Justyna Sprutta: „zaczarować” Pana Boga?
Zdaje się, że istnieje coś takiego, jak chrześcijański „harrypotteryzm”. Ten neologizm chyba dość trafnie opisuje pewną chorobę drążącą nasze rodzime chrześcijaństwo. Jest nią „magiczność” wynikająca z duchowej niedojrzałości, religijnej przaśności, folklorystycznego postrzegania chrześcijańskiej rzeczywistości. Przykłady owej „magiczności” można mnożyć.
Dwa dni przed wyborami dotarł do mnie SMS z zachętą do ciągłego odmawiania aktów strzelistych w celu zatriumfowania woli Bożej, czyli niewątpliwie ponownego wybrania obecnego prezydenta. A gdyby wola Boża była inna niż ta, jakiej oczekiwał autor SMS-a? Skąd wiemy, jaka jest wola Boża i czy nie za często mylimy ją z własną? Niezależnie od tego, kto zwyciężył w wyborach prezydenckich, należy zaakceptować ten fakt, nawet jeśli będzie jawił się niektórym osobom jako dopust Boży. Zastanawiam się też nad tym, czy taka postawa nie nosi znamion próby „zaczarowania woli Bożej”, nawet jeśli intencja jest naprawdę szlachetna.
>>> Modlitwa też może być zabobonem. Jak powstają zabobony i przesądy?
Czyja wola się liczy?
Zapewne z „chrześcijańską magicznością” łączy się kwestia modlitewnej skuteczności. Istnieje pęd za najskuteczniejszymi modlitwami. Pojawił się kuriozalny podział na modlitwy najskuteczniejsze, bardziej oraz mniej skuteczne. Oczywiście, najlepiej odmówić najskuteczniejszą, ponieważ gwarantuje… podporządkowanie woli Bożej naszej woli, czyli woli stworzenia, a tym samym niezawodnie spełnienie się tego, czego oczekujemy od Boga. Najskuteczniejsza modlitwa, za którą ponadto stoi autorytet jakiegoś znanego świętego lub świętej, na pewno „zadziała”, czyli Bóg nie ma innego wyjścia, po prostu musi spełnić nasze pragnienia. Otrzymałam kiedyś SMS od koleżanki ze wspólnoty, z zachętą do odmawiania modlitwy podanej przez ojca Pio, która miała być „najskuteczniejsza”. Wobec takich modlitw zalecana przez samego Jezusa Chrystusa „Ojcze nasz” dosłownie „blednie”, gdyż Zbawiciel nie powiedział o niej, że jest najskuteczniejsza, a jedynie zachęcił do jej odmawiania. Czy zatem najskuteczniejsze modlitwy mają największą moc „czarowania” Boga? A jeśli to, o co prosimy w takiej modlitwie, nie urzeczywistni się, ponieważ nie będzie zgodne z wolą Bożą? Skąd pewność, że my wiemy, co dla nas jest najlepsze i o co nawet mamy pretensję do Boga?
>>> 13 piątek, czarne koty i podkowa – co na to Jezus?
Najskuteczniejsza modlitwa
Sądzę, że każda modlitwa jest skuteczna, nawet ta najprostsza, najbardziej nieudolna, a może nawet jeszcze niewypowiedziana – o ile to, o co prosimy, jest zgodne z wolą Bożą. Takiej modlitwie powinno towarzyszyć zaufanie Bogu, a nie zaufanie famie o niepodważalnej jej skuteczności. Nie „biegajmy” za najbardziej skutecznymi modlitwami. W takiej postawie nie ma głębi wiary, ale przejawia się w niej pewne „szaleństwo”, powodowane niemalże zdogmatyzowanym przekonaniem o niekwestionowanej skuteczności tego, co najskuteczniejsze. Nie w Bogu, ale w skuteczności modlitwy pokłada się wtedy na pierwszym miejscu nadzieję.
Poza tym modlitwa najskuteczniejsza jest w sanktuariach… I znów mamy tutaj do czynienia z próbą „zaczarowania” Boga. Nie sprzeniewierzam się obecności w sanktuariach. Są to miejsca, w których wiara znajduje podbudowę, cuda minione i obecne uczą zaufania Bogu i niosą realną nadzieję, a wspólna, publiczna modlitwa ma widoczną dla wielu, będącą świadectwem, jednoczącą moc. Lecz i tutaj pojawia się pewne „ale”.
fot. PAP/Wojtek Jargiło
Chroni mnie Bóg, a nie medalik
W niedalekim ode mnie Kaliszu wznosi się nad miastem wieża pięknej bazyliki: sanktuarium Świętego Józefa. Mnóstwo kartek z prośbami trafia do skrzynki znajdującej się przy kaplicy, w której znajduje się słynący cudami wizerunek Świętej Rodziny. W tym sanktuarium, w przekonaniu wielu, święty Józef okazuje się najskuteczniejszy i nawet odmawiana naprędce modlitwa wydaje się tutaj, w tym wnętrzu, skuteczniejsza. Ale czy nie można też modlić się skutecznie przez wstawiennictwo świętego Józefa w domowym zaciszu, zachowując większe skupienie i w pełni zanurzając się w głębię swego ducha? Czy owa „domowa” modlitwa za wstawiennictwem świętego Józefa jest mniej skuteczna, ponieważ zamiast w sanktuarium ma miejsce w domu? Czy takie myślenie nie jest też objawem „chrześcijańskiej magiczności”?
>>> Czy katolik może być przesądny?
Na koniec wspomnę o krzyżykach i medalikach. Krzyżyk mnie ochroni, medalik odpędzi zło… I tutaj także na pierwszy miejscu zaakcentowana zostaje skuteczność krzyżyka (medalika). Oczywiście i dawniej wierzono w tę skuteczność, w funkcję ochronną, czyli apotropaiczną. Do dewocjonaliów włączano nawet miedź, bo uznawano, że chroni od zła. Nawiązywała ona do materiału, z którego sporządzono ocalającego węża, znanego z historii o Mojżeszu. Zaufać należy nie krzyżykowi czy medalikowi, lecz Bogu, który ma moc chronienia nas. W modlitwie mamy prosić Go o ochronę. Krzyżyk (medalik) jest natomiast znakiem naszej chrześcijańskiej tożsamości oraz cichym, gdy usta milczą, świadczeniem o Bogu. Nie jest „czarodziejską różdżką”, a Bóg nie jest dżinnem spełniającym każde życzenie człowieka.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |