Fot. flickr/eiskopatnews

Wypalenie, depresja – dlaczego biskupi rezygnują z urzędu? 

Rzadko zdarza się, żeby biskup (ordynariusz) rezygnował z pełnionej posługi. Jeśli już do tego dochodzi, powodem jest najczęściej stan zdrowia. Coraz częściej zwraca się też uwagę na zdrowie psychiczne. 

Według szacunków WHO, depresja dotyka około 350 mln ludzi na całym świecie. W tym gronie są także duchowni i biskupi. W ostatnich miesiącach jeden z biskupów nominatów odmówił przyjęcia sakry ze względu na wypalenie. W Polsce głośno było też  o bp. Edwardzie Dajczaku, który ustąpił z urzędu powodu depresji.  

Biskup i depresja 

Depresja, stany lękowe czy wypalenie nie biorą się z braku wiary. Nasza psychika ma swoją wytrzymałość – jak każdy element naszego ciała może potrzebować leczenia.  

„Trzeba znaleźć człowieka, który pomoże. Ja znalazłem. Trzeba też dobrze trafić z lekami, ponieważ one pomagają. W momencie, kiedy rozpocząłem terapię, także lekową, te stany zaczęły się tonować, są o wiele słabsze. Dodatkowo, żeby nie prowokować organizmu, nie stwarzać jeszcze trudniejszych sytuacji, podjąłem decyzję o rezygnacji. Myślę, że nieraz trzeba postąpić podobnie, żeby choć trochę zwolnić nacisk na własną psychikę. Dobrze też, jeśli wokół są życzliwi ludzie, którzy wspierają. To jest konieczne w tym stanie. Trzeba uczyć się z tym żyć, odpowiednio reagować, racjonalizować. Przy posłudze, którą pełniłem, byłoby to wszystko prawie niewykonalne” – mówił bp Edward Dajczak.

>>> Bp Edward Dajczak szczerze o depresji: trzeba znaleźć człowieka, który pomoże

Były ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej podkreśla, że udawanie siłacza, który zawsze ze wszystkim radzi sobie najlepiej, nie ma najmniejszego sensu. Czasem trzeba uznać swoje słabości i rozeznać, jak wpływają one na wykonywaną przez nas pracę. Biskupi podejmują przecież na co dzień wiele decyzji, które dotyczą konkretnych ludzi. Należy brać to pod uwagę. 

„Nie ma co udawać siłacza tam, gdzie się nim nie jest. Udawanie tylko pogarsza sytuację. Nawet najbliżsi, o niczym nie wiedząc, mogą reagować na tyle nieprawidłowo, że to jedynie wszystko pogorszy. Dlatego ja nie kryję tego. Ta informacja potrzebna jest diecezjanom, żeby wiedzieli, dlaczego podjąłem decyzję o rezygnacji. Gdybym odszedł normalnie za rok, nikt by o nic nie pytał. Natomiast powiem jeszcze raz – stwierdziłem, że nie ma co marnować czasu, moje problemy nie miną automatycznie, a przed nami sporo zmian, które wymagają dynamizmu życia” – zaznaczał bp Dajczak.

fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Biskup i wypalenie 

Z kolei w listopadzie ubiegłego roku jeden z biskupów nominatów we Francji, ks. Ivan Brient, nie przyjął sakry biskupiej ze względu na wypalenie. Decyzję podjął po spotkaniach z ordynariuszem, który miał powoli wprowadzać go w nowe obowiązki. „Z jednej strony jestem zmęczony, z drugiej zrozumiałem zaś, ile napięć ta misja wzbudziła we mnie i że będę miał trudności w stawieniu im czoła” – napisał w oświadczeniu niedoszły biskup.  

Ksiądz Ivan Brient skonsultował się w sprawie swojego stanu zdrowia z lekarzami. Stwierdzili u niego początki wypalenia. Duchowny uznał, że podejmowanie ważnego wyzwania, które wydaje mu się ponad siły, byłoby niewłaściwe i mogłoby być ze szkodą dla tych, którym miał służyć.

>>> Francuski biskup-nominat nie przyjmie sakry. Papież zaakceptował tę decyzję

Krytycy powiedzą pewnie, że takie decyzje wynikają z kryzysu wiary, z niepełnego zaufania Chrystusowi. Trzeba jednak na problem spojrzeć nieco szerzej. Świadomość wyzwań i ewentualnych problemów, które mogą być dla nas przytłaczające powinniśmy traktować jako ważny element rozeznawania woli Bożej. Rozpoznawanie naszych możliwości i predyspozycji może prowadzić nas do podejmowania określonych zadań lub rezygnacji z nich. I nie jest to sprzeczne z zaufaniem Bogu. To raczej poszukiwanie drogi naszego powołania, a nie schodzenie z niej. 

Warto odważnie podejmować nowe wyzwania. Warto mierzyć się z trudnościami. Warto zapierać się samego siebie. Ale trzeba też racjonalnie rozeznawać, którym zadaniom jesteśmy w stanie podołać, a które są zbyt ryzykowne. Dla nas i dla innych. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze