Fot. Karolina Binek/.Misyjne Drogi

Wrocław: świetlica dla dzieci prowadzona przez Caritas zmienia ich spojrzenie na życie [REPORTAŻ]

Klubowe Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży prowadzone przez Caritas Archidiecezji Wrocławskiej to miejsce, w którym dzieci mogą odrobić lekcje, otrzymać ciepły posiłek i zmienić perspektywę patrzenia na życie. Życie, które w dzielnicy, z której pochodzą nie zawsze jest kolorowe.

Kiedy jeszcze dyrektorem wrocławskiej Caritas był ks. Adam Dereń w miejscu dzisiejszego Klubowego Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży powstało Centrum Socjalne Archidiecezji Wrocławskiej, które miało służyć lokalnej społeczności i miało stanowić centrum usług socjalnych.

– Wszystko zgodnie z misją Caritas, bo nasza organizacja w nazwie ma wpisane, że jest miłością miłosierną, czyli tą częścią Kościoła, która związana jest z diakonią i obejmuje wszystkich, którzy są w potrzebie – najmłodszych, najstarszych i każdego, kto tylko tej pomocy potrzebuje – wyjaśnia Paweł Trawka – rzecznik prasowy wrocławskiej Caritas.

Dziesięć serduszek

Dziś oprócz Centrum Socjalnego przy ulicy Słowiańskiej działa też Klubowe Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży. Tuż obok znajduje się jadłodajnia dla osób w kryzysie bezdomności. – Miejsce, w którym zlokalizowane są te dwie instytucje nie zostało wybrane przypadkiem. Jest to Ołbin – trudna dzielnica Wrocławia. Wokół znajdują się stare kamienice, większość rodzin mieszka w nich już od czasów powojennych. Często lokale te wyglądają jak w jednym z popularnych seriali. Na klatce schodowej znajduje się jedna toaleta, dla wszystkich mieszkańców. Dzieci, które tam mieszkają, zmagają się z wieloma problemami i wolą nawet swój wolny czas spędzać u nas niż na podwórku. Bo u nas jest po prostu bezpieczniej i oprócz tego, że mają możliwość odrobienia lekcji, mogą też coś zjeść. A w ich domach nie zawsze tak jest, bo często mama wraca późno z pracy, a taty nie ma w ogóle. Choć wiele dzieci pochodzi też z pełnych rodzin – dodaje Paweł Trawka.

W Klubowym Centrum pracuje dzisiaj pani Anna Wawrowska – Drozd, która od 2000 roku była przez kilka lat wolontariuszką Caritas i niektóre z mam dzieci, które dzisiaj uczy, były jej podopiecznymi. – Wydawałoby się, że jest to miłe, ale tak naprawdę pokazuje to dziedziczenie biedy z pokolenia na pokolenie. Bo dzieci, które miały trudności w dzieciństwie, dzisiaj nie są w stanie zmierzyć się z nimi jako dorośli. Widzieliśmy to chociażby w czasie pandemii, kiedy prowadziliśmy program, w ramach którego uczęszczające do nas dzieci mogły otrzymać komputery do nauki zdalnej. Odwiedzaliśmy wtedy ich domy i mogliśmy sami zauważyć, że bieda z każdego zakątka aż tam piszczy. Często jest to też bieda mentalna i widać, że te dzieci są zaniedbane. Ale nie dlatego, że ich rodzice lub ich matki nie chcą czegoś zrobić, ale dlatego, że nie są w stanie nad wszystkim zapanować, na przykład obudzić dzieci do szkoły na ósmą, kiedy wychodzą do pracy na szóstą – opowiada rzecznik prasowy.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Pani Ania dopowiada natomiast, że praca z dziećmi w Centrum nie należy do najłatwiejszych, szczególnie, że każde z nich zmaga się tutaj z wieloma problemami.  – Jednak, mimo że zdarzają nam się nawet trudniejsze wymiany zdań, mam w sobie dużą wdzięczność za tę pracę. I bardzo mnie cieszy to, że kolejnego dnia dzieciaki znowu do nas przychodzą – uśmiecha się wychowawczyni, podkreślając również, że poza odrabianiem lekcji stara się dzieci uczyć też życia. Robi to chociażby poprzez zajęcia kulinarne, co nie zawsze spotyka się z entuzjazmem rodziców. Jednego dnia dzieci wspólnie zrobiły pizzę. Potem jedna z mam zareagowała słowami: „I co? Myślicie, że ja teraz będę robić takie obiady w domu?”. Wszystko jednak, nawet tak trudne momenty, wynagradza osobom pracującym w Klubowym Centrum uśmiech dzieci oraz te dni, w które wracają ze szkoły z dobrą oceną.

– Nauka jest dla tych dzieci największą trudnością. Mają bardzo duże zaległości, w domu są często niedopilnowane. Rodzice nie zawsze mają możliwość i nie zawsze chcą im pomóc. Ale dużo pracujemy też nad emocjami i nad opanowywaniem ich – wyjaśnia pani Ania. M.in. w ramach tej pracy dzieci na samym końcu zajęć wystawiają sobie samoocenę. Dzięki temu uczą się wypowiadać publicznie. A jeśli dobrze się zaprezentują, mogą otrzymać od grupy serduszko. Za dziesięć serduszek przewidziana jest nagroda.

Z kolei na pytanie o to, co daje ta praca, moja rozmówczyni odpowiada, że przede wszystkim satysfakcję. Satysfakcję, że może się przydać nie tylko dzieciom, ale i rodzicom, którzy przychodzą po porady. – Do tego to naprawdę miłe, kiedy na przykład spotykam się na ulicy z moimi podopiecznymi z poprzedniej świetlicy i już z daleka się ze mną witają. Dobrze jest mieć kontakt z nimi po latach i wiedzieć, że praca przyniosła jakieś efekty – opowiada wychowawczyni.

>>> Jak wspierać młodych w rozwijaniu skrzydeł? [PODKAST]

Od czego zacząć

Podopieczni przychodzą do świetlicy o godzinie 14. Najpierw wszyscy razem odrabiają lekcje, gdyż w domu często nie mają nawet swojego biurka. Oprócz pani Ani, w nauce pomagają im wolontariusze z Papieskiego Wydziału Teologicznego z Caritas Academica. Następnie jest czas na posiłek, o który dzieci pytają często już po samym wejściu do Klubowego Centrum.

Poza wspomnianymi już zajęciami kulinarnymi dzieci biorą też udział w zajęciach plastycznych, wychodzą do kina, teatru, do straży pożarnej, uczestniczą w pókłoloniach oraz biorą udział w pogadankach prowadzonych przez psychologa w ramach profilaktyki uzależnień. – Przyjeżdżam tutaj raz w miesiącu i prowadzę zajęcia grupowe. Mamy plan na cały rok działań, ale często wiele tematów do omówienia pojawia się na bieżąco. Ostatnio pojawił się na przykład temat używek, który również omówiliśmy. Myślę, że te zajęcia są bardzo ważne dla dzieci. Dużo wiedzy staram się im przekazać poprzez zabawę, gdyż nie chcę, żeby czuły się tutaj jak w szkole. Warto też wspomnieć, że dzieciaki są już bardzo zgrane ze sobą, nawiązują relacje i na tym też łatwiej nam bazować. Sprawia to też, że nie tak trudno nam rozwiązywać konflikty, które pojawiają się między dziećmi. Poza tym ćwiczymy koncentrację i uwagę. Ja sama dzięki nim mogę się wiele nauczyć. Dzieci więc korzystają z mojego doświadczenia, a ja z ich – i często zajęcia, które są tutaj prowadzone wynikają z ich pomysłów i potrzeb, co sprawia, że staję się jeszcze bardziej kreatywna – relacjonuje psycholog – pani Małgorzata Sienkiewicz.

Klubowe Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży

Paweł Trawka zwraca też uwagę na znaczenie zajęć kulinarnych. Kilka lat temu w Klubowym Centrum udało się zmodernizować kuchnię, dzięki czemu dzieci mogą nie tylko wspólnie gotować, ale też podgrzać sobie posiłek w dowolnym momencie. – Czasami trzeba zacząć od nauki prostych czynności. Bo niejednokrotnie zaniedbania pojawiają się właśnie w takich kwestiach. Ciekawym przykładem jest tutaj wycieczka na farmę niedaleko Wrocławia, którą prowadzi Uniwersytet Przyrodniczy. Wówczas niektóre dzieci, patrząc na krowę rasy mięsnej,  pytały, czy to jest świnia. Ale pamiętam też chłopca z drugiej klasy, który nie potrafił napisać swojego imienia i nazwiska. Ta pomoc i praca z dziećmi potrzebna jest więc w wielu aspektach – dopowiada.

Zajęcia we wrocławskiej świetlicy przy ulicy Słowiańskiej zapobiegają uzależnieniu dzieci od telefonów i komputerów. Zaraz po wejściu dzieci odkładają swoje komórki do specjalnego koszyka i mogą je odebrać dopiero przed wyjściem. –  Jako koordynator i kierownik Klubowego Centrum często jestem na szkoleniach i spotkaniach poświęconych temu tematowi i wiem, jak zbyt długie przebywanie przy ekranach wpływa na dzieci. Dlatego staramy się, by podczas pobytu u nas nie korzystały z telefonów. Ale mamy na przykład zajęcia komputerowe, na których dzieci mają możliwość nauki bezpiecznego korzystania z nich. Dzięki temu potrafią posługiwać się Excelem, Power Pointem, a nawet zrobić grafiki w Canvie, co dla wielu z nich nie jest aż tak oczywiste – podkreśla Michał Brzezicki. – Podczas prowadzonych u nas zajęć i półkolonii chcemy pokazać naszym podopiecznym inną, niewirtualną rzeczywistość i udowodnić, że ona też jest ciekawa. Byliśmy na przykład w Muzeum Telekomunikacji i Poczty. I dzieci były zdziwione, oglądając stary telefon lub znaczki pocztowe, bo już ich nie pamiętają lub nawet nie znają. Paweł wspominał też o krowach, a prawda jest taka, że jakakolwiek wycieczka dla tych dzieci poza miasto to często nowość – dodaje.

Prezent w drugim domu

Pracownicy Caritas wspomagają rodziny, których dzieci uczęszczają do Centrum Aktywności. Przekazują im żywność oraz paczki na święta. – Często zdarza się, że dzieci otrzymują prezenty tylko pod naszą choinką, bo rodzice nie mogą im nic podarować – mówi Michał Brzezicki – koordynator KCADiM. – Ale muszę podkreślić, że za każdym razem – czy to podczas Bożego Narodzenia, czy też tak na co dzień, bez okazji – gdy nasi podopieczni coś otrzymają, są za to bardzo wdzięczni. Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna sytuacja, kiedy przynieśliśmy do świetlicy używane rzeczy. Jedna z dziewczynek zobaczyła piękną sukienkę, ubrała ją i pasowała jej idealnie, wiec zaproponowaliśmy, by od razu w niej poszła do domu. Ona odparła jednak, że nie, że chce ją zostawić tutaj, bo na pewno tutaj nie zniknie i nie pobrudzi się. Takie chwile świadczą o tym, że dzieci traktują Klubowe Centrum jako swój drugi dom i że czują się u nas bezpiecznie. To bardzo porusza, ale i uświadamia, jak wielka odpowiedzialność na nas spoczywa.

Paweł Trawka podkreśla też, że pracownicy świetlicy starają się mieć kontakt z rodzicami uczniów nie tylko wtedy, gdy ci przyjdą ich odebrać. – Jest to często pomocne. Bo bywają i takie momenty, kiedy musimy bronić tych rodzin. Na przykład wydajemy o nich opinie lub świadectwo do sądu. Bo przebywamy z ich dziećmi w innym kontekście, niż na przykład nauczyciele w szkole, i znamy je od innej strony. Możemy opowiedzieć nie tylko o trudnościach, z jakimi się zmagają, ale też o plusach. A trzeba przyznać, że wysyłanie dzieci do nas to też jakiś sposób na walkę tych rodziców z przeciwnościami losu, z niedomaganiami i z deficytami. Należy więc ich pochwalić, że są świadomi swoich słabości i to jest bardzo istotne.

Ciekawe świata

A jakie są dzieci uczęszczające do Klubowego Centrum? Zdecydowanie ciekawe świata. – Widać to nawet w takich miejscach jak zajezdnia tramwajowa czy podczas wyjścia do straży pożarnej, która znajduje się niedaleko nas. Każdą z takich wycieczek dzieci przyjmują z entuzjazmem. Michał stara się, żeby dzieci codziennie miały inne atrakcje, żeby poznały miasto i zobaczyły coś więcej niż tylko swoją dzielnicę. Dla nas to bardzo ważne, żeby poszerzać ich perspektywę – przyznaje rzecznik prasowy Caritas.

Fot. Klubowe Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży

Kierownik Klubowego Centrum mówi natomiast: „Mamy zapisanych piętnaścioro uczniów, ale do naszej świetlicy przychodzi ich najczęściej dwanaścioro. Chociaż dalibyśmy radę zająć się nawet dwudziestką. Nasze dzieci są przeróżne. Niektóre przychodzą do nas z mniejszymi chęciami niż inne, bo są zmęczone po lekcjach. Ale na to też jesteśmy przygotowani, bo nasi podopieczni mogą wtedy pójść odpocząć do chillout roomu i posłuchać relaksującej muzyki oraz porysować. Widać też, że nasi podopieczni bardzo lubią robić rzeczy manualne i są naprawdę żywiołowe”.

Gdy byłam w Klubowym Centrum, dzieci akurat odrabiały lekcje. Każde pisało coś w zeszycie, czasami prosząc o pomoc panią Anię lub psycholog – panią Gosię. – Najbardziej lubimy wycieczki na miasto. Fajnie było na przystani na Kozanowie. Mieliśmy ognisko, pływaliśmy kajakami, strzelaliśmy z łuku i wiązaliśmy linę. Bardzo podobały nam się też zajęcia, na których uczyliśmy się Canvy. Ostatnio robiliśmy na przykład potrawy z Ameryki w naszej kuchni i też było super – wspominają.

Na moje pytanie o to, czym najbardziej się interesują odpowiadają, że piłką nożną, rysowaniem, samochodami, hulajnogami i… spaniem. A kim chcą zostać w przyszłości? Jedna z dziewczynek piłkarką, druga kasjerką, a trzecia jeszcze się nad tym zastanawia.

>>> Kawiarnia „U Brata Alberta” we Wrocławiu – miejsce, w którym nikt nie czuje się samotny [REPORTAŻ]

Podwórko

Gdyby nie Klubowe Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży, to uczęszczające do niego dzieci pewnie spędzałyby czas w swoich domach lub na podwórkach. – Tylko miejmy świadomość, jak wygląda podwórko na Ołbinie. To są stare, stuletnie kamienice, pomiędzy nimi znajduje się wydeptana ziemia z kilkoma kępkami trawy. Jest brudno. Gdzieniegdzie znajdują się garaże, a w kącie siedzą panowie pijący alkohol. Obecnie trwa rewitalizacja tych podwórek i powoli nabierają one blasku, także dzięki ulicznym artystom, ale zdecydowanie nie są to piękne podwórka, na których są place zabaw, drzewa i przyjemna przestrzeń do spędzenia czasu. Jeśli natomiast dzieci nie spędzałyby na nich czasu, to pewnie oglądałyby w domu telewizję. Nikt nie dopilnowałby tego, czy odrobiły lekcje. I nie dostałyby ciepłej zupy po powrocie ze szkoły. Dopiero po osiemnastej mogłyby liczyć na jakąkolwiek rozmowę z rodzicami – wyjaśnia Paweł Trawka.

Michał Brzezicki wspomina też uczniów, którzy uczęszczali do świetlicy, kiedy sześć lat temu zaczynał pracę w Caritas. Niektórzy z nich zostali w środowiskach, z których pochodzili, ale niektórzy postanowili zmienić trochę swoje życie. Poszli do liceum, opuścili dzielnicę, z której pochodzą i dzięki innej perspektywie, którą zobaczyli w Klubowym Centrum, chcą od życia czegoś więcej.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

>>> Kościół w błocie, na polu i w namiocie. Autentyczny, prawdziwy i szczery [REPORTAŻ]

Kościół, który wie, po co jest

Choć Klubowe Centrum Aktywności Dzieci i Młodzieży we Wrocławiu tworzone jest przez Caritas we współpracy z miastem Wrocław, to trudno w tym miejscu przekazać dzieciom wiarę. – Mamy modlitwę przed posiłkiem i oczywiście próbujemy im przekazać wiarę. Ale nie jest to łatwe, bo większość dzieci w tym środowisku nie chodzi na religię i nie chce na nią chodzić. Sam nie wiem, dlaczego tak jest. Może jest to dla nich wstydliwe, może chcą mieć więcej czasu wolnego? Możliwe, że widząc problemy w swoim środowisku, pytają Boga, dlaczego tak jest i dlaczego urodziły się w takim miejscu, a nie w innym – zastanawia się Michał. Paweł Trawka dodaje natomiast „Jednocześnie nasza rola polega na tym, żeby robić to, co robi Kościół od samego początku, czyli głosić Ewangelię, karmić i pomagać najuboższym. U nas ewangelizacja odbywa się na takim poziomie. Nasi podopieczni wiedzą, że jest to świetlica Caritas, że znajduje się w tym samym budynku co jadłodajnia, z której korzystają bardzo ubogie osoby i że my jako chrześcijanie staramy się żyć przykazaniem miłości. Nie jest to więc może ewangelizacja wprost, ale świadectwo życia i pokazanie, że Kościół żyje Ewangelią. Że Kościół żyje tym, co polecił nam Pan Jezus. Ten Kościół wie, po co jest. Nie zaniedbuje tych najważniejszych i tych najprostszych spraw.

***

W pierwszych latach funkcjonowania świetlicy założenie było takie, że będzie to miejsce typowo dla dzieci z rodzin problemowych, dysfunkcyjnych.

Jednak na przestrzeni lat placówka nabrała zupełnie innego charakteru. Staramy się odchodzić od stereotypów i stygmatyzowania, że do Caritasu chodzą tylko biedne dzieci. Większość naszych podopiecznych pochodzi z normalnych, pełnych rodzin. Mimo tego, że są też dzieci z rodzin mniej zamożnych czy z elementami dysfunkcji, nie widać i nie czuć między nimi podziałów. Wszyscy czują się dobrze w swoim towarzystwie.

Dzieci przychodzą do naszego Klubowego Centrum, ponieważ chcą aktywnie i atrakcyjnie spędzić czas. Cieszy nas fakt, że wybierają zajęcia u nas mimo że mają wiele innych możliwości na spędzanie czasu wolnego. Naszymi podopiecznymi są też dzieci, których rodzice kilkanaście lat temu także przychodzili do Klubowego Centrum. Pokazuje nam to, przede wszystkim zaufanie tych rodziców do naszej placówki, ale także to jak bardzo pozytywny wpływ miała ona na ich życie, co dało im poczucie, że dla ich dzieci będzie to dobre miejsce do rozwoju.

Anna Wawrowska-Drozd

wychowawca w Klubowym Centrum Aktywności Caritas

Galeria (13 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze