdy człowiek woli normalność i naturalność – nawet twój proboszcz czy wikary.
– Pamiętam, że jako mały chłopiec stresowałem się kolędą, bo trzeba było posprzątać i wszystko przygotować, w tym także zeszyty – przyznaje o. Marcin Kowalewski, klaretyn. – Dziś patrzę na to z perspektywy osoby duchownej i widzę, jak trudnym zadaniem jest znalezienie dla każdego odpowiedniego słowa – dodaje.
Kolęda to okazja do wspólnej modlitwy, do pobłogosławienia domu i rozmowy. Tylko tyle i aż tyle. Nasze paniczne podejście często wynika z tego, że w kościele udajemy pobożnych, a nie ma to żadnego przełożenia na nasze życie. I kiedy ksiądz przychodzi do naszego domu, okazuje się, że nie mamy się gdzie schować. Może to dobry punkt wyjścia do porządniejszego rachunku sumienia, dzięki któremu będziemy potrafili pełniej otworzyć się na drugiego człowieka. Także tego w koloratce.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |