Hubert Piechocki: zawieść nie może. O nadziei [FELIETON]
Wiara, nadzieja, miłość. Trzy cnoty Boskie. Choć mówimy, że „nadzieja umiera ostatnia”, to jednak chyba najmniej uwagi poświęcamy tej cnocie. Spróbujmy zatem to zmienić i zastanowić się, czym jest nadzieja.
>>> Odkrywamy Camino de Santiago#1: co warto zobaczyć na Camino frances
O nadziei pomyślałem ostatnio, gdy przypomniałem sobie zeszłoroczne zdjęcia z Australii. Kraj ten jeszcze przed wybuchem pandemii zmagał się z ogromnymi pożarami. Płonęły lasy. Ogromny dramat. Widok płonącego lasu raczej nie kojarzy się nikomu z nadzieją. A jednak! Pojawiło się wówczas kilka zdjęć, które pokazywały strawione przez ogień drzewa, na których wyrosły zielone pędy czy nawet inne rośliny (nie jestem botanikiem, więc się nie znam). Gdy to zobaczyłem, to od razu pomyślałem, że to zdjęcia symboliczne. To zdjęcia pokazujące nadzieję. Na zgliszczach rodzi się nowe życie.
Umiera ostatnia? Matka głupich?
Nadzieję zazwyczaj, za „Hymnem o miłości”, wymieniamy razem z wiarą i miłością. Swoje refleksje najczęściej jednak skupiamy właśnie wokół wiary i miłości, nadzieję traktując trochę po macoszemu. Jakbyśmy zapominali o jej istnieniu. Czasami tylko słyszymy, że „nadzieja umiera ostatnia” lub (co gorsze), że „nadzieja matką głupich”. Banalizujemy bardzo ważną wartość budującą nasze życie. Tymczasem warto zatrzymać się na chwilę przy nadziei – bo praktykowanie na co dzień tej cnoty ma ogromny wpływ na nasze życie – i na jego jakość.
Czekać…
Co przede wszystkim oznacza nadzieja? To, że złożone nam obietnice kiedyś się spełnią. Dotyczy to tak tych wielkich obietnic – życia wiecznego – które składa nam Bóg, jak i tych małych obietnic, które sobie czasami po ludzku składamy. W każdej z tych sytuacji uruchamiamy nadzieję. To cnota, która mocno wiąże się z czekaniem, także z taką radością na to, co będzie na końcu. Myślę, że nadzieja mocno towarzyszy choćby rodzicom oczekującym przez 9 miesięcy na narodzenie dziecka. Towarzyszy też na pewno parze przygotowującej się do zawarcia sakramentu małżeństwa. Ale nadzieja uruchamia się tez w bardziej błahych, czasem nawet codziennych działaniach – w oczekiwaniu na wymarzony urlop czy na spotkanie z przyjaciółmi. A w każdy poniedziałek chyba wielu z nas z nadzieją wyczekuje już piątku… Teraz z nadzieją wyczekujemy też końca pandemii!
>>> Modlitwa, która umacnia nadzieję
Trudności i nadzieja
Myślę jednak, że nadzieja najbardziej widoczna jest w sytuacjach granicznych, zwłaszcza tych dotykających życia i śmierci. Jako katolicy wierzymy w życie wieczne. Mamy zatem nadzieję na to, że nasze życie nie skończy się wraz z ostatnim ziemskim oddechem – ale że będzie coś dalej. I to jest właśnie nadzieja. Śmierć naszych bliskich jest zawsze trudnym doświadczeniem, ale mając w sobie nadzieję – łatwiej nam przejść przez takie doświadczenie. Myślę, że ludziom wierzącym nadzieja pomaga właśnie dlatego, że wiemy, iż to ludzkie pożegnanie z drugą osobą nie jest na zawsze. Jest na chwilę. Za jakiś czas znów będziemy razem, w lepszym świecie. Tu najlepiej widać, że nadzieja nie oznacza braku smutku. To wszak cnota, która mniej znaczy dla naszego „teraz” – bo ona dotyka naszego „jutro”. Ale dzięki spojrzeniu na to „jutro” możemy łatwiej – co nie znaczy, że bez problemów – przejść przez „teraz”, „dzisiaj”. Bez nadziei nie byłoby męczenników – to właśnie ta cnota musi prowadzić ludzi gotowych na to, by oddać swoje życie za wiarę. Oni musieli mieć nadzieję, że ta śmierć nic nie skończy. Gdyby było inaczej – ich poświęcenie nie miałoby sensu.
Zieleń
Nadzieję kojarzymy z kolorem zielonym. Nieprzypadkowo z tym samym kolorem kojarzy się nowe życie. Bo nadzieja to właśnie szansa na nowe, lepsze życie. To bardzo wiosenna cnota. Mamy jeszcze lato, ale już za chwilę naturą zacznie rządzić jesień, a potem zima. I wtedy będziemy czekać – z nadzieją – aż świat na nowo zazieleni się. Wiosna wybuchnie nowym życiem. To, co zimą będzie wydawało się martwe, pozbawione życia, stanie się zielone. Te życiodajne soki znów zaczną wypełniać każdą roślinną komórkę. I myślę, że tak samo będzie z nami po śmierci – gdy zaczniemy wchodzić w naszą „duchową wiosnę”. Odrodzimy się do nowego życia.
>>> Gwiezdne wojny, a chrześcijańska nadzieja
Życie silniejsze niż śmierć
Oczywiście, wobec australijskiego dramatu z zeszłego roku ta krótka refleksja poświęcona nadziei nie ma żadnego znaczenia. W sytuacji pożaru i każdego innego dramatu potrzebna jest realna, natychmiastowa pomoc. I takiej pomocy wówczas Australii udzielono. Mimo to, myślę, że fakt, iż na zgliszczach pojawiło się życie naprawdę budzi nadzieję. Pokazuje bowiem, że życie jest siłą silniejszą niż śmierć. Nawet nieprzyjazne warunki nie powstrzymują życia. A to przecież nic innego jak nadzieja. W 1. Liście do Koryntian czytamy, że „jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć”. Owszem, śmierć jest potężnym wrogiem – i to każdego z nas – ale Jezus Chrystus ją dla nas pokonał i dzięki temu my możemy mieć nadzieję, że i nasze życie nie skończy się na śmierci. Wszak, w prefacji słyszymy, że „życie zmienia się, ale się nie kończy”. Jak zakończyć to rozważanie? Chyba najlepiej słowami św. Pawła z Listu do Rzymian (Rz 5,1-5):
Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej.Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.
Galeria (12 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |