Wenezuela: gorzej być nie mogło
Do Polski coraz częściej docierają informacje o zamieszkach i problemach gospodarczych Wenezueli: o braku prądu, leków i półkach sklepowych pustych jak w czasach Polski Ludowej. Jak do tego doszło?
Bez wątpienia na obecny stan tego latynoamerykańskiego kraju miało wpływ wiele różnych czynników, które dojrzewały przez miesiące i lata. Tłem jest ekonomiczne zacofanie Wenezueli. Inflacja dochodzi do 1660% rocznie, przez co zarobki mieszkańców nie mają prawie żadnej wartości. Problemy z zaopatrzeniem w podstawowe produkty są ogromne. Rząd próbuje w dość prymitywny sposób prowadzić gospodarkę interwencjonistyczną, z miernym skutkiem.
Gospodarka była zbyt mocno oparta wyłącznie na wydobyciu ropy naftowej, której ceny od 2014 r. tylko spadają. Mniejsze wpływy do skarbu państwa spowodowały drastyczną redukcję importu. Brakuje podstawowych produktów. Według szacunkowych danych wyniki gospodarki w 2016 r. były gorsze o 11,3% w stosunku do poprzedniego.
Bohaterowie konfliktu
Jest ich trzech: studenci, rząd i opozycja. Ci pierwsi to koło napędowe protestów, jedno z najważniejszych środowisk opozycyjnych. Są zorganizowani, wrażliwi i szczególnie narażeni na represje. Mogą też liczyć na poparcie społeczne. Fakt, że są uważani za opozycję polityczną, nie oznacza, że się z nią nie utożsamiają. Warto jednak zaznaczyć, że ich celem nie jest obalenie rządu, ale raczej uwolnienie aresztowanych przyjaciół i walkę o własne prawa.
Na czele drugiej grupy stoi prezydent Nicolás Maduro, który rozgrywa konflikt politycznie. Ogłosił stan wyjątkowy, co pozwala mu na podjęcie radykalnych kroków. Niedaleko stąd do zinstytucjonalizowanej przemocy.
Ostatnią grupą jest opozycja. Dzieli się ona na dwie grupy. Jedna jest bardziej umiarkowana – uważa, że trzeba protestować, by wymusić coś na rządzie. Druga z kolei, bardziej radykalna, nie wyobrażają sobie walki bez przemocy i chaosu.
Wina nikogo i wszystkich
Jak możemy sobie wyobrazić, wszyscy oskarżają wszystkich. Rząd oskarża opozycję, próbuje negocjować ze studentami, stłumić uliczne protesty. Na płaszczyźnie ekonomicznej Maduro obwinia przedsiębiorców i potęgi rynkowe, które konkurują między sobą. Nie ma on jednak poparcia – siedmiu na dziesięciu Wenezuelczyków nie akceptuje sposobu, w jaki Maduro rządzi krajem. Opozycja próbuje jak może: były już nieudane próby przeprowadzenia referendum, przyspieszenia wyborów prezydenckich. Odbyło się też spotkanie zwaśnionych stron w Watykanie.
Pogrążona w kryzysie ekonomicznym i politycznym Wenezuela cierpi też przede wszystkim na to, co są w stanie pokazać nam media – przemoc na ulicach. Przy tej okazji giną ludzie – czy to zabici podczas manifestacji, czy to z głodu. W 2016 r. zanotowano aż 28 tys. zgonów spowodowanych tymi wydarzeniami. Rocznie umierają prawie 92 osoby na 100 000. To dziesięciokrotnie wyższy wskaźnik niż średnia światowa. Do tego dochodzi przemoc sił zbrojnych: dochodzi do nielegalnych egzekucji i włamań.
Fot. PAP/EPA/MIGUEL GUTIERREZ
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |