Odkrywamy Camino de Santiago#7: historia pielgrzyma ekstremalnego

Przez ostatnie tygodnie opowiadaliśmy wam o swoich doświadczeniach związanych z Camino. Dotyczyły trasy, poznanych miejscowości, zabytków, mówiliśmy o przeżyciach fizycznych i duchowych. Wspominaliśmy spotkania z ludźmi i z samymi sobą. Teraz chcemy przyjrzeć się innym, tym, którzy także doświadczyli albo doświadczają Camino.

Jedną z takich osób jest Grzegorz Stenka. To pielgrzym i wędrownik ekstremalny. Przeszedł już ponad 3400 kilometrów, łącznie w drodze będzie ponad pół roku. Gdy pomyślimy o naszych jedenastu dniach drogi i 320 kilometrach w nogach… to wypadamy blado. Oczywiście się teraz uśmiechamy, bo przecież nie o ilość, a o jakość drogi chodzi. Nie o liczbę kilometrów, ale cel, który przyświeca wędrowaniu. Dla Grzegorza Stenki celem jest pomoc. Pomoc Pomorskiemu Hospicjum dla Dzieci w Gdańsku. Idzie, a dzięki śledzącym jego drogę ludziom zbiera fundusze. Ma nadzieję, że wraz z końcem drogi będzie ich na koncie zbiórki jak najwięcej.

>>> Odkrywamy Camino de Santiago#6: zobacz koniec świata

Pierwszy od lewej – Grzegorz Stenka, fot. .facebook.com/Muszla-św-Jakuba

– Zainspirowałem się tym, że wcześniej tę trasę pokonał Darek Strojewski, szedł z Polski do Portugalii. Szedł, a jednocześnie zbierał pieniądze na Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa z Warszawy. Zapytałem go, jak zorganizować taką zbiórkę. I on mi wytłumaczył, co trzeba zrobić – że przede wszystkim trzeba znaleźć fundację, której chce się pomóc – mówi w rozmowie z nami Grzegorz Stenka. Jak idzie zbiórka? Na koncie jest już około 5 600 tysięcy złotych. Przeżyciami z drogi dzieli się w mediach społecznościowych. – Mam wgląd w to, ile osób czyta moje posty. I gdyby każda osoba, która je czyta wpłaciła złotówkę, to bardzo szybko moglibyśmy zakończyć zbiórkę – przyznaje. Chciałby zebrać 15 tysięcy złotych. – Hospicjum przez pandemię koronawirusa jest w trudnej sytuacji i ucieszy ich każda suma – podkreśla pielgrzym, który – gdy akurat nie idzie – prowadzi bloga „Muszla św. Jakuba„.

Z Ustki przez Santiago i Fatimę do Lizbony

W trasę wyruszył na początku kwietnia. Z Ustki. Santiago de Compostela nie jest jednak jego ostatecznym celem. Chce tam oczywiście dotrzeć, ale pójdzie też dalej! W końcu dla człowieka, który przemierza pół Europy dodatkowy czas i kilometry chyba już nie grają roli. Chce dotrzeć do Lizbony, po drodze odwiedzając Fatimę. Teraz ma za sobą już 150 dni drogi, do Santiago około 10 dni. – Całą drogę przeszedłem właściwie samotnie, dopiero teraz – na tych hiszpańskich szlakach – towarzyszy mi więcej ludzi. Wcześniej tylko raz poznałem Anię i razem szliśmy przez jeden dzień – wspomina drogę Grzegorz. W swojej długiej drodze łączy kilka „wersji” Camino. Trzeba bowiem podkreślić, że po wyjściu z Polski skierował się do Rzymu. Tam odwiedził grób Jana Pawła II i poszedł dalej. Przez Apeniny trasą Via Francigena do Mediolanu. Na Camino Norte wszedł jeszcze we Francji. – To mój czwarty raz na Santiago, ale drugi raz na tak długiej trasie. Rok temu jechałem rowerem aż z Rygi. 100 kilometrów przed Santiago zwichnąłem nogę. Musiałem wtedy podjechać autostopem. Jednak 5 kilometrów przed Santiago postanowiłem wysiąść i te ostatnie kilometry przejść pieszo. Udało się – mówi pielgrzym, przez nas nazwany pielgrzymem ekstremalnym.

>>> Odkrywamy Camino de Santiago#2: zawsze miej przy sobie podpaski, czyli kilka rad dla pielgrzymów

fot. facebook.com/Muszla-św-Jakuba

Kiedy ma się dosyć…

W czasie tak długiej drogi nie mogło zabraknąć momentów kryzysowych. – Bardzo trudny moment przeżyłem w Perugii we Włoszech. Rzuciłem plecakiem, rozpłakałem się i powiedziałem, że dalej już nie idę, że wracam do domu – wspomina Grzegorz, z którym rozmawiamy, gdy w czasie drogi robi sobie przerwę na odpoczynek. Przyznaje, że wtedy złapało go zmęczenie bardziej psychiczne niż fizyczne. – Miałem dosyć proszenia się o noclegi, ciągłego szukania, byłem tym bardzo zmęczony – dodaje. Dziś jest już lżej. W hiszpańskiej czy portugalskiej części Camino o schroniska jest po prostu o wiele łatwiej (o czym i my pisaliśmy w pierwszym odcinku naszego cyklu). Pielgrzym znalazł później pewien sposób. – Ogłosiłem na różnych grupach polonijnych, że przechodzę Camino. Podawałem nazwy miast, w których będę i ludzie kontaktowali się ze mną, proponowali noclegi. Ludzie po mnie nawet przyjeżdżali! – opowiada. Do tej pory musiał wymienić buty na nowe, dotychczasowe po prostu już odmówiły dalszej drogi. – Chodzę z kijkami, są bardzo pomocne. Stosuję je na przewyższeniach. Codziennie wieczorem studiuję trasę na następny dzień i już wiem, czy kijki będą potrzebne, czy nie – mówi rozmówca misyjne.pl. Grzegorz Stenka idzie w „trybie” sześciodniowym. Sześć dni idzie, siódmego odpoczywa. Jak w biblijnym opisie stworzenia świata. Bywa, że odpoczynek się jednak przedłuża. Wtedy, gdy organizm tego potrzebuje. We francuskim Lyonie spędził tydzień.

>>> Trzy ważne słowa pielgrzymki: pamiętać, iść, opowiadać

fot. facebook.com/Muszla-św-Jakuba

Zacząć od nowa

Tak długa trasa to również zmieniające się warunki pogodowe. Gdy wiosną zaczynał pielgrzymkę, na drodze spotykał jeszcze śnieg i mróz, były też deszcze i mocny wiatr. – Gdy przechodziłem przez Alpy, był taki moment – gdzieś na 2000 m n.p.m. – że na dwie minuty pogoda się bardzo mocno załamała, zerwał się bardzo silny wiatr. Przestraszyłem się wtedy – przyznaje nasz rozmówca. Pytamy, skąd ma tyle czasu, by móc przejść tak długą trasę. – Zostawiłem wszystko, co robiłem w Polsce. Po prostu spakowałem się, powiedziałem kilku osobom o swoim pomyśle i poszedłem – odpowiada. – Jak wrócę do Polski to chcę wszystko budować od nowa. Wykorzystuję taki moment przejściowy w życiu. – dodaje. Przyznaje, że zawsze miał marzenie, by gdzieś daleko pojechać rowerem, autostopem albo przejść pieszo. Ta droga to też swego rodzaju pokuta za błędy, których – jak przyznaje – nie uniknął w swoim życiu. – Był okres, że się bardzo źle prowadziłem. Miałem problem z narkotykami. I nie chcę mieć nic wspólnego z tą przeszłością. Mam tylko mamę i dwóch braci, którzy mnie nie opuścili. Idąc w tę pielgrzymkę chcę w jakiś sposób odkupić swoje winy – mówi.

Gdy pytamy, czy pielgrzymka już go odmieniła – odpowiada: „To Bóg zna odpowiedź na to, jak zmieni mnie Camino„. A zbiórka na Pomorskie Hospicjum cały czas trwa…

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze